Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Moderator: Moderatorzy
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
KR - czy przechodziłaś przez taką fazę kryzysu? Na moją żonę takie słowa działały jak płachta na byka, były traktowane jako zrobienie jej awantury. Samo słowo rozmowa wywoływało agresję. W ostatnich tygodniach, gdy spotykałem żonę i się z nią witałem, odpowiadała jak obcemu człowiekowi i uważała, żeby na mnie nie spojrzeć. Kilka dni temu nastąpiła poprawa - na moje "cześć" odpowiedziała tym samym i nie odwróciła głowy. Ale o rozmowie mogę sobie pomarzyć.
I właśnie teraz, w tych warunkach, chcę ją pokochać na nowo, widzę postęp i mam nadzieję, że już wkrótce znów obudzą się we mnie ciepłe uczucia do niej. Ona teraz tego potrzebuje bardziej, niż kiedykolwiek, a ja jestem jej to winien, to jej ślubowałem przed Bogiem.
I właśnie teraz, w tych warunkach, chcę ją pokochać na nowo, widzę postęp i mam nadzieję, że już wkrótce znów obudzą się we mnie ciepłe uczucia do niej. Ona teraz tego potrzebuje bardziej, niż kiedykolwiek, a ja jestem jej to winien, to jej ślubowałem przed Bogiem.
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Przechodziliśmy z mężem przez niejeden kryzys tylko że u nas nigdy nie było braku chęci do rozmowy. Zazwyczaj pierwszy przychodził mąż i próbował załagodzić sytuację. Ja natomiast nigdy długo nie stawiałam oporu bo jak pisałam wiele razy grobowa cisza męczy mnie okrutnie (a jeszcze bardziej męża) a po drugie lubię wszystko wyciągnąć na wierzch by nie było niejasności. Każde małżeństwo swoje kryzysy przechodzi po swojemu, w zależności od charakterów małżonków i stopnia zażyłości ich relacji.
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
KR,
myślę, że z racji tego, że nie przeszłaś takiego kryzysu o którym pisze Ukasz (żaden to zarzut, nie ma czego żałować, nic nie straciłaś ), nie zdajesz sobie sprawy, że takie reakcje na próbę rozmowy nie są wcale nietypowe. Myślę również, że większość forumowiczów łatwo się w to co napisał Ukasz wczuje, zna to bowiem z autopsji. Ja mimo wyjścia z bagna pamięci nie straciłem
myślę, że z racji tego, że nie przeszłaś takiego kryzysu o którym pisze Ukasz (żaden to zarzut, nie ma czego żałować, nic nie straciłaś ), nie zdajesz sobie sprawy, że takie reakcje na próbę rozmowy nie są wcale nietypowe. Myślę również, że większość forumowiczów łatwo się w to co napisał Ukasz wczuje, zna to bowiem z autopsji. Ja mimo wyjścia z bagna pamięci nie straciłem
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Zgadzam się z Pavlem,
jak partner wraca po namiętnym spoktaniu z kowalskim/-ą i ma jakkąkolwiek empatię to małżonki/-a to tak naprawdę sam nie rozpoczyna rozmowy... Bo czym ma się dzielić, jaki jest szczęśliwy, pobudzony, jak mu było dobrze. Czasami też walczy ze swoim wstydem, albo próbuje sprowokować kłótnię, by poczuć przewagę.
KR ja np. mocno zakopowałem wszystko w sobie i cały czas rozmawiałem z żoną nawet w najtrudniejszych chwilach, ale przez to byłem wystawiony na wszystkie jej emocje (też te opisane wcześniej), dużo zrozumiałem, ale sam mam teraz tornado w swojej psychice i jakoś muszę sobie z nim poradzić.
jak partner wraca po namiętnym spoktaniu z kowalskim/-ą i ma jakkąkolwiek empatię to małżonki/-a to tak naprawdę sam nie rozpoczyna rozmowy... Bo czym ma się dzielić, jaki jest szczęśliwy, pobudzony, jak mu było dobrze. Czasami też walczy ze swoim wstydem, albo próbuje sprowokować kłótnię, by poczuć przewagę.
Szczerze nie chciałbym wtedy znać odpowiedzi na niektóre pytania, bo i tak nie byłyby prawdziwe, mimo wszystko próbowałem...krople rosy pisze: ↑19 lut 2018, 11:46 Może trzeba zapytać wprost: ,,Czy jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć? Zastanawiam się jak obecnie wygląda nasza relacja małżeńska....Co się z nami stało?''
KR ja np. mocno zakopowałem wszystko w sobie i cały czas rozmawiałem z żoną nawet w najtrudniejszych chwilach, ale przez to byłem wystawiony na wszystkie jej emocje (też te opisane wcześniej), dużo zrozumiałem, ale sam mam teraz tornado w swojej psychice i jakoś muszę sobie z nim poradzić.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Dobrze. Spierać się nie będę bo po co. Dopisałam że forma konfliktów czy kryzysów może przybierać różne formy( może być cisza grobowa, ale też i latające talerze i agresja) i zależy dużo od
W związku z tym, co piszecie, moje pytanie: Co jest lub co może być powodem braku woli rozmowy i rozwiązania problemu? Skąd to zaskorupienie ze strony współmałżonków?
I czy jedyną reakcją powinna być bierność czyli podtrzymywanie tej gęstej atmosfery w domu? Rozumiem, że ważną poradą jest zajęcie się sobą i nakierowanie na samorozwój tylko do czego prowadzi to nie wyjaśnienie sprawy? I jak długo to ma trwać?
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
KR, może ja spróbuję
Sprzeczne interesy są na tyle silne, a emocje po obu stronach tak buzują, że o eskalację wcale nie trudno... Taka "rozmowa" (a w sumie to przerzucanie się emocjami) często boli i to obie strony,
W przypadku kontynuacji romansu i zdrady wszystko jest jasne, generalnie nie ma co wyjaśniać... Partnerzy zajmują naturalnie przeciwne miejsca na barykadzie, a spokojna, rzeczowa rozmowa to najmniej co interesuje obie strony.krople rosy pisze: ↑20 lut 2018, 11:53 W związku z tym, co piszecie, moje pytanie: Co jest lub co może być powodem braku woli rozmowy i rozwiązania problemu? Skąd to zaskorupienie ze strony współmałżonków?
I czy jedyną reakcją powinna być bierność czyli podtrzymywanie tej gęstej atmosfery w domu? Rozumiem, że ważną poradą jest zajęcie się sobą i nakierowanie na samorozwój tylko do czego prowadzi to nie wyjaśnienie sprawy? I jak długo to ma trwać?
Sprzeczne interesy są na tyle silne, a emocje po obu stronach tak buzują, że o eskalację wcale nie trudno... Taka "rozmowa" (a w sumie to przerzucanie się emocjami) często boli i to obie strony,
- zdradzanego, bo dowiaduje się, że całe życie był niekochany, nic go z drugą stroną nie łączy, jaki ktoś inny jest super, często dowiaduje się szczegółów, których potem nie może wymazać z pamięci
- zdradzającego, bo musi skonfrontować się ze swoim często wieloletnim partnerem, który jest dla niego chodzącym wyrzutem sumienia i który mimo determinacji b. wyraźnie czuje ból drugiej strony, ale musi sobie to jakoś zracjonalizować - często przez dalszą eskalację konfliktu i postawienie się w sytuacji bez wyjścia
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Tak, w tej sytuacji wszystko jasne , pytanie tylko czy M91 może mieć pewność że to właśnie ma miejsce w Jego małżeństwie.
Ja bym nie dała rady nie zapytać wprost.....ale to ja, przyjmuję, że nie dla każdego to jest dobry pomysł. Wolałabym gorzką prawdę niż ten okropny, duszący stan zawieszenia.
Nie za mocne stwierdzenie?
Stan zakochania w innej niż współmałżonek osobie jest stanem dość odczuwalnie intensywnym ale z czasem wygasającym gdy minie etap cielesno emocjonalnych doznań. Chyba, że faktycznie nie nawiązało się mocnej więzi ze współmałżonkiem. Wtedy nie ma do czego wracać.
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
KR - mówimy o słowach które wielu z nas usłyszało, a cała postawa współmałżonka na to wskazuje, na ten moment.
Ponieważ całość poprzedził dłuższy lub krótszy okres utajnienia motyli w brzuchu do kogoś innego, więc na tym etapie, po prostu nie wiadomo w co wierzyć i komu wierzyć. Więc nie, to nie jest za mocne stwierdzenie.
Mówimy nie o faktach, ale o subiektywnym odbiorze na ten moment.
Ponieważ całość poprzedził dłuższy lub krótszy okres utajnienia motyli w brzuchu do kogoś innego, więc na tym etapie, po prostu nie wiadomo w co wierzyć i komu wierzyć. Więc nie, to nie jest za mocne stwierdzenie.
Mówimy nie o faktach, ale o subiektywnym odbiorze na ten moment.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Problem w tym, że najczęściej nawet tej gorzkiej prawdy nie dostaniesz tylko uniki i oskarżenia,krople rosy pisze: ↑20 lut 2018, 15:48 Wolałabym gorzką prawdę niż ten okropny, duszący stan zawieszenia.
Nie za mocne KR, takie rzeczy się słyszy i to na potęgę, wiele ludzi może Ci to powiedzieć ... Ile jest w tym prawdy ile bieżących emocji, to inna sprawa, ale trudno jest w tej sytuacji obiektywnie oddzielić informację od emocji.krople rosy pisze: ↑20 lut 2018, 15:48 rak pisze: ↑20 lut 2018, 15:26
Sprzeczne interesy są na tyle silne, a emocje po obu stronach tak buzują, że o eskalację wcale nie trudno... Taka "rozmowa" (a w sumie to przerzucanie się emocjami) często boli i to obie strony,
zdradzanego, bo dowiaduje się, że całe życie był niekochany,
Nie za mocne stwierdzenie?
To tak jakbyś wiedziała, że Twój mąż wynajął hotelik na noc z kochanką, wraca po namiętnych chwilach rano do domu, a Ty się go pytasz, czy dobrze się bawił, a Ty bardzo się stęskniłaś Ciężko osiągnąć taki poziom obojętności i abstrakcji wobec ukochanej osoby.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
krople Rosy
Nie za mocne stwierdzenie.
Nie za mocne stwierdzenie.
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
krople rosy pisze: ↑20 lut 2018, 15:48
Ja bym nie dała rady nie zapytać wprost.....ale to ja, przyjmuję, że nie dla każdego to jest dobry pomysł. Wolałabym gorzką prawdę niż ten okropny, duszący stan zawieszenia.Nie za mocne stwierdzenie?
Stan zakochania w innej niż współmałżonek osobie jest stanem dość odczuwalnie intensywnym ale z czasem wygasającym gdy minie etap cielesno emocjonalnych doznań. Chyba, że faktycznie nie nawiązało się mocnej więzi ze współmałżonkiem. Wtedy nie ma do czego wracać.
KR wybacz ,ale podzielam opinie Panow ..
Zgadzam sie z Toba , ze mocna wiez z malzonkiem pomaga przy rozwiazywaniu problemow fInansowych ,zdrowotnych i innych ..
Ale jesli do Twojego malzenstwa wlamuje sie ,jak zlodziej kowalska/kowalskie ....
to ta wiez, wg mnie samoistnie sie zrywa ...
Wspolmalzonek broni sie rekami i nogami ,zeby tylko prawda nie wyszla na jaw ...
wszelkie srodki dozwolone , wlacznie z wysylaniem do psychiatry ..
wierzysz mezowi ,albo za wszelka cene wmawiasz sobie ,ze wszyscy , ale nie on ...
ze jest przyzwoity , wartosciowy ..
Dostajesz na oslode ,jakis "lizak" ,jak ktos mi niedawno napisal
zeby uspokoic /wyciszyc sytuacje ..
Czytajac forum ,nie spotkalam sie ,zeby ktos od razu sie przyznal ..
moze przeoczylam ...
Wg mnie bardziej pomaga Lista Zerty ,chociaz czesciowo...
dla mnie na odleglosc byla niemal idealna ,
ale w kontakcie bezposrednim .. poleglam ..
Krople Rosy ,ciesze sie ,ze u Ciebie sie uklada
Sciskam serdeczne ,zwyczajowo pomodle sie o 21 o jeszcze lepsze owoce
Ps wczoraj w rozwazaniach Apelowych uslyszalam o "temperaturze prawdy' " ,
ze podana w nieopowiedniej moze nawet zabic ....
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
Nie wiem, jakie dowody masz na myśli. Dla mnie to jest po prostu oczywiste. Nie chodzi oczywiście o to, że ona teraz oczekuje ode mnie jakiś wyrazów miłości. Gdy jedna strona niszczy więź i w pewien sposób sama się okalecza, to druga powinna unieść to wszystko za dwoje i leczyć rany najbliższej osoby. Po prostu tym, że ją kocha.
Może jednak jest jeden dowód na to, że człowiek najbardziej potrzebuje miłości wtedy, gdy się jej wypiera - Ewangelia.
Re: Naprawa małżenstwa...czy jeszcze jest szansa ?
No tak...ale czy bez rozmowy i wyjaśnienia a z podobnymi podejrzeniami co do męża/żony można się czuć lepiej?
Przeczytałam wszystkie wpisy i są dla mnie zrozumiałe, oczywiste są kłamstewka, zatajenia, unikanie kontaktu wzrokowego i wszelkiego innego w sytuacji zdrady. Moje pytanie jednak brzmi: Co dalej? Co z tym fantem (podejrzeniami i brakiem komunikacji ze współmałżonkiem) zrobić?
Nadal jednak uważam, że jesli więź łącząca małżonków jest dość mocna i jest możliwe wybaczenie ze strony pokrzywdzonego to są to te warunki dzięki którym jest do czego wracać.
Moi rodzice w którymś momencie życia zaczęli robić podchody w celu powrotu do siebie. Najpierw jedno, potem drugie.
Konsultowali nawet ten pomysł ze mną. Nie doradzałam powrotu gdyż w małżeństwie moich rodziców nie widziałam nic, co by ich łączyło.
Tam był totalny ugór, brak kontaktu z samym sobą i brak umiejętności dialogu z drugą stroną. Pustka.
Dowodem na to jest powrót mojego ojca do nałogu picia. Nie stworzył On żadnej relacji z drugą kobietą. Nie rozumie kompletnie sam siebie.
Są sytuacje życiowe że niema do czego wracać. Ale są i takie, że po intensywnych ale krótkotrwałych i powierzchownych zawirowaniach wraca się tam gdzie jest żyzna gleba gotowa na dalszy siew.