zawieszenie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: vertigo »

Rosiczka pisze: 09 sty 2019, 12:12 Jednocześnie - opierając sie na Twoim Czasie przykładzie - mam zamiar jak najbardziej skupić sie na stworzeniu własnej przestrzeni a mąż niech robi co chce. Niech sam doświadczy konsekwencji swojego postępowania. A te maja być następujące :
nie ucinam w żadnym razie kontaku ale ograniczam go do niezbędnego minimum z mojej strony i tylko w kwestiach zw z dziećmi. Co do reszty, nie poruszam w ogóle kwestii powrotu, nie dążę do spotkań sam na sam, nie wypytuję. Ale i sama z niczego się nie opowiadam a swoje plany realizuję. Skoro uznał, że nasze małżeństwo nie jest warte pracy, to musi zobaczyć, że mogę żyć i bez niego. A jak zmieni zdanie, to sam się teraz będzie musiał wykazać inicjatywą.
Podoba mi się taka postawa, czuję że jest optymalna w przypadku, gdy współmałżonek wyprowadził się i to bez względu na to czy jest ktoś trzeci, czy nie ma. Jeśli mieszka się razem, a duch kowalskiego unosi się, to już tak nie jest. Ja nie byłbym w stanie tak funkcjonować, że każde z nas prowadzi własne życie bez informowania co się robi. Mój opór brał się z tego, że mogło to być odebrane jako rewanż z mojej strony ("skoro Ty robisz, co chcesz, to ja też"). Poza tym uznałem, że mam być jakąś ostoją dla dzieci (co z tego, że duże) w tym szaleństwie i być w domu pod jej nieobecność. A w tym czasie ograniałem dom, starałem się spędzać czas z dziećmi, na ile wyrażały ochotę i zajmowałem swoimi sprawami, w tym pracą nad sobą :D

Pewnie taką ostrą granicę trzeba było postawić dawno temu, ale nie byłem do tego zdolny, potrzebowalem sporo czasu, by w miarę stanąć do pionu, ułożyć sobie pewne rzeczy w glowie i wziąć odpowiedzialność w swoje ręce. Niedawno nadszedł ten moment, czekam na decyzję żony i działam stosownie.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Ukasz

Re: zawieszenie

Post autor: Ukasz »

Rosiczko, widzę pewne podobieństwa między Twoją historią a moją. Główna różnica była taka, że moja żona odsuwając się ode mnie jednocześnie twierdziła, że wszystko jest w porządku, przynajmniej z jej strony. Ja nie zaakceptowałem sprowadzenia mnie do roli kolegi i wystąpiłem o separację. Gdyby dzieci były jeszcze małe, pewnie bym tego nie zrobił. Szczegóły są moim, dość długim wątku:
viewtopic.php?f=10&t=541
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

Rosiczka pisze: 09 sty 2019, 16:29
Napisz proszę jeśli możesz, jaka miałaś metodę, z której nie zdążyłaś skorzystać, zanim mąż odszedł.
pozdrawiam :)
Rosiczko, ja korzystałam z moich metod porozumiewania się z mężem. One jakoś tam działały, ale zmieniłam sposób postępowania, bo posłuchałam rad, że powinnam postawić granice, że muszę zachowywać się tak, aby walczyć o swoją godność, że dosyć tego - jakoś tam działa. Napisze Ci na priv o konkretnych sytuacjach, bo było tego sporo. Wiesz, w ciągu długiego życia małżeńskiego wypracowuje się swoje własne sposoby na radzenie sobie z trudnym mężem, a do takiej grupy należal mój mąż. Nie chodzi o jedną metodę:-) Korzystałam w ciągu tych lat w pomocy terapeutów, tylko chrześcijańskich, bo do innych nie miałam zachowania, jak do całej współczesnej psychologii. I w momencie jak "zmieniłam się", mój mąż zaczął się ode mnie odsuwać tak na maksa. To wtedy chyba też zaczął przygotowywać się do rozwodu :-( Uznał, że nie możemy się porozumieć. Miał wokół siebie ludzi, którzy utwierdzali go w przekonaniu, że jak się nie układa, to trzeba się rozstać:-) I poszło.

Ja miałam granice wbrew pozorom - każdy z nas ma - ale niekiedy nie podlegają one schematom ustalonym przez kogoś innego. Dlatego uważam, że powinno kierować się intuicją i znajomością drugiego człowieka indywidualnie.
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: JolantaElżbieta »

A najczęściej słyszałam od innych, nie znających naszej trudnej sytuacji małżeńskiej - jesteś " za dobra", a potem - no widzisz - byłaś "za dobra", co mnie bardzo denerwuje, bo nie rozumiem co to znaczy " być za dobrą". I jak byłam "za dobra", to udawało mi się z mężem porozumieć, w momencie jak przestałam być "za dobra" znalazł sobie inną, nie "za dobrą" :-)
Jonasz

Re: zawieszenie

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 09 sty 2019, 23:50 Gdyby dzieci były jeszcze małe, pewnie bym tego nie zrobił. Szczegóły są moim, dość długim wątku:
A wiesz Ukaszu że czytając Twój wątek doszedłem do wniosku że i ja jak dzieci dorosną i nic do tego czasu się nie zmieni to sięgnę najprawdopodobniej po takie rozwiązanie?
vertigo pisze: 09 sty 2019, 17:02 Poza tym uznałem, że mam być jakąś ostoją dla dzieci (co z tego, że duże) w tym szaleństwie i być w domu pod jej nieobecność. A w tym czasie ograniałem dom, starałem się spędzać czas z dziećmi, na ile wyrażały ochotę i zajmowałem swoimi sprawami, w tym pracą nad sobą :D
No czasem czuję się jak niania. Czasem mam wrażenie, że o to chodzi i tylko o to.
JolantaElżbieta pisze: 10 sty 2019, 7:28 A najczęściej słyszałam od innych, nie znających naszej trudnej sytuacji małżeńskiej - jesteś " za dobra", a potem - no widzisz - byłaś "za dobra", co mnie bardzo denerwuje, bo nie rozumiem co to znaczy " być za dobrą".
Wiesz co też to od paru osób słyszałem.
Tak skwitował to jeden znajomy po pewnym czasie, kiedy żona go opuściła i poszła do kowalskiego.
Sam jakoś dochodzę do wniosku że być za dobrym to chyba oznacza postawę "bankomatu" z którego tylko się bierze.
I tak aż do wyczerpania limitu względnie do wyczerpania gotówki.
A czym jest bankomat który stoi i owszem ma zasilanie podłączone ale nic nie wyda.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: czas »

Rosiczko wiele się pisze o granicach wiele o podstawach, ale tak naprawdę to wszystko jest zależne tylko od nas samych. Od sposoby ustanowienia naszej granicy i utworzenia naszej postawy. Nasza granica powinna wyglądać tak, już nie wchodzimy na teren współmałżonka by pokazać mu jak bardzo nam zależy. Formulujemy nasze stanowisko raz by było jasne jaka mamy postawę. I tu albo ustalamy że jesteśmy w stanie przebaczyć i jest nasza postawa na przyszłość naprawy związku. Albo okazuje y że nie ma takich szans i odcinamy się całkowicie r az na zawsze. Dalej ustalamy nasza granice i w naszym obszarze własny świat zainteresowania, przyjemności,upodobania.Jednym słowem świat jaki daje nam satysfakcję i pozwala na zdrowe życie w pojedynkę nijak nie zależne od drugiej osoby. I teraz w zależności od wcześniej przyjętej postawy, albo jesteśmy w stanie wspolmalzonkowi co jakiś czas w przenośni podawać rękę, oczywiście bez naruszenia naszego komfortu. Lub przy postawie całkowitego odrzucenia drugiej osoby ustanawiamy granice nasza za jaką nie ma prawa przekroczyć. I jeszcze jedno kiedy decydujemy się na przebaczenie i jest w nas otwartość na drugiego, to zazwyczaj powstaje po wylizaniu i zagojeniu się naszych ran inicjatywę pozostawiamy tej drugiej stronie bo dopierodorosniecie dwojga do tej postawy ma sens. Zawsze a to zawsze naprawa inicjatywa tylko z naszej strony będzie kulala na przyszłość. Obie strony muszą być świadome czego chcą i jak to chcą zrobić. Tyle Rosiczko z mojej wiedzy jaka nadeszła z czasem
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: czas »

I jeszcze jedno wielu osobom wydaje się że postawa kolezenstwa względem współmałżonka staje się dziwna. Tak jak patrzymy ciągle przez pryzmat naszego małżeństwa i zawieszamy się ciągle w tym co było rozpamietujac bezpowrotnie, oceniając wiecznie co było dobre, co złe itd. W momencie gdy zakończymy proces związku na zasadzie był i zakończył się, potrafimy przyjąć postawę otwartości. Budujemy swój świat w oparciu o to co mamy. Czyli nas samych, umiemy przyjąć proces przyjaźni. A przecież sami wiemy że większość sytuacji bycia razem z kimś zaczyna się właśnie od przyjaźni. Pozdrawiam
Pustelnik

Re: zawieszenie

Post autor: Pustelnik »

czas pisze: 10 sty 2019, 9:02 I jeszcze jedno wielu osobom wydaje się że postawa kolezenstwa względem współmałżonka staje się dziwna.
(....)A przecież sami wiemy że większość sytuacji bycia razem z kimś zaczyna się właśnie od przyjaźni. Pozdrawiam
??? :-) :-) :-)
Zaczyna ? Kończy ? Trwa ? Nie ma /nie było w ogóle (niestety :( )?
Wyrażam ... NIEDOSYT powiedzenia o PRZYJAŹNI :roll: :!:

Pamiętam jak parę lat temu (początek naszych osobistych kryzysów, a także kryzysu więzi małżeńskiej) zapodałem temat do małżonki - a może powinniśmy zostać przyjaciólmi ? Postawić na próbę przyjaźni ?
I z tego co pamiętam (pamięć mi trochę siadła) małzonka zareagowała jakąś niechęcią/złością/agresją ?
Spytała mnie m.in. : "A jak Ty sobie to wyobrazasz"
A ja ... nie mialem planu/szczególów, bo ... przyjaźni się raczej nie planuje, ale próbuje , tak teraz myślę.
To była "taka idea", "koło ratunkowe" ... z mojej strony ...

Stawiam tezę (nie moje, ale zaadoptowane):
Dobra relacja małżenska powinna w dużym stopniu opierać się na przyjażni, mieć jej cechy, atrybuty.
Trudne relacje rodzinne (niech będzie wzięta z anegdot :-) teściowa czy ... dzieci - nastolatki) powinny w dużym stopniu opierać się na ... polityce (dobre decyzje polityczne, bez aluzji/odniesień do naszej rzeczywistości).
I to odróżnia (powinno odrózniać) Małżeństwo od Rodziny. Tu duży udział przyjaźni a tam ... polityki.

Mylę się ?

Może warto spojrzeć na małżeństwo dakramentalne z "różnych perspektyw" i wtedy lepiej uzywać innych/ dooasowanych do tematu pojęć ?
Sakrament to sakrament, grzech to grzech, głody emocjonalne to głody emocjonalne ... itd itp
Pustelnik

Re: zawieszenie

Post autor: Pustelnik »

czas pisze: 10 sty 2019, 9:02 Tak jak patrzymy ciągle przez pryzmat naszego małżeństwa i zawieszamy się ciągle w tym co było rozpamietujac bezpowrotnie, oceniając wiecznie co było dobre, co złe itd. W momencie gdy zakończymy proces związku na zasadzie był i zakończył się, potrafimy przyjąć postawę otwartości. Budujemy swój świat w oparciu o to co mamy. Czyli nas samych, umiemy przyjąć proces przyjaźni.
:-) Bardzo mi sie to podoba, takie spojrzenie, takie słownictwo. Dojrzenie procesu / przebiegu kryzysu też.

Od paru dni chodzi za mną słowo ODBUDOWYWANIE (w tym przypadku akurat nie w kontekście małżeńskim).
Ja (po?) Depresant / (były) współuzależniony od anoreksji / bulimii córki / małzonek z małżenstwa w kryzysie lubię słowa ODBUDOWYWANIE / BUDOWANIE ... :D
Wolę je od ... "ratowania" ;)

Pogody Ducha !

P.S. Buduje się to co można i z tego co się (realnie) "ma" ... ( :shock: , teraz czytam "calosć" tego postu i spostrzegam, że ... się powtarzam po ... cytacie z "czasu")
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: zawieszenie

Post autor: renta11 »

Pustelnik pisze: 10 sty 2019, 10:02
czas pisze: 10 sty 2019, 9:02 I jeszcze jedno wielu osobom wydaje się że postawa kolezenstwa względem współmałżonka staje się dziwna.
(....)A przecież sami wiemy że większość sytuacji bycia razem z kimś zaczyna się właśnie od przyjaźni. Pozdrawiam
??? :-) :-) :-)
Zaczyna ? Kończy ? Trwa ? Nie ma /nie było w ogóle (niestety :( )?
Wyrażam ... NIEDOSYT powiedzenia o PRZYJAŹNI :roll: :!:

Pamiętam jak parę lat temu (początek naszych osobistych kryzysów, a także kryzysu więzi małżeńskiej) zapodałem temat do małżonki - a może powinniśmy zostać przyjaciólmi ? Postawić na próbę przyjaźni ?
I z tego co pamiętam (pamięć mi trochę siadła) małzonka zareagowała jakąś niechęcią/złością/agresją ?
Spytała mnie m.in. : "A jak Ty sobie to wyobrazasz"
A ja ... nie mialem planu/szczególów, bo ... przyjaźni się raczej nie planuje, ale próbuje , tak teraz myślę.
To była "taka idea", "koło ratunkowe" ... z mojej strony ...

Stawiam tezę (nie moje, ale zaadoptowane):
Dobra relacja małżenska powinna w dużym stopniu opierać się na przyjażni, mieć jej cechy, atrybuty.
Trudne relacje rodzinne (niech będzie wzięta z anegdot :-) teściowa czy ... dzieci - nastolatki) powinny w dużym stopniu opierać się na ... polityce (dobre decyzje polityczne, bez aluzji/odniesień do naszej rzeczywistości).
I to odróżnia (powinno odrózniać) Małżeństwo od Rodziny. Tu duży udział przyjaźni a tam ... polityki.

Mylę się ?

Może warto spojrzeć na małżeństwo dakramentalne z "różnych perspektyw" i wtedy lepiej uzywać innych/ dooasowanych do tematu pojęć ?
Sakrament to sakrament, grzech to grzech, głody emocjonalne to głody emocjonalne ... itd itp
Ideałem jest, kiedy małżonkowie się nie tylko kochają, ale także lubią. Lubienie (przyjaźń) jest wg mnie ważniejsze. Bo kochanie się kończy, a przyjaźń (lubienie) może trwać. I na tym bardzo warto budować. Także, kiedy usłyszałam, że u męża się wypaliło, proponowałam budowanie małżeństwa na przyjaźni. No, ale jemu się już zapaliło gdzie indziej, więc było jak było. Ale zazdroszczę tym małżonkom, gdzie przyjaźń, szacunek nadal jest. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Jonasz

Re: zawieszenie

Post autor: Jonasz »

Jakoś dziwnie
czas pisze: 10 sty 2019, 9:02 A przecież sami wiemy że większość sytuacji bycia razem z kimś zaczyna się właśnie od przyjaźni.
Jakoś tli mi się w głowie różnica.

Pewną granicą w przyjaźni jest podjęcie współżycia, co może powodować de facto jej zniszczenie.
Nawet chyba gdzieś ostatnio mignął mi jakiś artykuł na onecie czy wp.

Natomiast w małżeństwie zrezygnowanie z tej sfery stanowi o jego zniszczeniu...
Pozostanie bo dzieci jeszcze małe, bo kredyt, bo ekonomia, może i wygoda i tysiące innych .

Jako punkt przejściowy tak, jako coś co nie ma woli na zmianę z chociaż jednej strony - nie wydaje mi się żeby przyniosło to coś dobrego i było zdrowe.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: czas »

Jonasz bo wszystko zależy w jakim stadium jesteś kryzysu w swoim związku. Uwierz mi ze z czasem wszystko się zmienia, ale to zależy od nas samych i naszego otwarcia na sytuację w jakiej jesteśmy. Ty teraz nie widzisz takich relacji bo wciąż zapewne dudni w tobie to co było, a to dudnienie zamyka proces na przyjmowanie nowego. No cóż ja byłem już w czym takim też nie widziałem, też nie przyjmował. Czas, zmiany własne zrobiły swoje i dziś potrafię pogadać na luzie o wszystkich sprawach z żoną. Pogadać bez takiego ograniczenia że kiedyś byliśmy razem i bliżej, a teraz nie tak blisko. Uff. To proces do jakiego można dojść i proszę nie mów mi ze to niemożliwe bo jest możliwe i zależy tylko od nas i drugiej strony. A dla mnie jest to bardziej rozsądne niż bicie piany, i wyrzucanie z siebie jadu. I tylko dlatego że ktoś naruszył nasze ja
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: zawieszenie

Post autor: czas »

I tak jesze orelacjach przyjaźni jak i małżeństwa. No cóż tak jak przyjaźń potrafi przejść w związek, tak samo związek potrafi przejść w przyjaźń. Bo co mają powiedzieć małżeństwa w jakich jest brak dzieci a ona trwają. Ale małżeństwa w jakich brak seksu a prosperuja świetnie. No i najważniejsze z czasem brak seksu w związku staje się naturalnościa i co wówczas?. No właśnie rozwala się bo tak naprawdę nic nie łączyło więcej niż tylko to na literę S. Przyjaźń jest podstawą musi związek scalac coś więcej niż seks i dzieci. pozdrawiam
Ukasz

Re: zawieszenie

Post autor: Ukasz »

Przyjaźń i relacje małżeńskie różnią się od siebie nie tylko seksem. Mąż i żona prowadzą wspólne gospodarstwo, wspólne życie. Współmałżonek powinien być hierarchii wyżej od dzieci i od rodziny pierwotnej, przyjaciel - raczej nie. To tylko dwa przykłady, różnic jest więcej. Gdy po małżeństwie zostają zgliszcza, można się cieszyć z wszystkiego, nawet z relacji czysto koleżeńskiej, znacznie płytszej od przyjaźni. Można zaakceptować przyjaźń w miejsce miłości małżeńskiej. Można jednak także odmówić. Często zdradzający formułują taką propozycję: zostańmy przyjaciółmi, a ja będę sobie mieszkał(a) i cudzołożył(a) i z inną osobą. Znam z autopsji przypadki, gdy zdradzony pogodził się z taką rolą i w nią wszedł. Ja nie sądzę, żebym się na to zgodził. Mi żona oferuje coś mniej, raczej na poziomie kolegi i współlokatora, i nie mam wiedzy o fizycznej zdradzie. Wolę separację, radykalne odcięcie, niż takie redukowanie więzi małżeńskiej.
Pustelnik

Re: zawieszenie

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 11 sty 2019, 17:58 A/
Gdy po małżeństwie zostają zgliszcza, można się cieszyć z wszystkiego, nawet z relacji czysto koleżeńskiej, znacznie płytszej od przyjaźni.
(...)
B /
Często zdradzający formułują taką propozycję: zostańmy przyjaciółmi, a ja będę sobie mieszkał(a) i cudzołożył(a) i z inną osobą.
A / Można sie cieszyć, że się obdarza zdradzacza/opuszczacza (nawet "jako tako" tzn na ile się potrafi) zwykłą ludzką/bratnią życzliwością.
Można się (także) cieszyć, jak zauważa się chociaż okruchy szczerosci i życzliwości po drugiej stronie ...

B/ W tym przypadku jest to ściema i ... głupota :-(.
Z wielu przyczyn ... M. in. przyjaźn wymaga zaufania, tu ono padło i (na chwilę) obecną ... :-( nie ... rokuje.
ODPOWIEDZ