Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Moderator: Moderatorzy
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Marylko
Mnie się podobają Twoje wypowiedzi. Bo krótko i na temat. Masz problem przepracowany, sprawa się odleżała, piszesz z dystansem. A że nie wszystkim się podoba? Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
Jedna rzecz mnie czasami denerwuje na forum. Takie delikatne wtłaczanie jedynej słusznej linii partii. Mam na myśli takiego "nie oceniamy, nie wartościujemy, kajamy się, szukamy winy/odpowiedzialności głównie w sobie itd". A guzik.
Każdy z nas jednak jakoś tam ocenia, wartościuje, stosuje psychologiczne jakieś tam uniki. I Wasze wypowiedzi dobitnie o tym świadczą. I ok, jesteśmy żywymi ludźmi, jest zdecydowanie ciekawiej. Marylka i tak oględnie pisała "że to nie jej MARNOŚĆ z tą zdradą" itp. omijanie ocen, dyskredytowania męża. Ale i to Wam się nie podoba, bo zabrakło kajania się, zaglądania tylko w swoje podwórko.
A ja piszę wprost: zdrada to marność mojego męża, sposób postępowania jego był tani, kiepściutki, depresyjny wręcz. Tak to oceniam i tak piszę wprost. Mam do tego prawo. I nie obchodzą mnie oceny innych na mój temat, już nie. Za stara jestem, za dużo przeżyłam, abym uginała się pod innych.
Oczywiście inaczej jest, gdy piszę do kogoś na forum, wtedy piszę tak, aby rozmówcy nie urazić.
Do tego nie rozumiem, dlaczego zarzucacie Marylce dumę, nawet pychę. Pisze tutaj od lat Lustro z ogromną dumą, a nawet ogromną pychą. I jakoś jej - zdradzaczowi - to uchodzi na sucho. A w Marylce - zdradzanej - to razi? Takie ma doświadczenia, że może być dumna, a nawet pyszna. Nie zdradziła, podbiła pięknie dno, jak pisał Nałóg. Mąż okazał się super człowiekiem, dźwignął wszystko bardzo pięknie, więc Marylka dostała prezent od niego, że mogła zachować dumę.I mnie to cieszy, że ją zachowała. Prezent przyjęła i ma.
Więc proszę Was - więcej luzu Równanie do średniej to niestety w polskich szkołach jest, tutaj być nie musi.
Mnie się podobają Twoje wypowiedzi. Bo krótko i na temat. Masz problem przepracowany, sprawa się odleżała, piszesz z dystansem. A że nie wszystkim się podoba? Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
Jedna rzecz mnie czasami denerwuje na forum. Takie delikatne wtłaczanie jedynej słusznej linii partii. Mam na myśli takiego "nie oceniamy, nie wartościujemy, kajamy się, szukamy winy/odpowiedzialności głównie w sobie itd". A guzik.
Każdy z nas jednak jakoś tam ocenia, wartościuje, stosuje psychologiczne jakieś tam uniki. I Wasze wypowiedzi dobitnie o tym świadczą. I ok, jesteśmy żywymi ludźmi, jest zdecydowanie ciekawiej. Marylka i tak oględnie pisała "że to nie jej MARNOŚĆ z tą zdradą" itp. omijanie ocen, dyskredytowania męża. Ale i to Wam się nie podoba, bo zabrakło kajania się, zaglądania tylko w swoje podwórko.
A ja piszę wprost: zdrada to marność mojego męża, sposób postępowania jego był tani, kiepściutki, depresyjny wręcz. Tak to oceniam i tak piszę wprost. Mam do tego prawo. I nie obchodzą mnie oceny innych na mój temat, już nie. Za stara jestem, za dużo przeżyłam, abym uginała się pod innych.
Oczywiście inaczej jest, gdy piszę do kogoś na forum, wtedy piszę tak, aby rozmówcy nie urazić.
Do tego nie rozumiem, dlaczego zarzucacie Marylce dumę, nawet pychę. Pisze tutaj od lat Lustro z ogromną dumą, a nawet ogromną pychą. I jakoś jej - zdradzaczowi - to uchodzi na sucho. A w Marylce - zdradzanej - to razi? Takie ma doświadczenia, że może być dumna, a nawet pyszna. Nie zdradziła, podbiła pięknie dno, jak pisał Nałóg. Mąż okazał się super człowiekiem, dźwignął wszystko bardzo pięknie, więc Marylka dostała prezent od niego, że mogła zachować dumę.I mnie to cieszy, że ją zachowała. Prezent przyjęła i ma.
Więc proszę Was - więcej luzu Równanie do średniej to niestety w polskich szkołach jest, tutaj być nie musi.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Mam trochę inne doświadczenie. Gdy ja spuszczam z tonu , szukam rozwiązania w miarę dobrego (na dany czas) dla całej rodziny, i gdy skłonna jestem wyhaczyć swoje błędy i się do nich przyznać to okazuje się, że i ta druga strona nabiera pokory i wewnętrznego spokoju.
Gdy nie walczę by było po mojemu i nie stoję murem sama za sobą to widzę, ze sytuacja się rozjaśnia i nabiera pozytywnych akcentów.
Dużo traciłam gdy byłam stanowcza i usilnie chciałam by było po mojemu, nawet jesli to ,,moje' było tak naprawdę moralnie lepsze niż męża.
Nigdy nie chciałabym sytuacji gdyby mój mąż działał pod presją mojej stanowczości ale wewnętrznie był nieszczęśliwym człowiekiem.
też tak uważam. Dlatego zapytałam Cię Marylko o Twego męża i o Twoją pracę nad sobą. Bo człowiek szybko może wpaść w sidła samozadowolenia gdy się wszystko w miarę poukłada. Bo przecież kryzys i konflikty nie wzięły się znikąd, one są owocem życia i postępowania dwóch stron. Złudne poczucie, że nic nie trzeba ze sobą robić a tylko dać sygnał współmałżonkowi , ze jego kolejny cios będzie ostatnim może poskutkować powrotem tego, co było. Często to powtarzam bo widzę, że dużo w tym racji , że relacje budowane na pozorach i na naskórkowym samopoczuciu to dom z piasku. Musi być prawda. Prawda o nas DWOJE.
A szczęście i spełnienie powinno być udziałem dwóch stron. Nigdy jednej kosztem drugiej.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
to może jeszcze dopowiem,
zapewnie piszę z perspektywy własnych doświadczeń,
ale one dają mi właśnie możliwość innego spojrzenia na niektóre rzeczy,
staram się też dzielić doświadczeniami i spostrzeżeniami, nie tylko książkową wiedzą,
czasami też oceniam, staram się być tego świadomy, ale to też dzielenie się sobą,
swoim spojrzeniem, staram się też unikać wkazywania jedynej sensownej drogi, bo takiej nie ma...
dlaczego napisałem, co napisałem wcześniej,
bo chodziło mi to po głowie już od kilku tygodni,
odleżało się już wystarczająco długo, żeby obedrzeć z emocji i móc się temu przyjrzeć,
zresztą ta myśl wracała w niektórych kolejnych postach,
więc postanowiłem ją napisać, co będzie z nią zrobione to już inna sprawa.
Dlaczego napisałem o dumie, a raczej wskazałem na pychę (moje personalne wrażenie),
bo o ile kontakt z własną wartością, zadowolenie z wyników ciężkiej pracy, jest jak najbardziej wskazane
i zasłużone z tego co napisałaś Marylko, o tyle ja odbieram raczej jako próbę dowartościowania się (zresztą podobnie chyba myślą inni).
Ja do Marylki też naprawdę nic nie mam, i uważam, że powinna być bardzo dumna z tego co udało jej się osiągnąć,
ale dopominanie się o oklaski i złość jak się ich nie dostaje to już zupełnie co innego.
Tak między innymi interpretuję poniższy fragment:
ale powyższa wydaje mi się bronić zdania o swojej nieomylności, pychy,
tak jak kiedyś pisałaś Marylko, że goniłaś żeby być idealną żoną, pracownicą, kochanką,
tak samo może teraz obróciłaś to samo podejście na inne (pewnie szczytne) cele??
Może nawet to działa w obecnej sytuacji, może i będzie działało, ale czy to jest słuszne?
Nie wiem, tylko pytam...
Może to rzeczywiście jest problem formy (zresztą podobne wrażenie mam czasem z postami Lustro Rento),
a może rzeczywiście forma też o czymś świadczy....
zapewnie piszę z perspektywy własnych doświadczeń,
ale one dają mi właśnie możliwość innego spojrzenia na niektóre rzeczy,
staram się też dzielić doświadczeniami i spostrzeżeniami, nie tylko książkową wiedzą,
czasami też oceniam, staram się być tego świadomy, ale to też dzielenie się sobą,
swoim spojrzeniem, staram się też unikać wkazywania jedynej sensownej drogi, bo takiej nie ma...
dlaczego napisałem, co napisałem wcześniej,
bo chodziło mi to po głowie już od kilku tygodni,
odleżało się już wystarczająco długo, żeby obedrzeć z emocji i móc się temu przyjrzeć,
zresztą ta myśl wracała w niektórych kolejnych postach,
więc postanowiłem ją napisać, co będzie z nią zrobione to już inna sprawa.
Dlaczego napisałem o dumie, a raczej wskazałem na pychę (moje personalne wrażenie),
bo o ile kontakt z własną wartością, zadowolenie z wyników ciężkiej pracy, jest jak najbardziej wskazane
i zasłużone z tego co napisałaś Marylko, o tyle ja odbieram raczej jako próbę dowartościowania się (zresztą podobnie chyba myślą inni).
Ja do Marylki też naprawdę nic nie mam, i uważam, że powinna być bardzo dumna z tego co udało jej się osiągnąć,
ale dopominanie się o oklaski i złość jak się ich nie dostaje to już zupełnie co innego.
Tak między innymi interpretuję poniższy fragment:
Dobrze wykorzystana złość też pomaga, bronić siebie, swoich wartości rodziny, OK
ale powyższa wydaje mi się bronić zdania o swojej nieomylności, pychy,
tak jak kiedyś pisałaś Marylko, że goniłaś żeby być idealną żoną, pracownicą, kochanką,
tak samo może teraz obróciłaś to samo podejście na inne (pewnie szczytne) cele??
Może nawet to działa w obecnej sytuacji, może i będzie działało, ale czy to jest słuszne?
Nie wiem, tylko pytam...
Może to rzeczywiście jest problem formy (zresztą podobne wrażenie mam czasem z postami Lustro Rento),
a może rzeczywiście forma też o czymś świadczy....
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
I ja nic do Ciebie nie mam powiem więcej -czuję, że fajny facet z CiebieAleksander pisze: ↑22 mar 2018, 11:17
Ja tam nic do Marylki nie mam .
Nie spodobało mi się jedynie przebijające z treści niektórych postów: "Mi się udało, Tobie nie"... - ale to może moje subiektywne wrażenie
Natomiast to niżej.....to albo udowodnij -zacytuj gdzie tak komukolwiek napisałam.
Albo.....nie oskarżaj mnie tylko faktycznie przyznaj, że to Twój subiektywny osąd.
I może pomyśl.....jak chcesz oczywiście...czy osodzając mnie tak łatwo....w Twoim życiu nie czynisz podobnie?.....może to ma przełożenie na relacje?
Aleksander -proszę, nie odczytuj tego źle....zrobisz co zechcesz....Twoje życie Twoja sprawa. Nic mi do tego.
Wszystkim dziękuję za słowa jakiekolwiek padły pod moim adresem.
Napiszę -jedno - albo sobie ch emy pomóc, albo cyrtolimy się ze sobą.
Mnie kiedyś jedna osoba tak zapytała -chcesz coś ze sobą zrobić czy będziesz lizała swoje rany i użalała się nad sobą?
Więc przepraszam, jeśli kogoś drażni mój ton. Ludzie, którzy mi pomogli byli kochani. Ale nie cyrtolili się ze mną. Stawiali wymagania, które w życiu na pierwszy rzut oka nie byłabym w stanie wykonać.
I jeśli są tu ludzie, którzy czują że łzy już im się skończyły i po prostu nie mają już ani siły ani ochoty chlipać - to rozumieją mnie.
Ja potrzebowałam konkretnych znaków. Obojętne w jakiej formie. Czy dla tonącego ważne jest czy rzuca się mu zieloną czy czerwoną deskę?
Cały czas powtarzam, że nie robiłam idealnie, ale najlepiej jak na tamten czas potrafiłam.
Muślę, że popełniłam wiele błędów. Ale ja się leczyłam z perfekcjonizmu więc musiałam przyjmować zgodę na to, że popełniam błędy.
I jeszcze jedno co do formy mojej wypowiedzi: może tak piszę, bo nie mam wiele czasu. Nie chcę wchodzić w szczegóły.
Pozdrawiam każdego z Was.
No to co - zakładamy ten wątek?
Czy nie chcecie?
PS. ja nie udzielam rad. Ja się dzielę tym czego doświadczyłam
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Ja jestem gościnna - także jak chcecie to może być wszystko kontynuowane w moim wątku. Od czasu do czasu pojawia się też jakieś Wasze doświadczenie w moim temacie - o stosunku rodziny do chęci odrodzenia małżeństwa i jest OK.
-
- Posty: 393
- Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Maryla, bardzo chcemy. Załóżmy. Tylko nazwa jaka?
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Jak wrócić i być szczęśliwym?
Co Wy na to?
Chociaż myślę, że jak zawsze - trzeba zacząć od początku. A więc od kryzysu. Bo tam jest źródło
Myślę, że dobrze będzie ten wątek umieśccć w odbudowie małżeństwa. Dlatego zapraszam.
Po dzisiejszym dniu.....przemyślałam to i postanowiłam opwiedzieć Wam trochę...
Co Wy na to?
Chociaż myślę, że jak zawsze - trzeba zacząć od początku. A więc od kryzysu. Bo tam jest źródło
Myślę, że dobrze będzie ten wątek umieśccć w odbudowie małżeństwa. Dlatego zapraszam.
Po dzisiejszym dniu.....przemyślałam to i postanowiłam opwiedzieć Wam trochę...
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
BjD -przeptaszam za to zamieszanie....bardzo chę tnie Cię zapraszam do nowego wątku. Co by o mnie nie powiedzieć -też jestem gościnna
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Słuchaj głosu swojego serca, konsultuj decyzje z Bogiem, a zobaczysz, że będziesz wiedziała co masz robić.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Słuchaj głosu swojego serca, konsultuj decyzje z Bogiem, a zobaczysz, że będziesz wiedziała co masz robić.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Lustro akurat jest jednym z najczęściej atakowanych użytkowników forum, nierzadko w mojej ocenie zupełnie bezpodstawnie/zupełnie nieadekwatnie do sytuacji.
Z Twojej strony Rento11 rzadko cokolwiek jej uchodzi na sucho
Nie zauważyłem również, by brała udział w tej dyskusji. Jaki jest cel przywoływania jej w tym wątku?
Moje doświadczenie również temu przeczy. W kryzysie odkryłem (przy pomocy Sycharków), że od racji zdecydowanie ważniejsza jest relacja.marylka pisze:
im człowiek bardziej ugodowy tym więcej traci.
Pozornie może i człowiek traci, ale taka jest właśnie nauka Chrystusa, na tym polega Chrześcijaństwo - na miłości, nierzadko tej "pomimo". I ja to kupuję całym sobą.
Nie wyklucza to oczywiście mądrego stawiania granic. Sobie przede wszystkim.
Odnośnie formy, również z własnego doświadczenia, kolejne bardzo istotne odkrycie "ery powybuchokryzysowej" - jest ona wg mnie równie istotna jak treść.
Gdy ktoś mnie odbiera niezgodnie z moimi intencjami, na forum lub w życiu realnym, staram się wytłumaczyć swój przekaz tak. aby został właściwie odebrany. Staram się również dociec/zastanowić, czy może forma lub kanał komunikacyjny u mnie nie szwankują.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Miałam już wcześniej się odnieść bo już krople rosy mnie przytoczyła.
Otóż. Miałam na myśli swoje refleksje i siebie samą. Odpowiedzi -dobrze mężu, tak, mężu... -niech będzie jak chcesz mężu......
W pewnym momencie nie zauważyłam, że moja "ugodowość", w "imię miłości"....stała się normą u męża.
Z dziećmi nie zostanie, bo....
Nie psprząta, bo.....
Nie przyjedzie, bo....
nawet nie zauważyłam, kiedy i " bo" zniknęło.
Nazwałam to - ugodowym zachowaniem
Dziś spokojnie mogę napisać -głupim zachowaniem
To samo z dalszymi...dobrze mamo...niech będzie siostro...
Nie zauważyłam, kiedy przestałam mieć swoje zdanie.
W moich oczach -byłam dobrą żoną i dzieckiem.
W oczach innych?
Nie wiem.
Ale zauważyłam, że wszyscy sterują mną, a ja im pozwalam na to
W imię dobra bliźniego.
Dzisiaj wiem, że można mieć swoje zdanie i wcale nie musi to oznaczać awantury i pretensji.
Najtrudniejsze było , żeby to inni zrozumieli.
Ale -opłaciło się.
Otóż. Miałam na myśli swoje refleksje i siebie samą. Odpowiedzi -dobrze mężu, tak, mężu... -niech będzie jak chcesz mężu......
W pewnym momencie nie zauważyłam, że moja "ugodowość", w "imię miłości"....stała się normą u męża.
Z dziećmi nie zostanie, bo....
Nie psprząta, bo.....
Nie przyjedzie, bo....
nawet nie zauważyłam, kiedy i " bo" zniknęło.
Nazwałam to - ugodowym zachowaniem
Dziś spokojnie mogę napisać -głupim zachowaniem
To samo z dalszymi...dobrze mamo...niech będzie siostro...
Nie zauważyłam, kiedy przestałam mieć swoje zdanie.
W moich oczach -byłam dobrą żoną i dzieckiem.
W oczach innych?
Nie wiem.
Ale zauważyłam, że wszyscy sterują mną, a ja im pozwalam na to
W imię dobra bliźniego.
Dzisiaj wiem, że można mieć swoje zdanie i wcale nie musi to oznaczać awantury i pretensji.
Najtrudniejsze było , żeby to inni zrozumieli.
Ale -opłaciło się.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
A czasem, jak wahadło, trzeba się bujnąć mocno w przeciwną stronę, żeby złapać równowagę
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Pisząc inni masz na myśli panów? . Chyba stereotypy się kłaniają, bo głównie panowie są zbulwersowanirak pisze: ↑22 mar 2018, 14:08 Dlaczego napisałem o dumie, a raczej wskazałem na pychę (moje personalne wrażenie),
bo o ile kontakt z własną wartością, zadowolenie z wyników ciężkiej pracy, jest jak najbardziej wskazane
i zasłużone z tego co napisałaś Marylko, o tyle ja odbieram raczej jako próbę dowartościowania się (zresztą podobnie chyba myślą inni).
Ja w postach marylki dopominania się o oklaski nie widzę. Widzę coś zupełnie innego - dużą samoświadomość, odbudowane/zbudowane poczucie własnej wartości, akceptację rzeczywistości takiej jaką jest. To nie przychodzi samo i marylka piszę o tym - to są efekty ciężkiej pracy nad sobą.Ja do Marylki też naprawdę nic nie mam, i uważam, że powinna być bardzo dumna z tego co udało jej się osiągnąć,
ale dopominanie się o oklaski i złość jak się ich nie dostaje to już zupełnie co innego.
Gdzie to wyczytałaś? Ja przeczytałam krótkie i bardzo oględne pisanie o mężu, pomimo, że chyba sporo miał za uszami (min. alkohol, zdrada).krople rosy pisze: ↑22 mar 2018, 10:35 Choćby dlatego, że bardzo dużo w tych postach o złym i zdradliwym mężu , sporo o niezależnej, silnej , skrzywdzonej Marylce a trochę mało o Jej przemyśleniach co do własnych win i popełnionych błędach przed kryzysem i własnej autorefleksji po szczęśliwym powrocie .
Ja bardzo czekam na obszerniejsze świadectwo.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Ale tych postów przybyło ..........
Wszystkie bardzo ciekawe - mam pewną refleksję ,
ale zostawię dla siebie .
Marylka ,
nie jesteś jedyną osobą z doświadczeniami na tym forum .
Takowych jest mnóstwo , o ile nie większość .
Mam tą nieprzyjemność , zaliczać się
do tych bogato doświadczonych - chcesz to wierz , a nie to nie .
Twój mąż CHCIAŁ WRÓCIĆ
i to jest podstawowy przyczynek całego sukcesu .
Gdyby nie zechciał , happy endu by nie było .
-------------------------------------------------------------
Chciałam powiedzieć wszystkim kobietom -NIE BÓJCIE SIĘ!"
CZEGO albo KOGO mają się nie bać ???
Wszystkie bardzo ciekawe - mam pewną refleksję ,
ale zostawię dla siebie .
Marylka ,
nie jesteś jedyną osobą z doświadczeniami na tym forum .
Takowych jest mnóstwo , o ile nie większość .
Mam tą nieprzyjemność , zaliczać się
do tych bogato doświadczonych - chcesz to wierz , a nie to nie .
Twój mąż CHCIAŁ WRÓCIĆ
i to jest podstawowy przyczynek całego sukcesu .
Gdyby nie zechciał , happy endu by nie było .
-------------------------------------------------------------
Chciałam powiedzieć wszystkim kobietom -NIE BÓJCIE SIĘ!"
CZEGO albo KOGO mają się nie bać ???
-
- Posty: 232
- Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
- Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
- Płeć: Mężczyzna
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Marylka ja miałem watę w uszach. Później miałem ją w ustach, bo tak "było wygodniej", bo łatwiej było "uciec" od wiecznie niezadowolonej żony. A jak się "obudziłem" to było już pozamiatane (czytaj: żona miała ułożony plan działania i realizowała go niczym taran rozwalający wszystko na swojej drodze). Efekt jest taki, że jesteśmy już po rozwodzie cywilnym i czekam na pismo z sądu biskupiego.
Dlaczego postanowiłem napisać, bo uważam, że Twoje wpisy w odniesieniu to męskiej części bardzo emocjonalne. Cóż może za bardzo Cię panowie "pocisneli" ale po przepracowanych 12 krokach...
Ponadto "dalekie" są od prawdy. Masz rację, że Twoje doświadczenia dają Ci prawo pisania tutaj lecz dawanie innym rad, że nic nie robią i dlatego są na tym forum i tylko biadolą to tylko Twój pogląd. Chlubisz się swoim "przepracowaniem problemu" deprecjonując facetów (ja tak się poczułem). I to jest sednum sprawy. Przeczytaj ks. Hioba 42, 7 co chciał Bóg zrobić z trzema mędrcami, którzy przekonani o swojej mądrości doradzali tytułowemu bohaterowi.
Odnosząc się do wątku przytoczony fragment jest bardzo dobry do zacytowania, jeśli ktoś Ci BjD będzie "doradzał", że wszystko co Cię spotkało jest wynikiem Twoich błędów.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Otoz to ;mare1966 pisze: ↑23 mar 2018, 0:06
Twój mąż CHCIAŁ WRÓCIĆ
i to jest podstawowy przyczynek całego sukcesu .
Gdyby nie zechciał , happy endu by nie było .
-------------------------------------------------------------
Chciałam powiedzieć wszystkim kobietom -NIE BÓJCIE SIĘ!"
CZEGO albo KOGO mają się nie bać ???
gdyby nasi mezowie nadal trwali w swym porobstwie ,to moglybysmy nawet na rzesach chodzic ,
nie tylko do SPA i " mscic sie z rozkosza" tylko co by to dalo ?
Czy taki hedonizm pomoglby dobrze wychowac nasze dzieci ?
Wg mnie wypadaloby oddac sprawiedliwosc rowniez drugiej stronie ...
Marylka , co mnie zniesmaczylo to Twoje zachecanie do walki rodem z alienatorki .pl ..
I jednoczesne powolywanie sie w- niemal kazdym poscie - na na to ,ze jestes absolwentka 12 Krokow
Byl taki moment - w ub pon i wtorek - kiedy powaznie zastanawialam sie ,czy ten program jest na pewno dla mnie ,czy aby chce sie az tak zmieniac ...
Rak tez mial podobne watpliwosci ...
Krople Rosy tez zwracala uwage na to ,ze deprecjonujesz role meza ...rak pisze: ↑22 mar 2018, 11:11
ale jak też jak zacząłem Cię czytać, to piewsze co mnie uderzyło to duma i pycha,
i to nie pozytywnie rozumiana jak zadowolenie ze swojej ciężkiej pracy i wartości,
ale po prostu jako poczucie swojej wyższości i dominacji.
Może nie byłaś doceniana przez poprzednie lata i teraz chcesz to odbić, może (ja tego nie wiem, gdybam),
teraz jawisz się jako taki symbol siły odzyskanej,
to może i dobrze, bo pozwala na przekazanie nadziei innym kobietom, odzyskanie przez nie sił, godności
ale sposób w jaki to jest pokazywane (opisywane) już nie do końca do mnie przemawia.
Propo tych 12 kroków, ja myślałem (i chyba dalej myślę), żeby wziąć kiedyś w tym udział,
ale po niektórych Twoich wpisach mi ochota trochę spadła,
bo jedno to zrozumieć swoją wartość i zwiększyć świadomość jak się postępuje,
a inne wykorzystywać to jako broń i narzędzie do ... (właśnie czego??).
PS Prze'praszam gospodynie watku ,za odwrocenie uwagi od jej problemu