Jak odwiesić się od żony/męża?
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Witaj Pantop- chylę czoła twojej błyskotliwości- uśmiałem się do łez. "Królu złoty"- nie widziałem nigdy Jacka, ale wyobrażam Go sobie teraz jak dostojnego króla w złotej koronie, purpurowym płaszczu z berłem w dłoni- wybacz Jacku musiałem to napisać. Nie ma w tym stwierdzeniu odrobiny złośliwości a Boże łaski, które na mnie spływają odkąd tu jestem na tym forum sprawiają, że jak bym Was Panowie teraz widział to bym jednego i drugiego z radości mocno uściskał.
Teraz z innej beczki chciałem zapytać Cię Pantopie jaką systematyczną dyscyplinę sportu uprawiasz? Pytanie jest w 100% poważne, a zadaje je bo w moim leksykonie przeczytałem że każdy z nas powinien minimum 4-5 razy w tygodniu 30-60 minut dziennie ćwiczyć, chyba że ma przeciwwskazania zdrowotne- zawsze najlepiej zapytać swojego lekarza rodzinnego. Mowa tu o osobach bez czynników ryzyka chorób serca i naczyń, bo te szczególnie powinny regularnie ćwiczyć.
Teraz z innej beczki chciałem zapytać Cię Pantopie jaką systematyczną dyscyplinę sportu uprawiasz? Pytanie jest w 100% poważne, a zadaje je bo w moim leksykonie przeczytałem że każdy z nas powinien minimum 4-5 razy w tygodniu 30-60 minut dziennie ćwiczyć, chyba że ma przeciwwskazania zdrowotne- zawsze najlepiej zapytać swojego lekarza rodzinnego. Mowa tu o osobach bez czynników ryzyka chorób serca i naczyń, bo te szczególnie powinny regularnie ćwiczyć.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Grzegorz, odpowiadając na twoje pytanie.
Gdy jesteśmy na etapie odchodzenia małżonka, zwykle popełniamy wszelkie możliwe błędy chcąc go zatrzymać.
Myślę, że to emocje tak nami rządzą.
Ja tak miałam.
To, co udało mi się potem zrobić (nie ukrywam, czas był naprawdę sprzymierzeńcem) to ZAJĄĆ SIĘ SOBĄ.
Podjęłam studia, które okazały się być strzałem w 10.
Nie tylko wypełniły czas, oderwały myśli, pozwoliły poznać nowych ludzi, ale pokazały mi, że MOGĘ jeszcze coś dla siebie zrobić.
Tylko dla siebie.
I że to może być super.
Dodatkowo - przypomniałam sobie jak lubię podróżować.
Byłam chyba wszędzie gdzie się dało (moim hobby było podróżowanie jak najtaniej. Nie ukrywam, trochę wymuszone sytuacją. Udało się. Zjeździłam z córką pół Europy).
Nie zarzuciłam mojego hobby - biegania.
Zmieniłam sposób - biegałam pielgrzymki
Dasz radę
Gdy jesteśmy na etapie odchodzenia małżonka, zwykle popełniamy wszelkie możliwe błędy chcąc go zatrzymać.
Myślę, że to emocje tak nami rządzą.
Ja tak miałam.
To, co udało mi się potem zrobić (nie ukrywam, czas był naprawdę sprzymierzeńcem) to ZAJĄĆ SIĘ SOBĄ.
Podjęłam studia, które okazały się być strzałem w 10.
Nie tylko wypełniły czas, oderwały myśli, pozwoliły poznać nowych ludzi, ale pokazały mi, że MOGĘ jeszcze coś dla siebie zrobić.
Tylko dla siebie.
I że to może być super.
Dodatkowo - przypomniałam sobie jak lubię podróżować.
Byłam chyba wszędzie gdzie się dało (moim hobby było podróżowanie jak najtaniej. Nie ukrywam, trochę wymuszone sytuacją. Udało się. Zjeździłam z córką pół Europy).
Nie zarzuciłam mojego hobby - biegania.
Zmieniłam sposób - biegałam pielgrzymki
Dasz radę
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Zapraszam do Porszewic na rekolekcje ogólnopolskie lub na górski turnus wakacji z Sycharem, to będziesz miał okazję.
Jak będziesz się upierał, to nawet zorganizuję purpurowy płaszcz, złotą koronę i jakieś berło.
Czegóż się nie robi dla klienta.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Fajnie że jeszcze macie poczucie humoru .
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
to moze przy okazji spytam ,sa juz terminy na rekolekcje ..jacek-sychar pisze: ↑03 lut 2018, 19:56Zapraszam do Porszewic na rekolekcje ogólnopolskie lub na górski turnus wakacji z Sycharem, to będziesz miał okazję.
Jak będziesz się upierał, to nawet zorganizuję purpurowy płaszcz, złotą koronę i jakieś berło.
Czegóż się nie robi dla klienta.
nie ,zebym chciala ogladac w purpurze etc
osobiscie bardziej do mnie przemawia " Papa Smerf" ...
ktory ogarnia niesforna gromadke
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Oczywiście że są. Zarówno na ten, jak i na przyszły rok.
Ale ja ich jeszcze nie mogę podać.
Ale ja ich jeszcze nie mogę podać.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Do: Darkot
Jeśli chodzi o aktywność 4x/tydzień p o 30-60 minut to poker omaha na krakowskim serwisie online.
Gimnastyka szarych komórek.
Masa mięśniowa?
Od kwietnia zaczynam basen.
Gwoli szczerości - zrobię to wbrew sobie.
Jeśli chodzi o aktywność 4x/tydzień p o 30-60 minut to poker omaha na krakowskim serwisie online.
Gimnastyka szarych komórek.
Masa mięśniowa?
Od kwietnia zaczynam basen.
Gwoli szczerości - zrobię to wbrew sobie.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Ja wiem jak się odwiesić od żony (co nie znaczy, że umiem)
Po prostu trzeba ją / jego ujrzeć "w prawdzie".
Czyli najwyższy czas POZNAĆ żonę ... / męża...
Dlaczego żyliśmy długo w związku, nie widząc że się coś psuje? Dlaczego tak długo to trwało...
Otóż - my nie żyliśmy z naszą żoną... ( z mężem) - żyliśmy z naszą wizją żony.
Żyliśmy z naszym wyobrażeniem żony... a nie z żoną... w iluzji - w kreacji wirtualnej rzeczywistości wytworzonej przez nasz umysł...
Wiem - bo sam tak żyłem - ba - wciąż żyje.
To wyobrażenie, to nałożenie własnych wzorców, szablonów, marzeń... - na tę drugą osobę jest tak silne i tak mocne... - że naprawdę tego nie dostrzegaliśmy... i nie widzieliśmy, jak daleko byliśmy w tym wszystkim od prawdy.
Dlatego do odwieszenia, trzeba zdjąć różowe okulary... i POZNAĆ ... jaki nasz partner jest NA PRAWDĘ... i odrzucić to, w co wierzyliśmy (co sobie wymyśliliśmy i dodaliśmy od siebie) do tej pory.
Po prostu trzeba ją / jego ujrzeć "w prawdzie".
Czyli najwyższy czas POZNAĆ żonę ... / męża...
Dlaczego żyliśmy długo w związku, nie widząc że się coś psuje? Dlaczego tak długo to trwało...
Otóż - my nie żyliśmy z naszą żoną... ( z mężem) - żyliśmy z naszą wizją żony.
Żyliśmy z naszym wyobrażeniem żony... a nie z żoną... w iluzji - w kreacji wirtualnej rzeczywistości wytworzonej przez nasz umysł...
Wiem - bo sam tak żyłem - ba - wciąż żyje.
To wyobrażenie, to nałożenie własnych wzorców, szablonów, marzeń... - na tę drugą osobę jest tak silne i tak mocne... - że naprawdę tego nie dostrzegaliśmy... i nie widzieliśmy, jak daleko byliśmy w tym wszystkim od prawdy.
Dlatego do odwieszenia, trzeba zdjąć różowe okulary... i POZNAĆ ... jaki nasz partner jest NA PRAWDĘ... i odrzucić to, w co wierzyliśmy (co sobie wymyśliliśmy i dodaliśmy od siebie) do tej pory.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Pantop w kwietniu to już z odkrytego basenu będziesz korzystać(no może w czerwcu). Nie ma co odwlekać. Na teraz możesz dziś jeszcze przekornie dla mnie nie zrobić 30 przysiadów, 5 pompek, 30 brzuszków. Jutro 2 powtórzenia, pojutrze 3:). Gdyby jednak udało Ci się pokonać lenia takiego jak ja mam, będzie mi miło jak w ramach koleżeńskiego wsparcia napiszesz że dałeś radę- nie musisz na forum ogólnym możesz dać znać na priv. Na pytanie po co masz ćwiczyć fizycznie a nie tylko intelektualnie odpowiedz sobie, że robisz to dla kolegi z forum. A nuż zaweźmiesz się i za 2 miesiące będziesz już 8 tygodni ćwiczeń do przodu i np 4 kg w tył(dyscypline, formę i rodzaj aktywności fizyczne pozostawiam Tobie do wyboru- Król Jacek (ostatni raz) pisał że spaceruje, wg mojego leksykonu zdrowia jedna z najlepszych form rekreacji). Tylko nie szukaj sensu w ćwiczeniach, poprostu ćwicz. W zdrowym ciele zdrowy duch.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
To takie proste się wydaje....Po prostu trzeba ją / jego ujrzeć "w prawdzie".
Czyli najwyższy czas POZNAĆ żonę ... / męża...
Tyle, że kiedy
Żyliśmy z naszym wyobrażeniem żony... a nie z żoną... w iluzji - w kreacji wirtualnej rzeczywistości wytworzonej przez nasz umysł...
to nie jest już takie proste, tym bardziej, kiedy wchodziliśmy z takim wyobrażeniem w małżeństwo i ten obraz pielęgnowaliśmy przez 20 lat
pokrzepiające, że nie jestem jedyna ...Wiem - bo sam tak żyłem - ba - wciąż żyje.
A co kiedy za tym stoi strach?Dlatego do odwieszenia, trzeba zdjąć różowe okulary... i POZNAĆ ... jaki nasz partner jest NA PRAWDĘ... i odrzucić to, w co wierzyliśmy (co sobie wymyśliliśmy i dodaliśmy od siebie) do tej pory.
Ja te okulary zrzuciłam 4 lata temu... po czym ponownie ich mam na nosie....
Z mojej strony jest też strach, że to się potoczy w innym kierunku a wtedy już po bożemu nie będzie...
Mam nadzieję, że nie zaśmiecam czyjegoś wątku...
Ja to traktuję jako dzielenie się ..
...i znowu się tłumaczę
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Nie zaśmiecasz, Twoje wątpliwości i pytania które zadajesz są w mojej opinii bardzo istotne w tym właśnie temacie.
Strach zaś jest jednym z głównych powodów emocjonalnego uzależnienia, przynajmniej tak było w moim przypadku - strach był wręcz kluczowy.
Gdy w mojej bezsilności w temacie małżeństwo osiągnąłem dno i wystarczająco się na tym dnie nasiedziałem, gdy miałem już dość -
postarałem się wcielić w życie forumową radę i powierzyć małżeństwo Bogu.
Strach momentalnie uleciał, przestałem żyć żoną, zająłem się wreszcie sobą.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Pytanie postawione w tytule tego wątku można rozumieć dwojako.
Z jednej strony odnosi się ono do sposobu, który ma doprowadzić do stanu „odwieszenia”. W tym ujęciu jest to kwestia techniczna i padło już tutaj dużo pomysłów, w tym bardzo szczegółowych.
Dla mnie ważniejszy jest namysł nad tym, jaki stan „odwieszenia” chcę osiągnąć. Jest to rzecz bardzo delikatna. Zwykle to zadanie nabrania niezbędnego dystansu podejmuje strona, która walczy o uratowanie małżeństwa. W pewnym sensie więzi między małżonkami „wiszą” właśnie na nim. Ten proces może więc stać odcinaniem liny, na której wisi moje małżeństwo.
Mądrzy ludzie na forum już mi tłumaczyli, że trzeba to po prostu robić z Bogiem. Jest to uwaga równie słuszna, jak skrajnie ogólna. Przyszło mi do głowy, że można to znacząco skonkretyzować. Miłość małżeńska powinna być odbiciem miłości Boga do człowieka, Chrystusa do Jego Kościoła. Trzeba po prostu zadać sobie pytanie, w jaki sposób Bóg traktuje człowieka, na ile „wisi” na nim. Wtedy otwiera się cała nauka Kościoła, całe Słowo z bardzo konkretnymi wskazówkami. Weźmy choćby przypowieść o synu marnotrawnym. Jak dalece „odwiesił się” emocjonalnie ojciec? Dał synowi jego część majątku, nie pojechał za nim, ale czekał wypatrując go z daleka.
Idąc tym tropem każdy może nie tylko zbudować sobie ogólny obraz, ale też uzyskać jasne odpowiedzi odnoszące się do konkretnych aspektów czy sytuacji. Mi na wstępie nasunęły się dwie refleksje.
Obie dotyczą wolności. Najpierw mojej: sam muszę i chcę być wolny. Człowiek nie może Boga zmusić do niczego. Kochana osoba też nie może mieć możliwości wymuszenia na mnie czegokolwiek. Wszystko, co robię wobec niej, powinno wypływać ze świadomej, wolnej decyzji. W każdej sytuacji moje tak lub nie ma wynikać z mojego wyboru, a nie przymusu wypływającego z moich emocji.
Drugą cezurą jest wolność współmałżonka. Bóg daje mi możliwość grzeszenia. Nie powstrzymuje mnie przed tym, choć ma taką moc. W żaden sposób nie wolno mi zatrzymywać drugiej strony siłą, oczywiście rozumianą szeroko, także np. jako szantaż emocjonalny czy ekonomiczny. Jednocześnie Bóg nie wyraża zgody na mój grzech. Mówi mi jasno, co jest dobre, a co złe, co przyniesie mi korzyść, a co szkodę, gdzie jest przestrzeń wyboru neutralnego moralnie. Dlatego nie mogę np. nigdy wyrazić zgody na rozwód. Nie powinienem jednak także akceptować żadnych działań, które sprzeciwiałyby się naszej miłości. Wyrażam swoje stanowisko, ale to druga strona sama zdecyduje, czy tego posłucha. Ponadto trzeba bardzo uważać, żeby należycie rozróżnić rzeczy rzeczywiście szkodliwe dla więzi małżeńskich, od tych, które po prostu są dla mnie niewygodne i jedynie przystrajam je tak, żeby dorobić ideę do własnego egoizmu. Bóg wszystko wie, ja muszę się liczyć ze swoją niewiedzą i subiektywizmem.
Zabrzmi to jak truizm, ale dla mnie jest w tym coś nowego. Kochać mogę na tyle, na ile dorosłem do tego w wolności i prawdzie. Jednocześnie całą tak uzyskaną przestrzeń chcę skierować właśnie tam, wypełnić miłością do człowieka, przede wszystkim tego jednego człowieka. Wiązać się emocjonalnie jak najbardziej, jak najbliżej.
Z jednej strony odnosi się ono do sposobu, który ma doprowadzić do stanu „odwieszenia”. W tym ujęciu jest to kwestia techniczna i padło już tutaj dużo pomysłów, w tym bardzo szczegółowych.
Dla mnie ważniejszy jest namysł nad tym, jaki stan „odwieszenia” chcę osiągnąć. Jest to rzecz bardzo delikatna. Zwykle to zadanie nabrania niezbędnego dystansu podejmuje strona, która walczy o uratowanie małżeństwa. W pewnym sensie więzi między małżonkami „wiszą” właśnie na nim. Ten proces może więc stać odcinaniem liny, na której wisi moje małżeństwo.
Mądrzy ludzie na forum już mi tłumaczyli, że trzeba to po prostu robić z Bogiem. Jest to uwaga równie słuszna, jak skrajnie ogólna. Przyszło mi do głowy, że można to znacząco skonkretyzować. Miłość małżeńska powinna być odbiciem miłości Boga do człowieka, Chrystusa do Jego Kościoła. Trzeba po prostu zadać sobie pytanie, w jaki sposób Bóg traktuje człowieka, na ile „wisi” na nim. Wtedy otwiera się cała nauka Kościoła, całe Słowo z bardzo konkretnymi wskazówkami. Weźmy choćby przypowieść o synu marnotrawnym. Jak dalece „odwiesił się” emocjonalnie ojciec? Dał synowi jego część majątku, nie pojechał za nim, ale czekał wypatrując go z daleka.
Idąc tym tropem każdy może nie tylko zbudować sobie ogólny obraz, ale też uzyskać jasne odpowiedzi odnoszące się do konkretnych aspektów czy sytuacji. Mi na wstępie nasunęły się dwie refleksje.
Obie dotyczą wolności. Najpierw mojej: sam muszę i chcę być wolny. Człowiek nie może Boga zmusić do niczego. Kochana osoba też nie może mieć możliwości wymuszenia na mnie czegokolwiek. Wszystko, co robię wobec niej, powinno wypływać ze świadomej, wolnej decyzji. W każdej sytuacji moje tak lub nie ma wynikać z mojego wyboru, a nie przymusu wypływającego z moich emocji.
Drugą cezurą jest wolność współmałżonka. Bóg daje mi możliwość grzeszenia. Nie powstrzymuje mnie przed tym, choć ma taką moc. W żaden sposób nie wolno mi zatrzymywać drugiej strony siłą, oczywiście rozumianą szeroko, także np. jako szantaż emocjonalny czy ekonomiczny. Jednocześnie Bóg nie wyraża zgody na mój grzech. Mówi mi jasno, co jest dobre, a co złe, co przyniesie mi korzyść, a co szkodę, gdzie jest przestrzeń wyboru neutralnego moralnie. Dlatego nie mogę np. nigdy wyrazić zgody na rozwód. Nie powinienem jednak także akceptować żadnych działań, które sprzeciwiałyby się naszej miłości. Wyrażam swoje stanowisko, ale to druga strona sama zdecyduje, czy tego posłucha. Ponadto trzeba bardzo uważać, żeby należycie rozróżnić rzeczy rzeczywiście szkodliwe dla więzi małżeńskich, od tych, które po prostu są dla mnie niewygodne i jedynie przystrajam je tak, żeby dorobić ideę do własnego egoizmu. Bóg wszystko wie, ja muszę się liczyć ze swoją niewiedzą i subiektywizmem.
Zabrzmi to jak truizm, ale dla mnie jest w tym coś nowego. Kochać mogę na tyle, na ile dorosłem do tego w wolności i prawdzie. Jednocześnie całą tak uzyskaną przestrzeń chcę skierować właśnie tam, wypełnić miłością do człowieka, przede wszystkim tego jednego człowieka. Wiązać się emocjonalnie jak najbardziej, jak najbliżej.
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Do: Ukasz i inni
Jak to było u was - pytam tych co są już po rozwodzie cywilnym (czyli żadnym) .
Stałem na stanowisku, że nie godzę się na rozwód.
Sędzina powiedziała wówczas( na pierwszej rozprawie byłem bez adwokata), że jeśli tak, to żona chcąc aby do orzeczenia rozwodu doszło musi wykazać, że było to z mojej wyłącznej winy .
I tutaj pytam, czy też mieliście taka wstawkę?
Taka refleksja - pytanie.Ukasz pisze:Dlatego nie mogę np. nigdy wyrazić zgody na rozwód. Nie powinienem jednak także akceptować żadnych działań, które sprzeciwiałyby się naszej miłości. Wyrażam swoje stanowisko, ale to druga strona sama zdecyduje, czy tego posłucha
Jak to było u was - pytam tych co są już po rozwodzie cywilnym (czyli żadnym) .
Stałem na stanowisku, że nie godzę się na rozwód.
Sędzina powiedziała wówczas( na pierwszej rozprawie byłem bez adwokata), że jeśli tak, to żona chcąc aby do orzeczenia rozwodu doszło musi wykazać, że było to z mojej wyłącznej winy .
I tutaj pytam, czy też mieliście taka wstawkę?
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Owszem, dokładnie tak miałam.
W następstwie: mąż próbował udowodnić moją winę, ja niczego nie udowadniałam, przedstawiłam fakty i twierdziłam do końca, że nasze małżeństwo jest do uratowania.
Sąd orzekł rozwód z wyłącznej winy męża.
W następstwie: mąż próbował udowodnić moją winę, ja niczego nie udowadniałam, przedstawiłam fakty i twierdziłam do końca, że nasze małżeństwo jest do uratowania.
Sąd orzekł rozwód z wyłącznej winy męża.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Jak odwiesić się od żony/męża?
Do: Nirwanna
No to wyjawia się wielki cynizm, lub inaczej, wielkie ograniczenie sądu jako takiego.
Logicznym wydaje się, że skoro na stronie pozywającej spoczywa obowiązek udowodnienia winy, to jeśli tego nie zrobi, jej pozew jest BEZZASADNY i jako taki powinien być oddalony.
ALE NIE !
Bo oto panie i panowie : hokus pokus i mamy za jednym zamachem orzeczenie rozwodziku z ....winy męża!
Noż ...............(jak to dobrze tu nie kląć)....... !!!!
To co opisałaś jest dla mnie przejawem skrajnej demagogii i kpiny w żywe oczy sprawiedliwości.
Podobno kiedyś czarownice były umieszczane w bagnie celem testu.
Test był prosty.
Jeśli utonęła to znaczy, że była prawą kobietą a nie czarownicą.
Jeśli nie utonęła to oznaczało konszachty ze złym i wtedy - na stos.
Reasumując
To jest coś co już kiedyś poruszałem - instytucja sądu nie jest do ratowania małżeństwa tylko do jego rozwiązywania - obojętne co jest i kto zawinił- papier wydać trzeba.
OBYM SIĘ MYLIŁ i ktoś napisze, że sąd po rozpoznaniu sprawy oddalił w całości powództwo i - w konsekwencji - nadal jesteście państwo mężem i żoną - ZDARZYŁO SIĘ KOMUŚ ?
... bo może tylko psi pysk mam ....
Aha.Nirwanna pisze:Owszem, dokładnie tak miałam.
W następstwie: mąż próbował udowodnić moją winę, ja niczego nie udowadniałam, przedstawiłam fakty i twierdziłam do końca, że nasze małżeństwo jest do uratowania.
Sąd orzekł rozwód z wyłącznej winy męża.
No to wyjawia się wielki cynizm, lub inaczej, wielkie ograniczenie sądu jako takiego.
Logicznym wydaje się, że skoro na stronie pozywającej spoczywa obowiązek udowodnienia winy, to jeśli tego nie zrobi, jej pozew jest BEZZASADNY i jako taki powinien być oddalony.
ALE NIE !
Bo oto panie i panowie : hokus pokus i mamy za jednym zamachem orzeczenie rozwodziku z ....winy męża!
Noż ...............(jak to dobrze tu nie kląć)....... !!!!
To co opisałaś jest dla mnie przejawem skrajnej demagogii i kpiny w żywe oczy sprawiedliwości.
Podobno kiedyś czarownice były umieszczane w bagnie celem testu.
Test był prosty.
Jeśli utonęła to znaczy, że była prawą kobietą a nie czarownicą.
Jeśli nie utonęła to oznaczało konszachty ze złym i wtedy - na stos.
Reasumując
To jest coś co już kiedyś poruszałem - instytucja sądu nie jest do ratowania małżeństwa tylko do jego rozwiązywania - obojętne co jest i kto zawinił- papier wydać trzeba.
OBYM SIĘ MYLIŁ i ktoś napisze, że sąd po rozpoznaniu sprawy oddalił w całości powództwo i - w konsekwencji - nadal jesteście państwo mężem i żoną - ZDARZYŁO SIĘ KOMUŚ ?
... bo może tylko psi pysk mam ....