Dzień dobry,
pierwszy raz piszę w miejscu publicznym, ale wierzę, że znajdę tu zrozumienie i wsparcie.
jesteśmy z mężem 16 lat po ślubie, przed ślubem 7. Mamy córkę i synka. Byliśmy swoimi pierwszymi i jedynymi partnerami. W styczniu mąż powiedział, że mnie nie kocha i nie widzi dla nas przyszłości. Życie zawaliło mi się na głowę. Ja powiedziałam, że widzę, że od dłuższego czasu nie jest nam dobrze, ale ja chcę to naprawić bo go kocham. Mąż powiedział że nie widzi w tym sensu i zapytał czy ma się wyprowadzić. Powiedziałam że nie. Następnego dnia rano zapytałam go czy kogoś ma. Długo milczał, a potem przyznał, że tak, ale tam chyba nie ma relacji, tylko po prostu kogoś kocha, od dawna, nie potrafił powiedzieć od jak dawna. W kolejnych rozmowach okazało się że relacja w cale nie jest platoniczna. Sypiają ze sobą. Kowalska jest osobą, którą znam z towarzystwa, ale nie powie mi kto to, bo jego zdaniem nie ma to znaczenia. Ma męża i dzieci. Ponadto pewnie nic im z tego nie wyjdzie, kowalska raczej nie da rady wyrwać się ze swojego związku. Powiedział, że w sumie to od dawna uważa, że między nami nic nie ma i w sumie nic nie było, nie pamięta dlaczego się w sobie zakochaliśmy i tyle wartości w naszym związku co dzieci. Raz mówił, że to w nim jest problem, bo dopiero odkrył, że chce żyć inaczej, być w pełni szczęśliwy, wysportowany, myśleć w końcu o sobie, nieograniczony oczekiwaniami otoczenia, a dotąd zaciskał zęby i wytrzymywał (nie do końca wiem co). Innym razem, że to ja miałam wieczne oczekiwania, pretensje, unikałam seksu i odsuwałam się od niego, to czego ja się spodziewałam. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo niczego ode mnie nie oczekuje. Jednego dnia powiedział, że możemy spróbować iść na terapię, bo on nie chce niczego przegapić ani stracić ale wydaje mu się że to i tak nic nie da. Poszliśmy. Mąż powtarzał, że nie chce mu się pracować nad związkiem, kiedyś może by mu się chciało ale nie teraz, ale może ktoś go oświeci albo przekona. Zadeklarował że na czas terapii nie będzie się kontaktował z kowalską, czego nie dotrzymał. W kwietniu mąż miał poważną kontuzję. W szpitalu, wiedziona przeczuciem, spotkałam kowalską (którą podejrzewałam). Mąż zaprzeczał i wciąż zaprzecza, że to kochanka, mówi że to przyjaciółka, która wie o jego zdradzie. Umarłam po raz drugi. Mąż przysłał mi jakieś wiadomości, żebym dla niego nie cierpiała, bo nie jest tego wart i bym siebie chroniła. Po wyjściu ze szpitala powiedziałam, że dalej chcę naprawiać, ale kowalskiej w naszym życiu nie ma, nie zgadzam się na kłamstwa i zdrady. Mąż zamieszkał tymczasowo u teściów. Spotkaliśmy się na terapii. terapeutka powiedziała, że mąż w ogóle nie pracuje, a to co robi i mówi jest okrutne i etyka nie pozwala jej się na trwanie w takim stanie, mąż miał dokonać wyboru, ale on nie wie co wybrać. przez dwa miesiące mąż w domu bywał, czasem nocował. Ja w po dłuższej przerwie poszłam do kościoła, do spowiedzi i pierwszy raz od stycznia poczułam się trochę lżej zaczęłam czytać PŚ i wiele słów jest dla mnie dużą nadzieją. Jednego dnia trafiłam na Księgę Aggeusza: 3 Czy jest między wami ktoś, kto widział ten dom w jego dawnej chwale? A jak się on wam teraz przedstawia? Czyż nie wydaje się wam, jakby go w ogóle nie było? 4 Teraz jednak nabierz ducha, Zorobabelu - wyrocznia Pana – (…) nabierz też ducha, cały ludu ziemi! - wyrocznia Pana. Pracujcie, bo Ja jestem z wami, wyrocznia Pana Zastępów. 5 Zgodnie z przymierzem, które zawarłem z wami, (....), duch mój stale przebywa pośród was; nie lękajcie się! 6 Bo tak mówi Pan Zastępów: Jeszcze raz, [będzie to] jedna chwila, a Ja poruszę niebiosa i ziemię, morze i ląd. 7 Poruszę wszystkie narody, (...), i napełnię chwałą ten dom, mówi Pan Zastępów. (...) 9 Przyszła chwała tego domu będzie większa od dawnej, mówi Pan Zastępów; na tym miejscu Ja udzielę pokoju» - wyrocznia Pana Zastępów.”
Bardzo poruszyły mnie te słowa. Napawają mnie wiarą i nadzieją.
W czerwcu pojechaliśmy razem na weekend. Jednego wieczoru było mi bardzo ciężko, modliłam się. Powiedziałam Bogu, że chcę by M. wrócił do domu, by Bóg zabrał mi nadzieję, jeśli jest daremna, albo dał mi siłę jeśli mam cierpliwie walczyć o nas. Poszłam spać. Przed północą obudził mnie telefon. Dzwonił M. Zapytał się jak tam i czy dzieci poszły gładko spać. A potem powiedział: Jutro wracam. Wrócił i od tamtej pory mieszkamy razem. Zaczęliśmy nową terapię. Nie jest sielankowo. Jest poprawnie, poza terapią nie rozmawiamy o zdradzie, "o nas". Rozmawiamy o dzieciach, codzienności i logistyce. M. mówi, że dla niego na razie jest bez zmian, nie wie co ma wybrać. W domu jest mu poprawnie, wszystko jest, wszystko działa, ale nie ma emocji, wrażeń jest nudno i nijako. Nie wiem dokąd dojdziemy. Dla mnie to emocjonalny rollercoster. Sama od pół roku chodzę na własną terapię. Jestem też pod opieką psychiatry. Wiem, że muszę odwiesić się od męża jako źródła mojego szczęścia, oczywiście nie jest to łatwe i wiem że to proces. Buduję swoje życie na nowo, w bólu, lęku i bezradności. Wiem, że nie mogę być jedyną osobą która się stara, ale wciąż to ja staram się bardziej. Czy może lepiej byłoby to uciąć i powiedzieć że jak mu wróci rozum to niech da znać? Może byłoby łatwiej, ale nie chcę zrobić niczego co nas przybliży do rozstania. Nie chcę też tkwić w takim miejscu gdzie nie wiem kim jestem dla mojego męża. Czy ja się łudzę? Gdzie popełniam błędy? Co mogę zrobić? Bardzo proszę o słowo wsparcia i porady. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas by to przeczytać.
kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Moderator: Moderatorzy
kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Ostatnio zmieniony 13 wrz 2023, 15:10 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto wiek dzieci
Powód: usunięto wiek dzieci
Re: kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Witaj Aurelia na naszym forum.
Uważam natomiast, że potrzebujesz wspólnoty, osób, które mają problemy podobne do Twoich. Może odwiedzisz ognisko sycharowskie, a może już gdzieś byłaś? Tu mapa ognisk https://www.google.com/maps/d/viewer?mi ... 698127&z=3
Pozdrawiam, na pewno wesprą Cię nasi forumowicze.
I zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Podjęcie wspólnej terapii małżonków jest bardzo problematyczne, kiedy jest ostry kryzys.Mąż powtarzał, że nie chce mu się pracować nad związkiem, kiedyś może by mu się chciało ale nie teraz, ale może ktoś go oświeci albo przekona.
No właśnie, przerabianie "codzienności", poprawienie komunikacji małżeńskiej, może rozmowa o potrzebach i oczekiwaniach, ale nie dotykanie źródła problemów. To można zrobić na terapii indywidualnej.Zaczęliśmy nową terapię. Nie jest sielankowo. Jest poprawnie, poza terapią nie rozmawiamy o zdradzie, "o nas". Rozmawiamy o dzieciach, codzienności i logistyce.
Czyli sama doszłaś do tego, czego potrzebujesz: własnej pracy nad sobą i uwierzenia w swoją wartość, niezależną od tego, czy mąż jest obok, czy go nie ma.Sama od pół roku chodzę na własną terapię. Jestem też pod opieką psychiatry. Wiem, że muszę odwiesić się od męża jako źródła mojego szczęścia, oczywiście nie jest to łatwe i wiem że to proces.
Uważam natomiast, że potrzebujesz wspólnoty, osób, które mają problemy podobne do Twoich. Może odwiedzisz ognisko sycharowskie, a może już gdzieś byłaś? Tu mapa ognisk https://www.google.com/maps/d/viewer?mi ... 698127&z=3
Pozdrawiam, na pewno wesprą Cię nasi forumowicze.
I zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Matka Teresa
Re: kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Dziękuję, chyba rzeczywiście poszukam jakiegoś spotkania Sycharu. Widziałam, że są też spotkania online, może od tego zacznę.
To, że potrzebuję się sobą zająć jest z poziomu rozumu: ja po prostu znalazłam się w miejscu, w którym nie widziałam wyjścia. Małżeństwo jako udana relacja z ukochaną osobą było dla mnie zawsze najważniejsze, było moim największym marzeniem. Nie było sielankowo, nie było jak z marzenia, było jak w życiu. Jak pojawiły się dzieci to pojawiły się konflikty o ich wychowanie, o za małe zaangażowanie, o czas dla siebie nawzajem. Ale tego co mnie spotkało nie spodziewałabym się nigdy. Mimo to nie potrafię powiedzieć "wynoś się" i zamknąć ten temat. To w tej relacji widziałam (i chyba wciąż widzę) sens i szczęście. Trudno mi teraz wyobrazić, jaka ma być ta relacja skoro ma nie być źródłem szczęścia. Jak sobie z tym poradzić?
Poza tym jak sobie poradzić z obawą o czas męża, w którym nie wiem co robi? Już przecież mnie oszukiwał. A pytany czasem mówi co robił, ale zasadniczo nie lubi tego i uważa, że chcę go kontrolować. Jeśli w ogóle odpuszczę to jak odbudowywać zaufanie i bliskość? czy za bardzo wybiegam w przyszłość? Kto wie co z tego wszystkiego będzie.. Nie chcę też pozwolić się oszukiwać i wykorzystywać.
To, że potrzebuję się sobą zająć jest z poziomu rozumu: ja po prostu znalazłam się w miejscu, w którym nie widziałam wyjścia. Małżeństwo jako udana relacja z ukochaną osobą było dla mnie zawsze najważniejsze, było moim największym marzeniem. Nie było sielankowo, nie było jak z marzenia, było jak w życiu. Jak pojawiły się dzieci to pojawiły się konflikty o ich wychowanie, o za małe zaangażowanie, o czas dla siebie nawzajem. Ale tego co mnie spotkało nie spodziewałabym się nigdy. Mimo to nie potrafię powiedzieć "wynoś się" i zamknąć ten temat. To w tej relacji widziałam (i chyba wciąż widzę) sens i szczęście. Trudno mi teraz wyobrazić, jaka ma być ta relacja skoro ma nie być źródłem szczęścia. Jak sobie z tym poradzić?
Poza tym jak sobie poradzić z obawą o czas męża, w którym nie wiem co robi? Już przecież mnie oszukiwał. A pytany czasem mówi co robił, ale zasadniczo nie lubi tego i uważa, że chcę go kontrolować. Jeśli w ogóle odpuszczę to jak odbudowywać zaufanie i bliskość? czy za bardzo wybiegam w przyszłość? Kto wie co z tego wszystkiego będzie.. Nie chcę też pozwolić się oszukiwać i wykorzystywać.
Re: kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Witaj Aurelio, poruszył mnie Twój pierwszy i kolejny post, bo miałam bardzo podobnie.
Gdy mąż wyprowadził się, poczułam że doszłam do ściany. Po ludzku wykorzystałam wszystkie dostępne dla mnie na tamten czas możliwości, pomysły rozwiązania naszej sytuacji. Marzenia i cele legły w gruzach. Z pozycji rozumu szukałam dla siebie wyjścia. Tak znalazłam Sychar i trafiłam na program 12 Kroków dla chrześcijan, który z całego serca Ci polecam. Poszukaj o nim w Internecie, na pewno znajdziesz wszystkie ważne informacje i dostępności w zależności od miejsca zamieszkania. Program jest również realizowany na forum.
Ja też w małżeństwie widziałam sens i szczęście. Tylko to nie tak... Pogłębiona lektura tego forum i książek na nim polecanych pozwoliła mi na nowo zbudować, tym razem odpowiednią, hierarchię wartości. Ale na to potrzeba czasu i pokory. I cierpliwości, z którą u mnie było chyba najtrudniej.
I chyba nie ma większego sensu rozmyślać o przyszłości i kształcie relacji małżeńskiej. Często na forum czytałam, że małżeństwo charakteryzuje permanentny kryzys, tylko o różnym stopniu nasilenia. I to było w pewnym stopniu dla mnie uwalniające. Poza tym, za jakość relacji małżeńskiej odpowiadają dwie osoby. Nie da się zasłużyć na miłość, szacunek, oddanie. Warto zająć się sobą. Miłością, szacunkiem do samej siebie. Nie da się też zmusić do miłości. Dopiero z forum i Kroków dowiedziałam się, co tak na prawdę znaczy wolność w miłość. I czym właściwie jest miłość. Ale znów, potrzeba czasu i względnego pokoju wewnętrznego na poszukanie w sobie odpowiedzi na wszystkie nurtujące Cię dziś pytania.
Byłam zazdrosna o czas męża, który spędzał poza domem. Był nawet czas, na szczęście krótki, kiedy sama poszukiwałam tych informacji. I to nie było mądre, bo bardzo się tym raniłam, a wpływu na męża i tak nie miałam żadnego. Dopiero gdy stopniowo skupiałam swoją uwagę bardziej na sobie i dzieciach, ten ból zaczął maleć. U mnie ten proces odwieszania, przynajmniej dla mnie, trwał długo. Dziś, po trzech latach od separacji, nie mam nawet potrzeby posiadania takich informacji. Zmieniam swoje życie stopniowo, inaczej ustawiam priorytety. I czuję spokój. Chociaż czasem ciekawość mnie zżera i dopuszczam do siebie opowieści znajomych
Na tym forum przeczytałam też kilka razy, aby być spokojnym, bo jeśli Bóg uzna za potrzebne, odsłoni przed nami prawdę. A jeśli się Jemu ufa, to wierzy się że tak się stanie. I Pan wybierze najlepszy dla nas czas poznania. Ma w tej materii na pewno większe i lepsze wyczucie niż my sami. Znasz powiedzenie, że Pan Bóg przychodzi z pomocą 15 minut za późno, a i tak zawsze zdąży? Bardzo mnie kiedyś rozbawiło. Chyba ksiądz Pawlukiewicz to powiedział.
Żeby odbudować bliskość i zaufanie powinna być w tym procesie współpraca współmałżonka. Szczególnie jeśli to po jego stronie jest sprzeniewierzenie się słowom przysięgi małżeńskiej, brak szacunku do sakramentu. Wysłuchałam o tym wielu konferencji, mi.in. ojca Szustaka, księdza Dziewieckiego, księdza Pawlukiewicza. To nie Ty ani nie ja powinnyśmy zabiegać o uleczenie. Wykazać otwartość, tak, ale nie brać na siebie pełnej odpowiedzialności.
Bo to ogromny ciężar.
Życzę Ci abyś wytrwała, bo czeka Cię niełatwy czas. Ale to forum pozwala utrzymać pion i daje siłę po upadkach.
Poza tym: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4.13).
Dobroci!
Gdy mąż wyprowadził się, poczułam że doszłam do ściany. Po ludzku wykorzystałam wszystkie dostępne dla mnie na tamten czas możliwości, pomysły rozwiązania naszej sytuacji. Marzenia i cele legły w gruzach. Z pozycji rozumu szukałam dla siebie wyjścia. Tak znalazłam Sychar i trafiłam na program 12 Kroków dla chrześcijan, który z całego serca Ci polecam. Poszukaj o nim w Internecie, na pewno znajdziesz wszystkie ważne informacje i dostępności w zależności od miejsca zamieszkania. Program jest również realizowany na forum.
Ja też w małżeństwie widziałam sens i szczęście. Tylko to nie tak... Pogłębiona lektura tego forum i książek na nim polecanych pozwoliła mi na nowo zbudować, tym razem odpowiednią, hierarchię wartości. Ale na to potrzeba czasu i pokory. I cierpliwości, z którą u mnie było chyba najtrudniej.
I chyba nie ma większego sensu rozmyślać o przyszłości i kształcie relacji małżeńskiej. Często na forum czytałam, że małżeństwo charakteryzuje permanentny kryzys, tylko o różnym stopniu nasilenia. I to było w pewnym stopniu dla mnie uwalniające. Poza tym, za jakość relacji małżeńskiej odpowiadają dwie osoby. Nie da się zasłużyć na miłość, szacunek, oddanie. Warto zająć się sobą. Miłością, szacunkiem do samej siebie. Nie da się też zmusić do miłości. Dopiero z forum i Kroków dowiedziałam się, co tak na prawdę znaczy wolność w miłość. I czym właściwie jest miłość. Ale znów, potrzeba czasu i względnego pokoju wewnętrznego na poszukanie w sobie odpowiedzi na wszystkie nurtujące Cię dziś pytania.
Byłam zazdrosna o czas męża, który spędzał poza domem. Był nawet czas, na szczęście krótki, kiedy sama poszukiwałam tych informacji. I to nie było mądre, bo bardzo się tym raniłam, a wpływu na męża i tak nie miałam żadnego. Dopiero gdy stopniowo skupiałam swoją uwagę bardziej na sobie i dzieciach, ten ból zaczął maleć. U mnie ten proces odwieszania, przynajmniej dla mnie, trwał długo. Dziś, po trzech latach od separacji, nie mam nawet potrzeby posiadania takich informacji. Zmieniam swoje życie stopniowo, inaczej ustawiam priorytety. I czuję spokój. Chociaż czasem ciekawość mnie zżera i dopuszczam do siebie opowieści znajomych

Żeby odbudować bliskość i zaufanie powinna być w tym procesie współpraca współmałżonka. Szczególnie jeśli to po jego stronie jest sprzeniewierzenie się słowom przysięgi małżeńskiej, brak szacunku do sakramentu. Wysłuchałam o tym wielu konferencji, mi.in. ojca Szustaka, księdza Dziewieckiego, księdza Pawlukiewicza. To nie Ty ani nie ja powinnyśmy zabiegać o uleczenie. Wykazać otwartość, tak, ale nie brać na siebie pełnej odpowiedzialności.
Bo to ogromny ciężar.
Życzę Ci abyś wytrwała, bo czeka Cię niełatwy czas. Ale to forum pozwala utrzymać pion i daje siłę po upadkach.
Poza tym: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4.13).
Dobroci!
- Niepozorny
- Posty: 1031
- Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
- Jestem: w separacji
- Płeć: Mężczyzna
Re: kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Czy mąż wrócił do wspólnego mieszkania, ale nie bardzo chce pracować nad związkiem i być może nadal spotyka się z kowalską?Poza tym jak sobie poradzić z obawą o czas męża, w którym nie wiem co robi? Już przecież mnie oszukiwał. A pytany czasem mówi co robił, ale zasadniczo nie lubi tego i uważa, że chcę go kontrolować. Jeśli w ogóle odpuszczę to jak odbudowywać zaufanie i bliskość? czy za bardzo wybiegam w przyszłość? Kto wie co z tego wszystkiego będzie.. Nie chcę też pozwolić się oszukiwać i wykorzystywać.
Czy przed kryzysem też kontrolowałaś, co robi mąż?
W twoim pierwszym poście słowo mąż pojawiło się 10 razy, a słowo Bóg 2 razy. Św. Augustyn powiedział, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu. Może warto postawić Boga na pierwszym? Drugie miejsce jest dla Ciebie, dopiero potem mąż a po nim dzieci.Aurelia pisze: ↑14 wrz 2023, 9:24Jak pojawiły się dzieci to pojawiły się konflikty o ich wychowanie, o za małe zaangażowanie, o czas dla siebie nawzajem. Ale tego co mnie spotkało nie spodziewałabym się nigdy. Mimo to nie potrafię powiedzieć "wynoś się" i zamknąć ten temat. To w tej relacji widziałam (i chyba wciąż widzę) sens i szczęście. Trudno mi teraz wyobrazić, jaka ma być ta relacja skoro ma nie być źródłem szczęścia. Jak sobie z tym poradzić?
Moim zdaniem warto jednak w kryzysie pamiętać o dzieciach, bo kryzys dotyczy też ich i będzie miał wpływ na całe ich życie. Czy wiesz jak one przeżywają obecną sytuację? Czy masz dla nich odpowiednią ilość czasu?
Możesz napisać dlaczego najpierw zainteresowały Cię spotkania online? Wydaje mi się, że ciężko mówić o swoim kryzysie, gdy w domu są inni domownicy. Czy Ty masz na co dzień kontakt z innymi ludźmi np. w pracy?
Z braku rodzi się lepsze!
Re: kryzys, zdrada, jak odbudować życie i małżeństwo?
Czy mąż wrócił do wspólnego mieszkania, ale nie bardzo chce pracować nad związkiem i być może nadal spotyka się z kowalską?
Na terapii mówi, że chce żeby było lepiej, ale nie bardzo mu się chce pracować. Mówi, ze nie spotyka/nie kontaktuje się z kowalską, ale nie jestem pewna że to prawda.
Dzieci nie są wtajemniczone w sytuację, choć zapewne czują napięcie. Tak, staram się poświęcać im dużo czasu i dać maksimum stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Także część obowiązków przekazałam mężowi, który teraz ze względu na kontuzję nie pracuje, więc jest bardziej zaangażowany w opiekę nad dziećmi niż dotychczas.
Tak, mam kontakt z innymi ludźmi. W całym tym kryzysie - choć było to ogromnym wyzwaniem - zmieniłam pracę na stacjonarną. Nie jest to najłatwiejsze, ale mam regularny stały plan dnia, co trochę trzyma mnie w ryzach.
Mam też przyjaciółki które bardzo mnie wspierają. Z jedną rozmawiam niemal codziennie.
Na terapii mówi, że chce żeby było lepiej, ale nie bardzo mu się chce pracować. Mówi, ze nie spotyka/nie kontaktuje się z kowalską, ale nie jestem pewna że to prawda.
Mąż jest na tym punkcie trochę przewrażliwiony. Zapewne przed kontrolującego i krytykującego ojca. Przed kryzysem nie byłam podejrzliwa. Mąż nie zawsze chciał mówić dokąd idzie, co będzie robił. Odpuszczałam, właśnie dlatego, bo nie chciałam by czuł się kontrolowany. Ufałam mu. Ufałam, że nawet jeśli nie wiem co robi to nie robi niczego przeciwko nam.Czy przed kryzysem też kontrolowałaś, co robi mąż?
Tak, Bóg został w moim życiu zdetronizowany. Zmieniam to. Modlę, się, czytam PŚ, staram się zawierzyć Bogu moje i nasze dalsze życie.W twoim pierwszym poście słowo mąż pojawiło się 10 razy, a słowo Bóg 2 razy. Św. Augustyn powiedział, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu. Może warto postawić Boga na pierwszym? Drugie miejsce jest dla Ciebie, dopiero potem mąż a po nim dzieci.
Moim zdaniem warto jednak w kryzysie pamiętać o dzieciach, bo kryzys dotyczy też ich i będzie miał wpływ na całe ich życie. Czy wiesz jak one przeżywają obecną sytuację? Czy masz dla nich odpowiednią ilość czasu?
Dzieci nie są wtajemniczone w sytuację, choć zapewne czują napięcie. Tak, staram się poświęcać im dużo czasu i dać maksimum stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Także część obowiązków przekazałam mężowi, który teraz ze względu na kontuzję nie pracuje, więc jest bardziej zaangażowany w opiekę nad dziećmi niż dotychczas.
Chcę zobaczyć jak wyglądają te spotkania. Poza tym to łatwiejsze dla mnie ze względów logistycznych.Możesz napisać dlaczego najpierw zainteresowały Cię spotkania online? Wydaje mi się, że ciężko mówić o swoim kryzysie, gdy w domu są inni domownicy. Czy Ty masz na co dzień kontakt z innymi ludźmi np. w pracy?
Tak, mam kontakt z innymi ludźmi. W całym tym kryzysie - choć było to ogromnym wyzwaniem - zmieniłam pracę na stacjonarną. Nie jest to najłatwiejsze, ale mam regularny stały plan dnia, co trochę trzyma mnie w ryzach.
Mam też przyjaciółki które bardzo mnie wspierają. Z jedną rozmawiam niemal codziennie.
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2023, 11:18 przez Niepozorny, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Powód: poprawiono cytowanie
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości