Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Moderator: Moderatorzy
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Zajrzyj też tutaj:
viewforum.php?f=26
Nie jest tego dużo, ale daje pewien wgląd. Co jakiś czas (informacja jest zwykle w newsletterze i na stronie) są także spotkania świadectwowe.
viewforum.php?f=26
Nie jest tego dużo, ale daje pewien wgląd. Co jakiś czas (informacja jest zwykle w newsletterze i na stronie) są także spotkania świadectwowe.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Do: helenast
Ooo - To znak, że będzie obcinanie.
Wg niektórych jestem pozerem w maskach, inni widzą mą szczerość, większość cierpienie.
Żeby tylko za dużo mi nie poobcinali...
Rzecz ciekawa.
Czy także zdziera maskę niepewności.
Wiesz, ktoś się boi własnego cienia - a po kursie pierwsza dusza towarzystwa.
Przekomarzam się.
Dziękuję za informację.
Prawdopodobnie i mnie to kiedyś czeka.
Ooo - To znak, że będzie obcinanie.
Wg niektórych jestem pozerem w maskach, inni widzą mą szczerość, większość cierpienie.
Żeby tylko za dużo mi nie poobcinali...
Rzecz ciekawa.
Czy także zdziera maskę niepewności.
Wiesz, ktoś się boi własnego cienia - a po kursie pierwsza dusza towarzystwa.
Przekomarzam się.
Dziękuję za informację.
Prawdopodobnie i mnie to kiedyś czeka.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Pamiętasz dywagacje, czy jesteś trollem? Napisałem wtedy, że może tak, ale jeśli nie, to jesteś osobą bardzo potrzebującą pomocy. Od tamtego czasu napisałeś tu prawie 400 postów. Trochę się odsłoniłeś i moim zdaniem potwierdziłeś w pełni tę drugą ewentualność.19. Czy uważasz jej odejście za uzasadnione? TAK
20. Czy wierzysz w to, że ona kiedykolwiek do ciebie wróci? NIE
Uwaga: będę brutalny.
Nie wiem, jaki byłeś 8 lat temu, gdy żona Cię porzucała. Jeżeli w tym długim czasie popracowałeś nad sobą i teraz jesteś człowiekiem znacznie bardziej dojrzałym, kulturalnym, komunikatywnym, krytycznym wobec samego siebie, otwartym na rady, niż wtedy - to rozumiem, dlaczego trudno jej było z Tobą. Cisną się na usta/klawiaturę mocniejsze sformułowania, ale jesteś inteligentny i sam dobrze wiesz, co mam na myśli.
Słyszałem takie powiedzenie: wielkim błędem młodych biorących ślub jest to, że ona ma nadzieję, że on się zmieni, a on ma nadzieję, że ona się nie zmieni. Masz niewątpliwie swój styl, jesteś oryginalny, może za to Cię pokochała. Może jednak miała nadzieję, że wydoroślejesz? A Ty uważałeś, że jesteś taki świetny i takiego Cię pokochała, że nie ma potrzeby się zmieniać?
W każdym razie zdumiewa mnie to, że po tych ośmiu latach z Twoich postów nadal bije pewność, że jesteś w porządku, nie potrzeby się zmieniać.
Bardzo mocno wszedłeś w rolę ofiary. Krzywda, jaka Cię spotkała, cierpienie, które przeżywałeś i przeżywasz, są faktem. Natomiast zapadanie się w nie, celebrowanie go, eksponowanie, użalanie się nad sobą, chwilami wręcz znęcanie się nad sobą samym - to już Twój wybór. Polubiłeś tę rolę, bo zwalnia Cię od wysiłku pracy nad sobą. Wybierasz bardzo oryginalny sposób komunikacji. Daje Ci to satysfakcję, a negatywny odzew większości odbiorców pogłębia wyobcowanie i przekonanie, że nikt Cię nie rozumie, Ty jesteś wyjątkowy, a świat niesprawiedliwy.
Wbrew pozorom bardzo wygodnie być ofiarą. Twierdzę tak z własnego doświadczenia. Chętnie przybierałem tę pozę przed samym sobą. Łagodziła ból kryzysu, pozwalała odsunąć od siebie odpowiedzialność za samego siebie i za relacje z żoną. I pogłębiała ten kryzys, oddalała szansę na jego przezwyciężenie, odbierała wiarę w to, że jest to w ogóle możliwe. Dopóki w tym tkwiłem, nawet nie stałem w miejscu, lecz cofałem się w rozwoju. Sądzę, że mam ten etap za sobą.
Obie przytoczone na wstępie odpowiedzi są zapewne szczere, ale zarazem błędne. Obie sprzeciwiają się wierze w nierozerwalność i moc sakramentu małżeństwa. Obie wbijają Cię jeszcze mocniej w paraliżującą rolę ofiary. Zadaj sobie inne pytania:
Czy wykorzystałeś te osiem lat na to, żeby stać takim mężem, jakiego Twoja żona chciała, na jakiego zasłużyła, jakim chcesz i możesz być?
Czy będziesz w stanie podjąć szalenie ciężką pracę nad zmianą samego siebie, skoro nie wierzysz w powodzenie tego wysiłku, w dobro wciąż drzemiące w Twojej żonie, w moc sakramentu, w pomoc Bożą na drodze realizacji Twojego powołania?
Potrzebujesz pomocy. Przede wszystkim od samego siebie. Na razie z tej strony sam sobie przeszkadzasz.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Chyba nikt tego lepiej nie ujął niż Ukasz.
Pantopie.....doceń i weź sobie do serca,w koncu mówi Ci to człowiek w kryzysie,któremu prawdopodobnie tez łatwo nie jest,podobnie jak Tobie.
Znaczy macie coś wspólnego,wiec może warto skorzystać z doświadczenia i rad kolegi?
Piszą do Ciebie,odpowiadają na Twoje posty różni ludzie,na różnym etapie....w kryzysie,po kryzysie,w trakcie ,lub po rozwodzie,pisza tez szczęśliwi którzy kryzys pokonali,ale i tacy którzy są szczęśliwi choć się nie udało.
Multum rad i podpowiedzi.....nic tylko brać.
Jeszcze możesz być szczęśliwy.
Prawdziwa zmiana przychodzi wraz ze zmianą nastawienia.
Jesli natomiast uważasz,że nie osiagniesz szczęścia bez drugiej połówki........to zawsze możesz to zmienić....wolna wola i Twój wybór.
....tyle,że musiałbyś zmienieć forum.
Pantopie.....doceń i weź sobie do serca,w koncu mówi Ci to człowiek w kryzysie,któremu prawdopodobnie tez łatwo nie jest,podobnie jak Tobie.
Znaczy macie coś wspólnego,wiec może warto skorzystać z doświadczenia i rad kolegi?
Piszą do Ciebie,odpowiadają na Twoje posty różni ludzie,na różnym etapie....w kryzysie,po kryzysie,w trakcie ,lub po rozwodzie,pisza tez szczęśliwi którzy kryzys pokonali,ale i tacy którzy są szczęśliwi choć się nie udało.
Multum rad i podpowiedzi.....nic tylko brać.
Jeszcze możesz być szczęśliwy.
Prawdziwa zmiana przychodzi wraz ze zmianą nastawienia.
Jesli natomiast uważasz,że nie osiagniesz szczęścia bez drugiej połówki........to zawsze możesz to zmienić....wolna wola i Twój wybór.
....tyle,że musiałbyś zmienieć forum.
lena50....dawniej lena
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Do: Ukasz
Widzę, że siły jasnej strony mocy jak na komendę zwarły szyki i żwawo ruszyły w kierunku mej twierdzy.
Twój wpis jest kolejnym z serii dającym mi ostro po łepetynce.
Jako że coś komuś obiecałem ma odpowiedź będzie zgoła odmienna od innych.
Ukaszu Sprawiedliwy
Ty masz rację.
W bardzo wielu punktach masz rację, i choćby nie wiem jak - nie obrócę kota ogonem i przyznam się jak na spowiedzi.
Jedziemy:
Po niedługim czasie ujrzałem, że rzucam się jak ryba w sieci.
I przestałem - tak zwyczajnie.
Pozbaw stańczyka dystansu i krotochwili a zostaną jeno portki i czapeczka z dzwoneczkami.
Nie uważam, że jestem świetny panie Ukaszu.
Wie pan jaki jestem? Jestem GENIALNY !
W prostocie swego serca wziąłem wszystko swojej żony te dobre i te złe, przytuliłem i zaakceptowałem i przysiągłem poczłapać z tym wszystkim do ostatniego dnia tej tu pielgrzymki.
Ad tzw ,,zmieniania się,,
Nie jestem fanem tego typu zmian.
Popieram te, które dzieją się w wyniku ewolucji.
Rewolucyjne rzadko dają trwały efekt.
W perspektywie czasowej zmiany są nieuniknione, zgodnie ze starym powiedzeniem : jedyne co jest stałe to zmiany.
(kurcze - a tak uważałem, żeby to ukryć.... )
Spokojnie panie Ukaszu - parę rzeczy chętnie bym wymienił na lepszy model.
W 50% mój.
Stałem się w tej kwestii wręcz cynikiem idealnym - natychmiast się objaśniam:
Kiedy poziom mych przeżyć osiągnął stan krytyczny, próbowałem wzmacniać się nadzieją, starałem się pracować, byłem jak Tomuś ciągnący w chomącie pług po polu w pancernych, pot mieszał się ze łzami, myślami i emocjami.
Trwało to niecały rok.
Potem nastąpił syndrom najsłabszego ogniwa łańcucha i wszystko prasło.
Ja sobie juz tylko siedziałem na krzesełku i obserwowałem z zaciekawieniem co też nowego się stanie.
SAMO - co się stanie samo , bez żadnej pomocy, ingerencji z mojej strony.
I zaczęło się sypać.
I nie kiwnę już palcem - nie ma po co.
TERAZ - jakby tym bardziej nie ma po co.
Satysfakcję - owszem - daje mi co innego - ale nie napiszę bo na amen mnie już moderacja skasuje
Negatywny odzew odbiorców to nie moja sprawa - to kwestia ich postrzegania - a to jest poza mym zasięgiem.
Napisze po raz któryś - bronię swego stanowiska dostępnymi środkami (czasem na granicy), czytelnicy mnie znają, nikt nie musi ,,mnie,, czytać, tym bardziej wchodzić w polemikę. Hawgh.
Czy nikt mnie nie rozumie? - Może nie wszyscy ale nie nikt.
Jestem wyjątkowy? Jak najbardziej !
Jak każdy.
Świat niesprawiedliwy? - Oj to to to !!
Świat nie jest sprawiedliwy.
Jedynie osoby, które podążają na co dzień ścieżkami prawości przez odpowiedni długi czas, doświadczają radości na tym jakże niesprawiedliwym świecie.
Jest to tylko marne wynagrodzenie za to, że kiedyś człek tyrał i psinco z tego wyszło.
Kiedy ja miałem doła - a miałem go permanentnie - to jak szedłem do osiedlowego spożywczaka celem nabycia zgrzewki biopaliwa bezalkoholowego - to nigdy nie wmawiałem sobie, że to przez nią bo odeszła.
Jak piłem - to piłem bo JA tak chciałem.
Jeszcze mocniej w paraliżującą rolę ofiary wbiło mnie przedtem 359 innych rzeczy.
Ja wierzę w moc sakramentu - inaczej nie siedziałbym- a raczej leżał- teraz sam.
Jednocześnie ostatnio wiele wpisów uzmysłowiło mi pewne hmm układy? w tych kwestiach - tak że nie mam złudzeń - a już na pewno nie takich, które rokowałyby więcej jak 1% szansy na powrót mej lubej.
(nawet w pokerze czekając na jedną, jedyną potrzebna kartę masz ok 2% szans - a uwierz - to mało, malusio)
I to jest już smutne.
Nie tylko podjąć pracy, tym bardziej ciężkiej a już na pewno nie szalonej - w stanie nie jestem.
Ty masz rację.
ps pokornie proszę o nienaliczanie punktów karnych za rozwlekłość - dzięki
Widzę, że siły jasnej strony mocy jak na komendę zwarły szyki i żwawo ruszyły w kierunku mej twierdzy.
Twój wpis jest kolejnym z serii dającym mi ostro po łepetynce.
Jako że coś komuś obiecałem ma odpowiedź będzie zgoła odmienna od innych.
Ukaszu Sprawiedliwy
Ty masz rację.
W bardzo wielu punktach masz rację, i choćby nie wiem jak - nie obrócę kota ogonem i przyznam się jak na spowiedzi.
Jedziemy:
Potwierdzam (we wszystkich czasach)Trochę się odsłoniłeś i moim zdaniem potwierdziłeś w pełni tę drugą ewentualność.
Wtedy jeszcze miałem wiarę i nadzieję.Nie wiem, jaki byłeś 8 lat temu, gdy żona Cię porzucała. Jeżeli w tym długim czasie popracowałeś nad sobą i teraz jesteś człowiekiem znacznie bardziej dojrzałym, kulturalnym, komunikatywnym, krytycznym wobec samego siebie, otwartym na rady, niż wtedy - to rozumiem, dlaczego trudno jej było z Tobą.
Po niedługim czasie ujrzałem, że rzucam się jak ryba w sieci.
I przestałem - tak zwyczajnie.
Pisz śmiało na privie - zimny prysznic może poskutkować.Cisną się na usta/klawiaturę mocniejsze sformułowania
Gdybym był, to o tej porze z żonką...czytałbym książki - czytałbym książki!ale jesteś inteligentny i sam dobrze wiesz, co mam na myśli.
Pokochała mnie z tej prostej przyczyny, że jestem wściekle przystojny i pięknyMasz niewątpliwie swój styl, jesteś oryginalny, może za to Cię pokochała. Może jednak miała nadzieję, że wydoroślejesz? A Ty uważałeś, że jesteś taki świetny i takiego Cię pokochała, że nie ma potrzeby się zmieniać?
Pozbaw stańczyka dystansu i krotochwili a zostaną jeno portki i czapeczka z dzwoneczkami.
Nie uważam, że jestem świetny panie Ukaszu.
Wie pan jaki jestem? Jestem GENIALNY !
W prostocie swego serca wziąłem wszystko swojej żony te dobre i te złe, przytuliłem i zaakceptowałem i przysiągłem poczłapać z tym wszystkim do ostatniego dnia tej tu pielgrzymki.
Ad tzw ,,zmieniania się,,
Nie jestem fanem tego typu zmian.
Popieram te, które dzieją się w wyniku ewolucji.
Rewolucyjne rzadko dają trwały efekt.
W perspektywie czasowej zmiany są nieuniknione, zgodnie ze starym powiedzeniem : jedyne co jest stałe to zmiany.
Aż taki narcyzm z mych wpisów bije??W każdym razie zdumiewa mnie to, że po tych ośmiu latach z Twoich postów nadal bije pewność, że jesteś w porządku, nie potrzeby się zmieniać.
(kurcze - a tak uważałem, żeby to ukryć.... )
Spokojnie panie Ukaszu - parę rzeczy chętnie bym wymienił na lepszy model.
Ba! I wszedłem i zostałem wepchnięty niemal gwałtem - dwa w jednym - z gratisową bezdusznością.Bardzo mocno wszedłeś w rolę ofiary.
Brak zgody.Natomiast zapadanie się w nie, celebrowanie go, eksponowanie, użalanie się nad sobą, chwilami wręcz znęcanie się nad sobą samym - to już Twój wybór.
W 50% mój.
Wręcz pokochałem.Polubiłeś tę rolę, bo zwalnia Cię od wysiłku pracy nad sobą.
Stałem się w tej kwestii wręcz cynikiem idealnym - natychmiast się objaśniam:
Kiedy poziom mych przeżyć osiągnął stan krytyczny, próbowałem wzmacniać się nadzieją, starałem się pracować, byłem jak Tomuś ciągnący w chomącie pług po polu w pancernych, pot mieszał się ze łzami, myślami i emocjami.
Trwało to niecały rok.
Potem nastąpił syndrom najsłabszego ogniwa łańcucha i wszystko prasło.
Ja sobie juz tylko siedziałem na krzesełku i obserwowałem z zaciekawieniem co też nowego się stanie.
SAMO - co się stanie samo , bez żadnej pomocy, ingerencji z mojej strony.
I zaczęło się sypać.
I nie kiwnę już palcem - nie ma po co.
TERAZ - jakby tym bardziej nie ma po co.
Jam skromny czeladnik/wyrobnik tylko.Wybierasz bardzo oryginalny sposób komunikacji. Daje Ci to satysfakcję, a negatywny odzew większości odbiorców pogłębia wyobcowanie i przekonanie, że nikt Cię nie rozumie, Ty jesteś wyjątkowy, a świat niesprawiedliwy.
Satysfakcję - owszem - daje mi co innego - ale nie napiszę bo na amen mnie już moderacja skasuje
Negatywny odzew odbiorców to nie moja sprawa - to kwestia ich postrzegania - a to jest poza mym zasięgiem.
Napisze po raz któryś - bronię swego stanowiska dostępnymi środkami (czasem na granicy), czytelnicy mnie znają, nikt nie musi ,,mnie,, czytać, tym bardziej wchodzić w polemikę. Hawgh.
Czy nikt mnie nie rozumie? - Może nie wszyscy ale nie nikt.
Jestem wyjątkowy? Jak najbardziej !
Jak każdy.
Świat niesprawiedliwy? - Oj to to to !!
Świat nie jest sprawiedliwy.
Jedynie osoby, które podążają na co dzień ścieżkami prawości przez odpowiedni długi czas, doświadczają radości na tym jakże niesprawiedliwym świecie.
Potwierdzam w całej rozciągłości.Wbrew pozorom bardzo wygodnie być ofiarą.
Jest to tylko marne wynagrodzenie za to, że kiedyś człek tyrał i psinco z tego wyszło.
IIII.... to musisz się jeszcze wiele nauczyć.Twierdzę tak z własnego doświadczenia. Chętnie przybierałem tę pozę przed samym sobą.
Kiedy ja miałem doła - a miałem go permanentnie - to jak szedłem do osiedlowego spożywczaka celem nabycia zgrzewki biopaliwa bezalkoholowego - to nigdy nie wmawiałem sobie, że to przez nią bo odeszła.
Jak piłem - to piłem bo JA tak chciałem.
Ja też. Dla mnie jednak przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie.Dopóki w tym tkwiłem, nawet nie stałem w miejscu, lecz cofałem się w rozwoju.
Panie! Nie obrażaj pan dobre ?Obie przytoczone na wstępie odpowiedzi są zapewne szczere, ale zarazem błędne. Obie sprzeciwiają się wierze w nierozerwalność i moc sakramentu małżeństwa. Obie wbijają Cię jeszcze mocniej w paraliżującą rolę ofiary.
Jeszcze mocniej w paraliżującą rolę ofiary wbiło mnie przedtem 359 innych rzeczy.
Ja wierzę w moc sakramentu - inaczej nie siedziałbym- a raczej leżał- teraz sam.
Jednocześnie ostatnio wiele wpisów uzmysłowiło mi pewne hmm układy? w tych kwestiach - tak że nie mam złudzeń - a już na pewno nie takich, które rokowałyby więcej jak 1% szansy na powrót mej lubej.
(nawet w pokerze czekając na jedną, jedyną potrzebna kartę masz ok 2% szans - a uwierz - to mało, malusio)
Opuszczony, bez miłości stałem się cieniem swej dawnej świetnościCzy wykorzystałeś te osiem lat na to, żeby stać takim mężem, jakiego Twoja żona chciała, na jakiego zasłużyła, jakim chcesz i możesz być?
I to jest już smutne.
Raczysz sobie żartować.Czy będziesz w stanie podjąć szalenie ciężką pracę nad zmianą samego siebie, skoro nie wierzysz w powodzenie tego wysiłku, w dobro wciąż drzemiące w Twojej żonie, w moc sakramentu, w pomoc Bożą na drodze realizacji Twojego powołania?
Nie tylko podjąć pracy, tym bardziej ciężkiej a już na pewno nie szalonej - w stanie nie jestem.
Tak jak pisałem na początku:Potrzebujesz pomocy. Przede wszystkim od samego siebie. Na razie z tej strony sam sobie przeszkadzasz.
Ty masz rację.
ps pokornie proszę o nienaliczanie punktów karnych za rozwlekłość - dzięki
-
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 lut 2018, 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Zrozumcie,
Dalsza rozmowa nie ma sensu,
Co musi się stać jak mocno musi upaść ten człowiek aby zrozumiał Czym jest pokora.
Może po 8 latach najwyższy czas aby zostawić go w jego ego świecie
Dalsza rozmowa nie ma sensu,
Co musi się stać jak mocno musi upaść ten człowiek aby zrozumiał Czym jest pokora.
Może po 8 latach najwyższy czas aby zostawić go w jego ego świecie
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Musi się kompletnie wyrzec swojej pychy, dumy, która była wcześniej jego motorem.NadziejaAdama pisze: ↑21 lut 2018, 14:02 Co musi się stać jak mocno musi upaść ten człowiek aby zrozumiał Czym jest pokora.
A to jest proces skokowy (wstrząsowy) i b. emocjonalny (intelekt nie jest wymagany, a wręcz przeszkadza):
https://www.youtube.com/watch?v=HCd8L05y4Y8
P.S. Sorki, że znowu oceniam, tym razem konformistycznie
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Tak dla przypomnienia....krople rosy pisze: ↑15 lut 2018, 12:59Cierpienie się znosi a nie nim upaja. Chrystus na krzyżu nie umierał w ekstazie radości.
Ludzkie cierpienie jest zazwyczaj konsekwencją j złych wyborów człowieka, jego pomyłek , krzywdy zadanej bliźniemu. Z jednej strony punktujesz swoje winy, z drugiej trochę tworzysz wizerunek człowieka niezasłużenie cierpiącego. Czy aby na pewno? Może się dłużej trzeba zatrzymać nad tym wszystkim co się w Twoim życiu stało i zobaczyć właśnie TERAZ jego nabrzmiałe owoce?
Chciałbyś Jej powrotu? Z jakiego powodu najbardziej?
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Gdybyś wierzył w moc sakramentu, to byś nie leżał, tylko działał. Ona nie wyraża się procencie prawdopodobieństwa, że żona do Ciebie wróci, tylko w pewności, że to jest Twoja droga (a nie ośmioletnie miejsce parkingowe) i że na tej drodze możesz liczyć nie tylko na swoje siły; że Twoim powołaniem jest stawanie się dojrzałym człowiekiem nie dla niej, tylko dla Niego i dla siebie.Pantop pisze: ↑21 lut 2018, 0:25 Ja wierzę w moc sakramentu - inaczej nie siedziałbym- a raczej leżał- teraz sam.
Jednocześnie ostatnio wiele wpisów uzmysłowiło mi pewne hmm układy? w tych kwestiach - tak że nie mam złudzeń - a już na pewno nie takich, które rokowałyby więcej jak 1% szansy na powrót mej lubej.
Natomiast jeśli uważasz, że na układy także On nie ma rady, to zacznij zmianę w tym miejscu.
Gwoli ścisłości - ja też uważam, że nie będę szczęśliwy bez mojej żony. Mogę z tym żyć, przeżywać radości i smutki, rozwijać się, dawać siebie innym. Przeżywać ból samotności i nie dać mu panować nad sobą, żyć pełnią życia, choć będzie w niej więcej cierpienia niż szczęścia. I nie chcę zmieniać forum.
-
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 lut 2018, 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Rak , piękny utwór , mój pierwszy który mnie poruszył , odzwierciedlał to co się ze mną działo po wejściu na drogę nawrócenia w tych paru słowach, byłem głęboko na dnie mrocznego królestwa, odczuwałem jego moce które we mnie były, zapragnąłem zmiany, uwolnienia, byłem bezradny,,,,,,,,pokora zrywa sidła ,daje Bogu pole do działania, wypędza złe duchy, przemienia.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Pantop
Nikt nie zwarł szyków i nikt nie atakuje Twojej twierdzy, choć przyznam, to prawda,że w niej się zamknąłeś.
To co chcemy Ci powiedzieć i przekazać nie jest formą urażenia Ciebie, nie jest formą obrażenia Ciebie, a jedynie ukazania prawdy - prawdy o Tobie widzianej z tzw. boku.
Zadałam Ci kiedyś pytanie na forum, czy jesteś aktorem z zawodu, bo tak od początku się zachowujesz. Grasz. Przybrałeś maskę , może nawet nie jedną i to widać. Kilka osób zachwyciło się Twoim stylem pisania, lecz co z niego wynika ? Nic - inny styl, mnóstwo ozdobników, cytatów - tylko tyle.
Pantop zadam Ci pytanie : po co przyszedłeś na forum tak naprawdę ??? Sychar to wspólnota wspierania się, pomocy - Ty jej nie chcesz, więc o co chodzi ?
Gdzieś między wierszami Twoich wypowiedzi dowiadujemy się szczątkowo o Twojej sytuacji. Próbujemy Ci pomóc, dzielimy się własnymi doświadczeniami , ale Ty wszystko odrzucasz. Czasami tylko przyznajesz rację rozmówcy, ale nic z tym nie robisz. Ja osobiście nie widzę w Tobie chęci pracy nad sobą. Potwierdzam poprzedników,że uwielbiasz swoją rolę ofiary, z tym że ja nie jestem pewna czy aby na pewno nią jesteś w Waszym małżeństwie.
Większość Sycharków przeszło już ten etap wypierania, przeszło przez etap udawania, więc trudno nas zmylić i oszukać.
Pantop dla mnie jesteś nieprawdziwy i sztuczny. Uwierz mi, że nie piszę tego, by Ci dokopać jak to nazywasz. Tak Cię widzę obserwując Twoje wpisy od początku. Tak się zakręciłeś w tym wszystkim ,że chyba już nie wiesz co jest prawdą , a co nie. I zastanawia mnie jedynie co i komu chcesz udowodnić. Nam nie musisz nic udowadniać. Dzisiaj jesteśmy jutro nas nie ma , ale Ty zostaniesz dalej w tym samym miejscu co 8 lat temu. Wiem,że to takie nie męskie zgiąć i upaść na kolana, przyznać własną winę , słabość, uznać bezczynność i bezradność, stanąć w lustrze PRAWDY o sobie samym, ale tylko taka droga jest do uzdrowienia.
Twoja wola i Twój wybór co dalej.
Jeżeli Ci uraziłam jakimś słowem to przepraszam, nie było to moim zamiarem. Zawsze mówię co myślę, choć czasem może to boleć. Wolę taką formę niż koronki i wstążeczki.
Nikt nie zwarł szyków i nikt nie atakuje Twojej twierdzy, choć przyznam, to prawda,że w niej się zamknąłeś.
To co chcemy Ci powiedzieć i przekazać nie jest formą urażenia Ciebie, nie jest formą obrażenia Ciebie, a jedynie ukazania prawdy - prawdy o Tobie widzianej z tzw. boku.
Zadałam Ci kiedyś pytanie na forum, czy jesteś aktorem z zawodu, bo tak od początku się zachowujesz. Grasz. Przybrałeś maskę , może nawet nie jedną i to widać. Kilka osób zachwyciło się Twoim stylem pisania, lecz co z niego wynika ? Nic - inny styl, mnóstwo ozdobników, cytatów - tylko tyle.
Pantop zadam Ci pytanie : po co przyszedłeś na forum tak naprawdę ??? Sychar to wspólnota wspierania się, pomocy - Ty jej nie chcesz, więc o co chodzi ?
Gdzieś między wierszami Twoich wypowiedzi dowiadujemy się szczątkowo o Twojej sytuacji. Próbujemy Ci pomóc, dzielimy się własnymi doświadczeniami , ale Ty wszystko odrzucasz. Czasami tylko przyznajesz rację rozmówcy, ale nic z tym nie robisz. Ja osobiście nie widzę w Tobie chęci pracy nad sobą. Potwierdzam poprzedników,że uwielbiasz swoją rolę ofiary, z tym że ja nie jestem pewna czy aby na pewno nią jesteś w Waszym małżeństwie.
Większość Sycharków przeszło już ten etap wypierania, przeszło przez etap udawania, więc trudno nas zmylić i oszukać.
Pantop dla mnie jesteś nieprawdziwy i sztuczny. Uwierz mi, że nie piszę tego, by Ci dokopać jak to nazywasz. Tak Cię widzę obserwując Twoje wpisy od początku. Tak się zakręciłeś w tym wszystkim ,że chyba już nie wiesz co jest prawdą , a co nie. I zastanawia mnie jedynie co i komu chcesz udowodnić. Nam nie musisz nic udowadniać. Dzisiaj jesteśmy jutro nas nie ma , ale Ty zostaniesz dalej w tym samym miejscu co 8 lat temu. Wiem,że to takie nie męskie zgiąć i upaść na kolana, przyznać własną winę , słabość, uznać bezczynność i bezradność, stanąć w lustrze PRAWDY o sobie samym, ale tylko taka droga jest do uzdrowienia.
Twoja wola i Twój wybór co dalej.
Jeżeli Ci uraziłam jakimś słowem to przepraszam, nie było to moim zamiarem. Zawsze mówię co myślę, choć czasem może to boleć. Wolę taką formę niż koronki i wstążeczki.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Do: helenast
Droga helenast
Dziękuję za podzielenie się swoimi obserwacjami i odczuciami.
Nie mam wątpliwości, że pisałaś najszczerzej jak umiałeś.
I tu jest COŚ, o czym pisałem już niejednokrotnie (do innych).
Warren Buffett (największy żyjący inwestor) zapytany kiedyś o zdanie na temat analiz rynkowych w mediach branżowych powiedział , że te analizy więcej mówią o ich autorach niż o rzeczywistej sytuacji na rynku.
Nie odniosę się do całego wpisu.
Nie skomasowałem mej historii w jednym miejscu - fakt.
Szczątkowo?
Pani nie ma pojęcia o czym tu pisze.
To co tam wcześniej określiłaś grą, maskami, udawaniem, aktorstwem etc jest dla mnie niczym - co to oznacza?
Te zjawiska, które określiłaś są dla mnie jak spojrzenie przez okno na podwórko - nic więcej.
Ktoś się tym zachwycił - dobrze.
Ktoś tego nie trawi - jego rzecz.
Ktoś to - jak Ty - ocenia - nie moja sprawa.
Reasumując - jestem tutaj amplitudą miedzy stańczykiem a osobą nader poważną a czytający czasem błędnie kojarzą kwiecisty czasem styl z tym jaki jestem.
I dobrze - ma być różnorodnie.
Teraz coś co chciałbym abyś odczytała wprost.
Weź Twój wpis i jakiś wpis Angel do mnie.
Ujrzyj różnicę podejścia.
(mnie wyklucz-załóżmy że masz 100% racji w tym co napisałaś o mnie)
....
Przepaść, co?
(w razie co - niczego nie zmieniaj - a już w stosunku do mnie - tym bardziej)
Przytulam wszystkich forumowiczów do serca mego bolejącego i bardzo proszę o vice wersal.
Droga helenast
Dziękuję za podzielenie się swoimi obserwacjami i odczuciami.
Nie mam wątpliwości, że pisałaś najszczerzej jak umiałeś.
I tu jest COŚ, o czym pisałem już niejednokrotnie (do innych).
Warren Buffett (największy żyjący inwestor) zapytany kiedyś o zdanie na temat analiz rynkowych w mediach branżowych powiedział , że te analizy więcej mówią o ich autorach niż o rzeczywistej sytuacji na rynku.
Nie odniosę się do całego wpisu.
Czyżby?Gdzieś między wierszami Twoich wypowiedzi dowiadujemy się szczątkowo o Twojej sytuacji.
Nie skomasowałem mej historii w jednym miejscu - fakt.
Szczątkowo?
Czyżby?Próbujemy Ci pomóc, dzielimy się własnymi doświadczeniami , ale Ty wszystko odrzucasz.
Pani nie ma pojęcia o czym tu pisze.
Tutaj pewne objaśnienie.Pantop dla mnie jesteś nieprawdziwy i sztuczny.
To co tam wcześniej określiłaś grą, maskami, udawaniem, aktorstwem etc jest dla mnie niczym - co to oznacza?
Te zjawiska, które określiłaś są dla mnie jak spojrzenie przez okno na podwórko - nic więcej.
Ktoś się tym zachwycił - dobrze.
Ktoś tego nie trawi - jego rzecz.
Ktoś to - jak Ty - ocenia - nie moja sprawa.
Reasumując - jestem tutaj amplitudą miedzy stańczykiem a osobą nader poważną a czytający czasem błędnie kojarzą kwiecisty czasem styl z tym jaki jestem.
I dobrze - ma być różnorodnie.
Teraz coś co chciałbym abyś odczytała wprost.
Weź Twój wpis i jakiś wpis Angel do mnie.
Ujrzyj różnicę podejścia.
(mnie wyklucz-załóżmy że masz 100% racji w tym co napisałaś o mnie)
....
Przepaść, co?
(w razie co - niczego nie zmieniaj - a już w stosunku do mnie - tym bardziej)
Przytulam wszystkich forumowiczów do serca mego bolejącego i bardzo proszę o vice wersal.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Pantop nie muszę robić żadnych porównań oraz szukać różnic, bo nie widzę w tym sensu. Każdy ma inne spojrzenie, inne odczucie , inne zdanie - ma to tego prawo. Ja piszę o moich odczuciach.
Twój wpis powyższy/ odpowiedź potwierdza moją opinię . Szkoda,że nie odpowiedziałeś na moje pytanie - to ono było najważniejsze w moim poście ...
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Do: helenast
Miałem cały wpis do Ciebie, ale go skasowałem.
(już ten pierwszy czekał na publikację ponad 6h)
Pani jest bardzo mądra.
Rad jestem, że zostałem w 100% rozpracowany/ujawniony/przejrzany
Będzie mi bardzo miło posłuchać jeszcze jakiś Twoich rad i wskazówek.
Super jest mieć wsparcie osoby tak przenikliwej i szczerej.
Nie dziwota, że masz dopisane ,,szczęśliwa żona,, .
Pogratuluj swemu kochanemu mężowi, że miał takie szczęście, że ma Ciebie.
Aż mu zazdroszczę.
Gdyby zdarzyło się, że moja żona odeszłaby przedwcześnie z tego świata, to chciałbym aby moja nowa wybranka była o usposobieniu i charakterze takim jak Twój.
(pomarzyć sobie zawsze mogę)
No - dosyć już tych komplementów.
Dziękuję z wpisy - proszę Cię o kolejne - najlepiej w podobnym surowym acz sprawiedliwym tonie.
Miałem cały wpis do Ciebie, ale go skasowałem.
(już ten pierwszy czekał na publikację ponad 6h)
Pani jest bardzo mądra.
Rad jestem, że zostałem w 100% rozpracowany/ujawniony/przejrzany
Będzie mi bardzo miło posłuchać jeszcze jakiś Twoich rad i wskazówek.
Super jest mieć wsparcie osoby tak przenikliwej i szczerej.
Nie dziwota, że masz dopisane ,,szczęśliwa żona,, .
Pogratuluj swemu kochanemu mężowi, że miał takie szczęście, że ma Ciebie.
Aż mu zazdroszczę.
Gdyby zdarzyło się, że moja żona odeszłaby przedwcześnie z tego świata, to chciałbym aby moja nowa wybranka była o usposobieniu i charakterze takim jak Twój.
(pomarzyć sobie zawsze mogę)
No - dosyć już tych komplementów.
Dziękuję z wpisy - proszę Cię o kolejne - najlepiej w podobnym surowym acz sprawiedliwym tonie.
Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:
Odpuśćmy sobie Pantopa...
lena50....dawniej lena