Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Ukasz »

Z opóźnieniem przeczytałem ten wątek. Ja bym na tytułowe pytanie odpowiedział prosto - zawalczyć o to małżeństwo. Nie wiem jak, to bardzo indywidualne, ale spróbować. Polecam Ci ten wątek:
viewtopic.php?f=13&t=956
a szczególnie historię Marylki. Jeśli Twój mąż to przeczyta, będzie miał kilka ciekawych wskazówek, jaką drogą może odbudowywać siebie i Wasze relacje.
niebieska pisze: 18 mar 2018, 15:15 Spotkałam się z nim kilka razy od tamtego czasu, łączy nas córka. Oznajmił, że przejrzał na oczy. Płakał. Mówił, że mnie kocha, że nie chce rozwodu, że stracił najważniejszą kobietę swojego życia. Że cokolwiek bym nie zadecydowała, będzie mnie kochać. Kupił mi bukiet kwiatów, przeprosił mnie 5 razy w różnych okolicznościach. Bez rozwiązłości, ale szczerze. Powiedział, że nigdy więcej kłamstw, że jest ze mną szczery. Że wybiera mnie, a nie Asię. Sam jest pogubiony. W chwili obecnej nie odzywamy się do siebie, bo przy ostatnim spotkaniu powiedział mi (a ja jemu) kilka przykrych zdań. Przyjeżdża tylko do córki i wychodzi, gdy wracam z zajęć.
To ostatnie informacja z Twojej historii - jeśli dobrze rozumiem, on chce wrócić, ale Ty (słusznie) obawiasz się, czy Cię nie okłamuje i czy wytrwa w tej postawie. Zastanów się, co powinien zrobić. Działania męża Marylki mogą być dla Ciebie dobrą inspiracją. Sądzę też, że warto mu pomóc na dwa sposoby. Po pierwsze dać mu czas - nie składać od razu wniosku o sprawdzenie ważności małżeństwa i tym bardziej o rozwód. Po drugie powiedzieć mu o tym, że to jest czas dla niego. Żebyś miała możliwość przekonać się w praktyce o realności jego zmiany.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Nirwanna »

Niebieska, jesteś z nami jeszcze? Co u Ciebie?
Pamiętaj, że tu na forum dajemy wsparcie i ew. pomysły, co można zrobić w Twojej sytuacji. Jednak "można" nie oznacza "trzeba", tu niezbędna jest Twoja suwerenna decyzja.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
niebieska
Posty: 7
Rejestracja: 12 mar 2018, 22:24
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: niebieska »

Nirwanna pisze: 02 kwie 2018, 20:40 Niebieska, jesteś z nami jeszcze? Co u Ciebie?
Moi Drodzy. Bardzo Wam dziękuję, że jesteście i myślicie o mnie, dziękuję za to Bogu.. Wracam do Was i Waszych słów myślami. Ja jestem jeszcze tutaj, chociaż zaglądam bardzo sporadycznie, dosłownie na minutę-dwie. Chciałabym Wam tak wiele przekazać, ale brak czasu to teraz jedna z większych zmór mojej codzienności...

Dałam mężowi szansę na to, by pokazał, że jest prawdomówny i naprawdę chce ze mną być. Ale mam dowody, że mimo słów i obietnic, nie jest. Pod pretekstem poczętego dziecka spotyka się z kochanką. Wiem, że te spotkania nie są tylko ze względu na dziecko. Pocieszanie dalej trwa, ona jest w nim ślepo zauroczona, a on nie mówi jej "kocham niebieską i chcę być jej wierny". Raz bywał u mnie (u córki), a raz bywał u kochanki. Skakał z boku w bok. Okłamuje mnie, okłamuje ją, a także swoją babcię, z którą mieszka i która próbuje mu pomóc. Chodzę do świetnego psychologa, który pomaga mi sobie wiele uświadomić i radzić z bieżącymi problemami. Jestem współuzależniona, niedługo zaczynam pełną terapię, ale już teraz wiem, jak sama świadomość pewnych schematów na mnie wpływa (rozwojowo!). Mój mąż bardzo naciskał na mnie, bym "wreszcie się określiła" i powiedziała, czy w prawo czy w lewo (dla niego wszystko jest czarno-białe...). Wczoraj powiedziałam mu, że ze względu na kłamstwa, manipulacje i sposób traktowania mnie przez niego, nie chcę i nie mogę z nim teraz być. Nie chcę i nie mogę tworzyć z nim teraz małżeństwa, a tym bardziej rodziny. Jest mi niesamowicie przykro, bo był czas, że ta mniej racjonalna część mnie miała nadzieję. Niestety. Mąż dalej mnie okłamuje, czuje coś do innej kobiety i nie umie się w pełni określić. Jest również chory i do takiego wniosku doszłam nie tylko ja. Wie, że jest zagubiony i sam nie wie, czego chce. Próby samobójcze. Rozmawialiśmy i sam wie, że najlepszym ratunkiem dla niego jest Bóg i terapia. Niestety, minęło kilka tygodni i z nienawiścią w oczach mówi mi, że nie będzie się leczyć, bo to idiotyzm. To był również mój hmm.. warunek? Oczekiwałam, że pójdzie na terapię, ale wiedziałam, że nie mogę go do tego zmusić. Wiedział, że to mu jest potrzebne, ale że jego zmiana jest również potrzebna mi i córce, bo sposób, w jaki zaczął mnie traktować był raniący, toksyczny. Absolutnie nie taki, jaki powinien być męża wobec żony, to oczywiste. Ja poszłam do przodu, zmieniam się i chcę tej zmiany. On nie. Zastanawiając się nad tym, czy myślę o rozwodzie, wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa... Nie planuję na razie żadnych konkretnych działań. Powód jest prosty - nie mam pieniędzy. Potrzebuję czasu, modlitwy, pracy nad sobą, siły, wyprowadzki z córką od rodziców... Czuję, że to nie czas, że to za wcześnie. Jednak w chwili obecnej mówię - dosyć. Straciłam nadzieję i nie jest mi z tym źle. Teraz widzę jak te małżeństwo mnie niszczyło. Dostrzegam głupotę i niedojrzałość wielu moich działań.
Ukasz pisze: 02 kwie 2018, 19:38 Z opóźnieniem przeczytałem ten wątek. Ja bym na tytułowe pytanie odpowiedział prosto - zawalczyć o to małżeństwo. Nie wiem jak, to bardzo indywidualne, ale spróbować. Polecam Ci ten wątek:
viewtopic.php?f=13&t=956
a szczególnie historię Marylki. Jeśli Twój mąż to przeczyta, będzie miał kilka ciekawych wskazówek, jaką drogą może odbudowywać siebie i Wasze relacje.
Dziękuję Ci za odpowiedź i wątek Marylki, zagłębię się w nim :) Być może on da mi jeszcze więcej podpowiedzi. Napisałeś, by czekać i by był to jego czas, na upewnienie się, że jest wytrwały w swoich postanowieniach. Niestety mam wrażenie, że to trochę nieaktualne lub że pierwsza próba legła, bo rozmawialiśmy na ten temat i dokładnie tak było mówione. Wiem, w jaki sposób odnosi się do tej drugiej kobiety. Gdybym ja była na pierwszym miejscu - nie byłoby tak. Jestem świadoma, że ich zerwanie kontaktów jest niemożliwe, ale to co wiem mówi, że m.in. starał się o mnie tylko ze względu na córkę. Powiedziałam mu o tym i odpowiedział milczeniem... Więc ta zmiana póki co realna nie jest.
jacek-sychar pisze: 18 mar 2018, 15:35 Znasz etapy żałoby (przebaczenia)? jeżeli nie to polecam:
http://www.katolik.pl/przebaczenie-jako ... 16,cz.html

Po etapie zaprzeczania jest etap obwiniania siebie, ale potem pojawia się i okres buntu.Ale do przebaczenia droga jeszcze długa. :(
Często my tutaj, szczególnie nowi, wypieramy (zaprzeczamy) rzeczywistości. Ja też długo nie mogłem uwierzyć w zdradę żony. Wypierałem to z kilka miesięcy, gdy fakty były już niezaprzeczalne.
Zaraz po Wielkiej Nocy minął mi taki ostateczny okres zaprzeczania. Wcześniej oczywiście wiedziałam, co się stało, ale nie nadawałam temu jakiejś ogromnej wartości względem siebie :( Fakt, bolało mnie to, ale nie umiałam sobie zdać sobie sprawy ze znaczenia konsekwencji, tj. tego, że będzie miał dziecko, z czym to się wiąże, a także, że może mnie dalej zdradzać na nowo po jakimś czasie. Gdy to do mnie zaczęło docierać bolało bardzo, na nowo, ale już w inny sposób. Nie lgnęłam do niego, nie ratowałam tego na siłę. Mam wrażenie, że u mnie te wszystkie etapy się trochę przenikają. Przeanalizowałam sobie też nasze dotychczasowe małżeństwo i fakt, że zdradzał mnie już przed ślubem. Rozmowy z psychologiem też dużo mi dały. Nie czuję już presji, by zatrzymywać go przy sobie, gdy on nie wie czego chce. Nie boję się, że gdy powiem mu prawdę - stracę go. Chcę mu wybaczyć, nienawiść i gniew nie dają mi nic dobrego. Ale fakt, droga do tego jest długa i kręta. Dzięki Jacku :)
jacek-sychar

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: jacek-sychar »

niebieska pisze: 09 kwie 2018, 10:48 Mam wrażenie, że u mnie te wszystkie etapy się trochę przenikają.
Niebieska
Etapy podane są w kolejności typowej. Ale każdy z nas jest indywidualnością. U każdego te etapy mogą być w innej kolejności, mogą się przenikać, mogą się powtarzać i przeplatać z innymi etapami.
Mi chodziło tylko o tym, żebyś miała świadomość takiej prawidłowości, która może występować.
niebieska pisze: 09 kwie 2018, 10:48 Jestem współuzależniona, niedługo zaczynam pełną terapię, ale już teraz wiem, jak sama świadomość pewnych schematów na mnie wpływa (rozwojowo!)
O to właśnie chodziło! Brawo!
niebieska
Posty: 7
Rejestracja: 12 mar 2018, 22:24
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: niebieska »

Jest godzina taka jaka jest, a mnie tknęło, by tu wejść. Minęły prawie 2 miesiące. Od wyprowadzki męża równo 3.
Czekam na terapię w poradni dda... czas oczekiwania: rok.

Odeszłam od Boga. Mam nadzieję, że na chwilę.Nie umiem się skupić na modlitwie, zapominam, kładę głowę na poduszce i zasypiam. Brakuje mi doby w tygodniu.
Boję się chodzić na mszę. Bo co ludzie powiedzą. Gdzie mąż? Gdzie obrączka? A i pytają się już wszędzie, dla mnie to porażka i czuję się za to winna. To moja porażka. Bo nic nie widziałam, byłam niedojrzała, naiwna, dałam sobie wejść na głowę, okłamać, zranić, zdradzić, upokorzyć.

Chcę iść do spowiedzi, ale z racji, że nie mam stałego spowiednika zastanawiam się - czy szukać konkretnego czy iść do swojej parafii, do pierwszego lepszego konfesjonału? To będzie długa spowiedź. W każdym miejscu doświadczę tego samego spotkania z Bogiem. Jednak zależy mi też na rozmowie z duchownym. Czy dużo Wam dały spotkania ognisk Sychar?

Dostałam propozycję dobrej pracy. To tyle z plusów.

Chcę podjąć kroki, by spisać intercyzę i wystąpić o separację, by zadbać o mnie i dziecko. To dopiero, gdy coś zaoszczędzę. Być może jak będzie już po tym, uda mi się skupić na sobie i przestać się bać.
Rozwodu jeszcze nie chcę, ale nie wyobrażam sobie, by być z moim.. mężem..
Mąż chce się zrzec praw do dziecka. Oczywiście wybuchłam, to bardzo poważne kroki, bardzo ingerujące w życie niewinnej istoty, która będzie przez to cierpieć. Mówi, że zdał sobie sprawę, że jest nieobliczalny i wie, że ja lepiej się nim zajmę. I tak chce je odwiedzać i dalej być w jego życiu. Tłumaczy, że będzie dla mnie lepiej finansowo, a będzie mi też płacić alimenty. Czuję, że to jakiś blef. Mówi, że tak można, ale mu nie wierzę. Może Wy coś wiecie na ten temat. To "informacja" z przedwczoraj, więc pali mi się czerwona lampka - iść do prawnika...
Jednak gdyby takie decyzje podjął to nie wiem, czy nie byłoby lepiej... I dla mnie i dziecka. Jednak czuje, że to irracjonalne, bo przecież to krok do rezygnacji z rodziny... Targa mną wiele sprzecznych uczuć.

Dobranoc
jacek-sychar

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: jacek-sychar »

Niebieska
Ja tylko odpowiem na jedno Twoje pytanie:
niebieska pisze: 05 cze 2018, 3:25 Czy dużo Wam dały spotkania ognisk Sychar?
Tak, dały bardzo dużo.
Przyszedłem do Sycharu po 4 latach od odejścia żony. Więc byłem już w miarę spokojny. Ale dopiero Sychar dał mi prawdziwą wolność i spokój mojej duszy. Nie dał mi pociechy i rad w czasie kryzysu, bo to przeszedłem sam wcześniej. Ale był motorem dalszego rozwoju. Która ciągle trwa. Po drugie tutaj znalazłem wspólnotę, w której czuje się dobrze.
Właśnie jesteśmy do naszych rekolekcjach. Znowu mogłem spotkać wiele osób. A za chwilę będą nasze wakacje i wspólne przeżywanie czasu wolnego. Bezcenne.
Amica

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Amica »

Alimenty nie zależą od posiadania prawa do dziecka, za to odbiera drugiemu rodzicowi prawo do decydowania o ważnych rzeczach w życiu dziecka, np. taki rodzic bez praw nie może zabronić wyjazdu dziecka za granicę itd.

Oczywiście, że idź do prawnika - bez tego nie podejmuj żadnych wiążących decyzji, ale też nie ma chyba co doszukiwać się zawsze i tylko zła, może ma dobre intencje, nie wie, jak sobie poradzić w tej sytuacji. No może też i coś kombinuje, tego nie wiem, oczywiście. Idź do prawnika, ale w podejmowaniu decyzji nie kieruj się emocjami, ale Waszym obiektywnym dobrem. Prawnik jest taką osobą, która może Ci powiedzieć, jakie są konsekwencje takiej decyzji i co jest dla Ciebie obiektywnie lepsze. Piszę "obiektywnie", bo wiadomo, że najlepiej, gdyby ojciec wziął się za siebie i był porządnym, dobrym człowiekiem, mężem i ojcem. No ale skoro na ten moment tak nie jest, to trzeba szukać właśnie obiektywnych rozwiązań.

Trzymaj się!
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Monti »

niebieska pisze: 05 cze 2018, 3:25 Mąż chce się zrzec praw do dziecka. Oczywiście wybuchłam, to bardzo poważne kroki, bardzo ingerujące w życie niewinnej istoty, która będzie przez to cierpieć. Mówi, że zdał sobie sprawę, że jest nieobliczalny i wie, że ja lepiej się nim zajmę. I tak chce je odwiedzać i dalej być w jego życiu. Tłumaczy, że będzie dla mnie lepiej finansowo, a będzie mi też płacić alimenty. Czuję, że to jakiś blef. Mówi, że tak można, ale mu nie wierzę. Może Wy coś wiecie na ten temat. To "informacja" z przedwczoraj, więc pali mi się czerwona lampka - iść do prawnika...
'Zrzeczenie się" praw do dziecka to jak rozumiem pozbawienie męża władzy rodzicielskiej (względnie ograniczenie władzy rodzicielskiej do decydowania o istotnych sprawach dziecka, np. o kształceniu). O władzy rodzicielskiej orzeka sąd.

Władza rodziclelska jest odrębna od kontaktów z dzieckiem, więc nawet, jeżeli jeden z rodziców jest pozbawiony władzy rodzicielskiej, ma prawo do kontaktów w zakresie ustalonym w postanowieniu sądu (ewentalnie w planie wychowawczym, jeśli rodzice są w stanie porozumieć się w tym zakresie).

Oczywiście, ewentualne pozbawienie władzy rodzicielskiej nie wpływa także na obowiązek alimentacyjny. Czyli rodzic pozbawiony władzy rodzicielskiej ma obowiązek płacić alimenty.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: twardy »

Niebieska, nie pozostawaj teraz sama z tymi wszystkimi problemami, wątpliwościami. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest pójście na spotkanie ogniska Sychar. Tam otrzymasz wsparcie zarówno ludzkie jak i modlitwę.
W rozmowach z sycharkami podczas spotkania ogniska, uzyskasz wiele odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości. Wszyscy tam chętnie dzielą się swoim doświadczeniem z czasu kryzysu małżeńskiego, co pozwoli Ci nie popełnić wielu błędów jakie oni popełnili.

Prawnika warto zawsze zapytać o poradę, ale w celu poznania skutków prawnych różnych Twoich działań jakie ewentualnie chciałabyś podjąć. Prawnicy niestety często sugerują, aby nie występować o separację, a o rozwód. Warto wtedy jasno zakomunikować, że nie chcesz występować o rozwód, bo jak rozumiem z tego co piszesz to tak jest.

Obecnie jesteś w najtrudniejszym okresie waszego kryzysu, więc każda Twoja decyzja obecnie podjęta będzie decyzją podjętą w emocjach, a emocje nie są dobrym doradcą.
Może warto w tej chwili nie podejmować drastycznych decyzji? Przemyśl to.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: marylka »

Droga niebieska.
Widzę i czytam i wręcz czuję Twój ból.
Jednocześnie porównując Twój pierwszy post a ostatni - widzę jak ogromna droge przeszłaś - ile w sobie zagadnień przerobiłaś, bardzo wydoroślałaś a przede wszystkim - uspokoiłas się.
Najbardziej budujące dla mnie zdanie to to:
niebieska pisze: 09 kwie 2018, 10:48 Chcę mu wybaczyć, nienawiść i gniew nie dają mi nic dobrego. Ale fakt, droga do tego jest długa i kręta.
To bardzo dobre postanowienie. Pomoże to przede wszystkim Tobie. Ja byłam na rekolekcjach trzydniowych o przebaczeniu, bo nie potrafiłam przebaczyć, a ciężar gniewu i żalu nie dawał mi żyć.
Rozważałaś spotkania S-anon?
Możesz iść w każdej chwili. Zobaczysz jak wiele osób, głównie kobiet jest w takiej sytuacji jak Ty.
To są silne kobiety, które przeszły tą samą drogę co Ty. I tam będziesz mogła porozmawiać bez zahamowań - także odnośnie porad prawnych czy opieki nad dzieckiem. Na każdy temat! Nawet - jak zadbać o swoją atrakcyjność ;) bo to bardzo ważne, żebyś zrozumiała, że jesteś fajną atrakcyjną kobietą. Zrozumiesz też, że to o czym piszesz:
niebieska pisze: 05 cze 2018, 3:25 Boję się chodzić na mszę. Bo co ludzie powiedzą. Gdzie mąż? Gdzie obrączka? A i pytają się już wszędzie, dla mnie to porażka i czuję się za to winna. To moja porażka. Bo nic nie widziałam, byłam niedojrzała, naiwna, dałam sobie wejść na głowę, okłamać, zranić, zdradzić, upokorzyć.
Zrozumiesz - że to nie jest TWÓJ wstyd. Zdrada leży po stronie męża. On siè tego dopuścił - nie Ty i to NIE JEST TWÓJ WSTYD
Co do męża...proponuję posłuchać ks Dziewieckiego. On bardzo dokładnie mówi jak powinien postępować małżonek w stosunku do uzależnionego. Porusza także takie tematy jak nieślubne dziecko. Dla mnie był przewodnikiem w moich trudnych dniach.
Zachecam Cie do rady TWARDEGO.
Jeżeli jest powód do stwierdzenia nieważności DZISIAJ to i będzie za rok, 5 lat. Nic Ci nie ucieka. A decyzje warto przełożyć aż bardziej ochłoniesz i opanujesz emocje. Tak ważne decyzje jak rozwód warto podejmować w długim odstępie czasowym.
Jednak na jedna rzecz zwrócę uwagę. Ja bym koniecznie na Twoim miejscu zrobiła rozdzielność majątkową. I to JAK NAJSZYBCIEJ.
wspomniałas kilka razy, że mąż ma skłonność wydawać dużo kasy i już w tej chwili ma długi. Zdajesz sobie sprawę, że to są również Twoje długi? Taka rodzielność u notariusza to koszt ok 500zł zależy gdzie mieszkasz. I z życzliwości Ci radzę - załatw to choćbys miała kasę pożyczyć.
Gratuluję nowej fajnej pracy :)
Pozdrawiam Cię i dużo sił Ci życzę :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Nirwanna »

marylka pisze: 05 cze 2018, 10:40 Tak ważne decyzje jak rozwód warto podejmować w długim odstępie czasowym.
Marylko, na forum nie zachęcamy do rozwodów. Mam nadzieję, że nie miałaś tego na myśli.
Rozwód nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem na ból i kryzys.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: marylka »

Decyzja CZY WYSTĘPUJĘ O ROZWÓD to nie to samo co ROZWÓD.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: Nirwanna »

Zgadzam się, marylko, dlatego Twój post został zaakceptowany, a mój był próbą doprecyzowania, co masz na myśli.
I myślę, że akurat na takim forum warto wypowiadać się bardzo precyzyjnie, bo łatwo o nieporozumienia.
Każdy z nas ćwiczy tu komunikację.
O tym zresztą jest w innym wątku - że masz na myśli coś, a wiele osób odczytuje coś innego.

A zatem - co miałaś na myśli pisząc to zdanie?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie wiem jak żyć i co robić dalej...

Post autor: marylka »

marylka pisze: 05 cze 2018, 10:40 Zachecam Cie do rady TWARDEGO.
Jeżeli jest powód do stwierdzenia nieważności DZISIAJ to i będzie za rok, 5 lat. Nic Ci nie ucieka. A decyzje warto przełożyć aż bardziej ochłoniesz i opanujesz emocje. Tak ważne decyzje jak rozwód warto podejmować w długim odstępie czasowym.
Niebieska - jeżeli zostałam źle zrozumiana.......takue decyzje - czy wystąpuć o rozwód czy nie są mega ważne. Jeżeli Cię targaja emocje - to jakiekolwiek decyzje często podejmowane są odczuciem chwili.
A za chwilę odczucie bedzie skrajnie inne.
Np w jednej chwili go nienawidzisz, w drugiej kochasz w następnej nie chcesz go widzieć a potem jeszcze - chcesz dać szansę.
Warto sobie z tymi odczuciami poradzić...popracować nad sobą.
A jeśli chodzi o sam rozwód....zdecydowanie odradzam. Jeżeli chcesz sie zabezpieczyć finansowo - a jak pisałam - myślę, że powinnnaś - to są inne możliwości, żeby zgodnie z nauką kościoła i z wyznawanymi wartościami uporządkować wszystkie te sprawy. Pozdrawiam
ODPOWIEDZ