żyć dla życia

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

dymol
Posty: 72
Rejestracja: 15 paź 2017, 23:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

żyć dla życia

Post autor: dymol »

Witam Was,

mój wątek:
viewtopic.php?t=430

Dawno nie pisałem. Co u mnie? Nadal w kryzysie. Ale już dużo u mnie się zmieniło. Żona choć widzi, że się zmieniłem na plus to nadal nie chce nic naprawiać, jak mi powiedziała nasza przyjaciółka. Co więcej wg. przyjaciółki żona sama nie wie czego chce. Mieszkamy razem. Rozmawiamy w miarę normalnie bez kłótni. Jak tylko żona podnosi głos ja zmieniam temat albo po prostu się wycofuję.
Zająłem się sobą, zacząłem wychodzić z przyjaciółmi. Odnowiłem starą przyjaźń, która bardzo mi pomaga. Nie odzywam się bez potrzeby. Przestawiłem się na dom tzn. poświęcam się dzieciom, ogarniam dom. Sprzątam, staram się coś upichcić na ile umiem.

Emocje od czasu do czasu się pojawiają ale zaczynam żyć własnym życiem bez jak to tutaj mowa, wiszeniu na żonie. Na dzisiaj mogę żyć sam. Nawet zaczyna mi się to podobać:). Nie robię już rozpaczy na myśl, że żona odejdzie, weźmie rozwód czy coś tam. Odizolowuję się od tego. Nadal kocham moją żonę i pragnę aby była ze mną do końca życia. Chcę aby była szczęśliwa, najlepiej ze mną. Nic na siłę. Jak żona zmieni zdanie to będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Dzisiaj mogę tylko czekać i będę czekał może rok, dwa a nawet do końca życia. No i co? Trzeba żyć. Żyć dla życia. A żona jest wolnym człowiekiem. Pojąłem to w końcu. Do niczego jej nie zmuszę. Mam marzenie żeby znowu zdobyć żonę. A weź i zdobądź…

Nawróciłem się i jest mi dobrze. Odnowiłem życie duchowe. Staram się żyć sakramentami. Uwierzcie mi Komunia Św. daje mi siłę i spokój. Jak jest mi źle to od razu krzyczę z wyciągniętą ręką Panie ratuj. I Pan Jezus ratuje. Trzeba tylko zaufać, że będzie dobrze jeśli zdam się na Niego. I co lub kto mnie skrzywdzi jak Pan jest ze mną. Życie ludzki jest zbyt piękne żeby się smucić. Co mi się stanie jak nie będę miał najukochańszej osoby przy mnie? Co mi się stanie jak stracę wszystkie pieniądze? Nic. Pieniądze dzisiaj są jutro nie ma. Osoby są, a jutro ich nie ma (uczmy się kochać ludzi, żony/mężów bo tak szybko odchodzą - dosłownie i w przenośni).

Tak po krótce przedstawia się moje życie. Modlę się o to abym nigdy nie zwątpił w Boga. Bóg ma plan wobec każdego, czasami objawia się w różnych sytuacjach życiowych.

Ze strat jakie poniosłem w kryzysie to schudłem 10 kg (lepiej dla zdrowia) no i niestety po 4 latach znowu zacząłem palić. Powoli już dojrzewa we mnie decyzja żebym rzucił.

Nie mówię, że jestem już ideałem ale cały czas dążę do doskonałości.

Polecam Wam różaniec a dla mężczyzn koronkę do Miłosierdzia Bożego. Ja odmawiam obie modlitwy. Dzięki nim się trzymam.

pozdrawiam serdecznie
Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione. Hi 1,21
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: 3Has »

O, witaj bracie w podobnej sutuacji:)
[edycja moderacji - nawet tzw miękkim przekleństwom, mówimy NIE] też palę:)
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: 3Has »

@moderacja - aleście napisali, że nawet sam w pierwszej chwili nie pojąłem co napisałem:)

Miało być:
O, witaj bracie w podobnej sytuacji:)
Kurczę*, też palę:)

* Kurczę w znaczeniu zwierzę hodowlane, potomek kury i koguta w początkowym stadium rozwojowym, a mianowicie tuż po urodzeniu:)

Mam nadzieję że teraz lepiej:)
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: GosiaH »

Moderacja dziękuje za dostosowanie się do Regulaminu :)
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: Nirwanna »

mianowicie tuż po urodzeniu:)
a tak gwoli precyzji to kurczę się wykluwa, a ssaki się rodzą (za wyjątkiem stekowców oczywiście ;-) )
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: 3Has »

Nirwanna pisze: 27 lut 2018, 18:21
mianowicie tuż po urodzeniu:)
a tak gwoli precyzji to kurczę się wykluwa, a ssaki się rodzą (za wyjątkiem stekowców oczywiście ;-) )
Masz stuprocentową rację:) Ja prosty chłop jestem, kurczę blade, sporo nauki przede mną:)
dymol
Posty: 72
Rejestracja: 15 paź 2017, 23:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: dymol »

Witam,

mam takie pytanie do Was Sycharowicze. Czy zdarzył się Wam "kryzys w kryzysie" ? Tzn czy mieliście taki okres kiedy nic Wam się nie chciało i mieliście już wszystkiego dość? Ja właśnie taki okres przechodzę. Nie chce mi się już walczyć, tak jakbym stracił nadzieję, że coś zmienię. Taka pustka i pytanie po co? Po co walczyć jak nie widać efektów. Gdybym nie był katolikiem i nie wierzył w Pana Jezusa, uwierzcie mi już bym to wszystko rzucił, odszedł, zostawił...

Jeżeli taki okres ktoś przechodził to proszę podzielcie się jak taki kryzys w kryzysie przetrwaliście. :?:
Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione. Hi 1,21
jacek-sychar

Re: żyć dla życia

Post autor: jacek-sychar »

dymol pisze: 09 maja 2018, 15:40 Czy zdarzył się Wam "kryzys w kryzysie" ? Tzn czy mieliście taki okres kiedy nic Wam się nie chciało i mieliście już wszystkiego dość?
Dymol
Oczywiście! Szczególnie wtedy, gdy kryzys był jeszcze świeżutki. A to była tak do jakiś 4-5 lat. :lol:
Potem było już lepiej.
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: Utka2 »

dymol pisze: 09 maja 2018, 15:40 Witam,

mam takie pytanie do Was Sycharowicze. Czy zdarzył się Wam "kryzys w kryzysie" ? Tzn czy mieliście taki okres kiedy nic Wam się nie chciało i mieliście już wszystkiego dość? Ja właśnie taki okres przechodzę. Nie chce mi się już walczyć, tak jakbym stracił nadzieję, że coś zmienię. Taka pustka i pytanie po co? Po co walczyć jak nie widać efektów. Gdybym nie był katolikiem i nie wierzył w Pana Jezusa, uwierzcie mi już bym to wszystko rzucił, odszedł, zostawił...

Jeżeli taki okres ktoś przechodził to proszę podzielcie się jak taki kryzys w kryzysie przetrwaliście. :?:
srednio raz na kwartał ... idzie przywyknąć :D :D

Powody do trwania dokładnie takie same jak u Ciebie ;) Trzymaj sie
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: santi »

Obojętność. Z jednej strony pomaga - tez tak powoli mam. Nawet na sprawy sądowe powoli obojętnieje. Jedyne na czym mi zależy to na relacji z Jezusem i utrzymaniem tego życia duchowego które teraz mam. Resztę straciłem.
Także wiesz , w pełni Ciebie rozumiem. Tylko ze ja mieszkam sam a Ty nadal razem z żona. Nie strać tego. Ja bym wiele oddał za taka sytuacje w której Ty jesteś.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: Angela »

Na taki kryzys, to sięgam do starych postów, które mi pomagały. Czytam też samą siebie z tych lepszych okresów. I słucham dużo dobrej, spokojnej muzyki lub oglądam kabarety na youtubie.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: marylka »

dymol pisze: 09 maja 2018, 15:40 Nie chce mi się już walczyć, tak jakbym stracił nadzieję, że coś zmienię. Taka pustka i pytanie po co? Po co walczyć jak nie widać efektów.
Hej
A jak walczysz o żonę?
Konkretnie - co robisz i jak?
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: santi »

Papierosy .... chwila rozluźnienia ale niszczysz swoje ciało i zmniejszasz siły np na modlitwę. Paliłem sporo przez miesiąc po tym jak zostałem sam i nic mi to nie dało poza takim chwilowym zapomnieniem. A później kaszel, osłabienie jeszcze większe. Stres to jeszcze potęguje. Rzuciłem i zamiast papierosa biorę coś do zjedzenia np. jabłko lub picia np. yerba mate. W najgorszym momencie straciłem 7kg a teraz widzę ze odrabiam i przytyłem. Nie mam tez bólów żołądka jak wcześniej. Także palenia ci nie polecam :-) ... daje ci to coś?
dymol
Posty: 72
Rejestracja: 15 paź 2017, 23:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: żyć dla życia

Post autor: dymol »

Dziękuję Wam, że się do mnie odezwaliście:)
W poniedziałek zacząłem nowennę do Matki Bożej rozwiązującej węzły. Od pierwszego dnia zaczął mnie atakować zły. Tak sobie dzisiaj przemyślałem, że ten kryzys właśnie przez tego złego się pojawił. Poczytałem jeszcze raz posty. Ponownie odżyłem:)

Marylka mieszkam nadal z żoną. Jak walczę? Modlitwą, zaufaniem Bogu i zmieniam się. Staram się wszystko robić z miłości. Sprzątanie domu, zajęcie się dziećmi i co tam jeszcze wypadnie... Nie stawiam żadnych żądań. Godzę się na prawie wszystko co che.Długa droga przede mną. Kobieta zanim zmieni zdanie to dużo wody upłynie. Oddałem żonie wolność. Może się jeszcze kiedyś zwróci na mnie wzrok. Nic na siłę. Żona musi chcieć wrócić.

Santi ja straciłem tylko 10 kg. No jeszcze nie jestem wstanie rzucić fajek. Ale powoli dojrzewa we mnie taka decyzja. Powoli rzucam wszystko co mi przeszkadza (np fb, szpiegowanie telefonu żony). Powoli wyzbędę się wszystkiego. Podjąłem decyzję, że się nawrócę całym sobą do Boga. Resztę On załatwi. ja zrobię to co do mnie należy:)

ten kryzys w kryzysie uważam za moją raczej chwilową słabość (mam nadzieję).

Modlę się codziennie za wszystkie małżeństwa zagrożone rozbiciem i te rozbite (za Was).

pozdrawiam serdecznie
Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione. Hi 1,21
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: żyć dla życia

Post autor: agaton »

Witaj dymol, czytałam Twój wątek.
Wiem o czym piszesz,sama jestem w stanie obojętności, rezygnacji...nie widzę sensu robienia czegokolwiek. Gdyby nie wiara, nie wiem co by było. To bardzo trudny stan, wolałam okres buntu i żalu- bo przynajmniej były jakieś emocje; a tych jak wiadomo, my kobiety potrzebujemy ;) Pustka emocjonalna i totalne wypalenie- dla mnie przytłaczające, dołujące i całkiem nowe doświadczenie.
Mam nadzieję, że kiedyś minie, może za 4-5 lat jak pisze Jacek :p
ODPOWIEDZ