Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?
: 07 maja 2018, 15:19
Malina dla mnie Ty jesteś dzielna, tak dlugo walczylas...
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
No trochę zazdroszczę że macie taka szansę... tez mi się marzyNiezapominajka pisze: ↑07 maja 2018, 20:35 Najważniejsza jednak dla mnie, kluczową, była jego decyzja, że chce być ze mną, gdyby tego nie było nie byłoby nas po tym co mi wylał, bo kto by potrafił być Chrystusem i nieść to że go nie chcą. Czuć się w małżeństwie niechciana i niekochana. Żyć w obojętności.
Marylko - dużo częstsze są odwrotne przypadki - kiedy to kobiety szantażują przy rozwodach swoich mężów - używając dzieci jako głównego oręża. Tam dopiero duża "ściema" odchodzi...
Aleksander,Aleksander pisze: ↑09 maja 2018, 10:46Marylko - dużo częstsze są odwrotne przypadki - kiedy to kobiety szantażują przy rozwodach swoich mężów - używając dzieci jako głównego oręża. Tam dopiero duża "ściema" odchodzi...
Nie miałbym odwagi tak stanowczo radzić - brakuje tylko w Twojej wypowiedzi jeszcze tego, żeby wbić na pal męża winowajce!
Przyłączę się do głosów kolegów piszących wcześniej - że przebija z Twoich postów jakaś złość na cały rodzaj męski.
Nie wiem - czy pójście "na wojnę" w sądzie (wina wyłączna, alimenty na żonę), będzie najlepszym wariantem dla dziecka.
Marylko, jeśli z Twoich postów przebija żal, to chyba mamy skrajnie odmienne definicje żalu. Bo ja w nich żalu nie widzę. Tylko zupełnie inne uczucie, z innej puli.
Lavendo - czytam Twój wątek nie od dziś. Doceniam Twoją mądrość, ogromny wkład jaki włożyłaś w ratowanie tego małżeństwa oraz drogę jaką przebyłaś w pracy nad soba.Lavenda pisze: ↑09 maja 2018, 11:54 [w takiej sytuacji jak mąż zachowuje się totalnie nieodpowiedzialnie, cały czas okłamując mnie, dzieci i rodzinę...muszę po prostu myśleć o tym żeby zabezpieczyć dzieci i siebie i tu nie ma innej drogi, myśli teraz o swoim szczęściu i kowalskiej a jak mi znowu zdrowia zabraknie to nie on będzie się martwił co dalej i nie on przyjdzie z pomocą...jak już raz pokazało życie niestety...
Rozumiem poniekąd Marylkę, ja także czuję złość na mojego męża, choć od miesięcy nad tym pilnie pracuję, bo wiem że to tylko mnie wypala, ale jednak gdzieś tam siedzi i czasami jeszcze wyłazi...bo jak mam się niby czuć, kiedy w kilka miesięcy ktoś podeptał moje życie, moich dzieci i rodziny, w imię swojego nowego szczęśliwego życia, obarczając mnie winą za to że chce rozwodu, wyprowadzając się i zostawiając mnie z dnia na dzień z placzącą córką, która łkała że chce żeby tata był w domu, po czym poinformował mnie w smsie, że na dniach zaczyna nowe życie w innym mieście i wpadnie co drugi weekend do dzieci...a najlepsze jest to, że mam wrażenie że on naprawdę nie widzi w tym wszystkim nic złego...albo tak do brze się maskuje...
Dla dzieci najgorszy jest ruch z jego wyprowadzką, a nie sam rozwód...możemy nie być małżeństwem, ale jakby mieszkał w pobliżu i miał na codzień kontakt z dziećmi one na pewno mniej by to wszystko odczuły...