Re: I co teraz?
: 24 lip 2019, 7:25
W sytuacji kryzysu, rozwodu.....rozwalają nas nasze emocje .
Gdybyśmy potrafili powściągać swoje emocje, nikt by w kryzysie małżeńskim nie walczył, bo walka niszczy , nigdy buduje !
Walka w w małżeństwie , w sali sądowej, pozbawia nas własnej godności !
Znam sytuacje walki okołorozwodowej, w której ludzie oprócz godności tracili dzieci, mieszkania i inne wartości......ale i znam takie, kiedy nikt nikomu nie zamierzał nic ani wydzierać ani udowadniać. W Sądzie zdanie - kocham swojego współmałżonka i nigdy nie wyrażę zgody na rozwód.....temu oto małzonkowi pozwalało wyjść z sali z podniesioną głową.
Nigdy nie byłam w sytuacji rozwodu.....mój mąż odchodząc usłyszał ode mnie, że go kocham, nigdy nie wyrażę zgody na rozwód, a wychodząc z naszego mieszkania, nie zabierze niczego....ponieważ wszystko co się w nim znajduje, łącznie z naszą osobistą bielizną, jest naszym wspólnym dorobkiem i zostanie tu, w tym miejscu i wszystko to, nie ruszone, będzie czekało na męża , aż do nas, do rodziny, mnie, dzieci i mieszkania wróci.
Wypowiedziałam te słowa do męża spokojnie acz zdecydowanie tak , że mąż przyjął to za pewnik ....
Raz tylko próbował , poprosił, żebym dała mu z domu pare szklanek do zimnych napojów.....odpowiedziałem wtedy, że nie mamy tych szklanek w zapasie, wiec muszą u nas pozostać, ale poleciałam kupię sobie takiemu sklepie, kosztują ok 1 zł.
Nie, nie....to nie była złośliwość.....miałam poczucie, ze jak się zgodzę na te szklanki, to za chwilę będziemy się dzielić wszystkim ......ale przecież to mąż zdecydowała, ze odchodzi.....wiec konsekwencje wyjścia musi ponieść on....i dlaczego mam je ponosić ja ??.....
Hm......bez potrzebnych przedmiotów jest trudno....., prawda ?? Ale czy w takiej sytuacji ja miałam coś ułatwiać ?
Kulturalnie, na spokojnie....opanowana i grzecznie tłumaczyłam , dlaczego taka jest moja postawa.
Bez kłótni już wtedy i awantur...na spokojnie , ale zdecydowanie .
Mąż znając moją postawę, nie zdecydował się na rozwód , niczego z domu nie zabrał.....i wrócił do nas bardzo szybko.
Wiec gdyby panować nad swoimi emocjami ( zapraszam się tego uczyć do Programu 12 Kroków ) sytuacje rozwodowe i okołorozwodowe odbywałyby się może w atmosferze kulturalnej, jednocześnie nieustępliwej wobec rozwodu i innych ,dotykających nas , niewłaściwych zachowań . El.
Gdybyśmy potrafili powściągać swoje emocje, nikt by w kryzysie małżeńskim nie walczył, bo walka niszczy , nigdy buduje !
Walka w w małżeństwie , w sali sądowej, pozbawia nas własnej godności !
Znam sytuacje walki okołorozwodowej, w której ludzie oprócz godności tracili dzieci, mieszkania i inne wartości......ale i znam takie, kiedy nikt nikomu nie zamierzał nic ani wydzierać ani udowadniać. W Sądzie zdanie - kocham swojego współmałżonka i nigdy nie wyrażę zgody na rozwód.....temu oto małzonkowi pozwalało wyjść z sali z podniesioną głową.
Nigdy nie byłam w sytuacji rozwodu.....mój mąż odchodząc usłyszał ode mnie, że go kocham, nigdy nie wyrażę zgody na rozwód, a wychodząc z naszego mieszkania, nie zabierze niczego....ponieważ wszystko co się w nim znajduje, łącznie z naszą osobistą bielizną, jest naszym wspólnym dorobkiem i zostanie tu, w tym miejscu i wszystko to, nie ruszone, będzie czekało na męża , aż do nas, do rodziny, mnie, dzieci i mieszkania wróci.
Wypowiedziałam te słowa do męża spokojnie acz zdecydowanie tak , że mąż przyjął to za pewnik ....
Raz tylko próbował , poprosił, żebym dała mu z domu pare szklanek do zimnych napojów.....odpowiedziałem wtedy, że nie mamy tych szklanek w zapasie, wiec muszą u nas pozostać, ale poleciałam kupię sobie takiemu sklepie, kosztują ok 1 zł.
Nie, nie....to nie była złośliwość.....miałam poczucie, ze jak się zgodzę na te szklanki, to za chwilę będziemy się dzielić wszystkim ......ale przecież to mąż zdecydowała, ze odchodzi.....wiec konsekwencje wyjścia musi ponieść on....i dlaczego mam je ponosić ja ??.....
Hm......bez potrzebnych przedmiotów jest trudno....., prawda ?? Ale czy w takiej sytuacji ja miałam coś ułatwiać ?
Kulturalnie, na spokojnie....opanowana i grzecznie tłumaczyłam , dlaczego taka jest moja postawa.
Bez kłótni już wtedy i awantur...na spokojnie , ale zdecydowanie .
Mąż znając moją postawę, nie zdecydował się na rozwód , niczego z domu nie zabrał.....i wrócił do nas bardzo szybko.
Wiec gdyby panować nad swoimi emocjami ( zapraszam się tego uczyć do Programu 12 Kroków ) sytuacje rozwodowe i okołorozwodowe odbywałyby się może w atmosferze kulturalnej, jednocześnie nieustępliwej wobec rozwodu i innych ,dotykających nas , niewłaściwych zachowań . El.