I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pustelnik

Re: I co teraz?

Post autor: Pustelnik »

mare1966 pisze: 22 mar 2019, 23:06 Dlaczego ?
(...) ten system (...) korzeniami tkwi w okresie minionym .
A samo środowisko(....) jak widać się nie oczyściło.
Dlatego jest jak jest , warto rozumieć skąd i dlaczego coś się dzieje .
Mare, cenne :-)
P.S. zaraz też zobaczyłem inne "środowiska pracy" ale zwalczyłem "pokusę" :lol: , aby się tym podzielić ...
Wiedza popłaca (nie tylko szkolna i nie tylko :-) chodzi o to aby mieć więcej (tak naprawdę wogóle o to nie chodzi ...))
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

Nirwanna pisze: 23 mar 2019, 7:40 ...a sycharki w te szprychy czasem kija wkładają :-P

I bardzo dobrze ,
ale jest o wiele mądrzejszy sposób , łatwiejszy i skuteczniejszy .
Zamiast wkładać kij w szprychy , lepiej wysadzić z siodeł starych woźniców
rodem z okresu kierowniczej roli .
Nie kijem przy kole , a kartką przy urnie .
I lżej i skuteczniej .
A kasta się trzyma mocno , w tym na uczelniach ,
choć w przewadze to już drugie czy trzecie pokolenie .
Chwasty się rwie z korzeniami , a nie ścina po powierzchni .
lena101
Posty: 148
Rejestracja: 24 lut 2018, 22:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: lena101 »

czas pisze:
Jak one wyglądają? Nie ma to nic wspólnego z rozwiązywaniem problemu ratowania związku tylko po to są mediacje by dogadać się w kwestii podjęcia decyzji bo jedno chce a drugie nie. Zatem mediacje doprowadziły do dogadania się o separacji, ustalenie alimentów, wizyt kiedy, wyjazdów, szkoły i nauki dzieciaków, spraw zdrowotnych, zamieszkania oddzielnie, swiat. Ale że tak powiem nikt nie próbował pogodzić nas a już tym bardziej dogadać się z naprawą małżeństwa i związku. Pani mediator jasno powiedziała od tego były poradnie małżeńskie. To tak a propos mediacji
Nirwana pisze:
Czasie, u Was tak było.
Jednak znamy z Sycharu przypadki, kiedy mediacje skierowane sądownie spowodowały pojednanie małżonków.
Bywa różnie.
Dorzucę mój kamyczek. Niestety u mnie było tak jak napisał Czas. Mediacja nie miała nic wspólnego z pojednaniem!! A ja naiwnie sadziłam,że jest jeszcze szansa na ratowanie małżeństwa, rodziny. Przykro mi to stwierdzić, ale Sąd nie stoi po stronie rodziny. Smutno mi,że nie miałam tyle szczęścia,żeby zobaczyć ten cień walki o rodzinę ze strony mediatora, sądu.
Pozdrawiam
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Wiecie, mam wrażenie że ten sędzia był mi nieprzychylny zanim jeszcze cokolwiek powiedziałam. A właściwie to już nie chodzi przychylność, nie poszłam tam po głaskanie po głowie, powinien być po prostu bezstronny, a nie jest. Gość nie przeczytał nawet pozwu. W tym świetle to właśnie nie wiadomo po co to wszystko, nawet cała ta rozprawa, mój sprzeciw, świadkowie, odpowiedź na pozew, itp. Oczywiście według sędziego. Samą mnie nachodzi zwątpienie po co się szarpię... Po to żeby udowodnić, że ja jestem ta dobra a on zły? Po to, żeby moje było na wierzchu? Nie mam takiego odczucia, ale kiedy mnie nachodzą wątpliwości, przypominam sobie pierwsze odczucie, pierwsze pragnienie związane z potrzebą ratowania małżeństwa, aby nie dać sobie wmówić, że robię to mężowi na złość, żeby mu dowalić, a siebie przedstawić otoczeniu jako ideał. Ideałów nie ma i ja nim nie jestem, miałam swój wkład w kryzys, jak każdy z nas.
Mam teraz mętlik w głowie, jeszcze większy niż wcześniej i dowiedziałam się o sobie jeszcze jednej rzeczy. Ja tego nadal nie wypuściłam z rąk, nie oddałam Mu całkowicie. Mimo odosobnienia i niewidywania się z mężem ta więź istnieje i jest bardzo silna, emocjonalne uzależnienie, uwieszenie się, czy jak to jeszcze inaczej nazwać. Nie jest to tak silne jak na początku, kiedy mieszkaliśmy razem ale jeszcze trochę drogi przede mną do życia w pełnej wolności.
Wiedźmin

Re: I co teraz?

Post autor: Wiedźmin »

Smutek pisze: 23 mar 2019, 10:15 [...] Mimo odosobnienia i niewidywania się z mężem ta więź istnieje i jest bardzo silna, emocjonalne uzależnienie, uwieszenie się, czy jak to jeszcze inaczej nazwać. Nie jest to tak silne jak na początku, kiedy mieszkaliśmy razem ale jeszcze trochę drogi przede mną do życia w pełnej wolności.
Smutku,

10 lat małżeństwa... więc zrozumiałe jest to, że więzi są bardzo silne i mocne.
Zwłaszcza po stronie, która ostatnie lata małżeństwa przeżyła w iluzji, że "wszystko jest dobrze".

Masz racje, że bardzo wielu sędziów podchodzi do swojej pracy nieprofesjonalnie.
Co jest poniekąd zrozumiałe, bo jest praktycznie ZEROWY nadzór nad jakością i efektywnością pracy sędziów.
Taki przeciętny sędzia, faktycznie nie czyta pozwu ani odpowiedzi na pozew (choć zdarzają się chlubne wyjątki).
Na sali dowiaduje się mniej więcej, kto z czym przyszedł... i chce odklepać jak najszybciej albo wyrok albo następny termin wyznaczyć, bo kolejka następnych (równie mało sędziego interesujących) spraw jest długa.

Myślę, że dobrze sobie radzisz a płynący czas i wiosenne słonko skutecznie pomoże dokończyć proces odwieszania :)
Pustelnik

Re: I co teraz?

Post autor: Pustelnik »

Smutek pisze: 23 mar 2019, 10:15 Wiecie, mam wrażenie że ten sędzia był mi nieprzychylny zanim jeszcze cokolwiek powiedziałam.
(...)
Gość nie przeczytał nawet pozwu.
Blisko (opisywanej ostatnio, przy okazji pochylania się nad zjawiskiem pedofilii) podwójnej wiktymiwizacji (dobrze napisałem ? :roll: ) ...
Pierwsza rana od ... niewiernego (czy zapadającego się w uzależnienie) małżonka
Druga (dobijająca ?) od otoczenia , które miało pomagać , wspierać - w tym sądy, na które płacimy podatki.

Warto widzieć swoje rany (swoją ... drogę krzyżową), tak myślę ...
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: tata999 »

Blondynka55 pisze: 22 mar 2019, 19:58
A co dalej teraz mnie czeka to już nie wiem.
Wszystko zależy od Sądu co zadecyduje.
Mylisz się.

Mam wrażenie, że niektórzy myślą, że sąd zrobi za nich cokolwiek. Nawet jakby traktują go, jak bożka.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: tata999 »

lena101 pisze:
Dorzucę mój kamyczek. Niestety u mnie było tak jak napisał Czas. Mediacja nie miała nic wspólnego z pojednaniem!! A ja naiwnie sadziłam,że jest jeszcze szansa na ratowanie małżeństwa, rodziny. Przykro mi to stwierdzić, ale Sąd nie stoi po stronie rodziny. Smutno mi,że nie miałam tyle szczęścia,żeby zobaczyć ten cień walki o rodzinę ze strony mediatora, sądu.
Pozdrawiam
Mediacje nie służą pojednaniu w sensie powrotu małżonków do siebie tylko spisaniu warunków rozwodu przy zastraszaniu, że przed sądem może być gorzej. Też byłem, też potwierdzam bezużyteczność mediacji w sprawach rodzinnych. Zupełny absurd. Chodzi tylko o to, żeby jedną stronę złamać. Oczywiście tę stronę, która "o dziwo traktuje małżonka jak niewolnika i nie chce pozwolić mu odejść, zbędnie przedłuża, angażuje świadków" itp. bzdury. Przy tak przeciwstawnych stanowiskach, jak u Sycharowiczów bywa, nie ma pola do mediacji. Uważam, że udział w mediacji sądowej w takich przypadkach są wyrazem braku miłości do samego siebie.
Ostatnio zmieniony 23 mar 2019, 15:39 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

Warto
mieć poczucie , że zrobiło się wszystko
( albo przynajmniej wiele ) ,
aby do rozwodu nie doszło .


Dajesz na maksa i nie obwiniasz się przez resztę życia ,
że odpuściłeś . Sporo trudu kosztuje , ale
warto .
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Dziękuję Aleksander.
Mam wrażenie, że po tej rozprawie się "uwsteczniłam". Chociaż z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że startuję z innego poziomu niż na początku, więc jest szansa, że szybciej się pozbieram. I tak do następnego razu... coraz wyżej aż do "normalności".

Pustelnik
Fakt, ta druga rana może być dobijająca, ale zdałam sobie sprawę, że to ode mnie zależy czy taka będzie.
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Blondynka55 »

tata999 pisze: 23 mar 2019, 12:04
Blondynka55 pisze: 22 mar 2019, 19:58
A co dalej teraz mnie czeka to już nie wiem.
Wszystko zależy od Sądu co zadecyduje.
Mylisz się.

Mam wrażenie, że niektórzy myślą, że sąd zrobi za nich cokolwiek. Nawet jakby traktują go, jak bożka.

Tata 999 nie uważam, że Sąd zrobi za mnie cokolwiek w mojej sprawie .
Wręcz przeciwnie to ja muszę wkładać wiele wysiłku i pracy od siebie.
I nie traktuję tej instytucji jako bożka, czasami mam wrażenie że to tylko zły sen z którego zaraz się obudzę, niestety tak nie jest.
I czy tego teraz chcę czy nie muszę stawić temu wszystkiemu czoło.
Pustelnik

Re: I co teraz?

Post autor: Pustelnik »

Blondynka55 pisze: 23 mar 2019, 16:09 I czy tego teraz chcę czy nie muszę stawić temu wszystkiemu czoło.
Czy nieraz (oczywiście : nie zawsze) stawic wszystkiemu czoła to nie czasem "odpuścić" i ... obserwować ?
I dać się wypełniać Bożej Opatrzności ?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

Pustelnik ,
jest coś cenniejszego niż wiedza .
To umiejętność "samodzielnego myślenia" .
To jest najważniejszy kapitał człowieka ,
zwłaszcza we współczesnych świecie społeczeństwa informacji .

Jesteśmy dosłownie"bombardowani" ogromem informacji
( tych prawdziwych ale i celowym prowadzeniem dezinformacji ) .
Od reklamy cudowności na wypróżnienia przez kształtowanie postaw
wobec np "małżeństw homoseksualnych"
aż do prawdziwej wojny dezinformacyjnej .
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: GosiaH »

tata999 pisze: 23 mar 2019, 12:18
lena101 pisze:
Dorzucę mój kamyczek. Niestety u mnie było tak jak napisał Czas. Mediacja nie miała nic wspólnego z pojednaniem!! A ja naiwnie sadziłam,że jest jeszcze szansa na ratowanie małżeństwa, rodziny. Przykro mi to stwierdzić, ale Sąd nie stoi po stronie rodziny. Smutno mi,że nie miałam tyle szczęścia,żeby zobaczyć ten cień walki o rodzinę ze strony mediatora, sądu.
Pozdrawiam
Mediacje nie służą pojednaniu w sensie powrotu małżonków do siebie tylko spisaniu warunków rozwodu przy zastraszaniu, że przed sądem może być gorzej. Też byłem, też potwierdzam bezużyteczność mediacji w sprawach rodzinnych. Zupełny absurd. Chodzi tylko o to, żeby jedną stronę złamać. Oczywiście tę stronę, która "o dziwo traktuje małżonka jak niewolnika i nie chce pozwolić mu odejść, zbędnie przedłuża, angażuje świadków" itp. bzdury. Przy tak przeciwstawnych stanowiskach, jak u Sycharowiczów bywa, nie ma pola do mediacji. Uważam, że udział w mediacji sądowej w takich przypadkach są wyrazem braku miłości do samego siebie.
tata999, ja nie zgodzę się z tym, co napisałeś.
Zawsze na forum proponujemy jednak pisanie o naszych doświadczeniach a nie generalizowanie.
Gdybyś napisał, że ty miałeś takie odczucia, prędzej bym się zgodziła a tak ...

Ja napiszę jak u nas było - ja, w odpowiedzi na pozew męża, zaproponowałam mediacje.
Sąd nas skierował na rzeczone mediacje.
Trafiliśmy na mega mądrą osobę - słuchała każdego z osobna i prowadziła nas w dobrą stronę. Co przez to rozumiem - tłumaczyła to, co mówił mój mąż na mój język i odwrotnie. Wtedy pierwszy raz doszło do mnie jak bardzo nie umiem wypowiedzieć tego, co chcę by mąż to usłyszał (i odwrotnie).
Nam mediacje dały szansę na spojrzenie na siebie inaczej.
Dzięki nim, daliśmy sobie czas na "sprawdzenie" czy naprawdę damy radę być razem.
Potem to była już nasza praca ...
Przyznaję, że raczej wykorzystaliśmy ten czas dobrze - jesteśmy od ponad 4 lat znowu razem.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: tata999 »

GosiaH pisze: 24 mar 2019, 18:52 Ja napiszę jak u nas było - ja, w odpowiedzi na pozew męża, zaproponowałam mediacje.
Sąd nas skierował na rzeczone mediacje.
Trafiliśmy na mega mądrą osobę - słuchała każdego z osobna i prowadziła nas w dobrą stronę. Co przez to rozumiem - tłumaczyła to, co mówił mój mąż na mój język i odwrotnie. Wtedy pierwszy raz doszło do mnie jak bardzo nie umiem wypowiedzieć tego, co chcę by mąż to usłyszał (i odwrotnie).
Nam mediacje dały szansę na spojrzenie na siebie inaczej.
Dzięki nim, daliśmy sobie czas na "sprawdzenie" czy naprawdę damy radę być razem.
Potem to była już nasza praca ...
Przyznaję, że raczej wykorzystaliśmy ten czas dobrze - jesteśmy od ponad 4 lat znowu razem.
Zbliżyliście się do siebie, bo sami tego chcieliście. Nic bez Was by się nie udało. Nie dzięki miediacjom, a dzięki Wam. Wręcz pomimo mediacji. Mogliście się zbliżyć przy przyjaciółce, terapeutce, księdzu, bez nikogo, pisząc listy itd. Mediacje same w sobie nie sprawiły, że stał się cud. Sama napisałaś "to była już nasza praca ..." i to wcale nie potem, ale również przedtem. Wygląda na to, że zbieg otwarcia na "sprawdzenie" i miediacji były zbiegiem okoliczności. Gdyby nie Wasza chęć to moglibyście się dobrowolnie rozejść bez konkluzji, co najczęściej się zdarza w procesie mediacji.

Szanuję, że możesz mieć inną ocenę i nie zgadzać się z moją. Liczę, że każdy będzie mógł skorzystać z różnych wypowiedzi i ocen bez przymusu wyłonienia jednej jedynej oficjalnej ("uspołecznionej").
ODPOWIEDZ