Jest ciężko

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Jest ciężko

Post autor: ejkej »

Witajcie,

po tygodniowym czytaniu forum oraz archiwum postanowiłem opisać swoją historię.
Z żoną jesteśmy razem od 11 lat, po ślubie 4,5 roku. Przez cały ten czas bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, jak w każdym małżeństwie, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Niestety z perspektywy czasu wiem, że strasznie zaniedbywałem moją Żonę, nie byłem dla niej oparciem i nie zauważałem jej problemów, jak było dobrze to było dobrze, a jak było źle to twierdziłem, że to chwilowe i za chwilę znowu wszystko będzie w porządku. Nie raz do głosu dochodził również alkohol - drinki we dwoje po pracy, które jak twierdziliśmy miały nas wyluzować często były punktem zapalnym, przez który wzajemnie się nakręcaliśmy do kłótni.
Na początku tego roku odbyliśmy rozmowę, w której Żona powiedziała mi o wszystkich moich złych zachowaniach, błędach i stwierdziła, że jak ma być tak nadal to nie ma to żadnego sensu. Rozmowa była bardzo ciężka dla obojga z nas, szczerze ją przeprosiłem i obiecaliśmy sobie, że będziemy razem ratować ten związek. Moje zachowanie w stosunku do Żony zmieniło się od tej rozmowy, starałem się robić wszystko żebyśmy już tym razem oboje byli szczęśliwi, oczywiście z małymi potyczkami, drobnymi nieporozumieniami. Żona przyznała, że nareszcie się zmieniam i widzi tą zmianę.
Niestety 2 tygodnie temu, gdy wróciliśmy do domu po pracy, siedząc razem wieczorem, zauważyłem, że coś jest nie tak.
Po kilkudziesięciominutowej prośbie o rozmowę, Żona oznajmiła, że nasza rozmowa o ratowaniu związku była już za późno, nie potrafi ze mną być i chce się wyprowadzić bo potrzebuje czasu i chyba nic już do mnie nie czuje więc nie mogę liczyć, że wróci.
Następnego dnia gdy byłem w pracy Żona spakowała część rzeczy i wyprowadziła się do swojej Babci, następnie dzień później do wynajętego mieszkania.
Czytając wątki wielu z Was po czasie, widziałem błędy, które popełniałem zaraz po rozstaniu. Wiszenie na Żonie, błaganie o powrót, kwiaty, ciągłe smsy z przeprosinami, skutek oczywiście był odwrotny.
Etap przyciskania Żony do ściany mam już za sobą. Od razu zacząłem pracę nad sobą, zaczynając od analizy mojego zachowania na przestrzeni całego związku, wypisania wszystkich błędów, złych zachowań, grzechów, lista była długa, oj bardzo długa.
Dużo dały mi szczerze rozmowy z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, gdzie sam poprosiłem ich o wskazanie wszystkich moich negatywnych cech oraz błędów, które odczuwała nie tylko moja Żona ale także i oni.
Muszę Wam powiedzieć, że przez wiele ostatnich lat bardzo oddaliłem się od Boga, zaczęło się to od śmierci mojej Mamy, gdy mówiąc wprost, obraziłem się na Niego. Otrząsnąłem się przed sakramentem i było to dla mnie przeżycie bardzo duchowe. Niestety szybko to minęło, było dobrze, więc interesowałem się tylko życiem 'po ludzku', teraz wiem, że tyle lat bez Boga spowodowało że twierdziłem, że to ja mam na wszystko wpływ i wszystko leży w moich rękach i mogę sterować swoim życiem i życiem innych jak tylko chce.
Pracuję nad sobą każdego dnia, wróciłem do modlitwy, czytam polecane przez Was pozycje i słucham wykładów. Przygotowuję się do spowiedzi, która po wielu latach będzie dla mnie na pewno ciężka.
Na chwilę obecną minęło ponad dwa tygodnie od wyprowadzki Żony, o ile na początku nasze rozmowy były raczej moim błagalnym monologiem, o tyle Żona teraz dąży jedynie do rozwodu, jak powiedziała "chce jak najszybciej zamknąć ten okres swojego życia czyli małżeństwo ze mną".
Proponowałem terapię małżeńską, próbę wybudowania tego wszystkiego od nowa, niestety spotyka się to z kategorycznym NIE.
Moją chęć powrotu do Boga, Żona skwitowała szyderczym śmiechem i stwierdzeniem, że coś mi się musiało stać i ona nie wierzy w nic.
Zarówno ja, jak i jej rodzina, martwimy się o nią, rodzina twierdzi, że stała się totalnie inną osobą, zimną i wyrachowaną.
Przelatywały mi myśli o teoretycznym kowalskim, mimo, że obiecywaliśmy sobie niejednokrotnie, w przypadku gdyby taka sytuacja miała miejsce to od razu sobie o tym powiemy. Na dzień dzisiejszy już niczego nie jestem pewien.
Mam świadomość, że sam doprowadziłem do tej sytuacji, do rozstania, czego bardzo żałuję, ale tak wielka zmiana w zachowaniu mojej Żony przeraża.
Chcę dalej skupiać się na pracy nad sobą, ktoś z Was napisał, że praca nad sobą to maraton - ja dopiero zacząłem rozgrzewkę, ale na chwilę obecną jeszcze nie potrafie wyłączyć myślenia, że podejście mojej Żony sprawi, że się poddam.
Bardzo Was proszę o wsparcie w modlitwie za Nas, powierzam to małżeństwo Bogu, ja będę pracował nad sobą, a mam nadzieję, że Bóg przemyje nam oczy i zbudujemy ten związek na prawdziwym fundamencie miłości.
jacek-sychar

Re: Jest ciężko

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Ejkej na naszym forum

Niestety powtórzyłeś wiele błędów nas, facetów, którzy już tutaj jesteśmy. Nasze męskie ego uważało, że my wiemy lepiej, i że jak mamy żonę, to ona już będzie na zawsze. Zaprzestaliśmy pracy nad związkiem i ciągłego zdobywania naszych żon.
Cieszę się, że zrozumiałeś swoje błędy i starasz się zmienić siebie. To jedyna rzecz, na którą masz wpływ.
Niestety boję się, że za decyzją żony może stać jeszcze ktoś. Miejmy nadzieję, że to tylko moje głupie przypuszczenia.
Nie napisałeś, czy macie dzieci. To może być ważny punkt.

Pisz dalej, tylko pamiętaj, że internet nie jest anonimowy i staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: ejkej »

Jacku dziękuję za przywitanie. Nie, nie mamy dzieci, staraliśmy się swego czasu, ale problemy zdrowotne przeszkodziły, później stwierdziliśmy, że podejdziemy do tego bez presji i że co ma być to będzie, ale na razie nie będziemy się starać.
Co do decyzji Żony, moje podejrzenia co do osoby jakiegoś kowalskiego wzbudza fakt, że Żonie jak najszybciej zależy na rozwodzie, bez orzekania winy. "Jak chcesz żebym była szczęśliwa to daj mi rozwód".
Staram się znaleźć w sobie jak najwięcej spokoju, ale różne myśli przelatują przez głowę.
jacek-sychar

Re: Jest ciężko

Post autor: jacek-sychar »

Tak, daj mi rozwodu, zostaw mnie, ... ja też to słyszałem.

Teraz to zostaw. Staraj się pracować nad sobą, bo niezależnie od tego, co się stanie, to i tak będzie dla Ciebie pożyteczne.
Jak żona wróci, to wróci do lepszego Ciebie.
Jak żona nie wróci (niestety należy też zakładać taką możliwość :? ), to Ty będziesz już miał siły do dalszego trwania bez niej.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: Pantop »

Do: ejkej

Witaj

Pozwól, że na samym początku zapytam z ,,grubej rury,, .
Czy przez te wszystkie lata, które opisywałeś, to ty miałeś w domu całkowicie świętą kobietę, omyłkowo tylko obleczoną w materię?
Chcę być dobrze zrozumiany.
Najczęściej jest tak, że przychodzimy na forum i pokornie wyliczamy swoje błędy.
Dobrze robimy.
Nie możemy niestety liczyć na taką sytuację, że oto wróci współmałżonek, wejdzie tu na forum i opowie brakującą część historii - tak by wszyscy zyskali w miarę obiektywny ogląd sytuacji.
(już widzę animusz ..powracających,, aby to zrobić :lol: :lol: :lol: )

Rozwijając temat.
Dobrze abyś wczytał się w filozofię tutejszego forum.
A zwłaszcza w migającą w czołówce myśl przewodnią.
Jeśli nie masz ochoty na szukanie podeślę Ci link ze stosownym objaśnieniem zagadnienia.

Dlaczego o tym piszę.
Ująłeś mnie Twoją z żoną umową - gdyby kiedyś zaszło TO COŚ, to powiemy o tym od razu.
I ja z żoną miałem taką umowę.
Dzisiaj widzę nicość tamtego układu.

Jeśli jesteś osobą, która preferuje trudne informacje od razu - witam w klubie.
Z mojego oglądu - bycie tu pomaga.
Spotkasz wiele osób o podobnych doświadczeniach i mnóstwo moralizujących.
Sam czasem moralizuję :D :D :D
W moim odczuciu - lepiej trafić nie mogłeś.
Powodzenia
ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: ejkej »

Pantop witaj,
Na pewno nie jest tak, że moja Żona była święta a ja byłem złem wcielonym w naszym domu. Mam tutaj bardziej na myśli, że analizując nasz wkład w tworzenie tego związku i bycia w nim, wypadam raczej blado. I moją winą jest zaniedbanie związku na tyle, że musiało dojść do takiej burzy. Najpoważniejsza rzecz, którą mógłbym jej zarzucić to nie rozmawianie o problemach i uczuciach wprost, byłem ślepy i niedomyślny, a gdybyśmy wcześniej porozmawiali to może udało by się te drobne kryzysy zażegnać wcześniej i nie dopuścić do eskalacji.

Co do myśli przewodniej - poproszę o rozwinięcie jeżeli można.

W kwestii umowy i trudnych informacji, mimo wszystko staram się ciągle jeszcze wierzyć w ważność tej umowy, a jeżeli miałbym się dowiedzieć czegoś trudnego to chyba rzeczywiście wolałbym od razu.

Pozdrawiam.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: Pantop »

Do: ejkej

A oto początek tropu:
(poczytasz dalsze wpisy - uchwycisz sedno)


Re: Odwiedził mnie anioł stróż mojej żony i zapytał:

Post autor: helenast » 17 lut 2018, 19:00

Pantop pisze: ↑
17 lut 2018, 16:40


Podsumowanie.
Chcemy, mamy nadzieję, iż nasza praca, starania, wyjazdy, rekolekcje, drogi krzyżowe ekstremalne i inne modlitwy, wstawiennictwa i święci ostatecznie sprawią powrót współmałżonka i odbudowę relacji.






Jeżeli masz takie nastawienie to błąd na samym wstępie. To co opisałeś ma służyć NASZEJ przemianie, uzdrowieniu, wyzwoleniu, nawróceniu, a nie jako narzędzie / metoda na przyciągnięcie / powrót współmałżonka.

P.S. Uwaga : piszemy we własnej osobie czyli JA = CHCĘ , anie CHCEMY
ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: ejkej »

@Pantop, @jacek-sychar, jest i kowalski, parę godzin temu się dowiedziałem. Ehh.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: mare1966 »

Pamiętaj , że kowalski "świadczy" o żonie , nie o tobie .
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: Pantop »

Do: ejkej

Trzymaj się chłopie!!
Nie rób nic głupiego.
Jestem przy tobie duchem.
Płacz - jeśli potrafisz.
Ja płakałem dwa dni.
Jeśli potrafisz - oddaj cały ból i wszystko panu Jezusowi.

Mam pusto.....
Dalsze słowa - zbędne.
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jest ciężko

Post autor: Lavenda »

Ejkej,
Niestety z tego co pisałeś, to kowalski był bardzo prawdopodobny.
Zajmij się sobą choć jest to ciężkie w takich chwilach, ale jak sam pisałeś - żona jest w swoim świecie - amok, więc oderwij się od niej jak najszybciej, dla własnego dobra.
Pracuj nad sobą - dla SIEBIE
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jest ciężko

Post autor: s zona »

Lavenda pisze: 24 lut 2018, 5:42 Ejkej,
Niestety z tego co pisałeś, to kowalski był bardzo prawdopodobny.
Zajmij się sobą choć jest to ciężkie w takich chwilach, ale jak sam pisałeś - żona jest w swoim świecie - amok, więc oderwij się od niej jak najszybciej, dla własnego dobra.
Pracuj nad sobą - dla SIEBIE
Moze Lista Zerty pomoze Ci

viewtopic.php?f=10&t=282

pomodle sie o 15h
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: kemot79 »

Mam nadzieję, że zerkniesz na forum i posłuchasz naszych rad- koniecznie musisz zająć się sobą, nie powielaj błędów. Brzmi to jak slogan ale każdy z nas tutaj obecnych mimo ostrzeżeń robi coś całkowicie odwrotnego. Niemal u wszystkich pojawił/a się Kowalski/Kowalska, często jako przyczyna, czasami już skutek. Jedno jest pewne wiszenie teraz na żonie bez wątpienia odniesie odwrotny skutek. Wypowiadały się tutaj osoby będące po "drugiej stronie barykady" i to samo sugerowały - odpuść żonie i zajmij się sobą
ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jest ciężko

Post autor: ejkej »

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Wczoraj byłem strzępkiem nerwów, uspokojenie dał płacz i modlitwa w nocy.
Dzisiaj staram się żyć dalej, mimo wielkiej rany w sercu. Zajmuję się przyziemnymi sprawami, sprzątanie, pranie etc.
Przyjaciele mają mnie umówić z zaufanym księdzem, potrzebuję teraz bardzo przewodnika duchowego.
Pozostaje mi tylko praca nad sobą i nad przebaczeniem, ból jest straszny ale wierzę, że z Jego pomocą przetrwam.
Proszę o modlitwę.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jest ciężko

Post autor: Niezapominajka »

Tak czułam, że to będzie to.
Ejkej przytulam do serca i otulam modlitwa.
Wiem, że nie uwierzysz, ale za 2-3 m-ce będziesz w innym punkcie. Wszystko się zmienia.
Jak się dowiedziałeś? Rozmawialiście?
ODPOWIEDZ