Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Nirwanna pisze: 03 lis 2018, 18:08 nie robisz za wiele
Monti pisze: 03 lis 2018, 19:52 Nirwanno, wydaje mi się trochę niesprawiedliwe twierdzenie, że nic nie robię. Bo co tak naprawdę mogę w tej sytuacji
Monti, jeśli poczułeś się przeze mnie zaatakowany, to przepraszam. Jednak zobacz, że nie napisałam, że nic nie robisz. Bo robisz. Tylko chcę Ci pokazać, że w tym co robisz, masz wiele jeszcze możliwości, których teraz nie wykorzystujesz.
I to co nazywasz twardą miłością, jeszcze nią nie jest. Jest na razie separacja dla ochrony Ciebie. Twarda miłość zacznie się tam, gdzie zaczniesz konkretnie odpowiadać (najpierw sobie, potem żonie), jaki cel dla całej rodziny ma ta separacja, co ma się zadziać, aby się zakończyła, i co Ty możesz w tym kierunku zrobić.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Nirwanna pisze: 03 lis 2018, 20:16
Nirwanna pisze: 03 lis 2018, 18:08 nie robisz za wiele
Monti pisze: 03 lis 2018, 19:52 Nirwanno, wydaje mi się trochę niesprawiedliwe twierdzenie, że nic nie robię. Bo co tak naprawdę mogę w tej sytuacji
Monti, jeśli poczułeś się przeze mnie zaatakowany, to przepraszam. Jednak zobacz, że nie napisałam, że nic nie robisz. Bo robisz. Tylko chcę Ci pokazać, że w tym co robisz, masz wiele jeszcze możliwości, których teraz nie wykorzystujesz.
I to co nazywasz twardą miłością, jeszcze nią nie jest. Jest na razie separacja dla ochrony Ciebie. Twarda miłość zacznie się tam, gdzie zaczniesz konkretnie odpowiadać (najpierw sobie, potem żonie), jaki cel dla całej rodziny ma ta separacja, co ma się zadziać, aby się zakończyła, i co Ty możesz w tym kierunku zrobić.
Spokojnie, nie poczułem się urażony ;) Wydaje mi się natomiast, że na ten moment moje możliwości działania na rzecz naprawy małżeństwa są niewielkie i liczę przede wszystkim na Bożą interwencję. Jeśli widzisz coś, co mogę jeszcze zrobić, to podaj, proszę, przykład.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Monti

Może trochę pogdybam.

Czy mieszkasz w domu, czy nie, nie ma to znaczenia dla wypracowania swojej postawy. Bo Ty cały czas jesteś reaktywny, czyli reagujesz na zachowania żony, czy inne okoliczności zewnętrzne. A lepiej być aktywnym, czyli wiedzieć czego się chce i do tego dążyć. I tutaj jest pole dla Ciebie, dla Twoich zmian.
Twoja żona w tej sytuacji zachowała się aktywnie, czyli doprowadziła do Twojej wyprowadzki. Chociaż Tobie przez moment wydawało się, że to Ty rozdajesz klocki. Potem żona zaniepokoiła się (sławetny rosół i kurczak, gruszka), zaniepokoiła o finanse. Ale Ty potem musiałeś swoją postawą utwierdzić ją w tym, że to jednak ona dalej rządzi.
Teraz każde działanie typu wprowadzenie do domu będzie balansowaniem na histerycznej linie. Po co prosiłeś żonę o rozmowę? A ona miała okazję odmówić, czyli dalej rządzić?
To Twoją postawę należy zbudować, jako ojca, głowy rodziny. A to zaczyna się od środka. Fajnie, że czytasz o borderlein, bo warto zrozumieć drugiego człowieka. Ale światło to Ty powinieneś wrzucić na Siebie.
Zadać sobie pytanie: co jest dla mnie najważniejsze, jaki jest sens mojego życia itd ? I nie musi to być od razu "moja rodzina", ale tak bardziej wewnętrznie dla Ciebie. Przemodlić to i zacząć pomału budować siebie. To Ty jesteś najważniejszy.
A żonę zostaw w spokoju, nie pytaj jej jak mały chłopczyk, czy pozwoli Ci być/zająć się dzieckiem, ale po prostu rób to. Czyli zamiast pytać się jej o cokolwiek, zacznij pytać się siebie. I rób to.
Twoja żona miała niedawno atak gniewu/złości, więc teraz jest faza następna, czyli spokój. Ale za chwilę zacznie się spadek w dół i znowu wystąpi atak. Oczywiście jakiś tam pretekst się znajdzie. zawsze jakiś tam jest.
A co Ty zrobisz, kiedy kolejny atak gniewu wystąpi?
Czy kupiłeś dyktafon, czy przemyślałeś, jak się zachowasz, czyli jakich słów użyjesz, co zrobisz?
Bo jeśli się nie przygotujesz, to znowu będziesz reaktywny, czyli będziesz reagował na zachowania żony.
A czy o to Ci w życiu chodzi?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Monti. Generalnie zgadzam się z rentą.
Pytasz się co robić. Jednak pominąłeś zupełnie (nie wiem na ile świadomie) kwestie wypracowania postawy twardej miłości. A to jest bardzo konkretne "robienie", wbrew pozorom.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Camilaa »

Monti, ja na początku byłam strasznie zagubiona, ktoś napisał mi na forum że to jest uzależnienie i wiszenie emocjonalne na mężu, że jestem bluszczem... I cos w tym jest... Tak bardzo chcemy żeby było dobrze ze nie zauważamy własnej krzywdy... I wiem że zaraz pomyślisz pewnie :no przecież ja dla dobra małżeństwa to robię, ale wiesz krzywdziciel sam czasami się mógł pogubić i to że twoja żona reaguje tak jak teraz a Ty jej na to pozwalasz to ją może bardziej rozuchwalac i przez to krzywdzi wszystkich wokół i jeszcze sama siebie.. Dlatego dobrze Ci tu piszą o twardej miłości i stawianiu granic... To jest trudne bo działasz teraz w emocjach i możliwe że tego jeszcze nie widzisz. Ja długo tak miałam. Ale spróbuj oddzielić osobę żony, którą kochasz i chcesz z nią być od czynów które Cię ranią i na które nie chcesz się godzić, ba nawet powinieneś im się sprzeciwiac. A ten sprzeciw to nie zawsze krzyk i nakaz i wyprowadZka. Czasem trzeba milczeć a czasem przed wyjściem z domu zakomunikować że wychodzić nie dlatego że masz focha tylko dlatego że np nie będziesz rozmawiał z żoną gdy ona krzyczy.. Takie małe kroczki dużo dają choć często nie dają od razu efektów. Natomiast wyprowadZka jest drastycznym posunięciem i może wzmoc jeszcze większy opór u drugiej osoby, choć też może żonie otworzyć oczy, czego Ci życzę i bardzo rozumiem że na tamten moment nie umiałeś inaczej. Ja szczerze to na początku nawet się upieralam przy niektórych swoich decyzjach ale postanowiłam zaufać temu co ludzie tu na forum piszą że jak się jest w emocjach to przed podjęciem jakieś strategicznej decyzji dać sobie nawet kilka dni... I wszystko przekazywać mężowi w spokoju i szacunku, bez krzyków bez pretensji..
Przez to zatrzymujesz to zło na sobie a żonie wytrącasz argumenty bycia odbieranym jako nie pewny, wystraszony i uciekający. Ty wiesz czego chcesz i nie wdawaj się w jej gierki, posłuchaj siebie swojego serca.. I dużo modlitwy i zaufania Bogu.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dziękuję Wam za komentarze.
Jestem rozdarty, bo z jednej strony mam prezentować twardą, stanowczą postawę, a z drugiej zwyczajne za nią tęsknię, czasem wysyłam jej sms z życzeniem miłego dnia albo dobrej nocy.
Wiem, że muszę bronić się przed agresją i manipulacją, ale jednocześnie brakuje mi jej głosu, dotyku itp. Też więc pewnie też jestem bluszczem.
To wszystko jest trudne emocjonalnie, ale też strategicznie. Bo z jednej strony lepiej nie proponować spotkań, żeby nie poczuła przewagi, a z drugiej, jakoś muszę tę relację odbudować i ją na nowo poderwać, a bez spotkań będzie ciężko.
Trochę to smutne, że relacje międzyludzkie stają się polem swego rodzaju gry strategicznej, gdzie jedno nieuważne posunięcie może słono kosztować.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
jacol
Posty: 31
Rejestracja: 13 lip 2018, 19:33
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacol »

Monti pisze: 04 lis 2018, 10:07 Wiem, że muszę bronić się przed agresją i manipulacją, ale jednocześnie brakuje mi jej głosu, dotyku itp.
Witaj monti.
Rozumiem Cię doskonale. Ja kiedyś usłyszałem od swojej żony "nienawidzę jak mnie dotykasz". To boli i brakuje tego. Ale to nie był mój wybór i nie mam na to wpływu. Pozdrawiam.
Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. Św. Augustyn.
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Monti pisze: 04 lis 2018, 10:07 brakuje mi jej głosu, dotyku itp. Też więc pewnie też jestem bluszczem.
Nie - ten brak, ból z tym związany, to miłość. Bluszczem jesteś wtedy, gdy nie potrafisz nad tym zapanować, musisz o błagać, choć jesteś odtrącany, naciskasz, choć powinieneś wiedzieć, że to w tym momencie przyniesie skutek przeciwny do zamierzonego.
To dobrze, że Ci tego brak, ale to Ty masz panować nad konsekwencjami odczuwanego bólu. Decyzja o dokonaniu drobnych gestó względem żony powinna płynąć z rozważenia i przemodlenia całej Twojej postawy wobec niej w aktualnej sytuacji, a nie być poddaniem się chwilowemu impulsowi. Bo i tak nie przyniesie Ci teraz jej głosu i dotyku.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Mijają dni naszego oddzielnego zamieszkania. Z żoną rozmawiam w zasadzie tylko o synu. Wczoraj zadzwoniłem i zapytałem, co u niej w pracy, na co ona odpowiedziała: „no, przestań” i się rozłączyła. Proponowałem jej też wykoszenie trawy koło domu, ale odmówiła. Może to trochę nie współgra z twardą miłością, ale chcę w jakiś sposób zagaić rozmowę.
Wewnętrznie czuję się spokojniejszy, ale jednocześnie trochę przeraża mnie fakt, że jak się nie uda tego posklejać, resztę życia spędzę w samotności.
Plus jest taki, że w miarę się dogadujemy co do syna i spędzam z nim sporo czasu (przez ostatni tydzień nocował u mnie 3 razy).
Może trzeba dać czas czasowi, ale nie wiadomo, czy przez ten okres ona zatęskni, czy może utwierdzi się w swoim przekonaniu i jeszcze - nie daj Boże – znajdzie się jakiś kowalski.
Wierzę, że Bóg ma jakiś plan na nas i modlę się o to, by zadziałał w odpowiednim czasie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 09 lis 2018, 9:55 Wewnętrznie czuję się spokojniejszy, ale jednocześnie trochę przeraża mnie fakt, że jak się nie uda tego posklejać, resztę życia spędzę w samotności.
Monti a dlaczego wyszedłeś z domu? Czy nie dlatego właśnie, żeby się uspokoić, zebrać do kupy?
Ustalić plan działania, granice opracować.

Monti pisze: 09 lis 2018, 9:55 Proponowałem jej też wykoszenie trawy koło domu, ale odmówiła.
Nie wiem może się mylę ale ja bym podjechał i wykosił trawę kolo swojego domu, żeby było ładnie, że trzeba. Nie pytając żonę o zgodę i opinię. W końcu też mój dom i moja trawa. ;)
Monti pisze: 09 lis 2018, 9:55 ale nie wiadomo, czy przez ten okres ona zatęskni, czy może utwierdzi się w swoim przekonaniu i jeszcze - nie daj Boże – znajdzie się jakiś kowalski.
Monti widzę że masz wątpliwości.
Powiem tak. Swego czasu dostałem propozycję od żony - a może byś się tak wyprowadził na jakiś czas.
Dzięki Bogu i forum odmówiłem - masz chęć ty się wyprowadź. Ja się stąd nie ruszam.
Ale nie odbieraj tego jako zarzut wobec Ciebie.
Bo podejrzewam, że gdybym dostał tą propozycję pół roku wcześniej tobym się zgodził.
A sam jeszcze wcześniej myślałem o zamieszkaniu osobno, bo miałem już dość tej toksycznej relacji.
Bolało tak bardzo że chciałem się tylko uwolnić.
Tylko wtedy już byłem mocniejszy, na drodze przemiany ;)
Monti pisze: 09 lis 2018, 9:55 Wierzę, że Bóg ma jakiś plan na nas i modlę się o to, by zadziałał w odpowiednim czasie.
A czy może być tak, że Bóg ma zadanie dla Ciebie. I modlitwa wtedy o przygotowanie do tego zadania odkrycie i wypełnienie misji?
Może Bóg chce posłużyć się właśnie ...Tobą.
Zastanawiam się czy już się nie posłużył to w kwestii domu w którym jesteś obecnie. ;)
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Camilaa »

Monti, nie obraż się ale wyprowadziłeś się, wręcz uciekłeś od krzywdy jaka Ci żona fundowala i byleś psychicznie wykończony, a teraz pytasz się zony czy by jej nie pomóc? Ona chyba nie bardzo chce. Takim proszeniem wzbudzasz pogardę i brak szacunku moim zdaniem… wiem to, bo sama to przeszłam…. Tez myślałam ze jak będę dobra i będę się starać to on to zauważy i doceni, i zobaczy ze to robie z miłości mimo wyrządzonej krzywdy… dopiero jak zaczęłam stawiać granice to widze ze lepiej mnie traktuje, na pewno liczy się z moim zdaniem. Ba nawet czasem o cos poprosi! . I choć daleko mi do budowania relacji w obecnym stanie gdy nie mieszkamy razem i on nic nie chce oprócz widywania dzieci, to dbam o siebie i nie pozwalam żeby jego złe traktowanie wpływało na mnie. Kosztem tego jest odcięcie się od męża, niestety… ale żadne racjonalne argumenty tu nie docierają więc nie ma sensu zmuszać kogoś….

Monti czy Ty zawsze byłeś taki delikatny i dobry? Może Twoja żona potrzebuje żebyś był bardziej zdecydowany i pewny siebie? I dlatego z taka złością reaguje…, może musi poznać konsekwencje swych działań… a w Tobie zobaczyć silnego mężczyznę który nie będzie reagował na jej fochy ucieczką… Moja mama kiedyś z moim tata dużo się kłóciła i wyzywała i ze chce się z nim rozstać mówiła, a mój tata zawsze ze stoickim spokojem odpowiadał: Ja się nigdy z toba nie rozwiodę bo Cie kocham…” i moja mama wymiękała i do tej pory to wspomina….
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 09 lis 2018, 9:55 Wczoraj zadzwoniłem i zapytałem, co u niej w pracy, na co ona odpowiedziała: „no, przestań” i się rozłączyła. Proponowałem jej też wykoszenie trawy koło domu, ale odmówiła. Może to trochę nie współgra z twardą miłością, ale chcę w jakiś sposób zagaić rozmowę.
Generalnie Monti też tak próbowałem.
Ale uważaj - ja dostałem nie pojednanie tylko... zemstę i dokopanie większe. Pogardę.
Osobiście nie narażałbym się - nie widzę tak naprawdę zachęty z drugiej strony.
Może i za ostro - ale ja w perspektywie czasu zamknąłbym tę swoją lekcje DLA SIEBIE jednym mocnym zdaniem - nigdy więcej nie będę rzucał pereł przed wieprze. Nie warto.
Nie obrażam swojej żony jako osoby dziecka Bożego, córki Króla et cetera , nie myślę z nienawiścią o Niej tylko o jej zachowaniu względem mnie w tamtym czasie...
Tak do męża , syna Króla? No nieee.
Jak tak można i do czego to podobne :lol:
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

Monti ,
zgadzam sie z tym ,co sadzi Camilla , wczesniej chyba Twardy lub Jacek pisali Ci ,zebys byl twardy i miekki ,kiedy trzeba ..
A koszenie trawy .. nwm ,czy to jest stan wyzszej koniecznosci .. zona da sobie rade , co najwyzej moze zlamac sobie paznokiec ...
Wydaje mi sie ,ze zona zacznie odczuwac bardziej dotkliwie sytuacje ,gdy topnieja finanse ... moj maz to odczul i zaczal sie zastanawiac .. A wczesniej mial inne plany .. I tez byl nastawiony na Nie ...
Renta napisala Ci wiele madrych slow i sugestii .. masz przy sobie dyktafon ,w razie napadu agresji zony ..

Nie wiem ,jak Twoja zona ,ale wg mnie dla wiekszosci kobiet facet to powinnien byc facet a nie mimoza ....
ale to moje zdanie ....
post_id=104919 pisze:09 lis 2018, 8:41
moze to Ci pomoze /rozjasni troche zrozumiec zachowanie zony ...

Jak rozpoznać niedojrzałą kobietę?
https://www.youtube.com/watch?v=GvF9DMEegcw
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

s zona pisze: 09 lis 2018, 11:57 Renta napisala Ci wiele madrych slow i sugestii .. masz przy sobie dyktafon ,w razie napadu agresji zony ..
A ja bym chyba poszedł vabank - te nagrania już mam :lol:
Co prawda w sobie w sercu, ale czy żona musi akurat TERAZ to wiedzieć...

Tak po sobie wiem, że:
Taśmę można łatwo wyrzucić, dyktafon zniszczyć.
To co we mnie niełatwo będzie skasować, żona nie da rady na pewno.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Wczoraj, korzystając z dnia wolnego i ładnej pogody, zabrałem syna w Bieszczady. Żonę uprzedziłem o swoich zamiarach dzień wcześniej. Z samego rana dostałem od niej telefon, czy może się do nas przyłączyć. Zawahałem, się, bo logika twardej miłości podpowiadała: nie, skoro mnie nie chcesz, to siedź w domu. Ale zgodziłem się. Wyjazd zaliczam do udanych, wprawdzie nie nastąpił żaden przełom w naszych stosunkach, każde z nas wróciło do oddzielnych domów. Ale nie widziałem w niej wrogości czy jakiejś niechęci (chociaż może to lepsze od obojętności).
Powroty do pustego domu nie są łatwe, cała sytuacja jeszcze pewnie będzie długo boleć. Ale trzeba żyć...
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
ODPOWIEDZ