Wieczne kłótnie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: krople rosy »

Widus pisze: 12 mar 2018, 9:27 rosy Stosunek żony do jej ojca wynika z tego, że jej tato nie robi za wiele w domu. Nie uczestniczy aktywnie z życiu rodzinnym, często jest zajęty sprawami zawodowymi, nie traktuje swojej żony (matki mojej żony) tak jak by moja żona sobie to wyobrażała. I teraz najlepsze - jej mama nie ma z tym problemu jaki jest jej maż - ojciec mojej zony - za to moja żona ma o to wieczny żal. To jest dla mnie paradoks
A jak TY to widzisz? Żona przesadza czy jednak Twój teść popełnia błędy które są widoczne gołym okiem i można byłoby je wyeliminować? Ma tu na myśli stosunek do Teściowej, który tak bardzo rzekomo razi Twoją żonę. Czy rodzeństwo żony podziela Jej zdanie?
Widus pisze: 12 mar 2018, 9:27
Tak ogólnie wnioskując to myślę, ze źródłem problemu u żony są Jej oczekiwania względem innych i Jej cierpienie w momencie gdy nie są one zaspokojone. Rozumiem, że można czuć pewne braki emocjonalne z dzieciństwa jednak w którymś momencie człowiek jest dorosły, zakłada swoją rodzinę więc czas na odcięcie pępowiny z domem rodzinnym i zajęcie się kreowaniem swojego życia. Jeśli żona jako dziecko i dorastająca kobieta nie otrzymała takiej dawki czułości i zainteresowania od ojca, jakiej potrzebowała to trudno oczekiwać tego teraz, w życiu dorosłym. Powinna się z tym zmierzyć i to zaakceptować. Permanentne oczekiwania i roszczenia wobec innych będą jej samej zadawały ból i ją niszczyły od środka. Jako dorosła osoba sama w sobie powinna znaleźć oparcie i siłę by być gotową do odpowiedzialnej miłości wobec swoich dzieci a nie wnosić w swój dom swoje emocjonalne braki które będą się kładły cieniem na całą rodzinę. I będzie ona (rodzina: Ty i dziecko/dzieci) miała za zadanie kręcić się wokół potrzeb i wyobrażeń Twojej żony.
krople rosy

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: krople rosy »

To nie Widusa wypowiedź tylko moja. :o
Tak ogólnie wnioskując to myślę, ze źródłem problemu u żony są Jej oczekiwania względem innych i Jej cierpienie w momencie gdy nie są one zaspokojone. Rozumiem, że można czuć pewne braki emocjonalne z dzieciństwa jednak w którymś momencie człowiek jest dorosły, zakłada swoją rodzinę więc czas na odcięcie pępowiny z domem rodzinnym i zajęcie się kreowaniem swojego życia. Jeśli żona jako dziecko i dorastająca kobieta nie otrzymała takiej dawki czułości i zainteresowania od ojca, jakiej potrzebowała to trudno oczekiwać tego teraz, w życiu dorosłym. Powinna się z tym zmierzyć i to zaakceptować. Permanentne oczekiwania i roszczenia wobec innych będą jej samej zadawały ból i ją niszczyły od środka. Jako dorosła osoba sama w sobie powinna znaleźć oparcie i siłę by być gotową do odpowiedzialnej miłości wobec swoich dzieci a nie wnosić w swój dom swoje emocjonalne braki które będą się kładły cieniem na całą rodzinę. I będzie ona (rodzina: Ty i dziecko/dzieci) miała za zadanie kręcić się wokół potrzeb i wyobrażeń Twojej żony.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

krople rosy pisze: Tak ogólnie wnioskując to myślę, ze źródłem problemu u żony są Jej oczekiwania względem innych i Jej cierpienie w momencie gdy nie są one zaspokojone. Rozumiem, że można czuć pewne braki emocjonalne z dzieciństwa jednak w którymś momencie człowiek jest dorosły, zakłada swoją rodzinę więc czas na odcięcie pępowiny z domem rodzinnym i zajęcie się kreowaniem swojego życia. Jeśli żona jako dziecko i dorastająca kobieta nie otrzymała takiej dawki czułości i zainteresowania od ojca, jakiej potrzebowała to trudno oczekiwać tego teraz, w życiu dorosłym. Powinna się z tym zmierzyć i to zaakceptować. Permanentne oczekiwania i roszczenia wobec innych będą jej samej zadawały ból i ją niszczyły od środka. Jako dorosła osoba sama w sobie powinna znaleźć oparcie i siłę by być gotową do odpowiedzialnej miłości wobec swoich dzieci a nie wnosić w swój dom swoje emocjonalne braki które będą się kładły cieniem na całą rodzinę. I będzie ona (rodzina: Ty i dziecko/dzieci) miała za zadanie kręcić się wokół potrzeb i wyobrażeń Twojej żony.
Powiem tak - w zasadzie napisałaś to samo co ja, tylko lepiej:)
Ale po raz kolejny drogie Panie - jak widać na załączonym obrazku, są kobiety z właściwym podejściem.

Krople Rosy - nie myślałaś o założeniu jakiejś szkoły dla żon?
W zasadzie do ślubu możnaby dopuszczać tylko takie po zdaniu egzaminu ;-)
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: MareS »

Pantop pisze: 11 mar 2018, 13:20 Do: MareS
Może "wsadzam kij w mrowisko". Uważam, że za bardzo "spłycamy" problem. Mówi się, że uczucia nie podlegają ocenie moralnej i należy z nimi pracować. Nic bardziej mylnego, bo nic z naszymi uczuciami nie możemy zrobić. W poście KR zaznaczyłem bardzo ważne elementy, bo za naszymi negatywnymi emocjami kryją się niezaspokojone potrzeby. Czujemy smutek, żal, złość a tak naprawdę to brak nam bezpieczeństwa, sprawczości, zrozumienia, wysłuchania.
+to co napisałeś dalej :mrgreen:

Dobrze, że włożyłeś kij w mrowisko.
Postaram się pójść krok głębiej.
Obserwacja jakiegoś zdarzenia - pojawiające się myśli, uczucia - niezaspokojone potrzeby.
OK
A dalej? Tzn głębiej?
System wyznawanych wartości i przekonań czyli NASZE OSOBISTE OPROGRAMOWANIE.

Podam różne śmieszne przykłady:

Efekt jojo - schudłem 15 kilo - nie jadłem , biegałem, na wadze stawałem, gadałem o tym z innymi, byłem zadowolony.
Dziś ważę 25kg więcej.

Mieć dużo pieniędzy
Przez pewien czas miałem więcej pieniędzy niż potrzebowałem.
Zrobiłem jakieś oszczędności, inwestycje, pomogłem komu?
.....

Postanowienia noworoczne
Uhahahahaha!!
Bez komentarza.

Mógłbym dalej i dalej - efekt ten sam.
Moje oprogramowanie nie pozwala mi wyjść poza granicę, którą - o dziwo - SAM USTALAM.
Może lepiej napisać - sam nadaję ostateczny kształt, kreuję aktualny kształt.
Nie można wszak pominąć wkładu otoczenia w mój rozwój, owo programowanie - rodzice, rodzina, rówieśnicy z podwórka, przedszkola, szkoły, pracy, żona itd

Nie neguję pracy nad myślami i emocjami bo od czegoś trzeba zacząć i taki początek wydaje się być optymalny. Optymalny bo do realizacji od razu.
Jest jednocześnie drogą po nitce do kłębka.
Kiedy znudzi się ciągłe naprawianie myśli i uczuć (znudzi - bo nie będzie efektów) przyjdzie stanąć u bram mordoru i nieśmiało załomotać ogromniastym taranem we wrota prowadzące do naszego niezdobytego i nieokiełzanego EGO, siedzącego sobie całkowicie bezpiecznie w sali tronowej OSOBISTEGO OPROGRAMOWANIA w otoczeniu uzbrojonych po zęby elitarnych komandosów jakimi są nasze przekonania.
To spotkanie nieuniknione.
Odłożone, może rozłożone w czasie - ale pewne.

W przeciwnym przypadku - jak obrazuje to kolejny przykład - mogę dowolną ilość razy dokonywać korekty wydrukowanego tekstu - gumować, drapać żyletką, nakładać korektor ale po każdym wydruku będę miał ten sam błąd w tym samym miejscu. Ilość prób - dowolna. Efekt końcowy zawsze ten sam.

Bez zmiany oprogramowania daremny trud.
Widzisz Pantop masz dwie możliwości. Albo zmienić w jakiś sposób cały świat i dostosować do swojego obrazu albo zmienić siebie. Ja staram się zmieniać siebie. Nie będę kłamał, że było i jest łatwo bo wiązało się to sytuacjami trudnymi. Oczywiście był bunt i rozpacz, dlaczego ja. Być może pomogło mi to, że ból był tak silny, że nie brałem pod uwagę innego wyjścia. Na początku chciałem się zmienić tylko po to aby wróciła żona, aby wróciło stare. Ale niestety żona nie chciała i nadal nie chce wrócić. Dopiero po pewnym czasie sobie uświadomiłem, że tak naprawdę to te "stare życie" nie było takie fajne, że już nie muszę "udawać", nakładać masek a mogę być sobą. Przede wszystkim przed sobą i Bogiem i nie dlatego, że tak trzeba ale dlatego, że tak jest łatwiej, spokojniej i lepiej.
Pantop czytając Twoje wpisy najpierw wkurzałem się, denerwowałem. Później czułem zniecierpliwienie, niechęć. To nie Ty byłeś problemem ani Twój sposób pisania, ale to co ja miałem "schowane w swoim sercu". Zazdrość, że nie jestem taki elokwentny w wypowiedziach, że wszędzie Cię pełno (Twoich wpisów), że potrafisz napisać ciętą ripostę i złość, jak tak możesz dokuczać innym. I powiem Ci szczerze, że przyjmuję Cię takim jakim jesteś ale przepraszam nie poszedłbym z Tobą na piwo, spotykał ani kumplował. I nie z powodu tego co napisałem wcześniej ale dlatego, że przeżywanie na nowo Twojej żałoby po małżeństwie w prezentowanej przez Ciebie formie jest trudne do akceptacji dla mnie. Współczuję Ci i masz moją modlitwę.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Pantop »

Do: MareS
MareS pisze:Widzisz Pantop masz dwie możliwości. Albo zmienić w jakiś sposób cały świat i dostosować do swojego obrazu albo zmienić siebie.
Zmieniam swoje stanowisko adekwatnie do prawd, które są przesiane przez umysł i przyswojone sercem.
Inne - choćby najszczytniejsze - muszą swoje odstać.
Potraktowanie tej materii w odmienny sposób byłoby nieskuteczne.
MareS pisze: Ja staram się zmieniać siebie. Nie będę kłamał, że było i jest łatwo bo wiązało się to sytuacjami trudnymi. Oczywiście był bunt i rozpacz, dlaczego ja. Być może pomogło mi to, że ból był tak silny, że nie brałem pod uwagę innego wyjścia. Na początku chciałem się zmienić tylko po to aby wróciła żona, aby wróciło stare. Ale niestety żona nie chciała i nadal nie chce wrócić. Dopiero po pewnym czasie sobie uświadomiłem, że tak naprawdę to te "stare życie" nie było takie fajne, że już nie muszę "udawać", nakładać masek a mogę być sobą. Przede wszystkim przed sobą i Bogiem i nie dlatego, że tak trzeba ale dlatego, że tak jest łatwiej, spokojniej i lepiej.
Też tak miałem.
Z tą różnicą, że niczego nie udawałem. Byłem szczerym idiotą, który naiwnie wierzył, że prawda jest najważniejsza i jako wartość sama w sobie - obroni się sama.
Wniosek - na przyszłość wykażę więcej dyplomacji - o ile ta przyszłość nastąpi.

MareS pisze:Pantop czytając Twoje wpisy najpierw wkurzałem się, denerwowałem. Później czułem zniecierpliwienie, niechęć. To nie Ty byłeś problemem ani Twój sposób pisania, ale to co ja miałem "schowane w swoim sercu".
Jest to jedna z takich chwil na tym forum, dla których warto żyć.
Tylko osoba o dużej pokorze jest w stanie dokonać takiej autorefleksji.
A jeszcze przyznać to tu?
Czapka z głowy panie MareS :!:
(zagadnienie, które poruszyłeś jest jednym z najbardziej kluczowych w relacjach z bliźnimi)



MareS pisze: I powiem Ci szczerze, że przyjmuję Cię takim jakim jesteś ale przepraszam nie poszedłbym z Tobą na piwo, spotykał ani kumplował. I nie z powodu tego co napisałem wcześniej ale dlatego, że przeżywanie na nowo Twojej żałoby po małżeństwie w prezentowanej przez Ciebie formie jest trudne do akceptacji dla mnie. Współczuję Ci i masz moją modlitwę.
Napiszę tak:
Jeśli spotkamy się kiedy na rzeczonym piwie to nie będziemy poruszać niczego związanego z naszymi żonami.
Dziękuję za wsparcie w modlitwie.


ps wybacz moje posty - cień i proch tylko - jak rzekł pewien biznesmen w ,,Gladiatorze,,
Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Czarek »

Dalsza część dyskusji wydzielona została do nowego wątku, żeby oddać ten jego właścicielowi.

Nowy wątek: viewtopic.php?f=10&t=924
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Angela »

Aleksander pisze: 11 mar 2018, 18:05 Powiedzcie proszę - a jak daleko Waszym zdaniem leży MYŚL od EMOCJI... od UCZUCIA?
Nad uczuciami/emocjami trudno zapanować bezpośrednio. Udaje się to pośrednio poprzez zmianę myślenia. A na myśli mamy wpływ. Jak zapanować nad emocjami pokazuje krok po kroku dobry podręcznik:
Umysł ponad nastrojem. Podręcznik terapeuty - Christine Padesky, Dennis Greenberger
Wiedźmin

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Wiedźmin »

Fajnie że odpisałaś :) - choć liczyłem też skrycie na odpowiedź od Nirwany.

Jestem przekonany, że MYŚL i UCZUCIA leżą bardzo blisko siebie... a wielokrotnie się przenikają.
Bardzo często (w zdecydowanej większości?) myśli generują uczucia.

Wystarczy przypomnieć sobie jakąś smutną historię z przeszłości... albo niemiłe zdarzenie... często stajemy się smutni.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

Angela pisze: 15 mar 2018, 11:22
Aleksander pisze: 11 mar 2018, 18:05 Powiedzcie proszę - a jak daleko Waszym zdaniem leży MYŚL od EMOCJI... od UCZUCIA?
Nad uczuciami/emocjami trudno zapanować bezpośrednio. Udaje się to pośrednio poprzez zmianę myślenia. A na myśli mamy wpływ.
Aleksander pisze: 15 mar 2018, 15:09 Fajnie że odpisałaś :) - choć liczyłem też skrycie na odpowiedź od Nirwany.

Jestem przekonany, że MYŚL i UCZUCIA leżą bardzo blisko siebie... a wielokrotnie się przenikają.
Bardzo często (w zdecydowanej większości?) myśli generują uczucia.

Wystarczy przypomnieć sobie jakąś smutną historię z przeszłości... albo niemiłe zdarzenie... często stajemy się smutni.
Ale po co, inni też świetnie odpisują ;-) :lol:
A poważnie - zgadzam się z Angelą, myślę podobnie.
W tę drugą stronę - tak też oczywiście działa.

Jednak wg mnie kluczowe, co się znajduje pomiędzy myślą a uczuciem, to jest moja decyzja - co ja chcę z tym zrobić. Więc odległość może być mikro, gdy nauczyłam się na uczucie x reagować myślą y, a zaraz potem działaniem z. Ale też mogą to być hektary przestrzeni decyzyjnej. Na tym m.in. polega praca nad sobą.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 15 mar 2018, 19:39 [...] Jednak wg mnie kluczowe, co się znajduje pomiędzy myślą a uczuciem, to jest moja decyzja - co ja chcę z tym zrobić. Więc odległość może być mikro [...]
Dzięki Niewanno - bo to co chciałem wykazać to:

- skoro odległość jest mikro, a często jej nie ma - to:

Skoro KK mówi, że często już sama myśl jest grzechem... to skoro od emocji do myśli albo w drugą stronę jest MIKRO odległość, albo jej nie ma... to wówczas jednak nie możemy sobie pozwalać na każdą emocję/uczucie - bo wg KK jest to grzeszne :) :D .. albo leży w mikro odległości od grzechu - Zgadza się? - może stąd ten mój opór nad pozwalaniem sobie przeżywania pełnego spektrum uczuć (myśli) :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Nirwanna »

Aleksandrze. Właśnie bardzo logicznie udowodniłeś, że nie musisz nad sobą pracować, wręcz nie powinieneś ;-)
Ponoć Panowie tak mają :lol:

Dobra, postaram się równie logicznie ;-)
uczucie jest moralnie obojętne = po prostu je przeżywamy
myśl może być grzeszna = nad myślami pracujemy
pomiędzy uczuciem a myślą oraz za myślą jest przestrzeń decyzyjna = nad nią też pracujemy, aby:
a. była większa niż mikro
b. była wypełniona decyzjami zgodnymi z wolą Bożą co do mnie jako człowieka dążącego do świętości

I jeszcze jedno - uczucie jest czymś naturalnym, jest darem od Boga, takim SMSem informującym o czymś co się we mnie dzieje. Pismo Święte wypełnione jest opisami, przykładami że gdy odrzucam dary Boże, hm... dzieje się niefajnie. Zarówno w skali narodów jak i pojedynczych ludzi.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ