Coś mądrego napisać chciałam, ale nie wiedziałam co.
Włączyłam internet i zaczęłam słuchać jak leci Szustaka ( nie wyrabiam czasowo w słuchaniu, więc spore zaległości mam). Zaczęłam od Elementarza w kontekście spowiedzi i kolejno co YouTube zapodał... Tak trafiłam na to
https://www.youtube.com/watch?v=-M4R1sn4ABI
Tak miewam/łam taką pustkę. Bóg jednak już dawno pozwolił mi odkryć po co, dlaczego, a raczej dla kogo ona jest.
Przemyśl, może to również moment dla Ciebie i Niego?
Szczerze?
Po 1, może warto zmienić słowo walka na ratowanie?. Niby niewielka różnica, ale... Walka ma to do siebie, że zawsze z niej ktoś wychodzi zwycięzcą, ktoś zwyciężonym. W walce się rani przeciwnika, chce się go pokonać. Tak się zastanów z kim walczysz? Z żoną?
Po 2, zastanów się po co podjąłeś ten trud trwania przy żonie, ratowania małżeństwa? Dla samych tylko, oczekiwanych przez Ciebie, efektów? Czy kochasz (jak sam piszesz ) żonę dlatego, żeby ona Ciebie kochała, czy dlatego, że tak postanowiłeś, taką decyzję podjąłeś, wtedy podczas składania przysięgi i teraz, kiedy stanąłeś na nowo przed pytaniem o miłość do żony?
Po 3, jak kochasz żonę? Jak jej tę miłość okazujesz? Jej językiem?