Mnie chyba sam mój mąż pomoże się odwiesic...tym co mi robi, wczoraj kontynuując wywody swojej matki, bawiac się z naszym synem zasugerował, że on też nie ma pewności że to jego syn...zabolało okrutnie, doszło niestety do awantury, nie umiem w takich sytuacjach trzymać nerwów na wodzy
ale mąż skutecznie sprawia raniąc mnie słowami, że jestem coraz dalej od niego.
Do tego wiem, że cały czas kłamie że nie jeździ do kowalskiej, a wiem że regularnie bywa w jej mieście i powiedział mi kolejny raz, że chce jak najszybciej rozwodu.
Wczoraj mieliśmy wizytę duszpasterską, ksiądz zapytał jak w małżeństwie, mąż na to raz lepiej raz gorzej a mi łzy ciurkiem poplynely ...( został na kolędzie bo był akurat u dzieci ) to napiecie nerwowe mnie wykańcza.
A wydawało mi się ze udało mi się osiągnąć względny spokój w tym wszystkim...a widzę że długa droga przede mną.