zawieszenie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

happybean

Re: zawieszenie

Post autor: happybean »

JolantaElżbieta pisze: 06 sty 2019, 17:43
Rosiczka pisze: 05 sty 2019, 22:27
JolantaElżbieta pisze: 05 sty 2019, 16:19 Tylko jak przerwać taką sytuację? Nie ma na to dobrych rozwiązań - to co podziała na jednego, nie podziała na drugiego - dlatego Rosiczka musi kierowac się swoim sercem i intuicją - no i zna swojego męża - wie jak z nim postępować. Mój mąż na postawienie granic reagował agresją i odsuwaniem się ode mnie - od tej wrednej baby, co nie daje się poniewierać. No to sobie w końcu poszedł Dlatego ja jestem przeciwnikiem stosowania rozwiązań z automatu - posłuchałam tych rad i niestety nie podziałały:-(
JoannoElżbieto,
odpisanie Tobie postanowiłam zostawić sobie na deser, bo szczególnie trafiły do mnie Twoje słowa :)
Pięknie napisałaś to, czego jakoś sobie nie mogłam do końca sprecyzować.
Pewnie, że byłoby miło ( przynajmniej na początku :) ) dać upust emocjom i jak radzi Logika, zrobić krótkie cięcie. Z pewnością by mi ulżyło :)
ale jestem na forum już dostatecznie długo żeby wiedzieć, że emocje nie są dobrym doradcą a różne działania wywołują w różnych osobach różne efekty :)
w przypadku mojego meża wstrzasy sa wskazane, owszem, ale nie moge przesadzić i wszystkiego popsuć ( nieraz juz tak zrobiłam )
muszę popracować nad swoją cierpliwością, bo mój maż też na postawienie granic reaguje odsuwaniem się ode mnie. I wtedy niewiele mogę zdziałać i mało mam sposobności pokazania mu, że ja też nad soba pracuję i chce się zmieniać.
A że to wykańczające? Okrutnie :(
Zauważyłam jednak, że jak mamy słabszy kontakt, to uwieszam się na mężu bardzo, tęsknię, rozpamietuję, miotam się strasznie. A jak wiem, że i tak się spotkamy, mamy plany i spokojnie funkcjonujemy, to sama czuję, że już nie muszę - dzwonić, pytać, kontrolować. Mam swoje zajęcia, organizuję sobie czas i sama nie inicjuję kontaktu za często. Mąż jest przyzwyczajony do innych "działań " z mojej strony, zabiegania i czekania. Teraz już nie potrzebuję wydzwaniać i wypytywać - w końcu kiedyś tego też nie robiłam. Miałam do męża zaufanie i dalej je mam - jeżeli je zawiedzie, to wie, że to będzie sztuka na raz. Dotychczas nie przyłapałam go na żadnym kłamstwie. Jeżeli oszukuje, to niech sam sobie radzi ze swoim sumieniem.
Tak więc dziękuję raz jeszcze za dobre słowo :)
Bo widzisz Rosiczko, ja uważam, że popełniłam błąd nie kierując się swoją intuicją i znajomością charakteru mojego męża, a sztywnymi schematami. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że byłam samotna i zagubiona, nie umiałam zachować się w sytuacji, w której znalazło się moje małżeństwo. Oczywiście nie twierdzę, że niektóre rady były nie mi bardzo pomocne, ale były takie, które stosowałam wbrew sobie i bez przekonania, tylko dlatego, że miały działać. A jak się już ogarnęłam, to było za późno, mąż oddalił się tak bardzo, że rozwód był nieunikniony. Dał się zagospodarować "życzliwej" ....kowalskiej, która też dawała mu rady, w rodzaju: masz być konsekwentny, żadnych kontaktów z "nią", zerwij wszystkie więzi, przygotowuj się mentalnie i nie tylko do rozwodu i nie daj się zepchnąć z raz obranej drogi, ustaw granice i ich pilnuj. No i wypełniał te polecenia - wiem, bo podsłuchałam rozmowę nią, po tym jak go nakryłam w mieszkaniu moich teściów. Dlatego teraz podchodzę sceptycznie do tych różnych list :-) I tylko dzielę się swoim doświadczeniem, nie upieram się, że mam rację, pokazuję tylko inną stronę tego zagadnienia, "które jest zbyt specyficzne w swej strukturze obiektywnej." ;-)
Moze Twoj maz poprostu wybral kowalska a nie rodzine. Takiego wyboru dokonal. Gdybys zebrala o kontakt czy by nie odszedl? Nie wiesz tego. Pozatym zerwanie kontaktu nie oznacza ze on nie zrozumie swojego bledu i nie bedzie kiefys chcial wrocic jak Syn Marnotrawny do Ojca. Ktory poprostu czekal a nie szedl i nie szukal syna. Czekal az sam zrozumie
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

Moze Twoj maz poprostu wybral kowalska a nie rodzine. Takiego wyboru dokonal. Gdybys zebrala o kontakt czy by nie odszedl? Nie wiesz tego. Pozatym zerwanie kontaktu nie oznacza ze on nie zrozumie swojego bledu i nie bedzie kiefys chcial wrocic jak Syn Marnotrawny do Ojca. Ktory poprostu czekal a nie szedl i nie szukal syna. Czekal az sam zrozumie
Ja nie wiem co będzie, ale wiem co było i wyciagam wnioski :-)
Ostatnio zmieniony 06 sty 2019, 19:03 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
fibra
Posty: 1
Rejestracja: 08 mar 2018, 12:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: fibra »

Jestem tutaj nowa. Przeczytałam wątek Rosiczki. Mam bardzo podobną sytuację. Przeszłam opisywane etapy w relacji z mężem i dochodzę do wniosku, że żadne postępowanie porzuconej żony nastawione na powrót męża nie działa, niestety. Zerwanie kontaktu z mężem jest jednak w przypadku niektórych mężów najgorszą opcją. Pytanie jednak, jak mądrze kontakt utrzymać, by nie doprowadzić do końca małżeństwa. Nie ma jednej metody. Twarde stawianie granic u mnie nie wyszło, pogorszyło sytuację.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

Tu są porady uniwersalne, o których często się zapomina: https://www.youtube.com/watch?v=f2ogNCipWnI
Ks. Piotr Pawlukiewicz : " Uczucie niedowartościowania" - kazanie.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: lena50 »

Dziękuję Wam bardzo serdecznie za odzew :)

Ile osób tyle rad, bo każdy radzi z wlasnego doswiadczenia. I wydawałoby się, ze gotowych recept na rozwiązanie naszego kryzysu jest wiele, ale właśnie...każda sytuacja jest inna. I to co u kogoś podziałało, niekoniecznie i u nas sie sprawdzi.
I o to właśnie chodzi......dzielić się doświadczeniem.
Nikt nie da Ci gotowca,bo jak sama napisałaś każda sytuacja jest inna.
Czerp z doświadczeń innych,bierz co dla Ciebie najlepsze.
lena50....dawniej lena
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

czas pisze: 05 sty 2019, 11:12 Rosiczko nie koniecznie musi być Kowalska-ja wiem ze dla wielu to najłatwiejsze wyjście z dane sytuacji bo jest na kogo zwalić ,a przy okazji mniejsze poczucie utraty wartości .
Niestety czasem tak bywa że dzieje się jakieś bum i piorun tak naprawdę wiec co było i jest przyczyną.
Przybliżę ci moja historie i sytuację -bo wiele zrozumiesz z tego.
Kryzys nasz trwał długo(oj bardzo długo)
Początki były klasyka-odsuwanie się żony,coraz większa niechęć do tekstów MY,coraz większa niechęć do małżeństwa.
Ja także pytałem co..dlaczego..a jak
Odpowiedzi były te same:nie,nie wiem,nie chce,muszę pomyśleć,chcę odpocząć,chce zobaczyć.
No cóż wlazłem w sezon podpowiadaczy:
no na 100% ktoś jest,to niemożliwe by nie był,to zdrada itd..itp.
Skutek?
Słowa podpowiadaczy stawały się szeptem w mojej głowie,stałem się nieufny,szperający,szukający.
I każda myśl,każdy zaczepiony szczegół urastał do potęgi wojny.
Tak wtedy byliśmy jeszcze pod jednym dachem-4 lata takowego przepychania,nerwów,braku ufności,poplątanych myśli po jednym dachem.
To niszczyło -niszczyło mnie,niszczyło żonę,niszczyło do cna nasz związek.
Fart że w tym okresie postanowiłem dokonać coś w sobie i ze sobą-by stanąć mocno na nogi.
Wybrałem program 12 k....najpierw raz ..potem jeszcze taka większa część tego programu.
Finał ? mocno stałem na nogach i wiedziałem mam wytyczyć swoje granice(teren mego bezpieczeństwa).
Było nim jasne ustalenie nie potrafimy się określić -nie możemy tak dalej pod jednym dachem.
I tak się stało żona się wyprowadziła -stworzyła swój świat,ja szanuje jej świat i jej granice.
Ona w zasadzie stara się szanować moje choć nieraz jej się zdarza wchodzić w mój teren i dyktować to i owo
(no cóż taka jej natura-kierownicza).
Czas na własnym dał mi rozwój,oddech,tego co własne -a i spojrzenie na spokojnie na sytuację.
Czas to także wybaczenie sobie,wybaczenie żonie ,wybaczenie nam.
Czas to otwartość na wszystko.
I dzieki temu czasowi potrafimy ustalać,rozmawiać,załatwiać nawet wspólnie sprawy,potrafimy dzielić się rozterkami-Rosiczko
potrafimy rozmawiać jak dwoje ludzi.
Ja rozumiem że dla rozżalonych radykałów tego forum to jest mało zrozumiałe -bo najlepiej przyjąć postawę SPADAJ.
Tylko jaki jest sens bycia na forum katolickim,jaki jest sens zabiegania o ratowanie małżeństwa,jaki jest sens nadziei że może coś kiedyś ,kiedy przyjmujemy postawę SPADAJ
Jak dla mnie to nie ma sensu -bo wtedy trzeba faktycznie określić to sławetne SPADAJ i szukać nowego szczęścia nie te to tamte,nie tamte to może dziesiąte.
Ale to nic innego jak zastępniki-zastępniki swego popapranego życia.
Zatem albo jesteśmy otwarci na przebaczanie i powrót współmałżonka?
albo skoro nie to darujmy sobie paplaninę na forum i czasem wynaturzanie mające tylko jeden sens.
Jak tu najprościej podnieś swoje poczucie wartości.
Pozdrawiam Rosiczko i zrób sobie lustro z tego co moje o czym napisałem
Czasie,
jest coś w tym, o czym piszesz...chodzi mi o otwartość na przebaczanie i powrót małżonka, i rozumiem Twoją postawę - nie naciskasz, nie oczekujesz, czekasz spokojnie na to co ma sie wydarzyć. Bo nie chcesz popsuć Waszych relacji walką. Bo takie rozwiązanie jest dla Ciebie lepsze - tak zdecydowałeś.
No właśnie, ale ja dalej nie mogę zdecydować co dla mnie i dla dzieci będzie lepsze...
Pewnie, że ja też nie chcę walczyć, rozwodzić się, kłócić ale z drugiej strony mam wrażenie, że coś się podstępnie dzieje za moimi plecami. Nikt mnie nie pyta o zdanie a nagle okazuje się, że jestem w sytuacji "koleżanki" męża, super się dogadujemy, spędzamy czas, "wychowujemy" dzieci itd. Wszystko pieknie i z klasą. Nie tak jak czasem, że ludzie się "żrą".
Tylko mam wrażenie, że jakoś ominęliśmy jakiś etap ( rozwód np ?).
Nie zamknęliśmy moim zdaniem definitywnie poprzedniego rozdziału ( małżeństwo, rozstanie), nawet sie nie pokłóciliśmy poważnie :) a nagle - z inicjatywy męża - jest jak jest.
To jest miom zdaniem dziwne, nie rozumiem tego :(
A Czy Ty dzisiaj jesteś w stanie powiedzieć, co spowodowało odsuwanie sie żony od Ciebie?
Czy jesteście po rozwodzie? Czy u Was był ktoś 3 ? Jak wygląda u Was opieka nad dziećmi. I przede wszystkim, jak doszliście do obecnego etapu "koleżeńskości"? To bardzo ważne dla mnie, będę wdzięczna za odpowiedź.

Paradoksalnie wydaje mi się, że często dla strony odchodzacej zdrada jest takim wstrząsem, po którym szybciej następuje powrót i chociażby próba ratowania małżeństwa.
U nas nie ma nawet wstrząsu i boje się, że się zupełnie "rozmienimy na drobne " :(
pozdrawiam serdecznie
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

No widzisz Rosiczko, jak mawia moja córka, niektóre sprawy rozwiązują się same.


A zdrada wcale nie jest dobra - chociaż czym jest innym jednorazowy wyskok na delegacji, gdy małżonek wraca pełen winy i skruszony, a czym innym zaangażowanie w inną relację. Wtedy i zdradzacze i zdradzający mają dwie rzeczy do przełknięcia - wyrzucić z głowy i sam akt zdrady i tę drugą, czy drugiego :-(
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

Oczywiście, nie twierdzę w żadnym razie że zdrada jest dobra - to najgorsze, co można zrobić w małżeństwie.
Ale taką widzę prawidłowość. I wśród znajomych osób i często tutaj na forum. Zdradzający często wracają. Zdrada jest dla nich niezłym "strzałem"
Chyba, że takich przypadków jest po prostu opisywanych więcej.
Nasza sytuacja w porównaniu z wieloma tu opisywanymi nie wydaje sie być wcale taka zła, ale równie niebezpieczna, nie ma punktu zwrotnego.
Wiem, że ciągle wracam do tego, jak z niej wybrnąć w miedzyczasie nie niszcząc więcej :(
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: czas »

Rosiczka pisze: A Czy Ty dzisiaj jesteś w stanie powiedzieć, co spowodowało odsuwanie sie żony od Ciebie?
Czy jesteście po rozwodzie? Czy u Was był ktoś 3 ? Jak wygląda u Was opieka nad dziećmi. I przede wszystkim, jak doszliście do obecnego etapu "koleżeńskości"? To bardzo ważne dla mnie, będę wdzięczna za odpowiedź.
Nie nie jesteśmy po rozwodzie, właściwie nie było nikogo trzeciego pojawili się i owszem koledzy żony z lat młodości ale poza kolezenstwem nic nie było. Ale oczywiście ja dałem się wpuścić w maliny i podpowiedzi z zewnątrz że jest na 100 proc ktoś trzeci, że przyjaźni mesko damskich nie ma itd itp no i poszedłem za ciosem że ktoś jest. A co to zrobiło? Jedynie to że żona odsuwala się odsuwala coraz coraz bardziej. Rosiczko nie mogę zbyt dużo napisac co było powodem odsuwania się żony że względów osobistych jedynie w skrócie odpisze tylko to chciała wolności bo czuła się ograniczania przez Związek. Dla mnie to było dziwne bo jestem bardzo tolerancyjny facetem, wręcz z nowoczesnym podejściem do życia i do relacji mężczyzna kobieta. Reasumując tak naprawdę piorun wie. Co do dzieci hmm by zbyt dużo nie napisać s.... zostali że mną oczywiście zajmujemy się nimi we dwoje, mają bardzo dobry kontakt z mamą, mama zajmuje się nimi w 100 proc. Rosiczko w tym jest moja wielka praca gdyż to ja swoją postawa każdego dnia wpajalem olbrzymi szacunek do Amy mimo nawet naszej prywatnej sytuacji. A kiedy tak naprawdę zaczęły się mocno naprawiać nasze relacje? Kiedy ja stworzyłem swój świat i przestał mnie interesować świat żony pozdraeiam
Ostatnio zmieniony 08 sty 2019, 16:57 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rybka »

Rosiczka pisze: 08 sty 2019, 16:20 Oczywiście, nie twierdzę w żadnym razie że zdrada jest dobra - to najgorsze, co można zrobić w małżeństwie.
Ale taką widzę prawidłowość. I wśród znajomych osób i często tutaj na forum. Zdradzający często wracają. Zdrada jest dla nich niezłym "strzałem"
Chyba, że takich przypadków jest po prostu opisywanych więcej.
Nasza sytuacja w porównaniu z wieloma tu opisywanymi nie wydaje sie być wcale taka zła, ale równie niebezpieczna, nie ma punktu zwrotnego.
Wiem, że ciągle wracam do tego, jak z niej wybrnąć w miedzyczasie nie niszcząc więcej :(
Rosiczko myślałam dokładnie w ten sam sposób czytając przeróżne historie. I w końcu wylazła kowalska i wcale nie była punktem zwrotnym ( chyba że dla mnie ) . Mój mąż nie padł na kolana, nie poszedł też za nią. Za to temat kowalskiej - nie jest dla niego tematem do rozmów ze mną. A decyzję podjąć tak samo trudno, niestety.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: vertigo »

Rosiczko, ja po ponad roku życia w chorym układzie ja -> żona <-> kowalski, przechodząc różne metamorfozy, doszedłem do swojej ściany i powiedziałem "Dosyć". Kiedyś myślałem, że wytrwam, czekając na powrót żony, jak skończy się amok, ale nie dałem rady. Za dużo zranień: fizycznych (szpital i operacja), emocjonalnych i psychicznych. Znam swój "wkład" w kryzys naszego małżeństwa, wiem, gdzie zawaliłem, ale to nie uprawnia jej do takiego życia, jakie obecnie prowadzi. Ponieważ ona nie zamierza zerwać z kowalskim, dom jest dla niej hotelem, postawiłem ostrą granicę z konkretną datą na jej finalną decyzję (już niedługo). Świadom jestem, że to może być gwóźdź do trumny naszego małżeństwa. Dlatego nikogo nie namawiam do takiego kroku, ale jedynie dzielę się swoim doświadczeniem.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

czas pisze: 08 sty 2019, 16:51
Rosiczka pisze: A Czy Ty dzisiaj jesteś w stanie powiedzieć, co spowodowało odsuwanie sie żony od Ciebie?
Czy jesteście po rozwodzie? Czy u Was był ktoś 3 ? Jak wygląda u Was opieka nad dziećmi. I przede wszystkim, jak doszliście do obecnego etapu "koleżeńskości"? To bardzo ważne dla mnie, będę wdzięczna za odpowiedź.
Nie nie jesteśmy po rozwodzie, właściwie nie było nikogo trzeciego pojawili się i owszem koledzy żony z lat młodości ale poza kolezenstwem nic nie było. Ale oczywiście ja dałem się wpuścić w maliny i podpowiedzi z zewnątrz że jest na 100 proc ktoś trzeci, że przyjaźni mesko damskich nie ma itd itp no i poszedłem za ciosem że ktoś jest. A co to zrobiło? Jedynie to że żona odsuwala się odsuwala coraz coraz bardziej. Rosiczko nie mogę zbyt dużo napisac co było powodem odsuwania się żony że względów osobistych jedynie w skrócie odpisze tylko to chciała wolności bo czuła się ograniczania przez Związek. Dla mnie to było dziwne bo jestem bardzo tolerancyjny facetem, wręcz z nowoczesnym podejściem do życia i do relacji mężczyzna kobieta. Reasumując tak naprawdę piorun wie. Co do dzieci hmm by zbyt dużo nie napisać s.... zostali że mną oczywiście zajmujemy się nimi we dwoje, mają bardzo dobry kontakt z mamą, mama zajmuje się nimi w 100 proc. Rosiczko w tym jest moja wielka praca gdyż to ja swoją postawa każdego dnia wpajalem olbrzymi szacunek do Amy mimo nawet naszej prywatnej sytuacji. A kiedy tak naprawdę zaczęły się mocno naprawiać nasze relacje? Kiedy ja stworzyłem swój świat i przestał mnie interesować świat żony pozdraeiam
Dziękuję Czasie za odpowiedzi :)

Dziękuję również JolantoElżbieto, Rybko i Vertigo :)

Dziękuję Pustelniku - z pewnością wiele rzeczy opisanych w podesłanym przez Ciebie linku dotyczy nas - przerażające, ale otwiera oczy

wypytuję i drążę temat, bo chciałabym zobaczyć jak potoczyły się podobne do mojej historie. Innymi słowy jakie są skutki Waszych wyborów.
Ja ciągle balansuję pomiędzy "przymykaniem oczu" na pewne niewygodne dla mnie rzeczy kosztem dobrej atmosfery a próbą postawienia granicy oraz próba doszukiwania się dobra :)
Widzę, że to co przekazuję mężowi w formie pisemnej, dociera jakoś ale jeszcze chyba sporo czasu upłynie zanim dotrze dosadnie :)
na razie napisałam jednego maila z podsumowaniem wyjazdu sylwestrowego gdzie zaznaczyłam wyraźnie, że nie lubię być stawiana przed faktem dokonanym tym bardziej, że mamy równe obowiązki jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi. Celowo nie wypytuję o żadne plany męża ( z reguły wyjeżdżał na narty na tydzień z kumplami - tak tak Czasie :) ja też myślałam, że daje dużo swobody mężowi , ale chyba i tak za mało :) ) i poinformował mnie właśnie ( sam, aczkolwiek nieco niepewnym głosem :), że wyjeżdża - nie skomentowałam - powiedział ile go nie będzie, więc jeżeli potrzebowałabym go w jakiejś sprawie to w każdej chwili do czasu jego wyjazdu a potem po powrocie. Tak że chyba dalej będe sie starała w ten sposób przekazać mu, o co mi konkretnie chodzi.
Jednocześnie - opierając sie na Twoim Czasie przykładzie - mam zamiar jak najbardziej skupić sie na stworzeniu własnej przestrzeni a mąż niech robi co chce. Niech sam doświadczy konsekwencji swojego postępowania. A te maja być następujące :
nie ucinam w żadnym razie kontaku ale ograniczam go do niezbędnego minimum z mojej strony i tylko w kwestiach zw z dziećmi. Co do reszty, nie poruszam w ogóle kwestii powrotu, nie dążę do spotkań sam na sam, nie wypytuję. Ale i sama z niczego się nie opowiadam a swoje plany realizuję. Skoro uznał, że nasze małżeństwo nie jest warte pracy, to musi zobaczyć, że mogę żyć i bez niego. A jak zmieni zdanie, to sam się teraz będzie musiał wykazać inicjatywą.
Jeżeli możecie piszcie proszę, jakie stawialiście granice małżonkom i jakie to miało u Was konsekwencje.
Pozdrawiam Was wszystkich i jeszcze raz dziękuję :)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

Rosiczka pisze: 09 sty 2019, 12:12

Ja ciągle balansuję pomiędzy "przymykaniem oczu" na pewne niewygodne dla mnie rzeczy kosztem dobrej atmosfery a próbą postawienia granicy oraz próba doszukiwania się dobra :)
Widzę, że to co przekazuję mężowi w formie pisemnej, dociera jakoś ale jeszcze chyba sporo czasu upłynie zanim dotrze dosadnie :)
na razie napisałam jednego maila z podsumowaniem wyjazdu sylwestrowego gdzie zaznaczyłam wyraźnie, że nie lubię być stawiana przed faktem dokonanym tym bardziej, że mamy równe obowiązki jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi. Celowo nie wypytuję o żadne plany męża ( z reguły wyjeżdżał na narty na tydzień z kumplami - tak tak Czasie :) ja też myślałam, że daje dużo swobody mężowi , ale chyba i tak za mało :) ) i poinformował mnie właśnie ( sam, aczkolwiek nieco niepewnym głosem :), że wyjeżdża - nie skomentowałam - powiedział ile go nie będzie, więc jeżeli potrzebowałabym go w jakiejś sprawie to w każdej chwili do czasu jego wyjazdu a potem po powrocie. Tak że chyba dalej będe sie starała w ten sposób przekazać mu, o co mi konkretnie chodzi.
Jednocześnie - opierając sie na Twoim Czasie przykładzie - mam zamiar jak najbardziej skupić sie na stworzeniu własnej przestrzeni a mąż niech robi co chce. Niech sam doświadczy konsekwencji swojego postępowania. A te maja być następujące :
nie ucinam w żadnym razie kontaku ale ograniczam go do niezbędnego minimum z mojej strony i tylko w kwestiach zw z dziećmi. Co do reszty, nie poruszam w ogóle kwestii powrotu, nie dążę do spotkań sam na sam, nie wypytuję. Ale i sama z niczego się nie opowiadam a swoje plany realizuję. Skoro uznał, że nasze małżeństwo nie jest warte pracy, to musi zobaczyć, że mogę żyć i bez niego. A jak zmieni zdanie, to sam się teraz będzie musiał wykazać inicjatywą.
Jeżeli możecie piszcie proszę, jakie stawialiście granice małżonkom i jakie to miało u Was konsekwencje.
Pozdrawiam Was wszystkich i jeszcze raz dziękuję :)
Hej Rosiczko, przymykanie oczu nie jest dla mnie opcją - ja nie przymknęłam oczu, gdy złapałam mojego męża z laf...kowalską. Poprosiłam go o rozmowę, odpowiedział, że jest w związku, powiedziałam, że skoro tak, to nie mogę z nim mieszkać pod jednym dachem, żeby przeniósł się do pustego mieszkania swoich rodziców. Złożyłam mu ofertę, żebyśmy się nie rozwodzili, może separacja, żebyśmy zamieszkali na razie osobno, spotykali się na randkach, obiadach i odnowili okres narzeczeński, ale musi być sam. Odrzucił, bo jak powiedział jest w innej relacji i chce spróbować. Podziękowałam mu za rozmowę i powiedziałam, że to wszystko co miałam mu do przekazania. Spakowałam mu jego rzeczy i dałam czas dwa miesiące na ich zabranie. I tyle - spotkaliśmy się w sądzie - sędzina spytała mnie czy chcę rozwodu, powiedziałam, że nie, potem jego powiedział, że tak, że jest w innej relacji, że mnie nie kocha i że nie chce mediacji. Sędzina ponownie spytała mnie czy chcę - powiedziałam, że nie - ale zgadza się pani - odpowiedziałam, że tak. Piętnaście minut i nasze 34 letnie małżeństwo przestało istnieć cywilnie. Minęły trzy lata - mąż prawdopodobnie już dawno nie jest w tej "innej relacji", ale pewności nie mam. W tak zwanym międzyczasie oboje jego rodzice zmarli w domu opieki, wcześniej umarł mu brat. ma kontakt tylko z córką - syna juz dawno odrzucił. Jest sam i jest mu najwyraźniej dobrze w takim życiu pełnym spotkań w klubach randkowych. No cóż - jego wybór. :-(
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

I znowu zapomniałam - mąż powiedział, że już dawno szykował się do rozwodu i żebym mu nie cudowała w sądzie, że między nami było wiele pięknych chwil, ale on już to zamknął i żebym się o nic nie odwiniała, a najlepiej sobie też kogoś znalazła. Nie skorzystałam z propozycji układania mi życia - tak mu odpowiedziałam :-)
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: Rosiczka »

JolantaElżbieta pisze: 09 sty 2019, 13:29 I znowu zapomniałam - mąż powiedział, że już dawno szykował się do rozwodu i żebym mu nie cudowała w sądzie, że między nami było wiele pięknych chwil, ale on już to zamknął i żebym się o nic nie odwiniała, a najlepiej sobie też kogoś znalazła. Nie skorzystałam z propozycji układania mi życia - tak mu odpowiedziałam :-)
JolantoElżbieto,
pisząc o przymykaniu oczu miałam na myśli naszą sytuację, bardzo męczącą :(
Bo jasne jest, że nie powinnam tolerować zachowania męża ( nie mieszka z nami a spędzamy wspólnie czas i udajemy fajną rodzinkę ) ale znowu wracamy do punktu wyjścia - jak to przerwać? Bo gwałtowne i nieprzemyślane ruchy mogą wiele popsuć. Tak samo jak niepotrzebne odkrywanie kart. Np. informowanie o swoich planach czy zamierzeniach. Lepszą metodą chyba u mnie jest dystans i trochę "olewanie" męża.
Jeżeli dowiedziałabym się, że jest ktoś 3 to w jednej sekundzie wnoszę o separację, ustalam grafik widzeń i obowiazków wobec dzieci i nie pozwalam na żadne kontakty ze mną. U nas nic na osobę 3 nie wskazuje więc nie chcę działać aż tak drastycznie.
Napisz proszę jeśli możesz, jaka miałaś metodę, z której nie zdążyłaś skorzystać, zanim mąż odszedł.
pozdrawiam :)
ODPOWIEDZ