Istota miłości

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: zenia1780 »

mare1966 pisze: 03 sty 2018, 0:39 To co ty nazywasz miłością bezinteresowną ,
jest dla mnie zwykłą rozumianą po ludzku miłością ,
niczym nadzwyczajnym .
I to często tak naprawdę kiepską
Czy tylko dla mnie ma ta wypowiedź wydźwięk pejoratywny?
A może warto na początek, mimo zranień, nieumiejętności i niechęci spróbować przynajmniej tak kochać, prosząc w tym Boga o pomoc, aniżeli nie kochać wcale, bo to taka kiepska, mała i nienadzwyczajna miłość jest...

Osobiście jestem zwolnniczką przynajmniej próby robienia czegoś, aniżeli tylko myślenia i dyskutowania o tym... No chyba, że to drugie ma prowadzić do tego pierwszego ;) , a nie jest tylko wartością samą w sobie.

I nie piszę tego w żadnym personalnym kontekście :D
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: lena50 »

............ "Znam twoją historię"
Co to , jakaś groźba , szantaż ?
Bo to taka jakaś niezbyt ładna sugestia .j
A nie pamiętam , aby wyszła jakaś moja autobiografia . :lol:
Groźba ,szantaż.....mare o czym ty do mnie piszesz?
lena50....dawniej lena
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: lustro »

Zenia naisala trochę innymi słowami cos, co myślę czytając ten wątek.Osobiście jestem zwolnniczką przynajmniej próby robienia czegoś, aniżeli tylko myślenia i dyskutowania o tym... No chyba, że to drugie ma prowadzić do tego pierwszego ;) , a nie jest tylko wartością samą w sobie.

Ta akademicka dyskusja I istnieniu nieosiągalne dla nas miłości doskonałej...czemu ma służyć?

Lepiej kochać ciut ulomnie niż tylko gadać o miłości.
Miłości naszej, ludzkiej i ulomnej, tak bardzo potrzebują ludzie wokół.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: lustro »

zenia1780 pisze: 03 sty 2018, 9:07
mare1966 pisze: 03 sty 2018, 0:39 To co ty nazywasz miłością bezinteresowną ,
jest dla mnie zwykłą rozumianą po ludzku miłością ,
niczym nadzwyczajnym .
I to często tak naprawdę kiepską
Czy tylko dla mnie ma ta wypowiedź wydźwięk pejoratywny?
A może warto na początek, mimo zranień, nieumiejętności i niechęci spróbować przynajmniej tak kochać, prosząc w tym Boga o pomoc, aniżeli nie kochać wcale, bo to taka kiepska, mała i nienadzwyczajna miłość jest...
Chyba, ze doszło się do przekonania, ze nie ma się już kogo kochać. Że tej "ulomnej" miłości nikt już nie chce i nie potrzebuje.
Nikt po ludzku.
Ukasz

Re: Istota miłości

Post autor: Ukasz »

lustro pisze: 04 sty 2018, 7:08 Zenia naisala trochę innymi słowami cos, co myślę czytając ten wątek.Osobiście jestem zwolnniczką przynajmniej próby robienia czegoś, aniżeli tylko myślenia i dyskutowania o tym... No chyba, że to drugie ma prowadzić do tego pierwszego ;) , a nie jest tylko wartością samą w sobie.
To przypomnę, że to dyskusja wydzielona z mojego wątku. Pytałem Was, jak "stawać na nogi" w samotności, żeby jednocześnie nie "zamknąć serca". W radzie bycia szczęśliwym bez drugiego człowieka, w szczególności współmałżonka, w poszukiwaniu szczęścia w sobie samym, widzę co najmniej jakieś niedopowiedzenie, jeśli nie błąd, i to może fundamentalny. To jasne, że trzeba to robić zgodnie z wolą Bożą - rozmawiamy o tym, jaka ona jest, żeby ją rozpoznać.

Jestem też przekonany, że poważnym nieporozumieniem jest lekceważący stosunek do motylków - tych "w brzuchu", a w zasadzie w ogrodzie naszej duszy i naszego małżeństwa. One są bardzo potrzebne. Trzeba o nie dbać, tworzyć im dobre warunki rozwoju, z troską ich doglądać. Kontrolować, czy są to gatunki właściwe "ekosystemowi": naszego małżeństwa, czy nie zalęgły się jakieś obce. Jeśli ich zabraknie, to powinien to być sygnał alarmowy, znak, że trzeba natychmiast podjąć działania naprawcze. Bo to otwiera drogę dla tych obcych, inwazyjnych, zagrażające tym rodzimym gatunkom. Jeśli takie intruzy się pojawią, trzeba je bezwzględnie zwalczyć. I od razu zadbać o odrodzenie rodzimych. Jesteśmy hodowcami motylków. Warto o tym pamiętać także dla tego, żeby to one nie zaczęły hodować nas. Żeby nie czynić z naszego ogrodu dziczy pozostawionej na pastwę wszelkich zewnętrznych szkodników.

Mam nadzieję, że ta metafora, choć rozbudowana, jest czytelna. Postuluję, żeby rodzime gatunki motylków wziąć pod ochronę i w naszym życiu i w dyskusji na forum.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: Nirwanna »

Ukasz, jeszcze jakbyś doprecyzował, co rozumiesz pod pojęciem owych "motylków"? ;-)

Bo żeby precyzyjnie posługiwać się metaforami, potrzebujemy mieć wspólny i spójny obraz rzeczy "metaforowanej". Inaczej wyjdą nam bzdury. Przykładowo i analogicznie przyrodniczo - nie unikniemy obcych gatunków w rodzimej faunie i florze, nie przy - po pierwsze współczesnej globalizacji, a po drugie - nie przy obecnych zmianach klimatycznych. Realnie szans na to nie ma, możemy jedynie minimalizować skutki i zaopiekowywać konsekwencje.
Przepraszam za of-top.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Istota miłości

Post autor: Ukasz »

Motylki to uczucia.
Obce gatunki w faunie - akurat tu chyba metafora się sprawdza. Trzeba i można bronić się przed inwazyjnymi gatunkami. I przede wszystkim chronić te rodzime. Jedno i drugie nie w 100%, ale w rozsądnych granicach tak.
Tak, jak w przypadku uczuć, nie ma możliwości działania wprost. Potrzebna jest wiedza, rozumienie całości, konsekwencja. I bez metafory - trzeba to robić z Bogiem. Stworzył nas wraz z uczuciami. Także w tej sferze życia chce, żebyśmy żyli w pełni, mądrze i obficie z niej korzystali. Zakochanie po 2-3 latach mija, ale może i powinno być wtedy zastąpione uczuciami bogatszymi, głębszymi, przez to nawet silniejszymi. Mamy obowiązek je budować, a nie lekceważyć i traktować jako dodatek lub, co gorsza, przejaw niedojrzałości w naszej miłości. Nie kierować się ślepo nimi, ale je rozumnie rozwijać, kierować nimi. Doceniać ich siłę. Również dlatego, że niedocenianie naszej uczuciowej natury może się skończyć fatalnie: zdradą współmałżonka lub co gorsza naszą.

moderacja: poprawiono na prośbę autora postu
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: Nirwanna »

Ukasz, dzięki za doprecyzowanie :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: lena50 »

Ukasz....pięknie napisałeś.....choć osobiście wolałabym prościej, bez tej poezji i metafor.
lena50....dawniej lena
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 04 sty 2018, 18:09 Zakochanie po 2-3 latach mija, ale może i powinno być wtedy zastąpione uczuciami bogatszymi, głębszymi, przez to nawet silniejszymi. Mamy obowiązek je budować, a nie lekceważyć i traktować jako dodatek lub, co gorsza, przejaw niedojrzałości w naszej miłości. Nie kierować się ślepo nimi, ale je rozumnie rozwijać, kierować nimi. Doceniać ich siłę. Również dlatego, że niedocenianie naszej uczuciowej natury może się skończyć fatalnie: zdradą współmałżonka lub co gorsza naszą.
No więc jeszcze ja o doprecyzowanie proszę...
Dbać o uczucia własne (do małżonka)?
Uczucia małżonka ( do nas)?
Czy może jeszcze o czymś innym mówisz?

Ukasz pisze: 04 sty 2018, 17:15 Pytałem Was, jak "stawać na nogi" w samotności, żeby jednocześnie nie "zamknąć serca". W radzie bycia szczęśliwym bez drugiego człowieka, w szczególności współmałżonka, w poszukiwaniu szczęścia w sobie samym, widzę co najmniej jakieś niedopowiedzenie, jeśli nie błąd, i to może fundamentalny. To jasne, że trzeba to robić zgodnie z wolą Bożą - rozmawiamy o tym, jaka ona jest, żeby ją rozpoznać.
Oczywiście, że szukanie szczęścia w sobie samym, jak dla mnie, jest fundamentalnym błędem. Ale błędem jest również szukanie własnego szczęścia w drugim człowieku. W moim przekonaniu własnego szczęścia należy szukać w Bogu.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: zenia1780 »

A tak wracająć do tego zwykłego szczęścia bez małżonka, może opowiem jak to było u mnie, może wtedy łatwiej będzie zrozumieć jak to zadziałało w moim małżństwie...
Podobnie jak Ty Ukaszu myślałam SZCZĘŚCIE? BEZ MĘŻA? TO NIE MOŻLIWE!!! A tak naprawdę kluczem i źródłem tych myśli było JA TAK NIE CHCĘ, oczywiście poparte, a jakżeby inaczej, takimi mądrymi słusznymi przecież przemyśleniami podobnymi do Twoich ;) .
Jak ktoś mi mówił, że moogę, a wręcz powinnam być szczęśliwa bez męża, to to za żart uważałam. Jak mi mówiono, że przed miłością małżonka mam sama kochać siebie - kpina...

Wszystko to do czasyu aż mnie dotknęło jedno zdanie tutaj, na starym forum, tytuł jednej z konferencjii prowadzonej przez jedną z naszych Sycharek i jej męża, który do niej wrócił. Zdanie : DO SZCZĘŚLIWYCH LUDZI WRACAJĄ MAŁŻONKOWIE... Pomijam treść tej konferencji ( choć szczerze polecam), bo dla mnie i mojego myślenia kluczem i motorem stało się to zdanie. Bóg wie, że jestem oporna w przyjmowawniu delikatnych aluzji i naprowadzania, więc wali do mnie już prosto z mostu ( w przypadku tego zdania wielkim migającym napisem ukazującym sie przy każdej bytności na forum, a z racji mojej funkcji, to nie jest ona rzadka...). Więc zapytałam Boga, jak, czy powinnam i czy mogę w ogóle być szczęsliwa bez męża? Przecież jestem jego żoną... Przecież powinnam to czy tamto... Postanowiłam jednak zaryzaykować, zmienić, a przynajmniej zweryfikować nieco swoje myślenie o tym szcęściu bez małżonka (przynajmniej w kwestii mentalnej, bo cały czas mieszkaliśmy razem, a właściwie obok siebie). Starałam się jednak robić to z Bogiem, w Nim szukać prawdy o sobie, z Niego czerpać szczęście, radość i miłość.
Jak się okazało mogę być szczęsliwa i radosna bez męża. Mogę czuć się kochana i dowartościowana bez otrzymywania tego od męża, a co w tym wszystkim najważniejsze, potrafię również dzielić się tym, zwłaszcza z mężem i blikimi. Potrafię, bo mam czym, bo mam to w sobie, bo to dostałam, za darmo dostałam, dostałam, bo odważyłam się być pustym naczyniem, bo odważyłam się odrzucic przywiązanie do własnych jedynie słusznych przekonać i przemyśleń, rąbiąc tym samym miejsce dla Niego i Jego rozwiązań ( z tym, ze tak do końca nie ja to zrobiłam, tylko On, ja Go tylko o to prosiłam, aby tak zrobił)...
Mąż mnie kiedyś zapytał Dlaczego ty to robisz, przeciez ja cię i tak już nie kocham i nic tego nie zmieni. Jedyna myśl i odpowiedź jaka mi wtedy przyszła do głowy :shock: ( a szybkie odpowiedzi nie są moją mocną stroną) brzmiała: Bo cię kocham. I tak jak ty masz prawo mnie nie kochać i mi to okazywać i ja to prawo przyjmuję i szanuję, tak ja mam prawo cię kochac i ci to okazywać i również proszę o uszanowanie tego prawa.

Reasumując jednak:dopiero od momentu, kiedy pozwoliłam sobie na to aby moje szczęście pochodziło od Boga, a przestałam go szukać i oczekiwać od męża, nastąpił, powolny wprawdzie ale jednak, zwrot w naszym kryzysie...

To jest coś, co ciągle starm się przekazać, a wszystko co piszę nie jest wynikiem moich li tyko przemyśleń i przypyszczeń, ale czymś co Bóg realnie pozwolił mi doświadczyć, dporowadzając jednocześnie do uzdrowienia naszego małżeństwa.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Istota miłości

Post autor: krzychforum »

zenia1780 pisze: 05 sty 2018, 10:41
Wszystko to do czasyu aż mnie dotknęło jedno zdanie tutaj, na starym forum, tytuł jednej z konferencjii prowadzonej przez jedną z naszych Sycharek i jej męża, który do niej wrócił. Zdanie : DO SZCZĘŚLIWYCH LUDZI WRACAJĄ MAŁŻONKOWIE...
Zenia,

dziękuję za podzielenie się tym zdaniem, do mnie to też przemawia.
Ukasz

Re: Istota miłości

Post autor: Ukasz »

zenia1780 pisze: 05 sty 2018, 9:38
Ukasz pisze: 04 sty 2018, 18:09 Zakochanie po 2-3 latach mija, ale może i powinno być wtedy zastąpione uczuciami bogatszymi, głębszymi, przez to nawet silniejszymi. Mamy obowiązek je budować, a nie lekceważyć i traktować jako dodatek lub, co gorsza, przejaw niedojrzałości w naszej miłości. Nie kierować się ślepo nimi, ale je rozumnie rozwijać, kierować nimi. Doceniać ich siłę. Również dlatego, że niedocenianie naszej uczuciowej natury może się skończyć fatalnie: zdradą współmałżonka lub co gorsza naszą.
No więc jeszcze ja o doprecyzowanie proszę...
Dbać o uczucia własne (do małżonka)?
Uczucia małżonka ( do nas)?
Czy może jeszcze o czymś innym mówisz?
Przede wszystkim o moich do współmałżonka, ale na drugim miejscu także współmałżonka do mnie. W odniesieniu do tych drugich można stworzyć dla nich przestrzeń, otworzyć się na nie, a przede wszystkim nie przeszkadzać.
Dziękuję Ci Zeniu za piękne świadectwo. Na forum najcenniejsze jest właśnie to, że mogę czerpać nie tylko z teoretycznej wiedzy czy zasłyszanych historii, ale też z osobistego doświadczenia innych ludzi. Muszę to dobrze przemyśleć, bo szybkie myślenie nie jest również u mnie mocną stroną. Coś mi świta, że chyba mówimy podobne treści, tylko nieco innym językiem...
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Istota miłości

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 05 sty 2018, 16:52 Przede wszystkim o moich do współmałżonka
Czyli, tak konkretnie, na czym to, Twoim zdaniem, powinno polegać?
I czy ma to jakiś związek z zaspokajaniem potrzeby miłości małżonka, napełnianiem jego zbiorników? Czy może ma polegać li tylko na nie ugaszaniu w sobie miłości do niego (brzydko powtarzając za Szustakim, produkowaniu w sobie miłości do małżonka)?
Ukasz pisze: 05 sty 2018, 16:52 ale na drugim miejscu także współmałżonka do mnie. W odniesieniu do tych drugich można stworzyć dla nich przestrzeń, otworzyć się na nie, a przede wszystkim nie przeszkadzać.
W jaki sposób?
Kiedy uznasz, że małżonek okazuje miłość?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Istota miłości

Post autor: mare1966 »

Zenia ,
co do tego pokochania siebie i szczęścia bez małżonka ,
oczywiście zgoda ,
w takim ujęciu jak w ostatnim twoim poście .
Tu oczywiście nie ma niczego odkrywczego ( dla tych już trochę powiedzmy zaawansowanych ) .
Dla "świeżaków" to oczywiście odkrycie o wielkim znaczeniu .

Dodatkowo , wpłynęło to na znaczną poprawę
waszych wzajemnych stosunków małżeńskich .
Tyle , że jak sama wiesz byliście ciągle razem , choć obok .
I to ten fakt był jednak decydujący dla jedności małżeństwa .
ODPOWIEDZ