jak w temacie.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

jak w temacie.

Post autor: ata »

Witam wszystkich,jestem nowa, czytam od długiego czasu , jak łatwo się domyśleć w małżeństwie moim łatwo nie jest .Mieszkam w małej wsi,do miasta daleko,nie mam w pobliżu ognisk Sychar wiec choć wirtualnie chciałam się Was,może bardziej doświadczonych,może patrzących z boku obiektywniej poradzić. Ten post jest tylko powitaniem,problemów sporo więc chciałabym abym umiała ubrać w słowa to, co się dzieje w moim małżeństwie. Wiem,że będzie to relacja jednostronna poprzez nakładkę moich odczuć, zranień, emocji...niestety na terapię w realu mąż się nie zgadza aja jestem chyba na krawędzi i dylemat odejść czy zostać jest moją codziennością-mówię tutaj o separacji aby chronić siebie i dzieci a nie rozwodzie i niema u nas fizycznej przemocy. Każda inna owszem w większym lub mniejszym stopniu, chciałabym ratować jeśli się da, wiem, że zmienić mogę tylko siebie . Więc jeszcze raz witam i postaram się bardziej rozwinąć choć to trudne.
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: jak w temacie.

Post autor: Czarek »

Witaj ata na forum.
ata pisze: 05 sty 2018, 10:52 Więc jeszcze raz witam i postaram się bardziej rozwinąć choć to trudne.
Do rozwinięcia i opisania Twojej historii gorąco Cię zachęcam, bo wtedy będziesz mogła uzyskać potrzebną Ci pomoc. Wszystko oczywiście z poszanowaniem Twojej wolności i gotowości do podzielenia się.

Pisząc o sobie staraj się pamiętać o zachowaniu ostrożności i dyskrecji w trosce o bezpieczeństwo swoje i Twoich bliskich.
ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: ata »

Dziękuję za powitanie.
Trudno pisać o swoim życiu i to jeszcze tak żeby nie poruszać szczegółów i nie urazić męża gdyby zechciał przeczytać.
Małżeństwo ze stażem kilkanaście lat, sakramentalne choć uczciwie rzecz ujmując mąż przyjął Sakrament Bierzmowania na potrzebę ślubu jedynie, nie był wierzący ani nie jest. Wtedy mój katolicyzm i wiara była bardziej tradycją niż potrzebą i nie przeszkadzało mi, że nie jest katolikiem. Dalej mi nie przeszkadza co nie znaczy że nie pragną dla nas obojga zbawienia, modlę się za Męża i tylko to mogę, absolutnie nie narzucam, nie zmuszam, nie żądam choć pewnie gdybyśmy oboje byli wierzący byłoby łatwiej, piszę w sensie gdybyśmy kierowali się Ewangelią i nauką Jezusa na codzień a nie o tym byśmy byli tylko obecni w Kościele jako budynku.
Dzieci mamy dwoje, jedno niepełnosprawne, sprawami dzieci zajmuję się ja - "bo to do kobiety należy" cytat . Domem w sensie gotowania, sprzątania,prania itp ja. Psem,kotem też. Zakupami. Mąż płaci rachunki ok. 1/3 wypłaty, ogrzewaniem domu się zajmuje,czasem naprawami jeśli są.Pracuje 8 h dziennie,ja zrezygnowałam z pracy bo nie mieliśmy nikogo kto podjąłby się opieki nad dziećmi a jedno z dzieci wymaga więcej uwagi. Pieniądze mam ( renta), z nich utrzymuję naszą czwórkę, żywność,chemia,odzież,obuwie,opłaty szkolne,zwierzęta.
Ja pochodzę z pełnej rodziny, mam starsze rodzeństwo, tato miał lekki problem alkoholowy jakiś czas (ok 2-3 lata nadmierne picie bez awantur itp., przychodził i spał) już nie żyje . Mąż z rodziny z problemami alkoholowymi, przemoc, brak opieki i zainteresowania ze strony rodziców, samotne wychowywanie synów przez mamę, kilkukrotne związki,rozwody.
Przed ślubem znaliśmy się krotko, wekkendowe spotkania u mnie lub u niego,chyba się zbyt dobrze nie poznaliśmy.Albo tak bardzo się od tego czasu zmieniliśmy...
Obecnie brak nam miłości, uczciwie napiszę, że ja modlę się o miłość do męża gdyż chyba już zranienia,smutek i kłótnie bardzo ją osłabiły jeśli nie zabiły-na codzień staram się odnosić życzliwie, raczej się wycofuję niż walczę o swoje, wykonuję swoje obowiązki bez narzekania, marudzenia. Mówię czasem mężowi że mi ciężko ale to sporadycznie żeby poinformować o swoich odczuciach bo nie czekam aż się mąż domyśli, że mi smutno, że mi sprawił przykrość, że czasem brak mi sił...nie wiem dlaczego ale mąż tego nie rozumie. Nie wiem jak to ująć ale w kwestii miłości mąż oczekuje ode mnie....seksu. Jedynie. Żadnego przytulania, całowania, dotyku , rozmów...czułości, zaspokojenie potrzeb-tak to mąż ujmuje. Tak wyraża miłość. CDN
jacek-sychar

Re: jak w temacie.

Post autor: jacek-sychar »

Ata

Czyli Twój mąż jest DDA i DDRR. Polcam Ci literaturę na ten temat polecaną na naszym forum:
viewtopic.php?f=10&t=383
Dorosłe dzieci (DDA, DDD, DDRR)
1. Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf
2. ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
3. John Trent, Lary K. Weeden, Błędne koło rozwodów. Jak odnieść małżeński sukces mimo porażki rodziców, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2009
4. Wolfgang Jaede, Jak uchronić dziecko przed skutkami rozwodu rodziców. Poradnik dla rodziców, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007
5. Archibald D. Hart, Rozwód. Jak ratować dzieci, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2006
6. Janet Woititz, Lęk przed bliskością, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2000
7. Robert Hemfelt, Miłość to wybór : o terapii współuzależnień, W Drodze, Poznań 2004
8. Pia Mellody, Toksyczna miłość, Jacek Santorski & Co.Warszawa 2005
9. ks. Marek Dziewiecki, Zagrożeni alkoholem chronieni miłością, POMOC Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa, Częstochowa 2013
Zacznij może od pozycji 2 (za darmo i dostępna od razu). Potem pozycja 1 (część dostępna od razu). Potem ewentualnie następne pozycje.

A może warto się zastanowić, ile w Tobie jest dorosłego dziecka?
ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: ata »

Jacek-sychar za lekturę już się zabrałam.
Zdawałam sobie wcześniej sprawę ze zranień jakie mąż wyniósł z rodzinnego domu,wiem że jest DDA i DDD jednak on sam problemu nie widzi , było ok twierdzi i nie chce słyszeć o jakiejkolwiek terapii. Ja odbyłam dwie( po kilku latach małżeństwa straciłam siły psychiczne) i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że trzeba się rozstać, że codzienne piwa to alkoholizm, że stała kontrola to nie troska tylko przemoc, że mam prawo mówić nie, że szukanie wsparcia wśród ludzi to nic złego i....gdy dochodziłam do decyzji mąż się zmieniał na czas jakiś, obiecywał, próbował i ....tak mamy dwoje dzieci. Strasznie to się czyta. I trwamy dalej razem ale osobno.
Dzieci- tato jest nieobecny w ich życiu,dużo pracuje, zawodowo 8 h ale w domu również szuka zajęć pozornie niezbędnych, nawet gdy nic nie robi to odgradza się komputerem, spędza przy nim naprawdę wiele czasu....CDN
ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: ata »

Jak tak poczytałam to co napisałam to już sama nie wiem czy to właściwy kierunek żeby pisać prawie pamiętnik z życia małżeńskiego. Chciałam zarysować ogólny wygląd i problemy a wyszło jak wstęp do ksiązki.
Może po prostu spytam:
-czy życie wspólnie bez miłości ( której ani nie widać ani nie słychać ani nie czuć) jest ,może być dobre gdy jedna ze stron mówi wprost, że się nie zmieni bo jest taki/a i już, jednocześnie nie chcąc spojrzeć na problemy drugiej strony?
Nie mówię tu o wzniosłych słowach, uniesieniach i odrealnionych oczekiwaniach- mówię o uwadze, rozmowie, jakimkolwiek ciepłym geście, empatii, -czytałam 5 języków,mąż zrobił nawet test i wyszło mu że on mówi dotykiem ale bez przytulania, trzymania za rękę czy pocałunku
- czy sytuacja kiedy jedno z małżonków od współżycia uzależnia swoje funkcjonowanie w rodzinie (do małżonka i dzieci ) dnia następnego tzn jjest=jest spokój ale nic ponadto, nie ma= nerwy albo brak słów,awantury, kłótnie. Jedno z małżonków czuje się wykorzystywane, tzn. używane przez drugie i mówi o tym wprost , samo współżycie jest jedynie aktem fizycznym , wymagane niemal codziennie ,poza samym aktem nie ma innych "wyrazów" miłości. Przy czym jedno z małżonków nie robi nic aby zapewnić intymność tzn. zachętą ma być"robimy coś" nawet gdy dzieci są obok(można do łazienki), gdy jest odmowa jest źle. I nie chodzi o to że jedno odmawia drugiemu współżycia wogóle tylko chce godnego, intymnego, dobrego a nie mechanicznego.
Dodam, że oczywiście o pożyciu zgodnego z zamysłem Bożym nie ma mowy,nie ma możliwosci powstrzymania się przez okres płodny, to za długo. Formy współżycia są również w opozycji do nauki Kościoła ,, jedna strona to chce a druga ma się zgodzić z uśmiechem i zaangażowaniem.Więc dodatkowo jest nieuporządkowanie w tej sferze ,co akurat stronie niewierzącej nie przeszkadza.
-czy trwanie razem dla dobra dzieci ma sens czy raczej robimy im krzywdę?
- jak towszystko ogarnąć po ludzku?
Wiem, że nie umiem stawiać granic, czytałam "granice w relacjach małżeńskich" i mam z tym problem .
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: Utka2 »

Odpowiem Ci tak jak ja uważam:
-pierwsze pytanie - ja daję radę żyć bez gestów i wyrazów miłosci. I faktycznie, jedna strona wiele lat mówiła, ze nie widzi problemu. A problem był, skończyło sie źle, ale nie mogę powiedzieć, ze jest gorzej.
Uważam natomiast, ze żyjąc z Bogiem i uświadamiając sobie, że tylko On da miłośc, uwagę, i swoje zaangażowanie - można zminimalizować oczekiwania względem drugiej osoby. Bo druga osoba nigdy, w żaden sposób, choćby nie wiem jak sie starała, nie ogarnie nas taką miłością jakiej oczekujemy. Bo ksiażki książkami, ale realne życie jest tu obok nas i zadna teoria nie przystanie do niego. Bo każda sytuacja jest inna.

Pytanie tylko - czy faktycznie mąż nie okazuje miłości, czy po prostu nie zaspokaja Twoich oczekiwań. Piszesz że pracuje, utrzymuje rodzinę, ogrzewa (czyli jak rozumiem pali w piecu, zeby Wam było ciepło), naprawia drobne usterki. Moze to są jego oznaki miłosci, które notabene wraz ze stażem bycia razem, ewoulują tak jak sami sie zmieniamy. Myślę, ze trzymajacy za rączkę, szepczący czułe słówka i przynoszący kwiaty mąż byłby większym ciężarem - bo kto by wtedy naprawiał i ogrzewał ;) dwa w jednym w przyrodzie nie występuje zazwyczaj :) Wystarczy poczytać historie na tym forum.

- drugie pytanie - myslę, ze jeśli czujesz sie wykorzystywana seksualnie przez meża, to jednak powinnaś tu postawić granice. Bo dyskomfort dotyka najintymniejszej sfery kobiecości. Ale jedna sprawa - piszesz o formach współżycia w opozycji do nauki kościoła.
Sama jestem ciekawa jaka to nauka kościoła głosi o formach współżycia - czyli co? określa dozwolone pozycje? czy pozwala tylko po ciemku pod kołdrą i "po bożemu" (mała litera celowo)? Sorry za ironię, ale zawsze wydawało mi sie, że jeśli dwoje ludzi oddaje się sobie w radości i przyjemności, i oboje są spełnieni to w tym przypadku żaden przepis koscielny nie powinien w taką sferę mieszać.
Znalazłam coś, co moze Ci pomóc wyjaśnić wątpliwości: http://mateusz.pl/pow/pow991206.htm
Oczywiście, uważam też że jeśli druga strona w jakimkolwiek stopniu czuje się skrępowana czy niekomfortowo - nie powinna się zgadzać na eksperymenty...

- trzecie pytanie - czy faktycznie uważasz ze w tej sytuacji robicie krzywdę dzieciom, czy po prostu Twoje oczekiwania nie są spełniane? Które w pierwotnej rodzinie były zaspokajane w nadmiarze, bo przecież byłaś najmłodsza. A tu nie dość że przestałaś byc najmłodszym, pewnie rozpieszczanym dzieckiem, to jeszcze musisz stanąć na wysokości zadania, w trudnej jednak sytuacji, jaką jest niepełnosprawność dziecka.
Mogłabyś opisać jaka krzywda - taka realna, dzieje się dzieciom w tej sytuacji?

- czwarte pytanie - nie da się. Po ludzku nie da się ogarnąć. Z Bogiem się da :)
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: jak w temacie.

Post autor: Czarek »

Ata w ostatnim poście zadałaś kilka pytań, na które ja w prosty sposób nie potrafię odpowiedzieć.
Wydaje mi się, że rozumiem Twoją potrzebę uzyskania odpowiedzi, rad, wskazówek. Sam kiedyś na tym forum takowych poszukiwałem.
Pamiętaj jednak o tym, że nawet jeśli zaczniesz stosować się tego co możesz przeczytać to jednak jest to Twoje życie i wszelkie konsekwencje poniesiesz Ty.

Nie zachęcam Ciebie do nie podejmowania żadnych działań. Zachęcam do poszukiwania odpowiedzi w Tobie samej w ścisłej relacji z Bogiem. W moim doświadczeniu daje to dobre (choć nie zawsze przyjemne w odbiorze) owoce.
ata pisze: 06 sty 2018, 9:00 Wiem, że nie umiem stawiać granic, czytałam "granice w relacjach małżeńskich" i mam z tym problem .
Ata tą nieumiejętność stawiania granic nabywałaś i utrwalałaś przez wiele lat. To był proces. Tak samo procesem będzie powrót do siebie samej. Gdy poznasz siebie, gdy będziesz potrafiła określić swoje granice tzn. będziesz wiedziała gdzie Ty się zaczynasz i gdzie Ty się kończysz to pojawią się odpowiedzi na Twoje pytania i Twoja zgoda na nie.

Ata męża nie zmienisz, nie nauczysz jeśli on sam tego nie zapragnie. Możesz zmienić siebie. Szybkie pogodzenie się z tą prawdą moim zdaniem przyspiesza proces realnego zdrowienia.

Pogody ducha
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: Utka2 »

Ata - jeszcze jedna kwestia - czy potrzebujesz jakiejkolwiek pomocy w związku z niepełnosprawnoscią dziecka? Jesli tak - napisz tu albo w prywatnej wiadomości.
jacek-sychar

Re: jak w temacie.

Post autor: jacek-sychar »

Ata
Ty czujesz się nie kochana. Takie odnoszę wrażenie z Twoich postów. Ale zadam pytanie: Jak się czuje Twój mąż? Czuje się kochany przez Ciebie, czy raczej czuje, że przyszło mu żyć z kobietą, która jest sfrustrowana i szuka nie wiadomo czego? Kiedy go pochwaliłaś, za to co robi, kiedy go zachęcałaś do pracy nad sobą. I nie chodzi mi tutaj o stwierdzenia: Masz zrobić .... (i tu litania).
Masz trudną sytuację, bo Twój mąż to DDA i DDRR. Nie nauczył się w dzieciństwie, jak funkcjonuje prawdziwa rodzina. Jak sobie wzajemnie można wyrażać miłość. Werbalnie i pozawerbalnie. jako dorosłe dziecko nauczył się tylko wypierać swoje emocje. Bo pewnie wie z dzieciństwa, że okazywanie emocji i uczyć może nas tylko skrzywdzić. jako dorosłe dziecko chciałby panować nad swoją sytuacją. Gdy nie panuje, to pojawia się złość. Gdy był mały, to tej złości nie mógł okazywać. Ale teraz może. On jest obecnie "zamrożony emocjonalnie". Ale czy ma okazję do odtajania? Przecież obok siebie ma Ciebie, równie zmrożoną. On jest w domu. Pracuje. Jeszcze nie odszedł. Ale czy tego nie zrobi, jak będzie tak traktowany? Ciekawe jak wtedy będzie się czuła. Jako zdradzona żona. Piszesz, że nie ma go dla dzieci. Czy na pewno? Jest w domu, a to już dużo.
Nie do końca zrozumiałem sprawę alkoholu u męża. Pije jedno piwo dziennie? To rzeczywiście może być problem.

A Ty. Czego Ty chcesz. Ja z twoich postów wyczytałem ciągłe "Ja, JA, JAAA!"
Bo Ty jesteś w domu, Ty czujesz się nie kochana, Ty czujesz się pomiatana. Więc co chcesz zrobić? Uciec. Sądzisz, że będzie łatwiej?
Mylisz się.

I napisał Ci to ktoś, kto miał w domu żonę DDA/DDD/DDRR. Która też traktowała mnie, jak Ty swojego męża. Ale jednak bolało mnie, jak znalazł się kowalski, bo moja żona "czuła się nie kochana".

Jesteście jeszcze razem. Można dużo poprawić w Waszych relacjach, bo nie ma jeszcze kowalskich. Pomyśl, ile Ty jeszcze chcesz dać od siebie. Bo miłość, to dawanie, nie branie. Pomyśl, czy dzieci będą szczęśliwe, jak zabraknie w domu ich ojca.
ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: ata »

wiedziałam, że pisane słowo nie zastąpi rozmowy ale postaram się wyjaśnić :
- piszę Ja gdyż odpowiadam tylko za siebie i swoje emocje i za ich przyjęcie lub odrzucenie np. za swoje poczucie winy, swój smutek, swoją frustrację czy złość,jakże mam pisać o emocjach Męża?
-piw dziennie jest 4, codziennie, poppracy tj. o 6, 14 ub 22
-nie oczekuję trzymania za rączkę i patrzeniu w oczy,oczekuję wsparcia, zaufania, życzliwości, bez oskarżeń, wyśmiewania i krzyków ale wiem, żee mogę nie otrzymać CDN
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: s zona »

Witaj Ata,
nwm ,czy moge Ci byc pomocna ,ale tym , co przerobilam na sobie podziele sie ...
moze Ci sie na cos przyda....

Wydaje mi sie ,ze jestes zmeczona obowiazkami ,niedoceniona...
nie czujesz sie wystarczajaco kobieca w oczach meza ...
Nie wiem dlaczego taki obraz wylania mi sie z Twojego watku ?

Moze patrze przez pryzmat swoich doswiadczen ,
kiedy przez pierwsze 7 lat nie pracowalam zawodowo ...
ale moj maz wtedy spedzal duzo czasu poza domem ...
wiec masz to szczescie ,ze Twoj maz chce byc w domu :)

Jesli wolno Ci cos zaproponowac ,to moze warto wypisac wszystkie dobre cechy meza ...
to co zle odpusc na razie .. moze nie jest az tak zle :)

Szukajmy zlota a nie blota i Blogoslawmy a nie zlorzeczmy ...
Te slowa zapamietane z Warsztatow Sycharu w Orlinkach staram sie realizowac na codzien ..

I ostatnio znalezione :
Jak rozpoznawac Wole Boza ..
od 4 minuty "konkretnie " ...
https://www.youtube.com/watch?v=poK6KRVE0Bk

A moze warto zorganizowac jakies czestsze wyjscia z domu ,zorganizowac opieke nad dziecmi...
moze jakis wyjazd na WE z mezem .. teraz jest tyle roznych propozycji ,grzech nie korzystac .. :D
O moze jeszcze .. nwm ,czy znasz ten film ..
https://gloria.tv/video/NDVTeEEWrfgp2kDNqNiTV66WT
Historia Św. Rity (Saint Rita of Cascia)
Filmowa opowieść o potędze ufności, przebaczenia i nadziei.

Ata ,chyba najwazniejsze .. czy Twoj maz czuje sie doceniony ,za to co robi .. czy mowisz mu o tym ..
Sama dopiero tutaj na forum dowierdzialam sie ,
ze docenienie meza jest jedna z 3 najwazniejszych potrzeb ,po nakarmieniu i przytuleniu .. w tych 2 ostatnich kolejnosc podobno dowolna ... ;)
Sadzilam ,ze jesli maz z domu wychodzi nakarmiony ,dobrze wyprasowany .. glowa mnie nie bolala ...
to wszystko to wszystko jest ok .... dopiero " kolezanki meza" - " wyprostowaly mnie "...

Sciskam serdecznie ,wspomne w modlitwie :)
ata
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2018, 9:04
Płeć: Kobieta

Re: jak w temacie.

Post autor: ata »

utka-przeczytałam odnośnie współżycia i jakby to powiedzieć:
Przede wszystkim, gdy postępowanie małżonków nie poniża drugiej osoby poprzez traktowanie jej przedmiotowo, kiedy obdarowujemy miłością – motywem zbliżenia nie może być jedynie zaspokojenie własnego pożądania. A także kiedy nie zaprzeczamy naszym postępowaniem jedności małżeństwa i jego rodzicielstwu. W Piśmie Św. odnajdziemy również odpowiedź na postawione w liście pytanie: Jaki jest pogląd Kościoła na seks oralny? Taki sposób zbliżenia zaprzecza obydwu znaczeniom aktu małżeńskiego – małżonkowie nie przeżywają takiego aktu wspólnie, zamykają się na dar życia. Akt ten nie będzie pełny, bowiem nie jest zgodny z naturą – powinien kończyć się złożeniem nasienia w pochwie kobiety. Koniec cytatu. Dodałabym jeszcze inne tj. seks analny lub masturbację, które to według mojego małżonka nie stanowią żadnego problemu a ubogacają współżycie-nie mówię o pieszczotach a całym akcie odbytym w ten sposób. Tak, mam poczucie "używania" i wielokrotne próby podjęcia tematu z małżonkiem nic nie dają.

Mąż jest niewierzący, wiarę wyśmiewa, niedzielną Mszę moją lekceważy, nie będę przytaczać epitetów bo nie o to chodzi więc WE nie wchodzą w grę. Jak mamy więc żyć w zgodzie z sumieniem , etyką chrześcijańską kiedy nasze sumienia mówią zgoła odmiennie, a chrześcijanizm to bzdura wg. męża. I w obszarze seksualności jest najbardziej dotkliwe to rozjechanie . Pozostawania w takim związku powoduje u nas obojgu frustrację, ja już nie napiszę co powoduje u mnie żeby nie było, że JA się liczę, terapia nie wchodzi w grę, mąż nie chce, jednocześnie z pewnością odczuwa brak satysfakcji gdyż dla niego miłość=seks. W dni kiedy nie ma seksu czuje że ja go nie kocham.

Alkohol nie pomaga te 4 piwa codzienne męża dość mocno spustoszyły sferę uczuć, myśli, i nie ma dni kiedy da się na trzeźwo porozmawiać.

Dzieci i krzywda-ktoś pytał o realną krzywdę dla nich, nie wiem czy dobrze ujmę w słowa: brak czasu, słowa "zaraz, później, jestem zmęczony przed, po pracy, jutra idę do pracy, wróciłem z pracy" , całodzienne przesiadywanie przed monitorem z przerwą na posiłki i pracę, krzyki lub przeciwnie pod wpływem piw nadmierna pobłażliwość, typu róbcie co chcecie, kupowanie wszystkiego co chcą ale po to by się bawiły i zajęły sobą, wzorce rodziny, które nasze dzieci wyniosą z domu i prawdopodobnie powielą, już zresztą podczas zabawy powielają słowa, gesty, słyszą, że mama na niczym się nie zna,nic nie umie, jest ogólnie leniem najgorszym w całej wsi, to wina mamy, że tato krzyczy albo że się do nich nie odzywa bo go mamusia zdenerwowała.... może to nie przemoc wobec dzieci choć zdarzają się wrzaski i karania pasem lub grożenie nim, nie wiem czy lepiej że jest tato choć go nie ma, bo jego nikt nie nauczył jak być.

Nie mam problemu z tym , że siedzę w domu, że dbam o dom i rodzinę, gotuję , sprzątam itp...sama zrezygnowałam z pracy aby być z dziećmi , ponieważ pracę miałam jaką miałam mam prawa emerytalne i dochody.
Mężowi nie mówię, że coś musi, czasem pytam czy mógłbyś to, czy tamto i przyjmuję jego wolność kiedy mówi nie, dziękuję gdy coś zrobi dla nas choćby niewielką rzecz , mówię że doceniam to że jest dobrym pracownikiem bo nim jest i często to powtarza.




Och wiecie co - nie tak miała wyglądać moje prośba o pomoc, nie o wyliczenie kto mniej, kto bardziej , kto lepiej a kto gorzej.
Pytanie jak ratować małżeństwo by było szczęśliwe dla nas obojga? Przez pryzmat powyższych problemów biorąc pod uwagę, że mąż jest niewierzący, nadużywa codzień alkoholu i nie wchodzi w grę żadna terapia gdyż uważa że nie ma problemu a ja nie umiem stawiać granic (lub też słyszę że będzie tak albo mam się wyprowadzić) i jak ktoś napisał słusznie zbyt często uciekałam od siebie aby innym było dobrze?
Wiem tylko, że Bóg może wszystko i z Nim wszystko jest możliwe , o uzdrowienie nas, naszego małżeństwa się modlę, staram się pemiętać o tym, że miłość to dawanie , że nie mogę oczekiwać nic w zamian, że prawdziwą miłość dostanę tylko od Boga-czuję ją często . Czy można to jakoś poskładać ?
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: jak w temacie.

Post autor: Czarek »

ata pisze: 05 sty 2018, 14:06 Zdawałam sobie wcześniej sprawę ze zranień jakie mąż wyniósł z rodzinnego domu,wiem że jest DDA i DDD jednak on sam problemu nie widzi , było ok twierdzi i nie chce słyszeć o jakiejkolwiek terapii. Ja odbyłam dwie( po kilku latach małżeństwa straciłam siły psychiczne) i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że trzeba się rozstać, że codzienne piwa to alkoholizm, że stała kontrola to nie troska tylko przemoc, że mam prawo mówić nie, że szukanie wsparcia wśród ludzi to nic złego i....gdy dochodziłam do decyzji mąż się zmieniał na czas jakiś, obiecywał, próbował i ....tak mamy dwoje dzieci.
Ata a poza wnioskami, o których piszesz to jakie owoce dały Twoje terapie. Czy to czego dowiedziałaś się o sobie samej pomogło Ci wprowadzić konkretne zmiany w myśleniu, postrzeganiu siebie i innych, zachowaniach?
Uważam, że można "przejść" terapię i ... nic nie zmienić w sobie.
ata pisze: 07 sty 2018, 9:52 Pytanie jak ratować małżeństwo by było szczęśliwe dla nas obojga?
Może zacznij od zawężenia perspektywy patrzenia i spróbuj od ratowania samej siebie.

Ata rozważałaś możliwość pójścia na spotkania wspólnoty al-anon?
jacek-sychar

Re: jak w temacie.

Post autor: jacek-sychar »

ata pisze: 07 sty 2018, 9:52 Och wiecie co - nie tak miała wyglądać moje prośba o pomoc, nie o wyliczenie kto mniej, kto bardziej , kto lepiej a kto gorzej.
Ata
Chwała Ci za to, że coś chcesz robić. Na początku obecności na forum często nowi użytkownicy są zniechęceni. Za dużo uwag krytycznych, w tym i do nich. Ale to jest taki etap rozpoznawania sytuacji.
Każdy kto pisze, pisze ze swojego doświadczenia życiowego. A każde jest inne. Pojawił się problem alkoholu. 4 piwa dziennie, to już moim zdaniem o cztery za dużo.
Może rzeczywiście al-anon? Oni są od tego specjalistami.
Reszta jest moim zdaniem pochodną tego problemu.
ODPOWIEDZ