jacek-sychar pisze: ↑03 sty 2019, 19:16
ZosiaSamosia
1. Nie ma unieważniania małżeństw sakramentalnych. Jest tylko procedura sprawdzania ich ważności i ewentualnie orzekane jest, że dane małżeństwo nie istniało (stwierdzenie nieważności). Pisząc pamiętaj proszę o tym.
2. Dużo w Tobie bólu po małżeństwie. Może zastanowiłabyś się, jak nad sobą popracować? Sporo o tym piszemy w różnych wątkach.
Jacku
Ad. 1. Znow masz racje, sorki zakalapuckalam sie. Jest ‘uwaznienie w zawiazku’ ale nie ma unieważnienia. Mialam na myśli wlasnie stwierdzenie niewaznosci.
Co myślisz o waznosci malzenstwa z socjopata? Kims kto nie rozumie na czym ono polega, klamie, nie pojmuje co to jest milosc, może tylko nasladowac jej zewnętrzne przejawy.
Jeśli nie chcesz przedstawić swojego zdania to choć jaka jest praktyka?
Powody stanowiące podstawe do unieważnienia sa dla mnie trochę zbyt ogolnikowe a logika sadu kościelnego trochę nieprzewidywalna, inna od logiki sadow cywilnych czy mojego zdrowego rozsadku.
Ja nie mam pieniędzy na adwokata kościelnego. Sam proces przez który przeszłam i to malzenstwo było traumatyczne. Ale chciałabym się dowiedzieć jak to jest w takich przypadkach.
Ad. 2. Ciesze się, ze to forum istnieje. I ze można tu uslyszec co mowi tradycja Kosciola. Jak ludzie radza sobie w takich chwilach po Bozemu.
Rzadko ktoś ze spolecznosci reaguje na to co się dzieje w czyims malzenstwie. Ludzie nie chca sie ‘wtracac’.
Pustelnik pisze: ↑03 sty 2019, 20:05
"Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi."
Czy chociaż "minimalnie" udaje Ci się to z mężem ?
A z innymi ludźmi ?
"Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy (...)"
Ostatnio idzie Ci z tym lepiej czy
gorzej ?
B/ Ja też mam dużo "mechanizmów" , fasady, resztki (?) masek. Też nie jestem psychicznie "zdrowy" ...
(Mimo wszystko) Pogody Ducha !
Dziekuje Ci za dobre slowo
Od pierwszego meza uciekłam 20 lat temu, za granice.
Dwa lata temu poslubilam drugiego, tez jest narcyzem. Trudno wrocic do zdrowia kiedy ktoś wciąż ci stosuje przemoc emocjonalna.
Jeśli go zostawię to znajdzie sobie nowa ofiare lub zostanie zmanipulowany przez kogos podobnego sobie (mielismy 'trzecia kobiete', moze wciaz mamy).
Nie mam sily uciekać, zaczynać od nowa. Nie stać mnie na wynajmowanie pokoju. Jestem schorowana.
Jak to w 'Samych swoich' to jest już ‘wrog wlasny’. Daje mi motywacje do pracy nad sobą. Nie daje zapomnieć czym jest to zaburzenie.
Staram się odbudowywać moje zycie, duzo się modle.
Robie kilka rzeczy:
- chwale go kiedy zrobi cos dobrego
- mityguje go pytając: a jak ty bys się czul gdyby ciebie ktoś tak ponizyl?’ Uwaga: To tylko działa gdy narcyz jest wrażliwy.
- czasami mu lagodnie wyjasniam dlaczego funkcjonuje jak funkcjonuje (bo cos trudnego przezyl w dzieciństwie). Nie nazywając tego absolutnie narcyzmem.
- ratuje sytuacje gdy on kogos przesladuje. Rodzina go olala, bo ma dość chandryczenia się z nim to zaczal pisać skargi na bibliotekarke, kierowcę autobusu. Gdyby nie moja interwencja zabroniono by mu już jezdzenia autobusami.
- dbam o niego
Zamknelam się w sobie, ostatnio ledwo zyje. I jak jestem smetna, rzadko wychodze to on trochę mi odpuszcza (ale wtedy przesladuje innych, bo musi się cos dziac, szuka ekscytacji z zewnątrz, lubi jak się ludzie kloca, oczernia mnie, wprowadza niezgodę - to się nazywa ‘triangulacja’).
Kiedys trzy dni probowalam zachować dobry humor. Na to on mi robil ciagle przytyki i ponizal. Zalamalam sie i rozchorowalam. Bo narcyzi nie lubia czyjejś radości jeśli nie jest wywolana przez nich. To widać na Swieta. Oni zawsze zepsują innym radosny nastroj. Tak się ich poznaje.
Pracuje z emocjami, rozpoznawaniem ich. Bo moim pierwszym narcyzem była matka jak się okazuje. Wyszukaj w necie haslo: ‘narcystyczna matka’. One odcinają dzieci od własnych uczuc. Matka wdrozyla mi schemat wspoluzależnienia. Taki sam jest w rodzinach alkoholikow. Może on tez być tam gdzie dzieci lub nastolatki sa zmuszone do opiekowania się doroslymi chorymi. On pomaga narcyzom zmanipulować ofiare ale nie jest do tego konieczny.
Dopoki nie pozbieram sie boje sie poznawac nowych ludzi. To nie mezowie ale obca osoba, ktorej pomagalam uswiadomila mi czym jest narcyzm.
Jako wspoluzalezniona ciagle zostawialam swoje sprawy, by pomagac innym i ciagle ktos toksyczny na mnie pasozytowal. Ta kobieta byla narcyzem. Kiedy zaczelam jej sie przeciwstawiac potraktowala mnie okropnie. Znalam ja pol roku.
Jak juz postudiowalam temat pojawila sie kolejna. Po pieciu dniach zorientowalam sie z kim mam do czynienia i ... juz nie dalam sie wykorzystac! Kiedy grzecznie odmawialam jej tlumaczac, ze moja sytuacja sie zmienila ona uzyla tych samych dwoch zdan, ktorych uzywala moja matka by mna manipulowac emocjonalnie: 'co ja ci takiego zrobilam?'... Poczulam wtedy obecnosc mojej matki i zapomniane emocje, ktore we mnie wywolywala. To bylo niesamowite przezycie.
Dlatego ten nick Zosia Samosia, bo zawsze sama musiałam dawac sobie rade. Starszy brat stal się egoista (jego potrzeby tez nie były zaspokajane). On został wybrany przez matke na tzw. ‘zlote dziecka’ a ja ‘czarna owce’. Taka jest dynamika w rodzinach z narcyzami. O nim zawsze matka mowila dobrze, mnie ciagle krytykowala, odbierala wiare w siebie. Starsza siostra chyba tez jest egoistka ale tego nie sprawdziłam. Matka tez nam robila ‘triangulacje’, nastawiala nas przeciwko sobie, od małego dziecka, byśmy sluzyli jej, ufali jej a nie sobie lub sobie nawzajem, dawali się jej kontrolować.
Obecny maz mnie wybral i wmanipulowal mnie w malzenstwo, bo widzi, ze jestem dobra, uczciwa ale tak naprawdę on nikomu nie wierzy. Z narcyzem nigdy stosunki nie będą dobre. On ma na przemian okresy burzliwe i nie działania ale wtedy to wlasnie planuje jakies burzliwe działania.
Zycie z narcyzem to zycie z wrogiem, to jak czekanie na wybuch wulkanu. Moze mnie zostawic w kazdej chwili, bez wyrzutow sumienia ani podziekowania. Rozwod i walka w sadzie sprawilaby mu frajde.
Ad. B/ Powodzenia w odnajdywaniu siebie, dbaniu o siebie (self-love).
Zdziwilam sie, ze kazdy ma jakas rane z dziecinstwa (jak twierdzi Bradshaw). To jest to o czym mowi Biblia, ze kiedy bylismy jak dziecko myslelismy i dzialalismy jak dziecko. Jako dorosli, zwlaszcza w czasach internetu, bibliotek mozna samemu znalezc co bylo
nie tak i zmienic stare wzorce, wyprowadzic sie z bledu. Coraz rzadziej zyjemy we wspolnotach, ktore sie znaja by liczyc na pomoc z zewnatrz.
Wiesz w calym tym bigosie ja jestem szczesliwa, bo wiem wreszcie o co chodzi, mam nadzieje na poprawe sytuacji, odnalezienie siebie, spokoju. Mimo trudnosci codziennych 'licze moje blogoslawienstwa'.
Na tym forum chcialabym sie dowiedziec czy nadal jestem zona, nie sypiam z zadnych z moich mezow. Pierwszego nie widzialam od 20 lat. Ale co z drugim? Czy wg Kosciola taki zwiazek powinien trwac?