mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: twardy »

katalotka72 pisze: 07 sty 2018, 18:14 mój nie wiem na razie co myśli
wszystko za świeże
Rozumiem, ale jeśli będzie naprawdę chciał budować małżeństwo od nowa, to powinno to być widoczne dla Ciebie.
Jego czyny powinny wtedy o tym mówić.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: GosiaH »

twardy pisze: 07 sty 2018, 18:34
katalotka72 pisze: 07 sty 2018, 18:14 mój nie wiem na razie co myśli
wszystko za świeże
Rozumiem, ale jeśli będzie naprawdę chciał budować małżeństwo od nowa, to powinno to być widoczne dla Ciebie.
Jego czyny powinny wtedy o tym mówić.
przeczytałam cały ten wątek.
I przypomniał mi on nasz powrót do siebie (męża i mnie).
Dobrze mówisz twardy - warto, by chęć budowania od nowa była widoczna.
Ale czasem po prostu nie chce się zobaczyć i to nie przez złą wolę, przez jakieś status quo (bo już jest lepiej itp) ale dlatego, że nasze zranienia zaciemniają obraz.
U mnie tak było.

Chciałabym byście spojrzeli na tę sprawę trochę inaczej.


To, co mnie martwi, katalotka72, to twój wpis "on 800 km od domu - do tej pory z kochanką".
Zapytałaś męża jak on sobie to wyobraża ?
Ja nie zgodziłabym się na życie w trójkącie.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
katalotka72
Posty: 155
Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: katalotka72 »

kochanki nie ma już, nie wiem od kiedy, nie pytam, więcej słucham
nie ma trójkąta, jeżeli będzie to my + Bóg

wiem, że słucha wykładów ze strony Sychara, czyta stare wątki żeby mnie zrozumieć
co dalej zobaczymy......
katalotka72
Posty: 155
Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: katalotka72 »

nie mogę coś spać, za dużo chyba myślę

jestem po kolejnej wymianie zdań z mężem i wniosek jest jeden - jesteśmy na różnych, zupełnie przeciwnych galaktykach
mam wrażenie, że wymaga ode mnie JUŻNATYCHMIAST decyzji o powrocie do siebie
zadaje mi pytania w stylu " chcę wrócić do żony, co mam zrobić" jakby żoną była obca dla mnie osoba, gdy nie jestem niezaangażowana emocjonalnie i mogę służyć radą i pomocą
nie chcę żeby robił cokolwiek pod moje dyktando, chcę prawdziwości, szczerości w zachowaniu czego nie było przez ostatnie 7 lat i poprzedzające kilka, potrzebuję widzieć mężczyznę/opokę pewnego decyzji i działania, nie rozkapryszonego chłopczyka, który przypomniał sobie o zabawce rzuconej w kąt parę lat temu i jest zdziwiony, że baterie wylały, że brudna, kolor wyblakł i trzeba chwilę poświęcić żeby znowu była na chodzie :roll:
jaką mam gwarancję, że nie zrobi powtórki z rozrywki za parę lat, bo myślał, że jestem inna, nowa, taka wyczepista, a tu codzienność..... przecież musimy się na nowo poznać, jesteśmy całkiem obcymi ludźmi z bagażem trudnych doświadczeń
nie chcę być zapchajdziurą po kochance, nie mam ochoty wracać do starego, bylejakiego małżeństwa, nie wchodzi się do tej samej wody 2 razy i ja już nie wejdę :( :( :(
nie widzę innej możliwości jak budowanie czegoś wyłącznie na Bogu, jaką mam gwarancję, że będziemy w tym oboje prawdziwi?? że po raz kolejny nie usłyszę o przykazaniach i wierze "wg Józefa", że zdrada w jego wykonaniu to nie cudzołóstwo tylko realizowanie swojej szczęśliwości
chcę nawrócenia - mojego i jego, chcę wrócić do Boga na kolanach i w szacie pokutnej, ale razem, inaczej jestem pewna, że NIC z tego nie będzie
usłyszałam dzisiaj od ulubionego Sycharka, że nie wierzy w takie powroty, że nie chce poznać mojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat, zapytałam, a jakby się tak naprawdę nawrócił? wtedy tak
i to jest chyba podsumowanie wszystkiego w tym temacie
katalotka72
Posty: 155
Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: katalotka72 »

dzięki s zona za materiał do przemyśleń
Ukasz

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: Ukasz »

Katalotko, wiara jest łaską. To dla mnie rzecz trudna, może nawet niemożliwa do zrozumienia, ale wierzę Kościołowi. Oznacza m.in., że nie mam prawa oceniać wiary drugiej osoby i nie wolno mi stawiać warunku jej nawrócenia. Czym innym jest fundament wspólnych wartości, który jest konieczny dla wspólnego życia, jak uznanie wierności za rzecz dobrą, a zdrady za rzecz złą. Myślę, że słusznie stawiasz to jako warunek powrotu. Jednak już to, czy Twój mąż będzie umiał czerpać z prawdziwego Źródła, czy też pozostanie Ono dla niego zakryte, już tym warunkiem być nie powinno.
Ja jestem świeżo upieczonym Sycharkiem, pewnie wielu rzeczy tu nie rozumiem, ale chciałbym poznać i Ciebie i Twojego męża. Jeżeli sądzisz, że jako mężczyzna i to stojący niejako po drugiej stronie (porzucony i wierzący) mógłbym mu coś wytłumaczyć, to chętnie spróbowałbym pomóc.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: MareS »

katalotka72 pisze: 09 sty 2018, 4:41 nie mogę coś spać, za dużo chyba myślę

jestem po kolejnej wymianie zdań z mężem i wniosek jest jeden - jesteśmy na różnych, zupełnie przeciwnych galaktykach
mam wrażenie, że wymaga ode mnie JUŻNATYCHMIAST decyzji o powrocie do siebie
zadaje mi pytania w stylu " chcę wrócić do żony, co mam zrobić" jakby żoną była obca dla mnie osoba, gdy nie jestem niezaangażowana emocjonalnie i mogę służyć radą i pomocą
nie chcę żeby robił cokolwiek pod moje dyktando, chcę prawdziwości, szczerości w zachowaniu czego nie było przez ostatnie 7 lat i poprzedzające kilka, potrzebuję widzieć mężczyznę/opokę pewnego decyzji i działania, nie rozkapryszonego chłopczyka, który przypomniał sobie o zabawce rzuconej w kąt parę lat temu i jest zdziwiony, że baterie wylały, że brudna, kolor wyblakł i trzeba chwilę poświęcić żeby znowu była na chodzie :roll:
jaką mam gwarancję, że nie zrobi powtórki z rozrywki za parę lat, bo myślał, że jestem inna, nowa, taka wyczepista, a tu codzienność..... przecież musimy się na nowo poznać, jesteśmy całkiem obcymi ludźmi z bagażem trudnych doświadczeń
nie chcę być zapchajdziurą po kochance, nie mam ochoty wracać do starego, bylejakiego małżeństwa, nie wchodzi się do tej samej wody 2 razy i ja już nie wejdę :( :( :(
nie widzę innej możliwości jak budowanie czegoś wyłącznie na Bogu, jaką mam gwarancję, że będziemy w tym oboje prawdziwi?? że po raz kolejny nie usłyszę o przykazaniach i wierze "wg Józefa", że zdrada w jego wykonaniu to nie cudzołóstwo tylko realizowanie swojej szczęśliwości
chcę nawrócenia - mojego i jego, chcę wrócić do Boga na kolanach i w szacie pokutnej, ale razem, inaczej jestem pewna, że NIC z tego nie będzie
usłyszałam dzisiaj od ulubionego Sycharka, że nie wierzy w takie powroty, że nie chce poznać mojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat, zapytałam, a jakby się tak naprawdę nawrócił? wtedy tak
i to jest chyba podsumowanie wszystkiego w tym temacie
Katalotka a spróbuj spojrzeć na to z trochę innej strony. Ja jako osoba grzeszna i słaba, ciągle upadająca, idę do konfensjonału aby zbliżyć się do Boga, być z Jezusem. I za każdym razem On mi przebacza, chociaż wie, że jeszcze nie raz się Go zaprę i zranię i znów przyjdę prosić o łaskę przebaczenia.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: lustro »

katalotka72 pisze: 07 sty 2018, 19:42 kochanki nie ma już, nie wiem od kiedy, nie pytam, więcej słucham
nie ma trójkąta, jeżeli będzie to my + Bóg

wiem, że słucha wykładów ze strony Sychara, czyta stare wątki żeby mnie zrozumieć
co dalej zobaczymy......
Katalotka

Coś tam jednak twój mąż robi ku naprawie.
Może nie tyle i nie tak jak byś sobie wyobrazala. Ale jest, jak by nie bylo, kilka lat za Tobą w potrzebie zmian i naprawy.
Pewnie jest nieudolny (pyta Cię, co zrobić żeby wrócić do żony) I na pewno zagubiony. Chce... ale jak to zrobić?

Modlilas się kiedyś o uratowanie małżeństwa?
No, kochana...to ratujesz 😉
Nie musisz wszystko "lykać" na już. Ale może nasz mniej krytyczna?
Pokieruj. Podpowiedz. Poprowadź trochę.
Ja wiem, przecież to widać od początku, ze się boisz.
A nie jest tak - chciała bym, a boję się 😉
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: twardy »

lustro pisze: 09 sty 2018, 12:52 Modlilas się kiedyś o uratowanie małżeństwa?
No, kochana...to ratujesz 😉
Nie musisz wszystko "lykać" na już. Ale może nasz mniej krytyczna?
Pokieruj. Podpowiedz. Poprowadź trochę.
Ja wiem, przecież to widać od początku, ze się boisz.
A nie jest tak - chciała bym, a boję się 😉
No i znowu muszę zgodzić się z lustrem ;)
Katalotka, Twój mąż chce wrócić i prosi Cię o pomoc, abyś mu podpowiedziała jak to zrobić bo sam nie wie. Pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że namieszał i nie wie jak to zacząć naprawiać, aby nie zmarnować szansy.
Pomóż mu, a nie stawiaj warunki.
Powrót możliwy wyłącznie gdy się nawróci? Bzdura!
Ty chcesz powrotu anioła, czy męża? - z jego wadami, które ma jak każdy człowiek. Jeśli czekasz na powrót męża bez wad, to możesz o tym zapomnieć.
Jak mu pomóc? Powiedz mu to wszystko co napisałaś wyżej. Powiedz mu czego oczekujesz od niego. Dokładnie to co napisałaś i nie tylko. Bądź szczera wobec niego i otwarta.
Boisz się ponownego zranienia? To oczywiste, ale jeśli chcesz dać Wam szansę, to musisz zaryzykować. Nie ma innej drogi.
katalotka72 pisze: 09 sty 2018, 4:41 usłyszałam dzisiaj od ulubionego Sycharka, że nie wierzy w takie powroty, że nie chce poznać mojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat, zapytałam, a jakby się tak naprawdę nawrócił? wtedy tak
Proponuję Ci zapomnieć o takim ulubionym Sycharku. Nie chce poznać Twojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat? :shock:
Zapomnij o takim "pomocniku".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: lustro »

twardy pisze: 09 sty 2018, 17:07
katalotka72 pisze: 09 sty 2018, 4:41 usłyszałam dzisiaj od ulubionego Sycharka, że nie wierzy w takie powroty, że nie chce poznać mojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat, zapytałam, a jakby się tak naprawdę nawrócił? wtedy tak
Proponuję Ci zapomnieć o takim ulubionym Sycharku. Nie chce poznać Twojego męża, bo ma określone zdanie na jego temat? :shock:
Zapomnij o takim "pomocniku".
Haha...towarzystwo wzajemnej adoracji się zrobiło 😁
Zgadzam się z Twardym

Katalotka
Czytając co napisałaś o swoim ulubionym sycharku pomyślałam - przecież zna twojego męża tylko z twoich relacji. Ile może o nim wiedzieć?
Być moze, gdyby Sychatek go poznał i wysłuchał zmienil by zdanie na twój temat?

Niezbadane są wyroki Boże.
Dostajesz szansę i lekcję za jednym zamachem.
Katalotka...a jaka jest Wola Boża?
Wiedźmin

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: Wiedźmin »

katalotka72 pisze: 09 sty 2018, 4:41 [...]
jaką mam gwarancję, że nie zrobi powtórki z rozrywki za parę lat, bo myślał, że jestem inna, nowa, taka wyczepista, a tu codzienność..... przecież musimy się na nowo poznać, jesteśmy całkiem obcymi ludźmi z bagażem trudnych doświadczeń
nie chcę być zapchajdziurą po kochance, nie mam ochoty wracać do starego, byle jakiego małżeństwa, nie wchodzi się do tej samej wody 2 razy i ja już nie wejdę :( :( :(
[...]
Droga katalotko... oczywiście, że nie masz żadnej gwarancji. Nikt nie ma.
Ja też nie mam - i też się boje - i też codzienność mnie czeka i też może zabić.

Myślisz, że ja mam ochotę wracać do starego, byle jakiego małżeństwa? Że chce być zapchajdziurą po kowalskim?
Nikt na tym forum nie chce być żadną zapchajdziurą - a jednak zdecydowana większość walczy.

Jasne, że to jest trudne. My wszyscy mamy obawy.

A to co? Lepiej przez sam lęk, obawy i brak "gwarancji" zabić wszystko?
Nie dać szansy, żeby wykiełkowało coś nowego?
krople rosy

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: krople rosy »

katalotka72 pisze: 09 sty 2018, 4:41 ie chcę być zapchajdziurą
Ja chyba tak właśnie bym się czuła po tak długiej rozłące i po takim wyborze męża. O ile potrafię zrozumieć ludzką słabość i chwilowe zamroczenie umysłu tak porzucenia rodziny i wiązanie swojego życia z kimś innym niż wspolmalzonek nie potrafilabym unieść. I tego, że skoro posypalo się w ,,nowym" związku to z braku laku dobry i powrót do domu. Nie umialabym zaufać i jak nigdy nic wieść dalej życie u boku zdradzacza. Rozumiem Twoje wewnętrzne dylematy i nie sugeruję absolutnie by nie próbować scalac peknietej więzi. Każdy jest inny i inaczej reaguje w obliczu różnych problemów.
Z Twojego wpisu wyczuwam, że kochasz męża i z jednej strony chciałabyś dzielić z nim życie a z drugiej obawiasz się że bagatelizujesz to co się stało. Do końca chyba nie wierzysz że mąż docenilby Twój dobry odruch serca i że rozumie jak duża przepaść się obnazyla po wyborze jakiego dokonał odchodząc od rodziny.
Myślał że tam gdzieś poza Tobą jest raj a okazalo się to co zazwyczaj. Gdy odfrunely wszelkie motyle pozostala naga prawda o drugim człowieku i o sobie samym.
Może chociaż tyle widzi. Przemyśl sprawę w spokoju, w zgodzie ze sobą posilkujac się modlitwą. Czas jest Tobie potrzebny by podjąć dobrą decyzję. By nie uderzala ona w Twoją godność, sumienie i zdrowie psychiczne. Nie daj się popedzac mężowi. Miłość cierpliwa jest.....i to dotyczy Was oboje.
Metanoja1
Posty: 103
Rejestracja: 01 lut 2017, 14:51
Płeć: Kobieta

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: Metanoja1 »

Widzę to tak:
Katalotka skupia się na sobie.
Nic więc z tego nie będzie.
Łaska przeminie jak się w porę nie wsiądzie do pociągu.
Katalotka chce gwarancji...
To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Człowiek jest zawsze smutny gdy patrzy na siebie samego, a szczęśliwy gdy wzrok kieruje ku Bogu zapominając o sobie.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
krople rosy

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: krople rosy »

Metanoja1 pisze: 09 sty 2018, 20:53 Łaska przeminie jak się w porę nie wsiądzie do pociągu.
Katalotka chce gwarancji...
To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Ale jaka łaska i jaka postawa autorki wątku nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem?
Kościół nie wymaga od chrzescijanina by ten gwalcil swoje sumienie i wolną wolę. Są takie krzywdy które mogą być dla skrzywdzonego zbyt ciężkie do uniesienia i można wybaczajac wcale nie chcieć dalej żyć z krzywdzicielem. Myślę że zdrada i wejście w drugi wieloletni związek może być tą krzywdą która mimo dobrych chęci może powodować kolejne urazy. Nie jest to wtedy sytuacja dobra czy budująca dla nikogo.
Po drugie każda cnota ma wartość jeśli jest wykuwana w wolności, nie pod żadną presją i groźbą że nie jest się dobrym cchrześcijaninem.

Jestem w stanie zrozumieć wewnętrzne dylematy katalotki. Z jednej strony z postów wynika że kocha męża i chcialaby przyjąć marnotrawnego męża, z drugiej może mieć poczucie że bagatelizuje to wszystko co się między nimi zadzialo. Wyczuwa się lęk i obawy o to co dalej i czy mąż w ogóle rozumie co zrobił. Przecież nie było to chwilowe zamroczenie umyslu a konkretny wybór na lata. Co prawda nie okazał się rajem ale faktem jest że opuszczenie rodziny było świadomym i dobrowolnym wyborem.

Uważam że katalotce potrzebny jest czas na podjęcie decyzji która będzie dobra i budująca także dla niej . Mąż nie ma prawa Jej popedzac i wymuszać pospiesznych, nie przemyślanych wyborów. Miłość cierpliwa jest i potrafi czekać . I to dotyczy dwóch stron
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?

Post autor: rak »

żeby to grono nie było zbyt małe ;)

Też poprę przedmówców. Ja już od kilku miesięcy codziennie myślę, żeby sobie dać spokój, odpuścić tą zabawę z ogniem i własną psychiką, odizolować się i spokojnie odbudowywać, ale też każdego dnia zaczynam od nowa ...
Sił na szczęście nie mam tak mało jak sam myślałem i jakoś znajdują się nowe... Może rzeczywiście jak twierdzi moja żona jestem masochistą... A może powinienem odebrać to jako komplement wytrwałości. Sam już nie wiem, ale przynajmniej cały czas się staram.
I o dziwo, jak na razie życie nie przestaje mnie zaskakiwać. Mimo separacji Święta rzutem na taśmę spędziliśmy razem (jeden komplet biletów lotniczych poszedł do kosza na tydzień przed), za dwa tygodnie wspólne rekolekcje, a za trzy wspólny wypad na narty... Sytuacja nie sprzyja pracy zawodowej - nie ma co się oszukiwać, człowiek ma zajęte myśli i ograniczoną energię, robi co musi i ogranicza resztę, jak dzisiaj szef wziął mnie na rozmowę, to myślałem zrypie mnie za drastyczny spadek efektywności (bo jest i to znaczny), a tu komplementy i znaczna podwyżka... Jak to rozumieć, po ludzku się nie da.
Nie zawsze jest różowo (często nie jest!!) i rany regularnie się otwierają, a może jeszcze nawet nie zaczęły się zasklepiać, bo nie było na to czasu jeszcze, ale bywają b. przyjemne chwile i one osładzają całą resztę, a co będzie później. Cóż tego to nikt nie wie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ