Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dziękuję wszystkim za mądre słowa i za modlitwę. Mam teraz co przemyśleć u duż do zrobienia.

Jeśli chodzi o nasza sytuację, w ciągu ostatnich dni trochę się poprawiło. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o rozstaniu, a WIelkanoc mieliśmy spędzić oddzielnie. Ostatecznie najprowdopodobniej wyjedziemy gdzieś na święta tylko we trójkę (z synem). Mam nadzieję, że ten wyjazd nas trochę zbliży, choć nie chcę się zbytnio napalać, bo było już kilka sytuacji, które zwiastowały poprawę, a po jakimś czasie znowu się popsuło. Generalnie moja żona jest bardzo zmienna w tym zakresie (jednego dnia mówi o urządzaniu nowego domu, a drugiego o rozwodzie).

Z perspektywy czasu widzę, że byłem manipulowany nie tylko przez żonę, ale także przez rodziców. Mam wrażenie, że problemem jest to, że to oni nie wypuścili mnie z gniazda. Teraz wzbudzają we mnie jakieś niezdrowe poczucie winy i wywierają presję, żeby ich odwiedzać i przyprowadzać syna, chociaż wiedzą, jaka jest sytuacja.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Monti, właśnie zrobiłeś pół kroku w tył, aby obejrzeć swoją sytuację bardziej z dystansu. Super!
Nawet jeśli wnioski po obejrzeniu nie będą miłe, to jest to konieczne, bo to prawda (nawet trudna) wyzwala, a wszak do wolności powołał nas Pan Bóg :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ania10

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ania10 »

Monti pisze: 29 mar 2018, 21:43 Dziękuję wszystkim za mądre słowa i za modlitwę. Mam teraz co przemyśleć u duż do zrobienia.

Jeśli chodzi o nasza sytuację, w ciągu ostatnich dni trochę się poprawiło. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o rozstaniu, a WIelkanoc mieliśmy spędzić oddzielnie. Ostatecznie najprowdopodobniej wyjedziemy gdzieś na święta tylko we trójkę (z synem). Mam nadzieję, że ten wyjazd nas trochę zbliży, choć nie chcę się zbytnio napalać, bo było już kilka sytuacji, które zwiastowały poprawę, a po jakimś czasie znowu się popsuło. Generalnie moja żona jest bardzo zmienna w tym zakresie (jednego dnia mówi o urządzaniu nowego domu, a drugiego o rozwodzie).

Z perspektywy czasu widzę, że byłem manipulowany nie tylko przez żonę, ale także przez rodziców. Mam wrażenie, że problemem jest to, że to oni nie wypuścili mnie z gniazda. Teraz wzbudzają we mnie jakieś niezdrowe poczucie winy i wywierają presję, żeby ich odwiedzać i przyprowadzać syna, chociaż wiedzą, jaka jest sytuacja.
Czy ta cheć poprawy relacji z zona z jej strony wynikać może z jakiś koenkretnych Twoich czynów czy raczej nie zrobiłes nic?
Jak dla mnie Twoja zona nie chce rozstania i czeka az postawisz ja ponad rodzina.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Ania10, trudno powiedzieć, z czego wynika. Staram się być dla niej miły, mówię komplementy, angażuję się w prace domowe w większym stopniu niz wcześniej. Żona pewnie to dostrzega, ale pewnie mogę robić więcej (jeśli masz pomyśl co konkretnie, oprócz pracy nad sobą, to daj proszę znać). Mam nadzieję, że Twoja diagnoza odnośnie zamiarów mojej żony jest słuszna.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

(jeśli masz pomyśl co konkretnie, oprócz pracy nad sobą, to daj proszę znać)
Monti..... Właśnie o to chodzi, że co konkretnie - to Ty sam masz odkryć. W ramach pracy nad sobą, poznawania różnic między kobietą a mężczyzną i poznawania konkretnie tej kobiety, tj. Twojej żony. To Twoja robota!
My możemy służyć jedynie pomysłami i doświadczeniem, jak np. ja jako przykładowa kobieta to odbieram. Natomiast twórcze zaadaptowanie tego w Twoje życie należy do Ciebie, i konsekwencje tegoż - również.
Przyjrzyj się, czy tego typu pytania nie mają intencji przerzucenia z siebie odpowiedzialności za Twoje życie i Twoje wybory na coś/kogoś innego (ale nie odpowiadaj na to tu, tylko sobie wewnętrznie).
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ania10

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ania10 »

Monti pisze: 30 mar 2018, 9:15 Ania10, trudno powiedzieć, z czego wynika. Staram się być dla niej miły, mówię komplementy, angażuję się w prace domowe w większym stopniu niz wcześniej. Żona pewnie to dostrzega, ale pewnie mogę robić więcej (jeśli masz pomyśl co konkretnie, oprócz pracy nad sobą, to daj proszę znać). Mam nadzieję, że Twoja diagnoza odnośnie zamiarów mojej żony jest słuszna.
Juz podałam konkretne przykłady we wczesniejszych postach. Jak nawet sprzedaż domu i wyprowadzka z dala od Twoich rodzicow dla dobra waszego małżeństwa. Napewno pomoze tez jak bys sie otworzyl przed zona i powiedzial ze rzeczywiscie widzisz problem w sobie tak jak piszesz nam. Moze w formie liatu do zony?
W moim odczuciu nadal nie chcesz postawić wszytkiego na jedna karte czyli oddac wszystko co masz aby to malzenstwo ratować bojac sie ze zona jednak to odtraci. Ale to wlasnie Cie blokuje. Tak jak mlodzienca z fragmentu Ewangelii ktory nie potrafil sprzedać wszystkiego co ma aby pojśc za Jezusem.
krople rosy

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Monti pisze: 29 mar 2018, 21:43 Generalnie moja żona jest bardzo zmienna w tym zakresie (jednego dnia mówi o urządzaniu nowego domu, a drugiego o rozwodzie).
Być może gdy zostanie wyeliminowane źródło problemu (przecięcie emocjoalne i mentalne pępowiny z rodzicami) skończą się również wahania i nieprzewidywalność u żony.
Monti pisze: 29 mar 2018, 21:43 Z perspektywy czasu widzę, że byłem manipulowany nie tylko przez żonę, ale także przez rodziców.
Dobrym początkiem jest świadomość tego stanu rzeczy by nauczyć się myśleć samodzielnie i w swej wolności podejmować decyzje. Bez konsultacji z rodzicami czy znajomymi.
Człowiekiem który nie boi się odpowiedzialności i dokonywania wyborów nie da się manipulować.

Jesteś na drodze ratowania swojego małżeństwa i rodziny. Rodzice powinni to zrozumieć. Dobrze byłoby by ta tymczasowa przerwa w kontaktach była dla nich cennym czasem do refleksji nad sobą i swoim postępowaniem.
Żona na pewno potrzebuje czasu by zaufać im na tyle by zechcieć szukać z nimi relacji i pozwolić przebywać z nimi Waszemu synowi. Być może obawia się że będzie przez nich przedstawiona jako zła. A na to sobie nie może pozwolić.
Wiedźmin

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Wiedźmin »

krople rosy pisze: 30 mar 2018, 10:09 [...] Być może obawia się że będzie przez nich przedstawiona jako zła. A na to sobie nie może pozwolić.
Nie może sobie pozwolić? Mamy zabiegać i troszczyć się o to, kto co i jak myśli na nasz temat?

Ja wiem, że to dość trudne, ale naprawdę powinniśmy mieć w sobie taką umiejętność - aby mieć głęboko gdzieś... to, co kto inny na nasz temat uważa.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Aleksander, wszystko się zgadza i dokładnie tak.
Myślę, że KR miała na myśli, że subiektywne odczucie żony Montiego na ten moment jest takie: na to sobie nie może pozwolić.
Reakcja/myślenie klasyczne dla DDX, ale ona na ten moment być może takie właśnie ma.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Angela »

Aleksander pisze: 30 mar 2018, 11:54 Ja wiem, że to dość trudne, ale naprawdę powinniśmy mieć w sobie taką umiejętność - aby mieć głęboko gdzieś... to, co kto inny na nasz temat uważa.
Tu nie chodzi o opinię wyrażoną wobec kogoś tam, ale wnuka. Żona Montiego słusznie obawia się, że babcia może mocno namieszać w jego sercu i umyśle, skoro nie mogła się powstrzymać od złośliwości w pracy. Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam jak moja babcia, opiekując się mną, niepostrzeżenie sączyła jad na swojego zięcia - ukochanego mojego tatę zaburzając obraz nie tylko jego ale i mężczyz w ogóle.
Może na jakiś czas, aby nie niszczyć całkiem kontaktu wnuka z dziadkami zachęcić ich do korespondencji np niech syn regularnie wysyła swoje rysunki.
Żona powinna zawsze być przed rodzicami. Dopilnować tylko, aby w drugą stronę, nie krytykować dziadków przy dziecku.
krople rosy

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Aleksander pisze: 30 mar 2018, 11:54 Nie może sobie pozwolić? Mamy zabiegać i troszczyć się o to, kto co i jak myśli na nasz temat?

Ja wiem, że to dość trudne, ale naprawdę powinniśmy mieć w sobie taką umiejętność - aby mieć głęboko gdzieś... to, co kto inny na nasz temat uważa.
Jeśli dochodzi do konfliktu na linii : teściowie-synowa/zięć to zdarza się, że się w ten konflikt wplątuje dzieci, często z niekorzyścią dla matki czy ojca.
Taką toksyczną więź musieliśmy z mężem uciąć i my gdyż autorytet nasz jako rodziców był podważany i dodatkowo nastawiano syna wobec nas. Być może jestem nadwrażliwa i wcale nie ma to miejsca w przypadku Montiego jednak nie zaszkodzi wspomnieć, że być może tego obawia się Jego żona tym bardziej, że złośliwości ze strony teściowej żona miała i się zwolniła z pracy.
Czy tak jest ? Nie wiem. Opór ze strony żony jest czymś spowodowany.

Nie wiem jak Ty ale ja nie chciałabym by ktoś miał taki wpływ na moje dzieci by one się ode mnie odsuwały. Dorosły człowiek zachowa zdolność samodzielnego myślenia i wnioskowania, z dzieckiem jest trudniej. szczególnie jeśli dziadkowie jawią się jako dobrzy, wspaniali a mama jest tą złą, która nie pozwala na kontakt czy na jedzenie słodyczy.
To taka moja ogólna refleksja, niekoniecznie musi mieć związek z sytuacją autora wątku.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Angela »

Poza tym, bezwzględnie należy chronić małżeństwo przed jakąkolwiek ingerencją w nie rodziców.
Mam przykład w rodzinie. Moja ciocia i wujek mają gospodarstwo i duży dom. Zaproponowali by po slubie zarówno mój brat i jak i siostra cioteczni mieszkali z nimi ( ich śluby odbyły się w krótkim odstępie czasu). Bardzo krótko ich zięć i synowa byli w stanie znosić ich krytyczne uwagi i mimo, że w obu małżeństwach dzieci były w drodze, oni się wyprowadzili. Mój cioteczny brat poszedł za żoną, został wydziedziczony i zerwał całkiem kontakty z rodzicami. Ale wygrał małżeństwo. Gdy ich odwiedzam, z pewną zazdrością patrzę jak kochającą się rodzinę tworzą, pełną wzajemnego szacunku i czułości. Natomiast moja siostra cioteczna, która obawiała się opiekować się dzieckiem bez pomocy rodziców, rozwiodła się z mężem. Ostatecznie też się od nich wyprowadziła i szuka miłości już z trzecim partnerem.
Amica

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Amica »

Z punktu widzenia kobiety - panie już tu napisały wiele, jak to wygląda. Ja dodam od siebie trzy grosze, jeśli mogę.

Oczywiście - nie znam rzeczywistej sytuacji, bo ani nie byłam świadkiem wydarzeń, opis sytuacji mam tylko z jednej strony. Ale mogę dopowiedzieć taką jedną wskazóweczkę, zwłaszcza w przypadku, jeśli szuka się odpowiedzi: o co JEJ chodzi?

Dla kobiet (myślę, że panie się tu ze mną zgodzą) jest niezwykle ważne, a może najważniejsze, by czuć się w małżeństwie, z mężem bezpiecznie. Co to znaczy? Nie chodzi o typowe poczucie zagrożenia i brak pewności, czy mąż nas obroni przed napastnikiem.
Chodzi o pewien atawizm. W czasach jaskiniowych kobiety wybierały na ojców swoich dzieci najsilniejszych mężczyzn. Dlaczego? Dlatego, że taki mężczyzna dawał poczucie bezpieczeństwa. Że będzie na tyle silny i sprawny, że zapewni jej i potomstwu wyżywienie, ochroni przed niedźwiedziem itd.

Czasy się zmieniły, nie mamy niedźwiedzi, a panie częstokroć zarabiają więcej niż ich mężowie. Ale poczucie bezpieczeństwa nadal jest dla nas ważne, wręcz niezbędne do całkowitego oddania się mężowi. Tylko teraz to poczucie daje kobiecie świadomość, że w życiu męża jest najważniejsza, pierwsza i jedyna (no, dla wierzących - tak jak dla mnie - pierwsza po Bogu) - ale pierwsza i jedyna przed wszystkimi innymi ludźmi (rodzicami, dziećmi, pracą, hobby, sobą samym (!), INNYMI KOBIETAMI). My sobie pewnie tego nawet nie uświadamiamy, ale śmiem postawić odważną tezę, że tam gdzie mąż tak właśnie traktuje żonę, nie ma problemu ani z seksem, ani z bliskością, ani z zaufaniem, ani z rozwodami, zdradami, separacją. Po prostu - jeśli dla męża jestem najważniejsza z innych ludzi, to czuję się bezpiecznie, a to równa się: nie opuści mnie, zawsze będzie lojalny, nie zdradzi, nie zostawi dla innej kobiety, zawsze będzie za mną.
Dla takiego męża otwieram się, jestem mu oddana, ufam mu, nie kontroluję, kocham, podziwiam, szanuję.

Wiem, że często mężczyzna szczerze czuje, że kocha żonę i że w jego mniemaniu ona jest dla niego najważniejsza. Może być o tym przekonany, wierzyć w to.
Ale jeśli...
...obieca, że przyjdzie z pracy o 19.00, a wrócił o 20.00 "bo mu się przedłużyło"
...staje po stronie matki w jakimkolwiek sporze
...obgaduje żonę przed innymi
...zapomni o urodzinach
...nie interesuje się żoną w ciągu dnia

itd. to jest dla kobiety sygnał zagrożenia, poczucia że została "sama". I tak jak mówię - ona może sobie tego nie uświadamiać, co to powoduje, może tego nie nazywać, ale CZUJE (bo jest kobietą, a kobieta=emocje), że COŚ jest ważniejsze od niej. I koniec, następuje pewna blokada. Najpierw mała, potem większa, a potem mąż staje się "obcy". Powstają kłopoty z bliskością, z zaufaniem, z szacunkiem i pozamiatane.

Tak, opieram się też na moim doświadczeniu, na doświadczeniach z takiej małej grupy wsparcia, w której jestem. Potwierdzają to różne książki.

Tak więc warto może temu się przyjrzeć. Żaden komplement i kwiatek nie zastąpi kobiecie poczucia, że jest najważniejsza. Powiem inaczej - są sytuacje, kiedy np. w sporze z teściową mąż opowiada się po stronie żony i jest to warte całej jednej kwiaciarni. :)

Takie oto przemyślenia moje, mam nadzieję, że na coś się przydadzą. Pozdrawiam serdecznie wszystkich. :)
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Witam wszystkich,
chciałbym trochę odświeżyć mój wątek.
W ostatnim czasie miało miejsce kilka sytuacji, które zbliżyły mnie i żonę, choć bywały też z jej strony przykre słowa i zachowania. Myślę, że bardzo powoli się do siebie zbliżamy. Staram się pokazywać żonie, że jest dla mnie najważniesza i zdobywać ją na nowo.
Jednocześnie czuję się w tym wszystkim bardzo samotny, bo między nami nie ma ciągle blskiej realcji, a ponadto jestem odcięty od swojej rodziny pochodzenia.
Cały czas nie ma poprawy w relacjach żony z moimi rodzicami. Dość mocno stresuje mnie to, że syn w zasadzie nie ma kontaktu momi rodzicami (jak ich widzi na podwórku to wręcz ucieka). Oczywiście, wiem, że ważniejsze jest posiadanie pełnej rodziny niż dobrych relacji z dziadkami, ale chciałbym, żeby stosunki z dziadkami też były serdeczne. Nie rozpoczynam rozmowy z żoną na ten temat na razie (wcześniej jak próbowałem, byłem nazywany maminsynkiem i rozpoczynało to kłótnię). Żona nie chce puszczać syna do dziadków; twierdzi, że mogą widywać się w jej obecności. Natomiast rodzice nie przychodzą do nas (wcześniej byli dość chłodno przyjmowani przez żonę) i chcą, żebym przyprowadzał syna do nich. Generalnie nie do końca rozumieją i akceptują moją postawę.
Nie chcę się użalać nad sobą, bo wielu z Was ma znacznie trudniejsza sytuację, ale nie ukrywam, że liczę na jakieś wskazówki i pamięć w modlitwie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti podzielę się historią prawie z mojego podwórka bo historia brata.
Mieszkali aż do konfliktu między jego żoną a moją mamą razem z moimi rodzicami.
Konflikt narastał aż do takiego momentu, gdy wspólnie z drugim bratem poprosiliśmy żeby się wyprowadził....
To było rok temu.
Stan obecny jest taki, że brat przychodzi na jakiś czas z synem do moich rodziców i tyle. Na Swieta były jedne, drugie trzecie brat nawet sam nie przyszedł.
Takie są fakty.
Monti pisze: 14 maja 2018, 21:15 Jednocześnie czuję się w tym wszystkim bardzo samotny, bo między nami nie ma ciągle blskiej realcji, a ponadto jestem odcięty od swojej rodziny pochodzenia.
Rozumiem. Ale weź pod uwagę jeszcze jeden fakt. Czy zgodzisz się że teraz i Ty opuściłeś tak prawdziwie dom? Twoja żona z tego co pamiętam mieszkała bardzo daleko. To też jest nowe dla Ciebie ;)
Monti pisze: 14 maja 2018, 21:15 Dość mocno stresuje mnie to, że syn w zasadzie nie ma kontaktu moimi rodzicami (jak ich widzi na podwórku to wręcz ucieka). Oczywiście, wiem, że ważniejsze jest posiadanie pełnej rodziny niż dobrych relacji z dziadkami, ale chciałbym, żeby stosunki z dziadkami też były serdeczne.
Dziwne na początku, kiedy brat zaczął przychodzić sam to jego syn zapierał się nogami i rękami, żeby nie wejść do domu dziadków. Zdumiewała mnie taka reakcja, gdy ją słyszałem. Przecież dziadki się z nim bawiły i zajmowały.
Słuchaj, gdybym nie usłyszał to od dwóch osób to bym nie uwierzył.
W szczytowym okresie konfliktu matka dziecka powstrzymywała syna i nie pozwalała podejść do babci, kiedy ono się do niej wyrywało.
Były też teksty typu musimy się wyprowadzić bo nas tu nie chcą.
Nie wiem, czy to wpłynęło na zachowanie na późniejsze zachowanie mojego małego bratanka, ale szczerze mówiąc ....

Konkluzja moja jest taka: trzeba czasu to po pierwsze. Na ochłonięcie i uspokojenie.
Na pewno nie możesz próbować w jakikolwiek sposób sam naprawiać relacji żony i jej teściów. Zresztą szczerze nie radzę
wchodzić między młot a kowadło ;) Chociaż wiem że boli. Ale to naprawdę nie Twój problem.
Czy sam odwiedzasz rodziców?
Co do syna i jego relacji z dziadkami.
Może żonę przekonałoby postawienie nad wszystkim potrzeby dziecka i wpływu na niego (pomijając w tym uczucia żony, Twoich rodziców i Twoje)?
ODPOWIEDZ