I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: marylka »

rak pisze: 04 maja 2018, 10:04 o ile Marylka b. zgadzam się z Twoim ostatnim wpisem (z 22:30), o tyle do poniższego mam trochę zastrzeżeń:
marylka pisze: 03 maja 2018, 20:27 A Ty jedynie reagując pokażesz mu że nie jesteś ślepa i że żądasz szacunku dla Ciebie jako sakramentalnej żony!
zgadzam się do do treści, ale nie do przekazu.
Moim zdaniem nie można żądać szacunku od drugiej osoby, to też trochę jak tupanie dziecka nóżką (No dasz mi ten szacunek, czy nie, daj już, no, no ...). Decyzja czy szanuje się drugą osobę, jest integralną decyzją, próba jej wymuszenia (nawet w dobrej sprawie), może wzbudzić jedynie politowanie.
.....
Poza tym wydaje mi się, że też b. nieskutecznej w tej sytuacji. Dziecko podświadomie szanuje siłę, a próby jego wymuszenia pogardza, odpowiedź na pytanie: No dasz mi ten szacunek, czy nie może być nie, nie, nie, albo przekorny pomidor, pomidor, pomidor
Jeżeli mąż mi ślubował, to znaczy że z grubsza wiedział, o co biega we wspólnym mieszkaniu.
I SZANOWANIU siebie nawzajem. Tak samo jak Ty oczekujesz uczciwości od żony w traktowaniu Ciebie, tak i żona oczekuje tego samego, bo wspólnie to sobie ślubowaliście.
Nie mam zamiaru tupać nóżką jak piszesz. Ja jestem żoną i matką. Uczciwie wykonuję swoje obowiazki, pracuje zawodowo, wychowuję dzieci i prowadzę dom. I mam prawo oczekiwać od męża szacunku, który objawia się wspieraniem mnie w prowadzeniu życia codziennego oraz względem mnie jako żony - uczciwością małżeńską.

Nie pozwolę sobie na to, żeby na moich oczach pisał ze smerfetkami i dobrze bawił się moim kosztem, moich dzieci - moich nerwów. Do czego to doprowadzi? Facet, który wie, że jego żona wie i chlipie po kątach i nic z tym nie robi?
Nie liczmy na cuda. Rozzuchwali się jeszcze bardziej. I coraz większe granice bedzie przekraczał skoro ta przekroczona uszła mu płazem. On już nie szanuje żony, chociaż różne kity może jej wciskać, żeby tylko nie wyrzuciła go z ciepłego gniazdka.
A ona?
Staje się wrakiem psychcznym. Czasem facet ma czelność mówić że to przez nią zdrada była. Jeżeli ona w to uwierzy - to przepada jako człowiek i kobieta. Bo jej wartość i samoocena spadła i długo się nie podniesie. A on? Ugrał to co chciał. Ma żonę w domu z depresją i jeszcze większy powód ucieczek do smerfetek, bo mu źle w domu.
Nie umiem przekazywać rak swoich przemyśleń w takiej formie, żeby wszystkim delikatnie wyjaśniać. Może przez to, że sama to przeżyłam.
Nie ma co zawijać w sreberka.
Prawda jest taka, że jak chłop chce to na oczywiste fakty będzie mówił POMIDOR, czyli do końca grał będzie głupa.
Wbrew pozorom to nie takie ograniczone osoby. To są bardzo przebiegłe i inteligentne stworzenia. Wiedzą jak zmanipulować zakręcuć okłamać a jeszcze na końcu - ofiarę z SIEBIE zrobić
Oczywiście panowie teraz mogą analogicznie odwrócić sytuację, bo tutaj nie ma podziału na płeć tylko nieuczciwych, nie mających skrupułów.
Reasumując - ja żądam szacunku od drugiej osoby. Zwłaszcza od męża i od dzieci. Sama daję całą siebie i oddałabym za nich moje życie.
Jeżeli szacunku nie ma - to to jest mój dom i TU panowały i zawsze będą panować takie reguły jakie wspólnie na początku ustaliliśmy. Nie zmienia się reguł w trakcie gry. Jeżeli coś szwankuje to możemy pogadać iść na terapię poszukać pomocy. Ale przy obupólnym szacunku. A jak jedno z drugiego wariata chce zrobić - to fora ze dwora! Nie ze mną te numery i nie w moim domu.
I jeszcze jedno....przez to, że nadal będzie się cicho siedziało i przymykało oczy i udawało nieświadomego - nie tylko nie odzyska się szacunku w oczach małżonka ale straci się go do samego siebie
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: 3Has »

rak pisze: Manipulatorzy będą po czasie wykorzystywać umiejętnie Twoje argumenty przeciwko Tobie, więc trzeba nawet zejść kilka poziomów niżej, no ale w końcu zabawa się kończy, bo już nie ma gdzie uciec...
Raku, dobrze kombinujesz, tylko jest jedna zła wiadomość w tym wszystkim - ZAWSZE jest gdzie uciec.
Manipulator, osoba kompletnie nieodpowiedzialna, dorosłe dziecko - a taki jest mąż Smutki, taka jest moja żona, i by daleko nie szukać, są takie osoby tu na forum;-) - ZAWSZE odwróci kota ogonem. W najbezczelniejszy sposób zaprzeczy temu co sam powiedział, zaprzeczy znaczeniu słów,

Chętnie podam przykład z tutejszego forum ale na priw - mam powody ku temu, które Ci napiszę.
Ale co do zasady - uważam że świetnie zdiagnozowałeś problem i się całkowicie z Tobą zgadzam. Jeśli masz jakieś skuteczne sposoby na uświadomienie manipulatora - to zaprezentuj. Jeśli nie - chętnie dołączę do zespołu problemowego, bo w tym zakresie (odwracania kota ogonem) mam dokładnie ten sam problem ze swoją żoną co Smutek z mężem.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: rak »

Marylka, wbrew pozorom ja się zgadzam z Tobą (no może z grubsza;) ), kość niezgody jest generalnie w metodach działaniach i postrzeganiu pewnych sytuacji:
marylka pisze: 04 maja 2018, 12:29 Jeżeli mąż mi ślubował, to znaczy że z grubsza wiedział, o co biega we wspólnym mieszkaniu.
I SZANOWANIU siebie nawzajem...
słuchałaś pewnie Dziewieckiego, więc wiesz, że zazwyczaj nasze zrozumienie, co do treści przysięgi znacznie odbiega od jej "pełnego znaczenia" i niewiele osób jest świadomym tego co naprawdę przysięga (co pomaga ich zrozumieć, ale bynajmniej nie usprawiedliwia).
Kto jeszcze nie słuchał może skorzystać i sam ocenić swój poziom świadomości w dniu składania przysięgi:
https://archive.org/details/przysiega-m ... iega-1.mp3
(jest jeszcze gdzieś wersja video, moim zdaniem lepsza, ale coś nie mogłem na szybko znaleźć)
marylka pisze: 04 maja 2018, 12:29 I SZANOWANIU siebie nawzajem. Tak samo jak Ty oczekujesz uczciwości od żony w traktowaniu Ciebie, tak i żona oczekuje tego samego, bo wspólnie to sobie ślubowaliście.
Nie mam zamiaru tupać nóżką jak piszesz. Ja jestem żoną i matką. Uczciwie wykonuję swoje obowiazki, pracuje zawodowo, wychowuję dzieci i prowadzę dom. I mam prawo oczekiwać od męża szacunku, który objawia się wspieraniem mnie w prowadzeniu życia codziennego oraz względem mnie jako żony - uczciwością małżeńską.
To zabrzmi kontrowersyjnie. Ale wg mnie nie masz prawa żądać od swojego męża szacunku, takie żądanie jest właśnie tupaniem nóźką ... Mąż Ci przysięgał (zgadzam się, ale zrobił to teoretycznie z własnej i nieprzymuszonej woli) i tak samo z własnej woli może wycofać szacunek do Ciebie, a Ty ... specjalnie nie możesz się z tym niezgodzić... Bo jak chcesz to zrobić. Możesz to najwyżej przyjąć i się odpowiednio do tego ustosunkować. To jest Twoja rola i Twoja strefa wpływów. Żądanie od kogoś, żeby zachował się w jeden określony sposób, bo inaczej (no co?) jest manipulacją i zazwyczaj szantażem. Nie ma też nic wspólnego z miłością, raczej z poczuciem własnego zranienia (wartości), które staramy się jakoś zakopać i pozbyć problemu cudzymi rękoma.
marylka pisze: 04 maja 2018, 12:29 Staje się wrakiem psychcznym. Czasem facet ma czelność mówić że to przez nią zdrada była. Jeżeli ona w to uwierzy - to przepada jako człowiek i kobieta. Bo jej wartość i samoocena spadła i długo się nie podniesie. A on? Ugrał to co chciał. Ma żonę w domu z depresją i jeszcze większy powód ucieczek do smerfetek, bo mu źle w domu.
Nie umiem przekazywać rak swoich przemyśleń w takiej formie, żeby wszystkim delikatnie wyjaśniać. Może przez to, że sama to przeżyłam.
Nie ma co zawijać w sreberka.
Nie ma co zawijać w sreberka Marylko. Powyższa sytuacja jest tylko częściowo winą męża, tak naprawdę dużo jest tutaj winy żony, a właściwie jej reakcj na sytuację, wcześniejszej zależności z której się ciężko wyrwać, zbytnim oparciem swojej wartości na matkowaniu mężowi, itd... Najpierw trzeba z tym w prawdzie stanąć, a dopiero później osądzać męża. Zachował się jak świnia. Prawda, nie ma z czym tu dyskutować. Ale dlaczego ja pozwoliłam świni doprowadzić się na skraj załamania, rozwalić swoją samoocenę... W końcu w tej sytuacji to była tylko świnia.

Nikt chyba też nie mówi, żeby akceptować zachowanie męża, bo to nie o to chodzi. Ale, żeby oddzielić swoją wartość, od jego sposobu postępowanie (niezależnie w którą stronę) i nie mając już tego balastu odpowiednio reagować na jego zachowanie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
krople rosy

Re: I co teraz?

Post autor: krople rosy »

rak pisze: 04 maja 2018, 13:17 To zabrzmi kontrowersyjnie. Ale wg mnie nie masz prawa żądać od swojego męża szacunku, takie żądanie jest właśnie tupaniem nóźką ... Mąż Ci przysięgał (zgadzam się, ale zrobił to teoretycznie z własnej i nieprzymuszonej woli) i tak samo z własnej woli może wycofać szacunek do Ciebie, a Ty ... specjalnie nie możesz się z tym niezgodzić... Bo jak chcesz to zrobić. Możesz to najwyżej przyjąć i się odpowiednio do tego ustosunkować. To jest Twoja rola i Twoja strefa wpływów. Żądanie od kogoś, żeby zachował się w jeden określony sposób, bo inaczej (no co?) jest manipulacją i zazwyczaj szantażem. Nie ma też nic wspólnego z miłością, raczej z poczuciem własnego zranienia (wartości), które staramy się jakoś zakopać i pozbyć problemu cudzymi rękoma.
Genialne. Podpisuję się pod tym .
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Kochani bardzo Wam dziękuję za pomoc.
Jestem zła. Zła na to, że przez to co robi, to ja czuję się gorsza, zła że na to wszystko pozwoliłam i w szukaniu porozumienia, ratunku, straciłam siebie i swój do siebie szacunek.
Naprawdę wygarnęłabym mu tę smerfetkę, ale nie chcę, żeby wiedział o tym telefonie, bo tylko na tym się skupi. Swoją drogą pewnie się domyśli, ale będę się upierać, że z jego zachowania wynika co wynika. Nawet nie skłamię, bo faktycznie zawsze miałam intuicję co do niego jak coś kręcił. Zresztą nie jest wyjątkiem, jak każdy kłamiący z czymś się zdradza w końcu.
Chciałabym znaleźć jakieś dowody, ale poza tymi rozmowami, które prawdopodobnie już skasował, nie mam nic. Spróbuję jeszcze zerknąć jak się nadarzy okazja, chociaż czuję się beznadziejnie, że to robię.
Pomyślałam, że skorzystam z pomysłu mare1966 i napiszę list, bo rozmowa może nie wypaść tak jak bym chciała, albo się poryczę, albo wścieknę, albo on nie będzie chciał rozmawiać i po prostu wyjdzie.
Obawiam się jednak, że nie dam rady napisać tego co chcę powiedzieć w 2-3 zdaniach. Wiem jednak, że jeśli nie napiszę konkretnie i na temat, a na dodatek za dużo, to albo wcale nie przeczyta, albo w połowie wyrzuci list do śmieci.
Dzisiaj mam po dziurki w nosie już tego wszystkiego, tych rozterek, smutku i jego samego. Przyjechał po mnie do pracy, bo był mu potrzebny mój samochód. Nie odzywałam się prawie wcale, a ten się rozgadał. Jestem zmęczona.
Ma mi coś tam wymienić w tym moim gracie, bo wszystko już tam szwankuje. Plus jest taki, że grzebie w samochodzie i nie plącze się po domu szukając zaczepki.
Jeszcze raz dziękuję ❤
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek pisze: 04 maja 2018, 16:28 Plus jest taki, że grzebie w samochodzie i nie plącze się po domu szukając zaczepki.
Ja widzę jeszcze jeden plus. Pewnie łapami upapranymi w smarach nie grzebie w telefonie. ;)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Tak Jacku 🙂 tylko minus taki, że wziął telefon ze sobą 😉
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

O mały włos...
Dzisiaj pierwszy raz od kilku miesięcy ostrzejsza wymiana zdań. Ruszyło kiedy zaczął do mnie przeklinać. Zaczęły się groźby, że nie naprawi mi samochodu i się wyprowadzi. Podniosłam głos i powiedziałam żeby robił co chce, w końcu jest dorosły. Zaczął się czepiać o co mi chodzi, bo od wczoraj byłam bardziej milcząca i obojętna. Zarzucił mi, że nie zachowuję się normalnie, na co ja ryknęłam, że on od stycznia nie zachowuje się normalnie i mam być ucieszona. Powiedziałam, że porozmawiamy jak sobie pewne sprawy przemyślę. Ale o co ci chodzi, to powiedz, o co ci chodzi!!.... czy to strach?
Nie ma przełomu, nie ma w nim cieplejszych uczuć do mnie po tych miesiącach, on uważa, że jest "normalnie" i tak może być w nieskończoność...
Nie wywaliłam jeszcze smerfetki na stół, nie wiem może powinnam z rozpędu, teraz na gorąco. A z drugiej strony chciałam spokojnie, a boję się, że to będzie granda i wyleje się ze mnie cały ten syf i będzie tego tak dużo, że smerfetka nawet nie dotrze do tego mózgu. Na razie jest skołowany, bo przecież było fajnie a mnie coś od wczoraj odwaliło. Zdołałam tylko ostrym tonem powiedzieć, że mam prawo do gorszych dni i to moja sprawa. On ma gorsze dni od stycznia i jest ok. Nie rozumiał co ja do niego w ogóle mówię, kiedy powiedziałam, że przez te miesiące miał dla mnie mniej serdeczności i dobrych słów niż dla naszego psa. Bronił się przeklinaniem, agresją słowną i starą śpiewką, że się wyprowadzi i - uwaga - że to wszystko moja wina.
Byłam za ostra, używałam złych słów i krzyczałam. A on znów zaczął płakać. Powiedziałam, żeby przestał, bo nie jest małym dzieckiem i nie mam ochoty na to patrzeć. To było okrutne z mojej strony.
Wywaliłam z siebie swoje poniżenie, to jaka byłam durna, że się łudziłam. To że nadal kocham powiedziałam tylko raz i wystarczy.
Chciałam tę rozmowę przeprowadzić inaczej i nie teraz, ale przepadło. Serce mnie boli i tak mi strasznie żal, ale podczas tej rozmowy widziałam, że nie umiemy rozmawiać. Pomijam krzyk i przeklinanie. Nie rozmawiamy jak partnerzy na równych pozycjach. Kiedy ja waliłam prawdą z grubej rury to on robił się malutki, kiedy tylko spuszczałam z tonu, dawałam się wciągnąć w jego idiotyczne argumenty to on rósł, a ja stawałam się ściereczką do butów. To była zła rozmowa, zbyt impulsywna, bez kontroli, za bardzo emocjonalna, nawet nie wiem czy nie pogorszyłam wszystkiego.
Nie wiem teraz co robić z tą ....smerfetką. Na samą myśl mi niedobrze. Naprawdę go kocham, na 100%, wiem to, ale ciągle było mi go żal, rozczulał mnie łzami, wariowałam ze strachu na myśl, że sobie coś zrobi. To mi nie moźe przesłaniać tej prawdziwej miłości, przez to czuję się jak marionetka, nie mogę przez to myśleć.
Przed chwilą przyszedł i poprosił, że zostanie do momentu jak naprawi sobie swój samochód, a potem się wyprowadzi. Pewnie teraz będą telefony do rodziców, żeby go przyjęli.
Uspokoiłam się i powiedziałam, że będę na niego czekać i jeśli zdecyduje że chce ze mną być przyjmę go z otwartymi rękami a jeśli nie to trudno.
Łapy mi się trzęsą, ale wreszcie powiedziałam co czuję, a nie udawałam, że wszystko jest w porządku. Teraz tylko się nie załamać, nie wpaść w rozpacz, nie rozżalić się jego płaczem i smutkiem. Boże dodaj siły....
Przyszedł i przeprosił za przeklinanie 😳 szok... powiedziałam, że jeśli to szczere przeprosiny to przyjmuję. Zasmarkany podziękował, że może jeszcze chwilę zostać, aby naprawić swój samochód. Na naprawę mojego już nie liczę, trudno.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: marylka »

Dlaczego uważasz że ta rozmowa była zła? On ma prawo przeklinać i się złościć a Ty nie?
Nie wypada?
Za grzeczna jesteś?
Nie tak Cię wychowali?
Kobieto! W końcu zaczynasz mówić to co czujesz!
Owszem -przeklinanie to i nie mój styl i język jest ale ja też jestem tylko człowiekiem!
Smutko - Ty też masz prawo wywalić przed nim swoje uczucia! Zobacz jakie młyńskie koła robi jak Cię taką widzi!
" to....to...to....ona już nie boi się że odejdę????...to...to....tak mam sobie wyjść do mamy??????....to.....to ona naprawi samochód sobie sama??????.....to...to nie błaga już żebym został??????....jak to????? :shock: "
Smutko niech Twój mąż wie, że nie jest pępkiem świata i że z nim czy bez niego bèdziesz żyła.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

marylka pisze: 05 maja 2018, 11:58 On ma prawo przeklinać i się złościć a Ty nie?
A może lepiej założyć, że nikt nie ma prawa przeklinać? :P
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: marylka »

Smutek pisze: 04 maja 2018, 16:28 Jestem zła. Zła na to, że przez to co robi, to ja czuję się gorsza, zła że na to wszystko pozwoliłam i w szukaniu porozumienia, ratunku, straciłam siebie i swój do siebie szacunek.
Tak naprawdę to ja do tego chciałam się odnieść. Cieszę się, że do takich wniosków dochodzisz, bo świadczy to o tym, że zaczynasz WIDZIEĆ.
Ja miałam to samo. Dokładnie tak jak piszesz.Jeżeli zdajesz sobie sprawę, że jesteś w takim punkcie to teraz zrozumiesz że czeka Cię ciężka ale jakże piękna praca nad sobą.
Znasz taką piosenkę katolucką -"CIĄGLE ZACZYNAM OD NOWA....Kochać to znaczy powstawać"
Pokochaj siebie smutku, otocz troską siebie! Postaw granice dla SIEBIE!
Podnieś głowę i poczuj się jak ktoś wyjątkowy!
Zobaczysz świat w innych kolorach!
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Dzwonił przed chwilą do rodziców, poprosił czy może do nich wrócić....
Wiedziałam, że tak się stanie.
Przedtem zapytał czy może u mnie mieszkać. Na pytanie moje czy jako mój mąż, odpowiedział - nie. Powiedziałam do niego - więc podjąłeś decyzję.
Myślę, że teraz to już naprawdę koniec. Zostały zgliszcza i popiół. A może już dawno były a ja je posypywałam trawą, że niby dalej jest zielono.
Tak mi źle. Jeszcze nie ryczę, ale mam łzy w oczach i nie brakuje wiele. Od nowa to samo...
Ile człowiek może znieść? Myślałam, że pokorą i dobrem trafię do jego serca, ale on już chyba nie ma serca, nie dla mnie...
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek pisze: 05 maja 2018, 12:07 Myślałam, że pokorą i dobrem trafię do jego serca, ale on już chyba nie ma serca, nie dla mnie...
To raczej nie tak, on raczej jest małym duchem a dużym ciałem chłopcem, który jako to chłopiec potrafi uciekać.
Tylko mężczyzna potrafi stanąć w prawdzie i bronić swojego stanowiska.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Powiedziałam teraz na spokojnie o smerfetce. Nie darł się, że grzebałam w komórce, ale reakcja taka jak oczekiwałam. Zaczął się śmiać ze mnie mówiąc, że to zwykłe jaja, żarty.
My nie mamy o czym już rozmawiać, to się mija za celem. Do niego nic nie dotrze.
krople rosy

Re: I co teraz?

Post autor: krople rosy »

Smutku. Niech idzie skoro taka jego decyzja. Czas na zderzenie się z konsekwencjami swoich wyborów. Nigdy mąż nie dojrzeje i nie wzrośnie w swoim człowieczeństwie jeśli będzie miał ciągle nad sobą parasol ochronny: Twój, rodziców....czy kogo tam jeszcze.
Zrobiłaś co umialas i mogłaś....cicho chodzilas na palcach by czegoś nie zepsuć i nie pogorszyć. Zylaś w napięciu i oczekiwaniu na najgorsze....coś wisiało w powietrzu....oboje to wiedzieliście.

Wyplacz się porządnie gdy sobie pójdzie , otrzep i żyj dalej. Nie koncentruj się na desperackich i chaotycznych ruchach swego męża. Nie idź w tym kierunku.
Życzę dużo siły i spokoju.
ODPOWIEDZ