potrzebuję otuchy i wsparcia

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

lustro pisze: 22 gru 2017, 16:50 Trzeba trochę ochłonąć i to wcale nie z zauroczenia kowalskim, a raczej z niechęci do współmałżonka.
Czyli potrzeba cierpliwosci dla dania czasu.
A reszta to zapewne jest indywidualna.
Do mnie dotarło, że mam męża. I czy mi się podoba, czy nie - to mój mąż. Z nim powinnam być.
I od tego zaczęła się praca nad tym, aby poczucie tego obowiązku nie zostało tylko poczuciem obowiązku. Bo faktycznie trudno żyć tylko w taki sposób.
I pewnie tez w tym czasie wiele razy wysylalam sprzeczne sygnaly. Bo sama nie umiałam odnaleźć się w tej sytuacji powrotu.
Więc nie dziw się mężowi.
Dzięki lustro, no właśnie u nas chyba bardziej chodzi o tą niechęć czy jak mój mąż to nazywa wypaleniem się. kowalska oczywiście do pracy przychodzi i zatruwa moje myśli i sieje zwątpienie i wiarę w to, że mąż mówi prawdę.

Tak naprawdę pracujemy oboje nad jego powrotem duchowym, bo fizycznie jest cały czas z nami.
I tak się właśnie zastanawiam ( a w zasadzie zamartwiam ) czy żyjąc w zasadzie jak do tej pory ( ta sama żona ( choć stara się być nie taka sama ;) te same dzieci, te same obowiązki... ) czy poczuje tą chęć bycia z nami nie z poczucia obowiązku, nie dla dzieci, tyle dlatego że chce tu być, a jeszcze lepiej, że chce tu być bo kocha. Czy nie musi wydarzyć się coś co go obudzi... Czy czas wystarczy?

Od jakiegoś czasu jest u nas naprawdę miło, mąż jest troskliwy, czuły, widać, że stara się aby było dobrze, ale moja kobiecy umysł cały czas pracuje na pełnych obrotach:
czy robi to żeby poczuć się tu dobrze, żeby znowu stworzyć "dom" do którego wraca się z chęcią i przyjemnością, żeby odrodzić uczucie, które nas połączyło,
czy też dlatego żeby zagłuszyć wyrzuty, żeby mi wynagrodzić cierpienie jakie zadał, albo żeby mógł powiedzieć, że się starał, ale nie wyszło, a kowalska zaciera ręce...

Matko jak przez to przejść, jak przetrwać...
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: krzychforum »

Praca nad sobą jest najważniejsza! Czym wcześniej się zacznie tym lepiej. I Czas... na początku to przeraża jak się czyta ile ludzie czasu się z tym wszystkim zmagają. I nie zawsze z sukcesem...

Ja sobie myślę, że mam 3 wyjścia :

- Nie zmienię się i Żona nie wróci
- Zmienię się i Żona wróci
- Zmienię się i Żona nie wróci.

Pierwsza opcja jest dla mnie nie do przyjęcia, w drugiej i trzeciej będę innym Szczęśliwym człowiekiem, więc wyboru w zasadzie nie mam.
BjD
Posty: 88
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:38
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: BjD »

Możemy zmieniać tylko siebie to takie banalne a jednocześnie aż tak prawdziwe......... Warto to robić, ja czuję na własnej skórze, że jest mi duuuuuuuzo lepiej ze sobą odkąd Pan Bóg się o mnie upomnial.
Ukasz

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: Ukasz »

agakocha pisze: 22 gru 2017, 20:17 Czy czas wystarczy?
Dopowiem tylko to, co inni już napisali, ale tak, żeby na pewno nie umknęło:

Czas nie wystarczy.

To musi być coś więcej - czas intensywnie wykorzystany na pracę nad sobą w łączności z Bogiem. Bóg sam wystarczy - jeśli będzie w naszym działaniu, modlitwie, pragnieniach. Tylko taki czas może działać, choć i tak nie wiemy, jaki jest Boży plan i nie oczekujmy, że będzie tak, jak chcemy, i to już szybko.
Agakocha - gdy zadajesz sobie takie pytanie, wróć do słów Kasi ze "złotych ramek".
A że zbliża się czas bardzo szczególny, postaraj się, żeby nie przepłynął, tylko żeby był gęsty od Twojej miłości. Życzę Ci, żeby to Ci się udało.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lustro »

Agakocha

Ja naprawdę Ciebie rozumiem. Działasz i myślisz i czujesz...jak kobieta.
Tysiące myśli, mętlik i szum...jak to mawia Gungor - w mózgu kobiety wszystko łączy się ze wszystkim.
Stąd i ten niepokój jest ogromny.
Ale twój mąż nie jest kobietą. Jest jednozadamiowy. I jak widać coś robi konkretnego. Po prostu postaraj się go w tym wspierać i docenić.
I nic więcej nie zrobisz, bo to musi on.
Nawet jeżeli coś "knuje" - możesz to zmienić czy zatrzymać?

Dla mnie było bardzo wazne, że widzialam, że mąż się stara zmienić. Że coś się naprawdę dzieje
Gdyby tego nie było, wolała bym na tamten czas, zostać sama. Z reszta takie miałam nastawienie.
Zmiany mojego meza pomogły mi w decyzji o powrocie.
I wracałam bez uczuć. Bo po prostu uznalam, że tak być powinno.
A jednak się udało i udaje, z tego "niczego" coś wskrzesic.

Pozwól mężowi być dobrym mężem i ojcem choćby z poczucia obowiązku.
Czegoś trzeba sie złapać wracajac. Lepsze poczucie obowiązku niż nic.
Bywa, że z niczego wyrastają piękne kwiaty. Odwagi 😊
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 22 gru 2017, 16:50 Agakocha

Tu są sami eksperci od własnych wyobrażeń o innych. Każdy jak widać ma własną teorię opartą na swoim widzenia i gdybaniu.


Co było i mnie?
Po pierwsze - czas. Musi upłynąć czas potrzebny na przewartosciowanie życia. Trzeba trochę ochłonąć i to wcale nie z zauroczenia kowalskim, a raczej z niechęci do współmałżonka.
Czyli potrzeba cierpliwosci dla dania czasu.
A reszta to zapewne jest indywidualna.
Do mnie dotarło, że mam męża. I czy mi się podoba, czy nie - to mój mąż. Z nim powinnam być.
I od tego zaczęła się praca nad tym, aby poczucie tego obowiązku nie zostało tylko poczuciem obowiązku. Bo faktycznie trudno żyć tylko w taki sposób.
I pewnie tez w tym czasie wiele razy wysylalam sprzeczne sygnaly. Bo sama nie umiałam odnaleźć się w tej sytuacji powrotu.
Więc nie dziw się mężowi.

Pomiędzy tym a początkiem jest 4 lata. Trudno je opisać w jednym poście.
Lustro

Często piszesz o tym, że żeby pojawił się kowalski, musi być "luka" dla niego. Tą luką są często zaniedbania małżonka. Więc jeśli potem jest związek z kowalskim, i pojawia się myśl o powrocie do męża, to zgodnie z wcześniejszą teorią, powinna się najpierw pojawić "luka" w związku z kowalskim. Tak ja rozumuję. I tą luką może być jakieś tam rozczarowanie nowym związkiem. Nie wiem, mogę tylko gdybać. Nigdy nie pisałaś o związku z kowalskim, pisałaś, że to była prawdziwa miłość. Wierzę w to. Więc czy możesz napisać (jeśli chcesz) czy pojawiła się w tym nowym związku luka, która stworzyła szansę na nawet tylko myśl o powrocie. Bo jeśli kowalski był tylko skutkiem kryzysu, to czy powrót nie był skutkiem kryzysu z kowalskim? Byłaś z nim 4 lata, ale nie żyłaś z nim na co dzień, nie zalegalizowałaś tego. Nie chcę być wścibska, ale akurat pojawił się taki wątek. I to wydaje się logiczne. Bo przecież dzieci go akceptowały, dobrze się z nim czuły (tak pisałaś), więc czego zabrakło w tym nowym związku? Bo przecież jeżeli odchodzi się do nowej, prawdziwej miłości i jest się szczęśliwym, to nawet nie pojawia się myśl o powrocie.Tym bardziej, jeśli dzieci nie naciskają. Ciekawe to jest, tym bardziej, że wiem że postarasz się napisać prawdę, Twoją prawdę.A co kowalski na to wszystko? Czy walczył o Ciebie? Jaka w tym Twoim powrocie była jego rola? Przecież pewnie wtedy był dla Ciebie najważniejszą osobą?
Wydawałoby się, że powroty występują najczęściej tam, kiedy nowy związek się po prostu nie sprawdził.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

lustro pisze: 22 gru 2017, 23:57 Agakocha



Pozwól mężowi być dobrym mężem i ojcem choćby z poczucia obowiązku.
Czegoś trzeba sie złapać wracajac. Lepsze poczucie obowiązku niż nic.
Bywa, że z niczego wyrastają piękne kwiaty. Odwagi 😊
Lustro, dzięki, chyba tego mi było trzeba. Może rzeczywiście się uda, pracuję jeszcze nad zaufaniem, trudne to, ale wiem że bez tego nie damy rady.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lustro »

Renta11

A tobie do czego ta wiedzą jest potrzebna?
Bo Agakocha na konkretny problem i pyta w jego kontekście.
Ale Ty?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: mare1966 »

LUKA .
Ja mam trochę inną teorię .
Kowalski ( kowalska ) pojawia się wtedy
kiedy istnieje luka w naszych głowach ,
w naszym myśleniu , w naszym ROZUMIENIU tego ,
czym jest małżeństwo .

Przez forum przewinęło się sporo osób ,
które mentalnie nie wyobrażały sobie zdrady ,
nie miały takiej opcji po prostu .
I to bez względu na stopień niedoskonałości małżonka .

Oczywiście , należy rozsądnie dodać , że
i w tym temacie należy nie może być nic pewnego !
Na 100 % nie podpisał bym nawet papieżowi .
W praktyce jednak , do zdrady
albo ma się taką "gotowość wpisaną w siebie"
albo nie .
Nie ma co zwalać na "lukę" z winy małżonka .
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lustro »

mare1966 pisze: 23 gru 2017, 21:18 LUKA .
Ja mam trochę inną teorię .
Kowalski ( kowalska ) pojawia się wtedy
kiedy istnieje luka w naszych głowach ,
w naszym myśleniu , w naszym ROZUMIENIU tego ,
czym jest małżeństwo .

Przez forum przewinęło się sporo osób ,
które mentalnie nie wyobrażały sobie zdrady ,
nie miały takiej opcji po prostu .
I to bez względu na stopień niedoskonałości małżonka .

Oczywiście , należy rozsądnie dodać , że
i w tym temacie należy nie może być nic pewnego !
Na 100 % nie podpisał bym nawet papieżowi .
W praktyce jednak , do zdrady
albo ma się taką "gotowość wpisaną w siebie"
albo nie .
Nie ma co zwalać na "lukę" z winy małżonka .
A to podobno zdradzajacy usiłują przerzucić winę na drugą stronę.
Mare
Jesteś bezkonkurencyjny...żadnej winy po swojej stronie tylko "luka w głowie" drugiej strony. No brawo.
To się nazywa przepracowanie...
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: mare1966 »

Jedni jeżdżą jak wariaci - inni nie ,
jedni piją - inni nie ,
jedni ćpają - inni jakoś nie ,
jedni sypiają ze sobą przed ślubem - inni jakoś nie ,
jedni kradną - inni nie ,
..........
wreszcie
jedni zdradzają - inni jakoś nie .

Luka występuje w NAS samych .
W przyjętych wartościach , ukształtowanym sumieniu ,
charakterze .
Wszystko inne to okoliczności zewnętrzne ,
mniej lub bardziej sprzyjające lub nie ,
ale to tylko okoliczności .

Z reguły nikt nikogo NIE ZMUSZA
do picia , ćpania , złodziejstwa czy zdradzania .
( z reguły , pomijam sytuacje przestępcze i jakieś patologie )
Ukasz

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: Ukasz »

Ja to rozumiem inaczej - istotne jest luka w głowie zdradzającego, niezależenie od winy zdradzonego. I z tym się zgadzam. Nie zwalnia mnie to z pracy nad sobą i rozważania moich błędów, ale słusznie uwalnia od bezpośredniej odpowiedzialności za cudzy czyn. Tą luką w głowie zdradzającego może zresztą być zupełna fikcja na temat współmałżonka, której może towarzyszyć brak uświadomienia jego realnych wad i win.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 23 gru 2017, 20:41 Renta11

A tobie do czego ta wiedzą jest potrzebna?
Bo Agakocha na konkretny problem i pyta w jego kontekście.
Ale Ty?
Lustro
Na dzisiaj, aby zrozumieć. Zdradzający/odchodzący działają dosyć schematycznie. Nie każdy i nie zawsze oczywiście, ale wiele rzeczy się powiela. Dla Ciebie, aby doszło do zdrady/porzucenia musiała wystąpić "luka" w małżeństwie, luka w zdradzanym/porzucanym. Więc logicznym następstwem jest, że aby doszło do zdrady/porzucenia kowalskiego musiało dojść do "luki" w kowalstwie. To oczywiście w dużym uproszczeniu. Tylko Ty się udzielasz jako zdradzający/odchodzący, to kogo mam zapytać?
Mam dobrą koleżankę. Jej małżeństwo nie było udane, ciągle narzekała, chodziła ze skwaszoną miną. Miała przynajmniej jeden romans. Po ponad 20 latach małżeństwa drugi. Zamieszkała z kowalskim, rozwiodła się. Po 2/3 latach wzięli ślub cywilny. Są ze sobą 5 lat. I są bardzo szczęśliwi, a ona kwitnie ciągle.I to nie jest szczęście udawane, znam ja dobrze. Tam występuje ta prawdziwa miłość, o której piszesz. Jest teraz od lat inną, radosną, pogodną, dobrą osobą. Taki antyprzykład, kiedy zło zamienia się w dobro. Kontakt z dzisiaj dorosłymi dziećmi nie poprawny, a dobry. Więc jak to zrozumieć?

Mare
Ciekawie to ująłeś. Tak, wydaje mi się, że do zdrady/porzucenia musi występować "luka" u zdradzającego/porzucającego, aby doszło do zdrady/porzucenia. Czyli ta luka jest konieczna, nieodzowna. Natomiast inne "luki" np. u zdradzanego/porzucanego czy luka w małżeństwie mogą, ale nie muszą wystąpić, aby doszło do zdrady/porzucenia.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: mare1966 »

Renta ,
pytasz "więc jak to rozumieć ? " .

Ale niby co ? Ja w tym przykładzie nie widzę niczego szczególnego .
Na poziomie czysto ziemskim ludzie często źle się pobierają ,
nabierają doświadczenia , kolejny związek może ( ale nie musi oczywiście )
być po ziemsku lepszy . I są szczęśliwi .
Co w tym dziwnego ?

Tyle , że jest patrzenie dość wąskie i do horyzontu życia ziemskiego .
Skoro Bóg daje jakieś przykazania ,
to należy założyć
że ma jakiś powód .
Wysilając nieco rozum , można te powody odkrywać .

Kobiet ( jak i mężczyzn ) jest całkiem sporo .
Myślę , że nie problem byłby znaleźć .
Uważam , że szanse na w miarę dobry związek też były by spore .
Tu chodzi o to , że po prostu "my sami wykluczamy taką opcję" ,
to jest właśnie ten WYBÓR , brak luki można by rzec .
Nie znaczy oczywiście , że to jest łatwa decyzja
a tym bardziej niewzruszona i pewna .
Po ludzku to jest to "zaparcie się siebie" .
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

Mój mąż nie odszedł, nie doszło również ( muszę wierzyć ) do fizycznej zdrady, ale tak - kowalska się pojawiła. Teraz gdy pierwsze emocje trochę opadły ( choć nadal boli ) wiem, że na kryzys wpłynęło wiele czynników, nie tylko ona. Również tzw "luki" i moje i jego. Bardzo nam teraz trudno obojgu. Przychodząc tu liczyłam na wsparcie, pomoc duchową ale i rady jak ratować małżeństwo.
Nie wszystkie posty okazały się pomocne, ale wiele z nich bardzo.
Teraz widzę, że nasze małżeństwo weszło w kolejny etap, też niełatwy. Nasze małżeństwo trwa i pewnie będzie trwać, ale zależy mi również na jego jakości. Wiem, że mąż tez chce ratować naszą rodzinę, ale jego ścieżki bardzo się poplątały. Może to naiwne z mojej strony, ale wiem, że jemu też jest źle z tym co się stało, a mimo to nie potrafi w pełni wrócić ( duchem ) i czerpać radość z tego co jest, nie potrafi przyjąć i dać miłości jak kiedyś...

Jak pomóc jemu, sobie, naszemu związkowi? Małżeństwo bo dzieci, bo przysięga, bo co inni powiedzą, bo nie mogę zostawić małżonka po tylu latach to nie prawdziwe małżeństwo. Tak bardzo zależy mi żeby czuć było tę jedność. Wiem, że już nie będzie tak samo, ale co zrobić, żeby było równie dobrze.

Mam wrażenie, że od dnia kiedy tu weszłam po raz pierwszy poczyniłam ( albo poczyniliśmy ) krok do przodu, więc wydawałoby się nie jest źle. Ale i tak dopadają mnie strachy, wątpliwości. Wiem dać czas czasowi, pracować nad tym aby było dobrze, miło, aby wszyscy się dobrze czuli. Ale to takie trudne...Cały czas dopadają mnie lęki, brak zaufania, że mówi prawdę, przypomina mi się jak bardzo mnie zranił...
ODPOWIEDZ