Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: nałóg »

Bo to program na całe życie i we wszystkich jego aspektach ...... zapewne nie jedyny.Dla mnie był/jest kołem ratunkowym i staram się nim żyć na codzień,tak w życiu prywatnym jak i zawodowym.Program miłości,szacunku,wolności i akceptacji .To moje doświadczenia...... i paru milonów alkoholików,narkomanów,współuzależnionych ,hazardzistów,seksoholików,itp „popaprańców”
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: MareS »

GosiaH pisze: 24 mar 2018, 9:14
MareS pisze: 23 mar 2018, 23:26 Ja jak skończyłem swoje kroki to towarzyszyły mi dwa uczucia. Teraz to ja już jestem "mocny" i co ja teraz będę robił. Dzisiaj wydaje mi się, że wiem. Mam codziennie się nawracać, uczyć, doświadczać, pracować aż do śmierci. To jest mój plan i tylko dla mnie. Jeśli ktoś stwierdzi, że to ma sens to się cieszę ale jeśli ktoś stwierdzi, że to totalna głupota to ok. "I idę kopać swój ogródek".
Marylka, wszyscy.
To, co powyżej napisał MareS jest zdaniem człowieka, który jest parę lat po krokach, który zweryfikował swoją postawę. Warto, naprawdę warto, spojrzeć na to przez jego perspektywę.
Paradoksalnie to nie koniec, chociaż bardzo chciałbym. Bo tak naprawdę te moje "poprania" zawsze będą i walczył będę z nimi do końca życia i wierzę Bogu, że tylko dzięki Jego łasce mogę wytrwać i mozolnie kroczyć po swój "biały kamień".
Jak kończyłem swoje kroki 2 lata temu, to żona złożyła pozew rozwodowy. Buntowałem się przeciwko spowiedzi i komunii mojej żony. Chociaż byłem bardzo oporny (mam wrażenie, że byłem bardziej "toporny" jak Jonasz) to jednak Bóg mnie urabiał.
Audiobook ks. Międzybrodzkiego "Faryzeizm jako największe zgorszenie pobożnych"
kazania ks. Nikosa Skurasa w Kaliszu (https://youtu.be/YSfDTyRvr9o)
Najbardziej mną wstrząsnęły słowa księdza "a co byś zrobił, gdybyś w konfesjonale usłyszał słowa - spadaj, mam już dość twoich tych samych grzechów. Cały czas obiecujesz poprawę i co. Cały czas to samo."

Jestem Mares (M.) nałogowy grzesznik. Jeżeli Bóg darmo mi przebacza, to jakie mam prawo odmawiać tego innym.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: nałóg »

Mare to dobrze pojmowana tolerancja.PD
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: helenast »

MareS pisze: 24 mar 2018, 22:34
Najbardziej mną wstrząsnęły słowa księdza "a co byś zrobił, gdybyś w konfesjonale usłyszał słowa - spadaj, mam już dość twoich tych samych grzechów. Cały czas obiecujesz poprawę i co. Cały czas to samo."

Dlaczego tak Tobą wstrząsnęły ? Jeżeli mogę zapytać
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: MareS »

helenast pisze: 24 mar 2018, 23:24
MareS pisze: 24 mar 2018, 22:34
Najbardziej mną wstrząsnęły słowa księdza "a co byś zrobił, gdybyś w konfesjonale usłyszał słowa - spadaj, mam już dość twoich tych samych grzechów. Cały czas obiecujesz poprawę i co. Cały czas to samo."

Dlaczego tak Tobą wstrząsnęły ? Jeżeli mogę zapytać
Sama prawda o mnie.
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: helenast »

MareS pisze: 24 mar 2018, 23:31
helenast pisze: 24 mar 2018, 23:24
MareS pisze: 24 mar 2018, 22:34
Najbardziej mną wstrząsnęły słowa księdza "a co byś zrobił, gdybyś w konfesjonale usłyszał słowa - spadaj, mam już dość twoich tych samych grzechów. Cały czas obiecujesz poprawę i co. Cały czas to samo."

Dlaczego tak Tobą wstrząsnęły ? Jeżeli mogę zapytać
Sama prawda o mnie.
O mnie też - powiem więcej - usłyszałam kiedyś takie słowa w konfesjonale. Powiem,że bolało i dało do myślenia ...
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: MareS »

helenast pisze: 25 mar 2018, 0:29
MareS pisze: 24 mar 2018, 23:31
helenast pisze: 24 mar 2018, 23:24

Dlaczego tak Tobą wstrząsnęły ? Jeżeli mogę zapytać
Sama prawda o mnie.
O mnie też - powiem więcej - usłyszałam kiedyś takie słowa w konfesjonale. Powiem,że bolało i dało do myślenia ...
Że daje sobie prawo do "popaprań" a odmawiam go innym. Jak łatwo i szybko przychodzi mi ocenianie i osądzanie innych ludzi. Jak on może tak się zachowywać będąc katolikiem. Jak on mógł mnie tak skrzywdzić. O nie, tak łatwo to mu nie wybaczę i zapomnę. Proszę tu lista moich żądań. Jak je spełnisz to może porozmawiamy.

Ja miałem łaskę, że Bóg postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi dzięki czemu mogę się zmieniać. A z drugiej strony miałem łaskę spotkać ludzi, którzy mnie zranili i skrzywdzili a którym nikt z ludzi nie dał szansy. A może Bóg postawił tych ludzi nie tylko po to abym ja się zmieniał ale także, żeby oni się zmieniali. Czy biorę pełną odpowiedzialność za to co mnie spotyka?
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: helenast »

MareS pisze: 25 mar 2018, 9:37

Ja miałem łaskę, że Bóg postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi dzięki czemu mogę się zmieniać. A z drugiej strony miałem łaskę spotkać ludzi, którzy mnie zranili i skrzywdzili a którym nikt z ludzi nie dał szansy. A może Bóg postawił tych ludzi nie tylko po to abym ja się zmieniał ale także, żeby oni się zmieniali. Czy biorę pełną odpowiedzialność za to co mnie spotyka?
I tak trzeba spojrzeć na wszystko co dzieje się wokół nas i z nami. Szkoda czasu na dąsy i pląsy... Lepiej poświęcić czas przemyśleniom/analizie danej sytuacji czy zdarzeń oraz zastanowić się dlaczego tak się stało , dlaczego tych , a nie innych ludzi spotkałam/ łem na swojej drodze w danym czasie.
Filemon
Posty: 120
Rejestracja: 12 kwie 2017, 18:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Filemon »

Mgła napisała:
Myślenie, że 12 kroków uzdrowi, naprawi każdego, że wyprostuje wszystkie ścieżki jest nieprawdziwe!
To nie jest panaceum ani gwarancja udanego życia.
Jasne- pomaga, poszerza horyzont, stwarza możliwość uporządkowania siebie, ale chyba nikt nie spodziewa się, że sam fakt uczestnictwa w programie daje każdemu przepustkę do posiadania monopolu na prawdę???
Mgła, zagalopowałaś się, moim zdaniem, w tej lekkiej krytyce Programu 12 kroków... Zastanawiam się przede wszystkim, z jakiej pozycji formułujesz taką ocenę – absolwentki Programu, aktualnej uczestniczki czy może osoby, która trochę poczytała i posłuchała o Programie?

Przypominam sobie, że jakiś czas, bodaj dwa tygodnie temu, w wątku „Wieczne kłótnie” próbowałaś nam sugerować swoiście rozumiany „obowiązek pracy nad naszymi uczuciami”. Wiem, że z kobietami trzeba być w dyskusji ostrożnym, dlatego odwołam się do zacytowania tamtej myśli (choć bywa, że i wierne cytowanie kobiet bywa dla nas, facetów, ryzykowne ):
Czyż nie jest tak, że my mamy obowiązek pracy nad naszymi uczuciami? Nad ich powstawaniem, obecnością w nas?
A nie przyjęcia ich do wiadomości i akceptacji?

To są niuanse językowe- "Nienawidzę Cię" lub "Czuję nienawiść"..
Kto normalny tak roztrząsa to na co dzień?
Odpowiadam z opóźnieniem, ale przede wszystkim z przekonaniem głębokim – nie, nie jest tak, jak mówisz! A te dwa przykładowe wyrażenia to nie żadne niuanse językowe… Powiem więcej i może się narażę, ale jeśli skończyłaś warsztaty 12-krokowe lub w nich uczestniczysz, to masz problem, bo – mówiąc kolokwialnie – oblałaś krok podstawowy, czyli… zerowy. Bo to on przygotowuje do wejścia w ten Program. A jeśli tak rzecz ma się, jeśli ten krok zerowy – teraz poprawię się językowo - nie przepracowałaś ambitnie, to nie można dyskredytować całego Programu. Tym bardziej i tym gorzej, że używasz takich potocznych ogólników, jak „prostowanie wszystkich ścieżek”, „to nie jest panaceum ani gwarancja” czy „przepustka do posiadania monopolu na prawdę”. Zostawmy te „panacea”, „gwarancje” i „przepustki”…

Domyśłam się, co możesz czuć w tej chwili, ale spróbuj uwierzyć, że chciałbym Ci pomóc.

Po pierwsze, co do samych uczuć, polecam dobrą konferencję jezuity o. Remigiusza Recława „Lęki, które paraliżują”. Konferencja wygłoszona na forum charyzmatycznym, zatem pierwsze minuty, to trochę wyśpiewanej radości od zespołu„Mocnych w Duchu”, sama zaś konferencja zaczyna się od minuty 06:00 i rozpoczyna ją krótki wykład właśnie o uczuciach…
https://www.youtube.com/watch?v=3xYcqkPwVnQ

Co do Programu 12 Kroków, jego zadań i celów, to myślę, że najwłaściwsze będzie, aby zacytować wypowiedź ks.prof. Romualda Jaworskiego, któremu zawdzięczamy zaszczepienie i rozpowszechnienie Programu w Polsce. Jako wierny „uczeń” ks. Jaworskiego odwołam się tu do wspaniałych rekolekcji sycharowych poprowadzonych przez ks. Jaworskiego wiosną 2016 roku, zatytułowanych „Duchowość Programu 12 kroków”. Całość konferencji rekolekcyjnych znajduje się na naszej stronie, natomiast ja podaję link do pierwszej konferencji, do której nawiązuję...
https://www.youtube.com/watch?v=OSmwjWumlGE

Ks. Profesor stwierdza, że „Program 12 kroków jest propozycją dla ludzi, którzy potrafią odważnie spojrzeć na siebie. (…) Istotą tego Programu jest rozwój człowieka, pokonanie trudności… (…) zwrócenie uwagi na to, co jest ciekawe w naszym życiu i co zasługuje na odkrycie, niezależnie od historii życia, jaką przeszliśmy. Jest tu mowa o spotkaniu z samym sobą, z drugim człowiekiem i spotkaniu z Bogiem, i z Kościołem.”.

Co z tego wynika? Jak ja rozumiem to przesłanie? Otóż Program jest skierowany do każdego, kto przeżywa trudności, ale skuteczny będzie dla tych, którzy wejdą weń autentycznie, bez zahamowań, głęboko i z wiarą.

„Odważnie spojrzeć na siebie” to stanąć w prawdzie o sobie. To nie jest jednorazowy akt przyznania się do swojej słabości, lecz proces odsłaniania wszystkich swoich słabych momentów życia. Tych minionych, jak i teraźniejszych. Stanąć w prawdzie to uznać swoją bezsilność. Bez tego pierwszego kroku Program nie zadziała. To jest istotny warunek i nie da się go pominąć.
Rzecz w tym, że są ludzie, którzy chcieli by uzdrowić siebie, ale takie stanięcie w prawdzie o sobie przerasta ich. Szukają więc jakichś innych sposobów – terapii, rekolekcji, spotkań formacyjnych…

A zatem Program skierowany jest do każdego, kto przeżywa trudności i szuka pomocy, ale nie każdy jest w stanie sprostać temu podstawowemu warunkowi. Stawianie więc tezy, że myślenie , iż Program każdego uzdrowi, „naprawi” jest nieprawdziwe, jest nieporozumieniem. Oceniajmy tych, którzy żyją Programem na co dzień, autentycznie, z wiarą…

Minął ponad rok odkąd, zakończyłem warsztaty 12 - krokowe i buduję swoje życie codzienne na Programie. Na moje świadectwo przyjdzie czas właściwy. Ale chcę podkreślić, iż od początku pracy warsztatowej i równoległej mojej obecności w warszawskim Ognisku na Skaryszewskiej, korzystałem z piątkowych mitingów 12 Krokowych. Tak zalecała nasza prowadząca. Wielokrotnie byłem zdumiony świadectwami osób, które wyznawały na mitingach, że pomimo iż zakończyły kroki lub są już mocno zaawansowani w krokach, to uświadomiły sobie, że coś pominęły, z czegoś zrezygnowały, i coś zaczyna się rwać, coś jakby nie działa, Program wydaje się wątpliwy… Wiedzą, że powinny powrócić, ale nie jest to takie proste… Ktoś uświadomił sobie, że tak naprawdę nie zrobił kroku pierwszego. Ktoś inny - trzeciego. Wiele osób ma problem z krokiem czwartym, w którym trzeba obejrzeć w świetle swoje rany z dzieciństwa. Ktoś tam zbagatelizował krok piąty. Jeszcze ktoś inny kompletnie nie wie, jak zrealizować krok dziewiąty… Każdy ma szansę, ale każdy inaczej z niej korzysta. Skoro nie wszyscy osiągają cel, a wina leży po ich stronie, czy można mówić, że coś jest nieprawdziwe w Programie? Że nie jest panaceum, nie daje gwarancji? Jesteśmy wolni – jeśli czegoś nie przyjmiemy, to nie mamy.

Moja droga warsztatowa łatwa nie była. Moja bezsilność długo rosła w siłę. Pamiętam dni i noce, kiedy moją modlitwą był płacz, bo nie byłem w stanie wypowiadać choćby sylab… Ale dałem z siebie wszystko, na ile potrafiłem… Dziś jestem człowiekiem szczęśliwym, mam pokój w sercu, choć od blisko czterech lat pozostaję w nieformalnej separacji, a droga do pełnego odrodzenia naszego małżeństwa wydaje się jeszcze długa…

„Istotą Programu jest rozwój człowieka…”. No właśnie, rozwój, a nie szukanie jakiegoś monopolu na prawdę. Rozwój nigdy nie zamyka nas w jednej konkretnej prawdzie o nas samych. Najważniejsza jest moja teraźniejszość. O niej mogę zadecydować już teraz, w tej chwili…
Życie Programem, to dążenie do tego, aby każdego dnia - jak mawiają dwaj nasi liderzy, Jacek Racięcki i Rafał Porzeziński – być lepszą wersją samego siebie. Czyż nie jest to piękne życie? Program 12 Kroków daje szansę, aby zamiast walczyć o przeżycie, przeżyć życie. Świadomie, godnie i radośnie.

A jeśli już odnieść się do jakichkolwiek „roszczeń gwarancyjnych” względem Programu, to można powiedzieć tyle: Program nie gwarantuje, iż problemy w naszym życiu nie będą się pojawiać, ale pomoże przez nie przejść bez zniewalającego cierpienia. A każde spotkanie ze sobą w prawdzie o sobie, z drugim człowiekiem przyjmując go takim , jakim jest oraz z Bogiem, daje pogodę ducha i radość z naszej życiowej drogi do Królestwa Bożego.

I jeszcze jedna uwaga na koniec. Zachęcając do Programu 12 Kroków nie mówcie zainteresowanym, że to taka specjalna terapia albo jakieś swego rodzaju ultrarekolekcje. Spotkałem się z takimi opiniami. To bowiem jest kolejne nieporozumienie. Ksiądz Jaworski prosto i jasno uwyraźnia, że Program ma dwa filary – opiera się na psychologii oraz na teologii. Wykorzystuje pewne elementy pracy terapeutycznej, ale sam terapią nie jest.

BjD – przepraszam, to jest Twój wątek, a ja tu rozgadałem się obficie, dając upust swemu duchowi. Ale może będzie to jakoś pomocne, co napisałem.
Mgła – mam cichutką nadzieję, że mój entuzjazm podziała jak wirus na Twój pesymizm co do Programu…
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: mgła »

Filemon pisze: 25 mar 2018, 21:51
Domyśłam się, co możesz czuć w tej chwili, ale spróbuj uwierzyć, że chciałbym Ci pomóc.

Mgła – mam cichutką nadzieję, że mój entuzjazm podziała jak wirus na Twój pesymizm co do Programu…
Filemon:
- fajnie, że masz tyle entuzjazmu, to tak jak ja.
Program 12 k jest bardzo ok. Mi też pomógł w moim najtrudniejszym czasie.

- nie wiem, jakich moich uczuć się domyślasz, przeczytałam dwa razy Twój post, nie znalazłam odpowiedzi.

- odnośnie mojej wypowiedzi o konieczności pracy nad uczuciami- z czym konkretnie polemizujesz?
Janek38
Posty: 15
Rejestracja: 30 gru 2018, 19:06
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Janek38 »

jacek-sychar pisze: 15 mar 2018, 12:15 Wybacz, ale Ty chyba wcale nie rozumiesz mężczyzn. :?
Mężczyzna potrafi sam sobie zrobić herbatę. Sam potrafi zrobić jedzenie. Często to jedzenie może i będzie smaczniejsze. Może też iść na miasto i tak sobie je kupić.
Ale podać w wdziękiem to potrafi tylko kobieta.
Podanie jedzenia jest docenieniem mężczyzny, a nie zwykłą usługa kulinarną.

Ile ja bym dał za to, żeby mi czasami ktoś podał z miłości herbatę lub coś na ząb. :(
Zauważyłem, że w tym miejscu wiele kobiet wpada w pewnego rodzaju pułapkę. Gdy jest kryzys to znamienne jest to, że mówią np. "robiłam wszystko w domu, gotowałam dla męża, robiłam herbatę, nakładałam jedzenie, przynosiłam a on mimo to on tak mnie traktuje". Drogie panie. To naprawdę nie o to chodzi. Naprawdę nie o to chodzi, żebyście robiły nam jedzenia, herbaty, kawy itp. Tu chodzi tak naprawdę o szczerą miłość i szacunek a tym można osiągnąć dużo więcej w małżeństwie i na tym zbudować naprawdę coś pięknego. Tak samo u mężczyzn nie chodzi o to, żeby przynosili wypłaty do domu i mówili sto razy dziennie kocham cię i pięknie wyglądasz. Tak w ogóle powyższe jest OK i fajne, ale to nie o to chodzi, a może nie tylko o to. Bo istotne jest to kto jaki jest w środku i jak traktuje uczuciowo bliską osobę. Powyższe czynności można spełniać a można przy tym nie mieć szacunku dla drugiego człowieka, wiem że to brzmi może egzotycznie ale piszę to aby unaocznić o co mi chodzi.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: somnium »

Nirwanno,
W sąsiednim wątku "jak nie zwariować" przywołałaś niniejszy. Jest on już mocno zakurzony myślę, że niewielu użytkowników (szczególnie nowych) będzie miało okazję na niego trafić. Nie tylko ze względu na post Jacka Sychar. Cały wątek jest niezwykle interesujący i jest w nim to czego tak bardzo brakuje - dyskusja mężczyzn, czego tak bardzo brakuje obecnie na forum.

Także o ile puśćcie - podbijam na górę i zachęcam do czytania :!: :idea:
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Nirwanna »

Somnium, to podbicie jest bardzo ok :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Nino »

Jestem wdzieczna za to podbicie. Dla mnie tu bardzo wazna wypowiedz Jacka o Krokach, ktore dopiero co zaczelam.
Boze! Obym je przeszla pomyslnie! KROK ZA KROKIEM. By zostal wydany owoc...
ODPOWIEDZ