Wołanie o pomoc!

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 09 maja 2021, 20:30

Witam wszystkich jestem nowy na forum chciałbym uzyskać pomoc w ratowaniu małżeństwa.
Zacznę może od tego że z żoną jesteśmy 7 lat małżeństwem mamy dwie wspaniałe córki. Od października zeszłego roku przeżywamy poważny kryzys. Żona złożyła pozew o rozwód w kwietniu sam nie wiem jak do tego doszło że tak szybko sprawy się potoczyły że przez kilka miesięcy tak zrujnowaliśmy małżeństwo, nasze relacje. Zacznę że nasze małżeństwo nigdy nie było idealne jak każde zresztą, były małe kłótnie, sprzeczki nieporozumienia jak w każdym związku. Nigdy nie było przemocy, wulgaryzmów w stosunku do drugiej osoby, alkoholu itp. Problem leży po mojej stronie i to jak traktowałem ukochaną. Zawsze stawiałem na swoim, zawsze wszystko musiało być po mojej stronie. To jak się ubierała, gdzie spędzaliśmy wakacje i jakich mieliśmy znajomych. Zaślepiony nie dostrzegałem że ją tracę że te moje złe uczynki się w niej odkładają że niszczę ją powoli. Nie byłem też wzorowym ojcem zaniedbywałem swoje dzieci. Ciężar opieki i wychowania spoczywał na mojej żonie. Ja przychodziłem tylko do domu z pretensjami do żony nawet do dzieci. Kiedyś użyłem nawet zwrotu że mamy [...] dziecko. Wiem że to strasznie brzmi wstydzę się tego z całego serca. Nie powiedziałem tego naszej córce w twarz tylko tak bardziej pod nosem ale powiedziałem. Te moje wieczne niezadowolenie z życia przelewałem lata na moja kochaną żonkę a ona to znosiła cały czas. Gdy się pokłóciliśmy ona płakała to mówiłem do niej z ironią: i co teraz będziesz się użalać nad sobą weź się w garść nie becz. W domu obchodził mnie tylko porządek i czy jest obiad ugotowany. Jeżeli tego nie było były pretensje i narzekanie. Moja nienawiść do samego siebie i do wszystkich którzy mnie otaczają bo tak to trzeba nazwać była tak wielka że żona bała się czy czegoś nie palnę na jakimś spotkaniu ze znajomymi albo rodziną. Nawet w sferze intymnej musiało być tak jak ja chciałem a jeżeli nie było to był gniew i niezadowolenie. Dodam że po ślubie powoli zaczęliśmy odchodzić od Boga i kościoła. Przestaliśmy uczęszczać na Mszę Świętą w niedzielę oraz święta. Całkowicie zapomnieliśmy o Bogu. Moja żona ten cały czas to znosiła aż pewnego razu coś w niej pękło. Po wyjeździe w październiku który oczywiście na niej wymusiłem zaczęła oddalać się ode mnie. Dodam że już na wyjeździe to nie było to. Po przyjeździe do domu wyprowadziła się z sypialni do pokoju córek i tam śpi do teraz. Życie intymne się skończyło. Ja w swoim stylu dalej próbowałem na nią wywierać wpływ by wszystko było po mojemu. W grudniu Święta Bożego narodzenia spędziliśmy w fatalnej atmosferze nie było życzeń, w sumie to ja złożyłem życzenia ale ukochana tego nie zrobiła. Po nowym roku sytuacja się nie poprawiała dalej brak odzywania się do siebie snucie się po korytarzach domu, mieszkanie razem a jednak osobno, traktowanie się jak powietrze. Co jakiś czas moje ataki próba podporządkowania rzucenia winy na żonę ale nic dalej trwała przy swoim i tak do urodzin naszej młodszej córki na które to urodziny nie pojawiła się jej rodzina. Zaczynałem szukać odpowiedzi zwracać się do Boga modlić się o drogowskaz. I stało się ojciec polecił mi posłuchać audycji Księdza Pawlukiewicza coś się we mnie zmieniło autentycznie poczułem obecność Boga. Przez słuchanie Księdza Pawlukiewicza trafiłem na Jacka Pulikowskiego. Zaczęliśmy mailować, opisałem mój problem moją sytuację a Pan Jacek udzielił wiele rad w tym tej najważniejszej zmieniać siebie na bliższego Bogu. Nic nie tłumaczyć żonie tylko być lepszym człowiekiem zacząć od tych najprostszych rzeczy. Polecił kilka filmów które warto zobaczyć najlepiej z żoną. Tak już od dłuższego czasu stosuję się do tych zaleceń nie ranie nie oceniam. Modlę się za żonę i za siebie codziennie. Sakrament pokuty i czystość to podstawa. Niestety starania moje nic nie dają. Stało się najgorsze żona po Świętach Wielkanocnych złożyła pozew o rozwód. Twierdząc że nie będzie ze mną że mnie nienawidzi że jestem jej największym błędem życia. na rozwód powiedziałem tylko że ją kocham i zawsze ją będę kochał że zawszę będę już dla niej dobry i że ktoś mądry (Pawlukiewicz) powiedział mi że dobre uczynki się w nas odkładają. Na te słowa spotkałem się z kpiną i słowami: do jakiej sekty należysz. Wszystkie moje próby zmienienia czegoś na lepsze byciem dobrym spotykają się z drwinami. Jeżeli mówię żonie że się o nią modlę to słyszę że jestem jakiś nienormalny jak by to nie ona tylko sam Szatan mówił. Dodam że próbowaliśmy sił u pewnego psychologa. Sytuacja wyglądała tak że żona za namową mojej mamy była u psychologa i stwierdziła że ja też powinienem iść bo ze mną jest coś nie tak. Więc wybrałem takiego który miał bardzo dobre rekomendacje. Na początku wizyty odrzuciło mnie już drugie zdanie w którym powiedział: że jeżeli nie da się czegoś naprawić trzeba się umieć rozstać dla dobra dzieci. Pomyślałem wtedy że coś tu jest nie tak. Że rozwód jest zawsze krzywdą dla dzieci że to wbrew moim wartością ale dotrwałem do końca sesji. Co więcej umówiłem się z owym psychologiem że żona też pojawi się u niego na wizycie aby mógł ja poznać i problem z jej strony by potem dobrać psychologa typowo rodzinnego by nam pomógł. Niestety tak się nie stało żona po wizycie u psychologa powiedziała że mamy jechać do niego i porozmawiać jak wychowywać dzieci po rozstaniu. Po tej sytuacji zadzwoniłem do niego i zapytałem dlaczego tak się stało i co z tym psychologiem rodzinnym który miał nam pomóc ratować związek. Spotkałem się z odpowiedzią że żeby coś ratować muszą być dwie strony chętne. Ostatnio proponowałem żonie byśmy się wybrali na jedno ze spotkań sycharowskich ale słyszę że ja zawsze muszę stawiać na swoim że już raz poszliśmy do psychologa a ja nie wybrałem się z Nią razem że już nie ma czego naprawiać. Tydzień temu żona oznajmiła że nasza starsza córeczka musi chodzić do psychologa by pomógł jej złagodzić skutki rozstania i czy ja się na to zgodzę. Odpowiedziałem że nie chcę się rozwodzić że ją kocham nad życie że rozwód zawsze krzywdzi dziecko i błagałem o wybaczenie ale nic z tego. Następnego dnia próbowała wymusić na mnie rozmowę telefoniczną z psychologiem do którego teraz uczęszcza by ten wyperswadował mi że warto dziecko objąć pomocą psychologiczną . Jestem zagubiony, zbłądziłem, niszczyłem ją przez tyle czasu ale chcę to naprawić. Gdy patrzę na nią serce mi się kraje co ja jej uczyniłem to przez moje zachowanie się taka stała. To do niej niepodobne ta złość, wulgarny język. Mój ojciec mówił o niej anioł dobroci. Zawsze była miła, uśmiechnięta, uczynna, pogodna, dobra. Teraz gdy mijamy się na schodach w domu nie patrzy mi w oczy. Zachowuje się tak jak bym był trędowaty. Dodam że jej rodzice nie pomagają w sytuacji stwierdzili że tak ją zraniłem że tego nie da się uratować. Trochę się zawiodłem bo myślałem że dla nich małżeństwo zawarte przed Bogiem coś znaczy. Zakładam że oliwy do ognia dolewa też szwagierka. Tak jak powiedział Jacek Pulikowski że najgorsi są źli doradcy. Jak to naprawić gdy tak sukcesywnie ją niszczyłem. Kiedyś powiedziałem przy jednej z kłótni przy naszej córce: że co najlepiej to się rozstać. To było w styczniu chyba i wtedy pamiętam żona pojechała do moich rodziców i powiedziała że takie głupoty wygaduję przy naszych dzieciach była tym zbulwersowana a teraz sama mówi że najlepszym rozwiązaniem jest rozstanie że dzieci nie powinny się wychowywać w takim związku. W jednej z sytuacji w których próbowałem na żonie wymusić swój punkt widzenia, swoje zdanie powiedziałem też przy córce że najlepiej to skończę z sobą. To był jeszcze czas kiedy nie słuchałem nauk Księdza Pawlukiewicza i rad Jacka Pulikowaskiego kiedy nie rozmawiałem z Bogiem w modlitwie. Wiem że ją zabiłem emocjonalnie ale małżeństwo jest dla mnie święte. Przysięgaliśmy sobie przed Bogiem że będziemy razem na dobre i na złe to dlaczego jesteśmy tylko na dobre a jak coś złego się dzieje to się poddajemy. Może wydać się to dziwne ale mimo tej sytuacji przez która czuję się fatalnie sporo dobrego się podziało. Zacząłem więcej czasu spędzać z dziećmi już nie pamiętam kiedy uniosłem się na którąś z córek co kiedyś było normą. Poprawiłem stosunki z moją całą rodziną, czuję się lepszym człowiekiem. Pytanie co więcej mogę uczynić by odzyskać moją miłość. Jak podejść do sprawy, jak działać mimo tego że nawet rady Pulikowskiego nie pomagają. Ja wiem że na to trzeba czasu i jeszcze raz czasu ale wydaje mi się że jest coraz gorzej. Proszę o pomoc
Ostatnio zmieniony 10 maja 2021, 11:16 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto wulgaryzm

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Al la » 10 maja 2021, 11:16

Witaj, Ślązak na naszym forum.
Wykonałeś już dużą pracę nad sobą, poszukując pomocy dla swojej rodziny.
Niewątpliwie pan Jacek Pulikowski udzielił Ci najważniejszej rady.
Pan Jacek udzielił wiele rad w tym tej najważniejszej zmieniać siebie na bliższego Bogu. Nic nie tłumaczyć żonie tylko być lepszym człowiekiem zacząć od tych najprostszych rzeczy
Wiemy, z naszego wspólnotowego doświadczenia, że drugiej osoby nie zmienisz, możesz zmieniać tylko siebie.
I zdobywać wiedzę nt kryzysu i swoich braków.
Zajrzyj na naszą stronę pomocową http://sychar.org/pomoc/, gdzie znajdziesz wiele materiałów, które pozwolą lepiej spojrzeć na Twoje małżeństwo.

Pozdrawiam Cię i życzę, abyś otrzymał wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Monti » 10 maja 2021, 11:40

Czytając Twoją historię, odnajduję wiele punktów wspólnych z moją.
Jedno, co mogę Ci napisać, to cierpliwości. Mówi się, że naprawiać trzeba tyle czasu, ile się psuło. Dlatego nie oczekuj szybkich efektów. Nie staraj się też wpływać na żonę w jakikolwiek, nawet pośredni sposób. Pamiętaj, że zmieniasz się dla siebie. Naprawa małżeństwa może (choć nie musi) być efektem ubocznym, to już nie zależy tylko od Ciebie.
Mój kryzys zaczął się gdzieś w 2017 r. i w wszelki próby naprawy przynosiły raczej odwrotny skutek. Od mniej więcej 2,5 roku mieszkamy oddzielnie, jesteśmy po rozwodzie. Dopiero niedawno pojawiły się jakieś bardzo delikatne jaskółki poprawy naszych relacji. Co z tego wyniknie - nie mam pojęcia.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope » 10 maja 2021, 16:00

Witaj. Mój mąż działał podobnie jak ty, tylko on chciał odejść. Tylko ja poszłam na terapię, nie zgodziłam na rozwód i zaczęłam funkcjonować na równi z mężem, nie jako podwładną. Teraz potrzeba czasu byś pracował nad sobą, żeby być na równi z żoną, to ciężka praca, ale się opłaca. Psycholog miłe widziany, a jak u Ciebie w rodzinie pierwotnej, ktoś nadużywał władzy? fajnie, że ty rozumiesz co się stało, tylko żona już nie wytrzymała, bo to jest bardzo ciężkie tak żyć w takiej kontroli.

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 10 maja 2021, 16:32

Właśnie czego chcę uniknąć to rozwodu. Ja jestem silny i z Boga pomocą dam sobie radę ale tu też chodzi o moje dwa maleństwa które poprzez nasze rozstanie mogą zostać bezpowrotnie zranione na resztę życia.

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 10 maja 2021, 18:34

Psycholodzy z reguły nie pomogają. Tak jak opisałem wyżej. W naszym przypadku było to więcej szkodzy niż dobra. Gdyby tylko żona chciała wybrać się na ognisko sycharowskie. W domu nie było ciekawie rodzice kłócili się, walczyli latami ale nigdy się nie rozstali.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Caliope » 10 maja 2021, 18:57

Ślązak pisze:
10 maja 2021, 18:34
Psycholodzy z reguły nie pomogają. Tak jak opisałem wyżej. W naszym przypadku było to więcej szkodzy niż dobra. Gdyby tylko żona chciała wybrać się na ognisko sycharowskie. W domu nie było ciekawie rodzice kłócili się, walczyli latami ale nigdy się nie rozstali.
Może być psychoterapeuta, mi i wielu pomogli. Chodzę na swoje terapię już półtora roku od początku kryzysu. Mój mąż był na kilku spotkaniach i przestał, ja dzięki temu się poniosłam. Na terapię małżeńską chodzi się jak nie ma za dużo złych emocji, bo każde musi drugie wysłuchać i mieć chęć pracować nad relacją.

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 10 maja 2021, 19:33

U nas jest sporo złych emocji w sumie teraz to tylko ze strony żony. Caly czas twierdzi że mam jej dać spokój ale ja nic nie robie po prostu jestem i ta obecność ją wykańcza. Ja mógłbym się wyprowadzić tylko dwie rzeczy mi na to nie pozwalają po pierwsze nie wiem jak zareagują dzieci. Szczególnie nasza starsza córka która jest nardzo wrażliwa. Druga sprawa to dążenie żony za wszelką cenę do rozwodu. Jeszcze nim papiery rozwodowe poszły do sądu zaczęła przelewać pieniądze z 500+ na swoje konto oraz część pieniędzy z mojej wypłaty. Dodam że wcześniej mieliśmy wspólne wydatki i konto zero wydzielania pieniędzy. Spowodowane to jest radami prawników. Po pierwsze wyprowadziła się i nie sypiamy ze sobą czyli brak pożycia małżeńskiego druga sprawa osobne finanse. Wszystko jest zaplanowane. Nawet osobne miejsce w lodówce wydziela na to co jest moje a co jej. Nie gotuje mi obiadów gdy ja coś ugotuję lub kupię i powiem proszę poczęstuj sie, zjedz sobie to choćby miało się zmarnować, zgnić nie ruszy. To jest gniew który ja trawi. Ja to widze. Serce mi krwawi jak na to patrzę. To jest tak naprawdę wspaniała i dobra dziewczyna.

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 10 maja 2021, 19:37

Mam pytanie jeszcze jak to wygląda w sądzie czy mam jakąś szansę że to nie skończy się na pierwszej rozprawie. Że jeżeli powiem że nigdy u nas nie było przemocy, wulgaryzmów że dzieci miały wszystko i przeżywamy chwilowy kryzys że rodzina kompletna jest najważniejsza dla dobra dziecka to sąd przydzieli jakiegoś mediatora a ja zyskam na czasie by walczyć o moją ukochaną o nas.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Nirwanna » 10 maja 2021, 19:48

Ślązak, czytasz forum? Czytasz materiały sycharowskie? Świadectwa?
Tam jest sporo odpowiedzi na pytania, które Cię nurtują.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 10 maja 2021, 20:16

Nie zrozumcie mnie źle ale forum jest dla mnie mało przejrzyste. Muszę widocznie trochę lepiej poznać forum.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Nirwanna » 10 maja 2021, 20:39

Nic nie musisz, za to - warto :-)

Tak trochę zażartuję ;-) Czas chodzenia na łatwiznę się skończył, a Sychar nie ma pigułek na ratowanie małżeństw.
To forum jest dużo mniej skomplikowanym organizmem, niż np. Twoja żona. Zacznij więc od zagłębiania się w mniej skomplikowany organizm, bo poznawanie swojej żony, jaką naprawdę jest, to proces dużo trudniejszy, ale niezbędny, aby nawiązać nowe, zdrowe, pełne miłości relacje. Gdy solidnie się za to weźmiesz - gwarantuję, że zaprocentuje. Jedno i drugie.
Jak widzisz - zażartowałam tylko trochę. Reszta - to pełna powaga.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: elena » 15 maja 2021, 13:26

Ślązak pisze:
10 maja 2021, 19:37
Mam pytanie jeszcze jak to wygląda w sądzie czy mam jakąś szansę że to nie skończy się na pierwszej rozprawie. Że jeżeli powiem że nigdy u nas nie było przemocy, wulgaryzmów że dzieci miały wszystko i przeżywamy chwilowy kryzys że rodzina kompletna jest najważniejsza dla dobra dziecka to sąd przydzieli jakiegoś mediatora a ja zyskam na czasie by walczyć o moją ukochaną o nas.
Wy nadal mieszkacie razem a to już jest na plus. Sąd nie wyda wyroku na pierwszej rozprawie, zwłaszcza, ze są dzieci, no i mieszkacie razem. Myśle, ze Twoja postawa dużo znaczy, nie zgadzasz się na rozwód, bo kochasz żonę, chcesz pojednania, wierzysz w trwałość małżeństwa, troszczysz się o dobro dzieci. Pamietaj, ze tylko siebie możesz zmienić, skup się na dzieciach, bądź miły dla żony, ale nie osaczaj jej, niech sama zobaczy, ze się zmieniłeś. Może zacznij uczęszczać z dziećmi na mszę św. (jeśli jeszcze tego nie robisz), czytaj z nimi Pismo św. (Biblia dla dzieci), odmawiaj modlitwy przed snem. To zaowocuje. Jesteś w dużo lepszej sytuacji niż wielu Panów tu na forum, którzy nie widują swoich dzieci na codzień.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Ślązak
Posty: 23
Rejestracja: 06 maja 2021, 22:28
Płeć: Mężczyzna

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Ślązak » 17 maja 2021, 5:48

Odmawiam codziennie modlitwę. Zacząłem chodzić z dziećmi do kościoła. Sporo się modlę i rozmyślam. Wydaje mi się że popełniłem błąd zbytnio narzucając się ze swoją dobrocią. Tak jak to nazwałaś za bardzo żonę osaczałem i myślę że to przyniosło odwrotny efekt. Druga sprawa żonka nie znosi jak mówię że będę się za nią modlił albo wspominam o innych sprawach związanych z Bogiem

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wołanie o pomoc!

Post autor: Nirwanna » 17 maja 2021, 6:23

Ślązak pisze:
17 maja 2021, 5:48
... żonka nie znosi jak mówię że będę się za nią modlił albo wspominam o innych sprawach związanych z Bogiem
Yhm... a masz pomysł, jak żona to odbiera? Dlaczego tego nie znosi?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości