Strona 52 z 54

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 02 mar 2020, 8:12
autor: Monti
Dziękuję Wam za modlitwę i wsparcie :)

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 13:23
autor: Monti
Bardzo długo nie pisałem w swoim wątku. W międzyczasie wiele się wydarzyło, łącznie z rozwodem. Nie będę tego szczegółowo opisywał, natomiast pojawiły się kolejne problemy - dziś moja żona oświadczyła, że nie chce się więcej zajmować naszym adoptowanym synem... Tak, dobrze przeczytaliście. Do tej pory sprawowaliśmy opiekę naprzemienną.
Kompletnie nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji.
Proszę Was o modlitwę.

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 14:58
autor: Lawendowa
Pod Twoją obronę...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 15:16
autor: Astro
Lawendowa pisze: 08 sie 2021, 14:58 Pod Twoją obronę...
...uciekamy się , święta Boża Rodzicielko , ...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 15:25
autor: Ruta
...uciekamy się Święta Boża Rodzicielko...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 16:18
autor: Bławatek
...naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 16:21
autor: Al la
...ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 16:33
autor: burza
Panno chwale na i błogosławiona...
Monti życzę, by rozum wrócił twojej żonie a tobie dużo cierpliwości. To jest wasze dziecko nieważne że, adoptowane ufa wam i traktuje jak swoich rodziców. Nawet zwierzę jak się weźmie to trzeba być za nie odpowiedzialnym a o Dziecku to już nawet nie wspomnę.
Z modlitwą

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 16:53
autor: renta11
...Panno chwalebna i błogosławiona...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 20:19
autor: Nirwanna
...o Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza....

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 20:40
autor: elena
Pocieszycielko nasza…

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 08 sie 2021, 22:33
autor: Janieja
Pod Twoją obronę...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 09 sie 2021, 8:34
autor: Monti
Bardzo Wam dziękuję za modlitwę.
Jestem w szoku i do teraz nie mogę się pozbierać po tym, co mi oznajmiła żona. Nie chce się opiekować synem, nie chce go widzieć... Dla mnie to niewyobrażalne. Zwłaszcza w takim przypadku, gdy 10-letnie dziecko doświadcza już drugiego porzucenia przez matkę...
Wczoraj miała miejsce drobna awantura, podczas której chciałem załagodzić sytuację i fakt, nie stanąłem po jej stronie. Ma mi to za złe. Twierdzi, że nie akceptuje moich metod wychowawczych. Ja natomiast nie akceptuję jej zachowania, tj. krzyku, wyzwisk, przemocy. Każdemu mogą puścić nerwy, ale nie można tego uważać za coś normalnego. Mówię jej o możliwości konsultacji z psychologiem, ale nie chce o tym słyszeć.
Ciągle mam nadzieję, że się opamięta. Widzę natomiast analogiczny schemat działania jak w przypadku awantury, która rozpętała nasz kryzys (jest to opisane na początku wątku). Przykro to pisać, ale jest to osoba bardzo zaburzona i toksyczna. Może nie powinienem tak pisać, ale tak to dzisiaj widzę i czuję. I widzę też, niestety, że nie mam na to wpływu.
Nadmienię, że ostatnio nasze relacje układały się całkiem dobrze (jak na rozwodników). Dużo czasu spędzaliśmy razem z dzieckiem i było to dla niego bardzo ważne. Nie wiem, jak mam mu wytłumaczyć to, że teraz nie będzie widywał mamy.
Na szczęście jutro syn jedzie do sanatorium na prawie cztery tygodnie. Oby coś się w jej postawie zmieniło...

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 09 sie 2021, 10:22
autor: Astro
Monti pisze: 09 sie 2021, 8:34 Bardzo Wam dziękuję za modlitwę.
Jestem w szoku i do teraz nie mogę się pozbierać po tym, co mi oznajmiła żona. Nie chce się opiekować synem, nie chce go widzieć... Dla mnie to niewyobrażalne. Zwłaszcza w takim przypadku, gdy 10-letnie dziecko doświadcza już drugiego porzucenia przez matkę...
Wczoraj miała miejsce drobna awantura, podczas której chciałem załagodzić sytuację i fakt, nie stanąłem po jej stronie. Ma mi to za złe. Twierdzi, że nie akceptuje moich metod wychowawczych. Ja natomiast nie akceptuję jej zachowania, tj. krzyku, wyzwisk, przemocy. Każdemu mogą puścić nerwy, ale nie można tego uważać za coś normalnego. Mówię jej o możliwości konsultacji z psychologiem, ale nie chce o tym słyszeć.
Ciągle mam nadzieję, że się opamięta. Widzę natomiast analogiczny schemat działania jak w przypadku awantury, która rozpętała nasz kryzys (jest to opisane na początku wątku). Przykro to pisać, ale jest to osoba bardzo zaburzona i toksyczna. Może nie powinienem tak pisać, ale tak to dzisiaj widzę i czuję. I widzę też, niestety, że nie mam na to wpływu.
Nadmienię, że ostatnio nasze relacje układały się całkiem dobrze (jak na rozwodników). Dużo czasu spędzaliśmy razem z dzieckiem i było to dla niego bardzo ważne. Nie wiem, jak mam mu wytłumaczyć to, że teraz nie będzie widywał mamy.
Na szczęście jutro syn jedzie do sanatorium na prawie cztery tygodnie. Oby coś się w jej postawie zmieniło...
Jeśli żona nie zmieni zdania , a jak czytałem to jest to raczej płonna nadzieja . To dla syna będzie wręcz konieczna psycholog i terapia.
Kontakt z obojgiem rodziców jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju. W twoim przypadku porzuca dziecko kobieta . Kompletny brak zrozumienia i empatii . Brak świadomości ,że to ona jest dorosła i powinna brać odpowiedzialność za syna , wspólnie z toba , no ale ty to robisz. Ciężko abyś akceptował , teraz będę strzelał: właśnie wizwiska ,straszenie , szantaże czy być może bicie. Coraz częstszy przypadek porzucenie przez matkę w dzisiejszym świecie , tu może być fizyczny i emocjonalny , często jest emocjonalny . Dzieci zostają przy matce , często decyzja sądu , częstą błędna decyzja , ale ona jest zajęta i musi być szczesliwa , tworzy emocjonalne kaleki , bo te dzieci stają się narzędziami do pracy i nadrabiania jej niedociągnięć , spychania odpowiedzialności na dzieci , zrzucając ja z siebie. Pod przykrywką usamodzielniania.
Widzę wiele analogi w przypadku twojej żony i ..... żony. Toksyna ,aż się wylewa .

Re: Małżeństwo w rozsypce

: 09 sie 2021, 12:22
autor: sajmon123
Monti pisze: 09 sie 2021, 8:34 Bardzo Wam dziękuję za modlitwę.
Jestem w szoku i do teraz nie mogę się pozbierać po tym, co mi oznajmiła żona. Nie chce się opiekować synem, nie chce go widzieć... Dla mnie to niewyobrażalne. Zwłaszcza w takim przypadku, gdy 10-letnie dziecko doświadcza już drugiego porzucenia przez matkę...
Wczoraj miała miejsce drobna awantura, podczas której chciałem załagodzić sytuację i fakt, nie stanąłem po jej stronie. Ma mi to za złe. Twierdzi, że nie akceptuje moich metod wychowawczych. Ja natomiast nie akceptuję jej zachowania, tj. krzyku, wyzwisk, przemocy. Każdemu mogą puścić nerwy, ale nie można tego uważać za coś normalnego. Mówię jej o możliwości konsultacji z psychologiem, ale nie chce o tym słyszeć.
Ciągle mam nadzieję, że się opamięta. Widzę natomiast analogiczny schemat działania jak w przypadku awantury, która rozpętała nasz kryzys (jest to opisane na początku wątku). Przykro to pisać, ale jest to osoba bardzo zaburzona i toksyczna. Może nie powinienem tak pisać, ale tak to dzisiaj widzę i czuję. I widzę też, niestety, że nie mam na to wpływu.
Nadmienię, że ostatnio nasze relacje układały się całkiem dobrze (jak na rozwodników). Dużo czasu spędzaliśmy razem z dzieckiem i było to dla niego bardzo ważne. Nie wiem, jak mam mu wytłumaczyć to, że teraz nie będzie widywał mamy.
Na szczęście jutro syn jedzie do sanatorium na prawie cztery tygodnie. Oby coś się w jej postawie zmieniło...
Bardzo ciężko się to czyta. Nie da się wytłumaczyć decyzji żony. Nie da się tego w ogóle jakby zrozumieć. To jest trauma dla syna i będzie bardzo ciężko to gdzieś tam zniwelować. Jesteś jednak fajnym, inteligentnym i odpowiedzialnym facetem i "musisz" sobie poradzić. Jak prawdziwy mężczyzna. Jesteś dużo lepszym ojcem dla adoptowanego syna niż nie jeden biologiczny ojciec.