I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek
Jak żona odeszła, to umierałem po raz pierwszy. Ale zostałem z najmłodszym synem. Po drodze pojawiała się u mnie mieszkać moja najstarsza córka i środkowy syn. Po 6 latach zostałem sam, bo dzieci się wyprowadziły. Przez pierwszy miesiąc odbijałem się od ściany do ściany. Ale po miesiącu znowu doszedłem do siebie. Gdy w tym roku najmłodszy syn sprowadził się znowu, nie mogłem się znowu odnaleźć. Nauczyłem się mieszkać sam, a tutaj nagle taki tłok. ;)
Potrzeba trochę czasu, ale można się przyzwyczaić.
Dasz radę.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: karo17 »

Wbrew pozorom czas po wyprowadzce może być dobry dla Ciebie. Na stanięcie na własne nogi i odwieszenie się. Z czasem przyjdzie czas na spokój wewnętrzny. Z Bogiem dasz radę to przejść.
Martusia
Posty: 13
Rejestracja: 15 maja 2018, 22:18
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Martusia »

Smutku, bardzo dobrze Cię rozumiem, Twój ból, szok. Niestety podjął decyzję za Ciebie, jest tchórzem, przepraszam, że tak to nazywam wprost. Nic nie powiedzieć i pod nieobecność zabrać rzeczy. Wypłacz się ile potrzebujesz, porozmawiaj z kimś, nie bądź sama. Wiem, jak Ci trudno, przechodziłam to. Ale zobaczysz, że za chwilę odetchniesz, zejdzie napięcie, że nie musisz na to wszystko patrzeć, bać się, co robi, do kogo pisze. Zaufaj, wiem, co mówię. Ale póki co jest ciężko, wiem, ale dasz radę, to przejdzie za chwilę.
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: santi »

Smutek ja też w lutym tak zostałem. Wyprowadziła się kiedy byłem w pracy w tajemnicy przede mną. Wyniosła część wyposażenia mieszkania, a dzień wcześniej byliśmy na wspólnej kolacji i myślałem ze będzie dobrze. Wszystko było przygotowane z pół roku wcześniej, a ja o niczym nie wiedzialem. Wróciłem do pustego domu. Straciłem żonę i córkę.

Wiem co czujesz. Wiem jak to boli ... psychicznie i fizycznie. Będzie jeszcze troche bolało .... ale to przeminie. Uwierz mi, czas leczy rany.
Od dzisiaj będzie już tylko lepiej. Powoli każdego dnia lepiej...

Pomodlę się dzisiaj w Twojej intencji.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Martusia pisze: 28 maja 2018, 18:56 Nic nie powiedzieć i pod nieobecność zabrać rzeczy.
Martusia
A jesteś pewna, że Smutek lepiej by się czuła, gdyby była w domu w czasie wynoszenia rzeczy przez męża?
Boję się, że zniosłaby to dużo gorzej.
Moja żona zabrała rzeczy z domu w momencie, gdy nie było mnie w domu. I ja cieszyłem się z tego, że musiałem przy tym być. Nie wiem, czy byłbym ... miły? :P
Martusia
Posty: 13
Rejestracja: 15 maja 2018, 22:18
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Martusia »

Mi nie o to chodziło, żeby wynosił rzeczy przy Smutku, absolutnie nie. Ja sama chciałam, jak mąż się wyprowadzał, żeby to nie było przy mnie, więc przy okazji partiami zabierał... Po kawałku, tak, żeby nie było naraz widać.
Może ja czegoś nie doczytałam, mnie chodziło o to, że sam fakt decyzji wyprowadzki męża Smutka, nie był zakomunikowany.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Martusia pisze: 28 maja 2018, 19:05 mnie chodziło o to, że sam fakt decyzji wyprowadzki męża Smutka, nie był zakomunikowany
Pamiętacie jak się wyrywa zęba dziecku lub robi mu zastrzyk?
Z zaskoczenia, żeby tyle nie wrzeszczało i nie rozpaczało.
Chcielibyście mieć tak robiony zastrzyk, że najpierw pielęgniarka długo mówi:
"A teraz Cię ukłuje tą długą ostrą igłą Zaboli cię prawdopodobnie bardzo mocno. Mogę nie trafić w mięsień, tylko w nerw. Wtedy będzie cię bolało jeszcze bardziej. Potem będę powoli naciskała tłok strzykawki. Lek będzie się wpychał do ciała. Zacznie bardzo boleć a czasami nawet straszliwie szczypać..."
Chcielibyście tak?
Jak byłem mały, to miałem mieć robiony zastrzyk z penicyliny. Przy pierwszym tak wrzeszczałem, darłem się i szarpałem, że lek zakrzepł w igle. Pielęgniarka musiała zmieniać igłę, czyli musiała mnie ukłuć dwa razy! Od tej pory leżałem jak trusia, żeby tylko nie było potrzeby dwukrotnego kłucia.

Mąż Smutek zabrał swoje rzeczy i jest po zastrzyku. Może tak na to spójrzmy. Dla mnie jest to lepsze rozwiązanie.
Ale każdy oczywiście może wybrać inny sposób załatwienia sprawy.
Martusia
Posty: 13
Rejestracja: 15 maja 2018, 22:18
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Martusia »

Pozwolisz Jacku, że się nie zgodzę tym razem. Nie jesteśmy dziećmi w końcu. Akt odwagi jednak i spojrzenie w oczy mówiąc "Smutku podejmuję decyzję, wyprowadzam się" byłoby wg mnie na jakimś poziomie. Dla mnie tchórz i już. Ja to bym zawału serca dostała na jej miejscu, ale oczywiście, każdy może mieć inne odczucia.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Camilaa »

Smutku trzymaj się
Nie po to tu trafiłaś zeby sie teraz załamać...
Jakos Twoj wątek ma powodzenie... moze w tym tez jest jakis sens ...pozytywny... dla Ciebie
Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Poraniona »

Smuteczku, Jestem z Tobą.Rozumiem co czujesz. Mój się parę dni temu też wyprowadził. Najgorszy był pierwszy dzień i noc. Totalna załamka. Potem napiszę więcej. Przytulam Cię.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Nie miałam siły wcześniej pisać.
Ja mu postawiłam wybór, to co planowałam zrobić w lipcu tak jak Wam pisałam. I byłam gotowa to zrobić i mordować się kolejny miesiąc licząc, że to coś zmieni. Ale w sobotę zerknęłam do jego plecaka, z którym jeździ do pracy i wypadło stamtąd opakowanie prezerwatywy. I to był koniec.
Kolejna awantura i durne tłumaczenie- nie wiem, widocznie kiedyś kupiłem dawno temu (data ważności do 2022, a miesiąc temu jej w plecaku nie było), do niczego nie jest mi potrzebna, nie mogę mieć? (mój wrzask: balony będziesz z niej dmuchał, to jest konkretna rzecz, która ma konkretne zastosowanie), jestem facetem (nie jesteś jakimś facetem, jesteś moim mężem), itp.
Od razu powiedziałam, tak dłużej się nie da. Jeśli kupił ją miesiąc temu to ma plany i tyle. Nawet jeśli wcześniej fizycznie mnie nie zdradził to teraz już to zaplanował, albo się przygotowywał. Dałam dwa wyjścia, albo coś robimy z nami - szczera rozmowa, terapia, działanie, albo, jeśli zdecyduje, to wyprowadzka, ale zabiera wszystko i znika totalnie. Dałam czas, znów do lipca do naszej rocznicy (mózg mi wyprało tą datą). Wieczorem pojechał do pracy, 2 godziny wcześniej, przeczuwałam że do rodziców. W niedzielę mi powiedział, że jedzie do nich na obiad i na noc już nie wrócił, a dziś przez telefon, jak byłam w pracy powiedział, że większość rzeczy już wziął, bo się wyprowadza. I to ja dzwoniłam do niego, gdyby nie mój telefon zastałabym puste półki bez uprzedzenia, jak pisała Martusia.
I zrobiłam jeden błąd (pewnie nie pierwszy), chciałam z nim porozmawiać po pracy i była to rozmowa podczas której bardzo płakałam, pytałam dlaczego nie dał nam szansy, zapewniłam że go kocham i będę na niego czekać. Wyszło żałośnie, jak jęki uzależnionej. Powiedział, że próbował (!), ale uczucia wygasły i nic z tego, że wie że to wszystko "zepsuł" (tu było przekleństwo więc nie zacytuję), że nie jest mnie godny (!), że zawsze będzie niedaleko, pomoże, że mogę mieć w nim pomoc i wsparcie(!).
I wiecie co? Powiedział mi żebym do ludzi wychodziła, bo nie mogę tak się zadręczać, muszę żyć itp., że zawsze mogę do niego zadzwonić. Fajnie... po prostu ekstra.
Zostałam ze złamanym sercem. On jeszcze parę dni będzie zbierał resztę rzeczy i kończył samochód jak będę w pracy. Chociaż tyle, bo raz już patrzyłam jak się pakował przed Wielkanocą i to było okropne.
Wiem, że teraz jest inaczej niż wtedy. Wtedy się miotał, był bardziej zagubiony, depresyjny, niepewny siebie, teraz jest inaczej. Fakt, zmusiłam go do działania, ale był bardziej pewny siebie.
Zepsułam wszystko na końcu tym moim płaczem, ale nie dałam rady, to samo leciało.
Tak naprawdę to on nawet się nie zastanawiał, nie udawał nawet, że wykorzysta ten czas do lipca który mu dałam. I to prawda co pisaliście wcześniej, to nic by nie zmieniło, te kolejne tygodnie, miesiące, jemu po prostu było tak dobrze, wygodnie. Ta prezerwatywa otworzyła mi oczy, chociaż tak strasznie żałowalam, że ją znalazłam.
Muszę to wyryczeć, "wytaplać" się w tym do końca, bo to jest moje dno, z którego muszę w końcu wstać.
Dziękuję, że jesteście.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek

Znalazłaś wreszcie swoje dno. Ale to dobrze, bo masz wreszcie od czego się odbić do góry.
Trzymaj się.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Jacku, karo17, dziękuję za dobre słowo.

Martusia masz rację, to tchórz, bał się terapii, pracy, próbowania. Można powiedzieć "nic z tego", kiedy się coś próbowało robić.

santi
Ja nie mam dzieci, przynajmniej ich cierpienie zostało mi oszczędzone. Nie wyobrażam sobie co przeżyłeś. Dziękuję za modlitwę.

Camilaa
Mój wątek ma "powodzenie", bo ciągle tu biadolę. Ale prawda jest taka, że byliście ze mną w każdym najtrudniejszym momencie i chociaż za dużo chwilami pisałam, to pomagało mi to.

Poraniona
Ściskam Cię mocno.
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: SAMOA »

Smutku wiem że teraz nie to Ci potrzebne ale ja bym dała naprawdę wiele żeby to mój mąż się chciał tak spakować i wynieść z mieszkania. A uczucia które dziś przeżywasz są mi bardzo bliskie z znane. Ja w tym dniu w którym postanowiłam się wynieść z domu właśnie tak czułam że za chwilę umrę, że mnie nie ma, ale miałam dzieci i wiedziałam że dla nich MUSZĘ być silną i mądrą matką. Chociaż jak patrzyłam na ich smutne oczy serce mi z bólu pekalo. Dziś już jest trochę lepiej. Ty też wyjdziesz z tego i żyjąc z Bogiem pod ręką można być radosnym pomimo tego trudu. Ściskam Cię Smutku
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

Smutku wybacz ,ze dopiero teraz ...
Podpisuje sie pod wczesniejszymi wypowiedziami i od siebie dorzuce ,
ze wg mnie Lista Zerty przyda sie ,jak nic .. mnie dala sile i zaczelam normalnie zyc a poczatek tez byl straszny ,jak u kazdego .. i uwierz ,ze da sie ,nawet mozna byc na swoj sposob szczesliwym i zadowolonym na codzien ,chociaz nieraz ciezko ..
Ale chwile to potrwa . a na ten moment wyrzuc te zle emocje ,wyplacz .. najgorsze to dusic w sobie ,bo potem organizm daje o sobie znac i kolejne zmagania ze zdrowiem ...obys tego uniknela ..
i odzywiaj sie przyzwoicie :)
Sciskam serdecznie i przytulam w modlitwie :)

Ps a jak dojdziesz troche do siebie ,to polecam volontariat , mnie postawil na nogii ,oprocz NP i Sycharu oczywiscie :)
Z jednym zgodze sie z Twoim mezem ,to " wyjdz do ludzi" .
A to ,ze maz zglupial ,to nie koniec swiata ,zdarza sie ...
moze sam jeszcze do tego dojdzie kiedys ...
ODPOWIEDZ