Monti pisze: ↑29 mar 2018, 12:57
Nie jestem bez winy, ale nie jestem też jakimś oprawcą.
Tutaj Monti bardzo ważne są subiektywne odczucia Twojej żony.
Napiszę z własnego doświadczenia.
Jestem cholerykiem, nie było trudno mnie więc doprowadzić do stanu wrzenia, jednocześnie nie miałem niemal nigdy intencji by żonę ranić. Byłem bardzo bezpośredni i mierzyłem swoją miarą - dla mnie moje gadanie i krytyka były akceptowalne, ja bym po takich samych słowach nie czuł się zraniony. Za dobre chwaliłem, to co mi się nie podobało bezpradonowo i otwarcie krytykowałem.
Moja żona jest DDA, DDD, DDRR (tak jak i ja - pogubieni się przyciągają).
Nie miałem pojęcia, że nie ma problemu z krytyką, o ile ta nie dotyczy jej.
Nie wiedziałem, że nawet krytykując innych, w jej odczuciu krytykuję i ją.
Nie wiedziałem, że ma kompletnie inną wrażliwość i dystans do siebie niż ja, że to co dla mnie jest ok, ją niesamowicie rani i zniechęca.
Nie wiedziałem, że jako kobieta jest tak inna ode mnie.
W efekcie - wydawało mi się, że jestem miłym i kochającym, aczkolwiek wymagającym mężem, że można mi powiedzieć wszystko.
Miałem rację - wydawało mi się.
Żona miała mnie niemal za tyrana, kogoś przy kim nie może się otworzyć, bo zaraz dostanie kontrę i krytykę. Gdy ja jej coś tłumaczyłem, z czymś się nie zgadzałem, wg niej były to z mojej strony "jazdy". Bo ja chciałem aby zrozumiała moje racje, więc skrupulatnie tłumaczyłem.
Było to ode mnie zarówno zależne jak i niezależne.
Niezależne - efekt DDX u żony.
Zależne - niedobór empatii, niewłaściwa komunikacja, racjoholizm, brak wiedzy.
W kryzysie postanowiłem, ze sporymi początkowymi oporami, zmienić siebie. Bo tylko na siebie mamy bezpośredni wpływ.
Można powiedzieć, że równo dwa lata temu postanowiłem sprawdzić jak moja żona ze wszystkimi skutkami DDX będzie funkcjonować, gdy ja poprawię to co jest ode mnie zależne.
Moje własne doświadczenie mówi, że moja własna zmiana spowodowała potężną poprawę w relacji małżeńskiej.
Miałem o tyle szczęście, że z sytuacji dla mnie po ludzku beznadziejnej, żona postanowiła wrócić (mentalnie) i znowu być żoną.
Pod wpływem stałości mojej postawy i efektów mojej pracy nad sobą ona również zaczęła się zmieniać.
Jasne, nie zawsze musi się tak zakończyć.
Warto jednak moim zdaniem zrobić wszystko co leży w naszym zasięgu. Gwarantowane plusy - zmienisz siebie, co przełoży się na wiele relacji, również tej z samym sobą i Panem Bogiem