Dostałam porządny kubeł zimnej wody na głowę !!!mare1966 pisze: ↑26 lut 2018, 0:20 Witaj
Ja bez wstępów i to co myślę .
Zawsze to jednak jeden z punktów widzenia ,
więc może i warto przeczytać i się zastanowić .
Od razu przepraszam , bo będzie ostro .
Ukochany , miłość mojego życia , cudowny sylwester itp.
To jakaś bajka ?
Ja rozumiem , na szesnastolatkę nawet typowe
( choć zauważam , że te dzisiejsze nastolatki ,
to bywa , że mają poglądy jakby już życie przeżyły , takie doświadczone ) .
A twój mąż nie lepszy .
Wypaliło się ?
To jest poważny facet , odpowiedzialny ojciec ?
Spełnia się w pracy ?
Jak , poprzez adorację i uwielbienie pacjentek do własnej osoby ?
Co prawda nie od dzisiaj to wiem ,
ale niestety , ani wykształcenie ani tzw.pozycja społeczna
zupełnie nie świadczy o ludziach .
-----------------------------------------------------------------------------------
Teraz pozytywy .
Czas najwyższy trochę się przebudzić z tej bajki .
I jak widzę - dostrzegasz już pewne błędy .
Brak równowagi w związku .
Byłaś jakby tłem dla męża , może upiększającym zwierciadłem ,
co nazywasz miłością , a on odczuwał jako wiszenie na nim .
I zapewne poznał kobietę aktywną , z osobowością własną ,
niezależną , nową itd.
Myślę , że na początek dobrze będzie
jak droga Langusto trzeźwiej spojrzysz na siebie , męża
i potem dopiero na wasze małżeństwo , rodziny - te z domów
oraz waszą rodzinę .
mare wielkie dzięki! Zszokowałeś mnie, zaskoczyłeś i poczułam jak ktoś otwiera mi oczy. To co człowiek nosi w sobie jest takie nieobiektywne...
A tu proszę ...
Psycholog? ( oczywiście nie odpowiadaj;-))
Sama prawda w tym co piszesz!
Zobaczyłam małą, naiwną dziewczynkę, która zamknięta jest w swojej wersji Kopciuszka i trochę jej się nagle scenariusz zaczął zmieniać...i rozpacza, szlocha, świat się wali, bo Książę nagle przeszedł na drugą stronę mocy...
Jestem niepoprawną romantyczką, która uwielbia historie o pięknej miłości, aż po grób, która żyła przez wiele lat zamknięta w bańce mydlanej ...
No cóż bańka pękła...Książę się ulatnia...
Czas dorosnąć !
Nie powiem, boli...
Długa droga przede mną.
To niesamowite, że jesteście, że czytacie, że piszecie, że nie przechodzicie wobec nikogo obojętnie!!!
Niech Wam Bóg błogosławi za wszelkie dobro!
Zbieram w sobie siły na zmiany. Na pracę nad sobą. Na zupełne odwieszenie się.
Zaczynam dostrzegać, że ten kryzys był mi potrzebny.
Wczoraj usłyszałam kilka razy, że jest już za późno. Że decyzja została podjęta. A mimo wszystko mówi też o lęku, że boi się, że będzie nieszczęśliwy, że wszyscy się od niego odwrócą...
Że nigdy go nie kochałam, że sama siebie oszukuję, że to nie miłość. Tyle bzdur...
Ale zawsze na pierwszym miejscu jego JA...
Ks. Szustak ma rację - miłość to droga na krzyż.