Przeniesione z watku ,,rozwód,,
Aha - jestem odcięty (od świadomości już niestety nie)Dlatego czytając Twoją historię rozumiem Twoje rozgoryczenie i poczucie krzywdy oraz niesprawiedliwości ale z drugiej dziwię się, gdyż zdrada Twojej żony nie jest Ci narzucona na oczy. Jesteś od tego odcięty (tym bardziej, że minęło 8 lat i jesteście po rozwodzie) i szczególnie Twoje emocjonalne trwanie przy żonie i Jej odrębnym życiu zadaje Ci ból.
Nie patrzysz na cudzołóstwo swej małżonki a jedynie je przywołujesz myślami, fantazjami, wyobrażeniami i wspominasz,,błogie'' czasy sprzed rozwodu. Wizualizujesz sobie życie erotyczne żony z obcym mężczyzną, wyobraźnią sięgasz ich miru domowego i sam potęgujesz w sobie ból, który powinien z czasem blednąć i tracić na intensywności. Nie trywializuję tego, co Cię spotkało, rozpad małżeństwa uważam za wielką tragedię rodzinną ale myślę, że człowiek z niejednego upadku i bólu potrafi się podnieść gdy bardzo tego chce. Tym bardziej, ze nie zyjemy sami dla siebie i zawsze można znaleźć na tym świecie kawałek miejsca dla siebie, dla dzielenia się sobą z innymi i szukania sposobu realizowania dalszego swego życia.
- minęło 8 lat (jak wspominałem niejednokrotnie upływ czasu nie ma żadnego znaczenia)
- jesteśmy po rozwodzie ( jakim rozwodzie?? - u urzędnika, który dziennie ogłasza 3 rozwody cywilne?- zastanów się)
- moje emocjonalne trwanie przy żonie - a przy kim mam trwać - przy Tobie? - gdybyś była mą żoną - gwarantuję Ci, że trwałbym tak jak trwam teraz,
- nie patrzę na cudzołóstwo swojej żony - to są zboczeńcy, którzy patrzą na cudzołóstwo swoich współmałżonków?
- ból związany z tą kwestią ani nie blednie ani nie traci na intensywności.
- chcenie podniesienia się z upadku i bólu - gratuluję tym, którzy podjęli wyzwanie.
- nie żyjemy dla siebie - bzdura
- podzielisz się z innymi tylko tym co masz I JEŚLI to masz, dzielenie się nieistniejącym dobrem to droga donikąd.