Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Mała aktualizacja.
Dziś pojechałem do syna z walącym że zdenerwowania sercem, myśląc, co się wydarzy. Tym razem miałem włączony dyktafon. Pierwsze pytanie żony od progu: "chcesz zupy?". I zabrałem syna na noc, mimo że wczoraj zapowiadała, że na to nie pozwoli.
Totalnie jej nie rozumiem. Ale wiem, że nie mam ochoty na taki rollercoaster emocjonalny.
W ogóle przepraszam, że tak spamuję ostatnio forum.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
jacek-sychar

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Pisz Monti, pisz.
Lepiej tutaj wywalać emocje, niż w domu.
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Monti pisze: 15 lis 2018, 8:44 Wprowadzanie się teraz uważam za bezcelowe i mogące generować bardzo duży stres i obciążenie psychiczne, a ja teraz potrzebuję spokoju. Myślę, że separacja z wnioskiem o zabezpieczenie kontaktów jest najlepszym wyjściem. Akurat nasz sąd działa w miarę sprawnie. Znajoma ostatnio składała pozew o rozwód i już ma rozprawę wyznaczoną na początek lutego. A zabezpieczenie powinno być toretycznie rozstrzygnięte w ciągu kilku dni.
Chyba Cię rozumiem, ale zwróć uwagę na konsekwencje, na koszty tego spokoju. Składasz wniosek o zabezpieczenie pobytu w domu, który jest Twój, ale do którego nie możesz wejść. Nie masz wątpliwości, że Twoja żona zachowuje się teraz (chodzi raczej o miesiące niż dni) jak osoba niezrównoważona. I to ona będzie miała zdecydowanie większy niż Ty wpływ na Wasze dziecko. Z jednej strony jest te kilka dni, kiedy rozstrzyga się kwestia zabezpieczenia pobytu, z drugiej miesiące, a może lata wychowywania syna - bo ta przejściowa sytuacja prawdopodobnie będzie utrwalona wnioskiem o separacji lub rozwodzie. Wygląda zresztą na to, że stany Twojej żony są bardzo zmienne. Po burzy może akurat przyjść spokojny tydzień.
Ty jesteś prawnikiem, więc powiedz mi, czy tak jest rzeczywiście: jeżeli w momencie zabezpieczenia pobytu syna Ty byś mieszkał w domu z synem, a ona w tym drugim mieszkaniu, to nie mogłaby bez zgody sądu zabrać go do siebie? Czy decyzji o zabezpieczeniu miejsca pobytu towarzyszy też uregulowanie kontaktów dziecka z drugim rodzicem?
Ja nie przeżywałem nigdy wściekłych ataków żony. Nie wiem, jak bym się zachował w Twojej sytuacji. Patrząc na Twoją historię z boku nie widzę jednak żadnego powodu, żebyś to Ty opuszczał dom, a nie ona. Piszesz, że ona po awanturze jest spokojna, a Ty rozdygotany. Czy nie może być odwrotnie? Ona jest spokojna, bo osiągnęła cel, jakim jest zdenerwowanie Ciebie. Jednak Ty już wiesz, że jej właśnie o to chodzi i wiesz, jak to szkodzi Tobie, jej, pośrednio Waszemu dziecku. Gdyby udało się zachować ostentacyjny spokój, sytuacja mogłaby się odwrócić. Ty osiągnąłbyś cel - zachowanie spokoju - ona wręcz przeciwnie.I nie siadłaby sobie spokojnie. Robienie awantury nie byłoby już dla nie tak przyjemne. Taką zmianę ról opisywano już tu kilka razy na forum - choć nie potrafię teraz przytoczyć linków, to przykład wręcz podręcznikowy. W ostatniej sytuacji dałeś się zaskoczyć, ale następnym razem raczej będziesz przygotowany.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Ukasz pisze: 16 lis 2018, 18:21
Monti pisze: 15 lis 2018, 8:44 Wprowadzanie się teraz uważam za bezcelowe i mogące generować bardzo duży stres i obciążenie psychiczne, a ja teraz potrzebuję spokoju. Myślę, że separacja z wnioskiem o zabezpieczenie kontaktów jest najlepszym wyjściem. Akurat nasz sąd działa w miarę sprawnie. Znajoma ostatnio składała pozew o rozwód i już ma rozprawę wyznaczoną na początek lutego. A zabezpieczenie powinno być toretycznie rozstrzygnięte w ciągu kilku dni.
Chyba Cię rozumiem, ale zwróć uwagę na konsekwencje, na koszty tego spokoju. Składasz wniosek o zabezpieczenie pobytu w domu, który jest Twój, ale do którego nie możesz wejść. Nie masz wątpliwości, że Twoja żona zachowuje się teraz (chodzi raczej o miesiące niż dni) jak osoba niezrównoważona. I to ona będzie miała zdecydowanie większy niż Ty wpływ na Wasze dziecko. Z jednej strony jest te kilka dni, kiedy rozstrzyga się kwestia zabezpieczenia pobytu, z drugiej miesiące, a może lata wychowywania syna - bo ta przejściowa sytuacja prawdopodobnie będzie utrwalona wnioskiem o separacji lub rozwodzie. Wygląda zresztą na to, że stany Twojej żony są bardzo zmienne. Po burzy może akurat przyjść spokojny tydzień.
Ty jesteś prawnikiem, więc powiedz mi, czy tak jest rzeczywiście: jeżeli w momencie zabezpieczenia pobytu syna Ty byś mieszkał w domu z synem, a ona w tym drugim mieszkaniu, to nie mogłaby bez zgody sądu zabrać go do siebie? Czy decyzji o zabezpieczeniu miejsca pobytu towarzyszy też uregulowanie kontaktów dziecka z drugim rodzicem?
Ja nie przeżywałem nigdy wściekłych ataków żony. Nie wiem, jak bym się zachował w Twojej sytuacji. Patrząc na Twoją historię z boku nie widzę jednak żadnego powodu, żebyś to Ty opuszczał dom, a nie ona. Piszesz, że ona po awanturze jest spokojna, a Ty rozdygotany. Czy nie może być odwrotnie? Ona jest spokojna, bo osiągnęła cel, jakim jest zdenerwowanie Ciebie. Jednak Ty już wiesz, że jej właśnie o to chodzi i wiesz, jak to szkodzi Tobie, jej, pośrednio Waszemu dziecku. Gdyby udało się zachować ostentacyjny spokój, sytuacja mogłaby się odwrócić. Ty osiągnąłbyś cel - zachowanie spokoju - ona wręcz przeciwnie.I nie siadłaby sobie spokojnie. Robienie awantury nie byłoby już dla nie tak przyjemne. Taką zmianę ról opisywano już tu kilka razy na forum - choć nie potrafię teraz przytoczyć linków, to przykład wręcz podręcznikowy. W ostatniej sytuacji dałeś się zaskoczyć, ale następnym razem raczej będziesz przygotowany.

Ukaszu, sytuacja jest taka, że syn chodzi do szkoły w miejscowości, w której obecnie mieszka żona i syn. W praktyce więc ze względów logistycznych jego miejscem zamieszkania powinna być ta miejscowość. Jest to na szczęście bardzo blisko mojego obecnego zamieszkania (dosłownie 10 minut jazdy samochodem). Teoretycznie więc możliwe byłoby skonstruowanie czegoś na kształt opieki naprzemiennej w takiej wersji, że syn mógłby nocować u mnie np. 3 noce w tygodniu. Tylko to wymaga w miarę zgodnego współdziałania małżonków, a ja, występując do sądu (tym bardziej, gdybym dodatkowo wnioskował o zabezpieczenie), automatycznie ujawniłbym, że nie ma między nami porozumienia.
Inna sprawa, że dotychczas żona raczej „macha szabelką” niż rzeczywiście mi utrudnia kontakt z dzieckiem (pomijając dni jej wybuchów agresji). Do tej pory właśnie tak było, że syn nocował u mnie 2-3 dni w tygodniu.
Dlatego nie wiem, czy wniosek o kontakty nie powinien pójść wtedy, kiedy żona rzeczywiście będzie mi utrudniać, a ja będę miał na to dowody. Na razie może trzeba się jeszcze wstrzymać.
Cały czas waham się nad krokami, które powinienem podjąć. Po ostatniej awanturze miałem ochotę zakończyć ten związek jak najszybciej, ale jak emocje opadły, muszę to jeszcze raz przemyśleć. Pozew o separację ma tę podstawową wadę, że jak żona zażąda rozwodu, to sąd może orzec rozwód. Jest jeszcze kwestia władzy rodzicielskiej – jak nie będzie między nami porozumienia, to sąd może ograniczyć moją władzę rodzicielską, a tego bym oczywiście nie chciał.
Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że przez tę całą sytuację, mój kontakt z synem wręcz się polepszył. Bardziej szanuję każdą minutę z nim spędzaną, staram się z nim rozmawiać. Żona bardziej go musztruje, a w razie nieposłuszeństwa – krzyczy i surowo karze (ten sam schemat, jak w podejściu do mnie). Przez to syn prędzej otworzy się przede mną. Dziś powiedział mi, że jestem najlepszym tatą na świecie. Niby drobna rzecz, a bardzo cieszy.
Co do wściekłych ataków, to z pewnością spokój jest najlepszy. Ja jestem z natury bardzo spokojny, ale jak ktoś mnie atakuje w taki sposób, to bardzo trudno mi się opanować. To jest z pewnością pole do pracy dla mnie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Witajcie,
U mnie sytuacja jest bez zmian, a ja ciągle czuję ogromne napięcie w związku z tym. Mam też bardzo wysokie ciśnienie, generalnie czuję się fatalnie. Wiem, że dla swojego zdrowia muszę się wyciszyć i uspokoić. Problem w tym, cały czas żyję w lęku. Moja żona jest nieprzewidywalna, wybucha ogromną agresją (także fizyczną) z nawet błahych powodów. Nie mogę się z nią nie spotykać z uwagi na dziecko. Teraz sytuacja jest tak absurdalna, że jak tylko widzę, że dzwoni, od razu czuję napięcie.
Być może nie jest to typowy problem, może wyda Wam się to niemęskie, ale ten lek wynika z agresji, której doświadczam. Żyję w tym stresie już bardzo długo, boję się o to, co powie na ten temat kardiolog.
Jest to w sumie dopiero początek, bo nie mieszkamy razem niecały miesiąc. Pamiętam wpisy Jacka, ile czasu zajęło mu dojście do siebie i trochę mnie to przeraża. Chciałbym się jakoś wyciszyć, pogodzić z tym, czego nie mogę zmienić, a jednocześnie nabrać większej stanowczości i odwagi.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: twardy »

Monti, co do zdrowia, ciśnienia, mam tak samo. W obniżeniu ciśnienia pomaga ruch (basen, bieganie itp.). Przy okazji pozwala przez jakiś czas nie myśleć o kłopotach małżeńskich. Spróbuj.
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 19 lis 2018, 11:41 Pamiętam wpisy Jacka, ile czasu zajęło mu dojście do siebie i trochę mnie to przeraża. Chciałbym się jakoś wyciszyć, pogodzić z tym, czego nie mogę zmienić, a jednocześnie nabrać większej stanowczości i odwagi.
O Chłopie do ogarnięcia z pomocą Tego który mnie umacnia.
Czy widzisz inny sens takiego podejścia? Pan Bog nie załatwi tego za mnie, ale przeprowadzi mnie - jeżeli podejmę taką decyzję i poproszę go o pomoc - żebym to osiągnął.
Dopuściłeś do tego to mi tego nie zabieraj, tylko przeprowadź.
Aktualnie porównując Twoją sytuację może nie miałem aż takich jazd jak Ty - ale dla mnie w tamtym czasie to był Mount Everest.
Tu nie ma co licytować, być może jesteś mocniejszy ode mnie, bardziej męski. ;)
Aktualnie jestem pod opieką kardiologa ( a jakże ;) ) zdjęcie żony w portfelu na wszelki wypadek, coby gdybym trafił na SOR powtórnie i nie mógł odpowiedzieć na pytanie co panu dolega :lol:
Ech życie a miało być Kochanie chcę osiwieć przy Tobie a nie przez Ciebie.
Pytanie zasadnicze: w którą stronę idziesz.
Drugie: z czym sobie nie radzisz, czego potrzebujesz, żeby sobie z daną sytuacją - uwaga:nie z żoną-poradzić.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pavel »

Ja chciałbym jeszcze wrócić do fragmentu wpisu Ukasza (z pozostałą częścią się zgadzam):
Ukasz pisze:Piszesz, że ona po awanturze jest spokojna, a Ty rozdygotany. Czy nie może być odwrotnie? Ona jest spokojna, bo osiągnęła cel, jakim jest zdenerwowanie Ciebie. Jednak Ty już wiesz, że jej właśnie o to chodzi
Nie wykluczam takiej ewentualności, jednak pisanie o niej jako fakcie jest moim zdaniem nadużyciem i nieuprawnionym wchodzeniem w czyjąś głowę. Są też inne opcje - np. taka, że po wyrzuceniu z siebie emocji, tak jak potrafi na ten czas (niestety), uspakaja się bo uwolniła te emocje.
Ani my ani Monti nie wiemy jakie motywy kierują jego żoną, mam duże wątpliwości czytając o tych huśtawkach nastrojów, czy ona sama to wie i czy faktycznie jest to przemyślana strategia.

Doświadczenie własne mówi mi ponadto, że mój odbiór pewnych zachowań żony był nierzadko mocno rozbieżny z jej intencjami. Ja wiele z nich odbierałem jako wymierzone we mnie podczas gdy one „zaledwie” nie uwzględniały moich uczuć i ewentualnych reakcji na nie. Aha, ciężko w tym może być o logikę, zwłaszcza męską, bowiem z punktu widzenia mojej żony pewne sprawy wyglądały kompletnie inaczej, w sposób niemożliwy mi do przyswojenia. Zwłaszcza wtedy, gdy ona lub ja nosiliśmy nadmiar trudnych emocji.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dziękuję za Wasze komentarze. Wiem, że niektórzy mają taką wiarę, że nawet w największej burzy potrafią zachować spokój. Ja, niestety, mimo tego, że stosunkowo dużo się modlę, ciągle czuję ogromny niepokój.
Przed chwilą przeczytałem w sąsiednim wątku zdanie przytoczone przez lustro: mamy to, na co się godzimy”. Niestety, bardzo pasuje też do mojej sytuacji. Od początku ustępowałem, pierwszy wyciągałem rękę, więc teraz mam, co chciałem - brak szacunku i „esesmana” w domu...
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ukasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Monti, nie przesadzaj z "esesmanem", nawet w cudzysłowie to gruba przesada.
Pawle - masz rację, że na bardzo wszedłem do głowy żony Montiego. Powinienem napisać tak: obserwuję czasem taki schemat, że osoba wszczynająca awanturę w pewien sposób uspokaja się przelewając zdenerwowanie na swoją ofiarę. Gdy to tak działa, chętnie powtarza to samo zachowanie. Jeżeli natomiast trafia na reakcję spokojną, to doznaje przykrego rozczarowania i łatwiej jest jej powstrzymać się za następnym razem. Czy u Ciebie Monti nie wygląda to przypadkiem podobnie?
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Sformułowanie „esesman” rzeczywiście było bardzo mocne, nawet potem zastanawiałem się, czy mi to moderacja przepuści. Ale nie znalazłem wtedy lepszego określenia, czasem po prostu ataki żony przekraczają wszelkie granice. Nie będę może tego może szczegółowo opisywał.
Faktem jest, że pewnie spokojna reakcja w takiej sytuacji zniechęca osobę agresywną, bo wtedy ta złość tak naprawdę nic jej nie daje. Bardzo trudno mi jest spokojnie reagować. Zazwyczaj daję się wciągnąć w jakieś utarczki, mimo, ż teoretycznie wiem, jak powinienem się zachować. Teraz z kolei staram się w ogóle unikać spotkań z żoną, bo nie mają on większego sensu, a tylko przynoszą ból.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

Co do "esesmana" to szczerze mówiąc nie odczułem jakichkolwiek negatywnych emocji tylko zacząłem się śmiać - naprawdę szczerze i serdecznie.
Jeszcze kilka lat temu sam bym mógł pomyśleć no właśnie nie o żonie tylko o swojej sytuacji będąc i czując pewnie to co Monti -
I jeszcze patrzeć na datę ślubu jako numer obozowy. :lol:
Naprawdę uważam że czasem wykpienie i drwina z trudnej sytuacji w której się znajduje pomaga mi odnaleźć spokój i równowagę.
Czasem nawet spacer, siłownia , basen , rower nie pomagają - od pewnych rzeczy nie da się uciec i nie da się ich rozbiegać.
No właśnie rzeczy czy bólu.
Monti pisze: 19 lis 2018, 15:47 Wiem, że niektórzy mają taką wiarę, że nawet w największej burzy potrafią zachować spokój. Ja, niestety, mimo tego, że stosunkowo dużo się modlę, ciągle czuję ogromny niepokój.
Monti znam z doświadczenia, że taka sytuacja nie dość ze pozbawia szczęścia to po prostu paraliżowała mnie uniemożliwiając podjęcie mądrego działania. Przecież modlitwa to rozmowa z Ojcem. Kimś kto akceptuje, zna, rozumie, nie wyśmieje,prowadzi, doradzi, pomoże ale i wymaga słuchania.
Sam miałem taki problem.
Myślę, że warto tym się zająć - źródło, korzeń. Wyciąć bo będzie wracało, odrastało.
Może rozmowa z mądrym kapłanem?
Monti pisze: 19 lis 2018, 21:48 Teraz z kolei staram się w ogóle unikać spotkań z żoną, bo nie mają on większego sensu, a tylko przynoszą ból.
Hm.
A gdybym pozwolił sobie na zasugerowanie takiego zapętlenia które odkryłem u siebie i było moim udziałem: jakakolwiek forma izolacji powoduje pojawianie się lęku a próba przerwania lęku ucieczki czyli spotkanie kończy się rozczarowaniem czyli bólem. I koło się zamyka.
Przepraszam ale tak patrząc na Twoje wpisy jakbym widział siebie jakiś czas temu.
Czujesz coś w tym jakąś miętę - oczywiście nie dokładnie tak jak ja bo Ty jesteś Ty a ja to ja.
Coś uzupełnić, dodać, zmienić a może i odrzucić całkowicie bo Ciebie nie dotyczy.
Monti pisze: 19 lis 2018, 21:48 Faktem jest, że pewnie spokojna reakcja w takiej sytuacji zniechęca osobę agresywną, bo wtedy ta złość tak naprawdę nic jej nie daje. Bardzo trudno mi jest spokojnie reagować. Zazwyczaj daję się wciągnąć w jakieś utarczki, mimo, ż teoretycznie wiem, jak powinienem się zachować.
Piąteczka Monti.
Problem zauważony.
Teraz pozostaje Ci poszukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego, po co , czy jest sens, czy lepiej zrezygnowac czy tez nie mogę ale czegos mi brakuje i musze to uzupelnić.
EL_KWA
Posty: 3
Rejestracja: 16 paź 2018, 11:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: EL_KWA »

Monti, bardzo Tobie współczuje. Czytając to odkrywam schematy żony - postępowała i postępuje jak Twoja żona. Moja historia na ten moment zakończona jest orzeczonym rozwodem. Próbowałem rok czasu, próbowałem nawet przez ostatnie tygodnie. Nic, zero.
Słyszałem to samo, czułem to samo, dzieci również to przeżywają jak i cała rodzina moja i jej. To nic, teraz po rozwodzie wyszło wszystko Kowalski, plany, wyrachowanie, zdrada... Na ten moment nadal to przeżywam, i może zdecyduje się opisać jak Ty na forum.

Wiem jedno Ty musisz być silny, nikt inny - stwórz granice, postaw cele jakie chcesz Ty osiągnąć i o to zadbaj, tak jak radzą inni forumowicze, Bóg ma jakiś plan - jak to o. Szustak mówi.

Też próbuję w to mocno wierzyć i się nie załamywać. Ja zbyt zaufałem żonie, i byłem wręcz w tym naiwny, że mogę coś zrobić, niestety. Nie daj zepchnąć się w narożnik. To co mogę po swoim doświadczeniu doradzić.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

EL_KWA pisze: 26 lis 2018, 12:02 Monti, bardzo Tobie współczuje. Czytając to odkrywam schematy żony - postępowała i postępuje jak Twoja żona. Moja historia na ten moment zakończona jest orzeczonym rozwodem. Próbowałem rok czasu, próbowałem nawet przez ostatnie tygodnie. Nic, zero.
Słyszałem to samo, czułem to samo, dzieci również to przeżywają jak i cała rodzina moja i jej. To nic, teraz po rozwodzie wyszło wszystko Kowalski, plany, wyrachowanie, zdrada... Na ten moment nadal to przeżywam, i może zdecyduje się opisać jak Ty na forum.

Wiem jedno Ty musisz być silny, nikt inny - stwórz granice, postaw cele jakie chcesz Ty osiągnąć i o to zadbaj, tak jak radzą inni forumowicze, Bóg ma jakiś plan - jak to o. Szustak mówi.

Też próbuję w to mocno wierzyć i się nie załamywać. Ja zbyt zaufałem żonie, i byłem wręcz w tym naiwny, że mogę coś zrobić, niestety. Nie daj zepchnąć się w narożnik. To co mogę po swoim doświadczeniu doradzić.

Dziękuję, EL_KWA za wsparcie. Póki co, niestety nie widać u mnie żadnych pozytywnych zmian. Żona zaczęła naciskać na to, żebym się zgodził na rozwód bez orzekania o winie. Na razie jeszcze nie ma sprawy w sądzie, ale to pewnie kwestia czasu.

Dowiedziałem się też ostatnio o jednej nieprzyjemnej rzeczy. Moja żona jakiś czas temu (jeszcze jak mieszkaliśmy razem) była w klubie na dyskotece z koleżankami. Widział ją jeden człowiek i powiedział mojemu koledze mniej więcej tak, że to małżeństwo już długo nie potrwa. Nie wiem dokładnie, co się tam działo i wolę nie dociekać.

Ja niestety też wiele razy wykazałem się naiwnością i pewnym zaślepieniem, które wynikało z manipulacji, jakiej zostałem poddany. Teraz to widzę, ale za błędy się płaci. Znajomi, którzy nie podzielają moich poglądów o nierozerwalności małżeństwa (czyli zdecydowana większość) pytają, na co ja jeszcze czekam.

Jedyne, co mnie w tym wszystkim jakoś trzyma (oprócz wiary), to relacja z synem, którą staram się teraz szczególnie pielęgnować, żeby zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa w tej trudnej sytuacji.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
EL_KWA
Posty: 3
Rejestracja: 16 paź 2018, 11:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: EL_KWA »

Dlatego granice, cel/cele, TY i syn. Nie słuchaj ludzi wokół, skup się na tym co Ty chcesz i w tej sytuacji jest najlepsze.

Nie pokładaj się pod rozwód - nie to że masz wymyślać i przeinaczać fakty. Nie przykładać do tego pomocnej ręki. Jak chce pozew niech składa jaki chce i nic ale to nic nie podpisuj, wykorzysta to później.

Prawda jest okrutna i jeżeli będzie chciała rozwodu i się nie wycofa, Ty swoim działaniem, rozmową nie wpłyniesz na nią, zrobi to, a sądy teraz działają jak w markecie - u mnie 26 minut i 18 lat zamknięte, byłem bez adwokata - co też Tobie odradzam, weź bo emocje i stres przysłonią jasność umysłu.

Jak tu wiele porad - to ona musi sama zrozumieć i przyjść. Ty stracisz do siebie szacunek i godność, jak nie teraz to za moment. Mimo takich sytuacji zachowuj spokój i bądź cierpliwy - jak Ciebie gniecie w środku powiedz porozmawiamy później, idź na spacer z synem, może sport, hobby, książka również z polecanych tutaj pozycji. Walcz tylko ze swoim ego, gniewem, złością i lękiem, nie z żoną.

Modlitwa i oddaj to w ręce Boga - powiedz aby się tym zajął, a Ty tym na co masz wpływ - na siebie.
ODPOWIEDZ