Czyli twoja patologia nie wymaga już naprawy, uleczenia?
Nie ma już nic co by wymagało pracy nad sobą a w czym potrzebny/przydatny byłby ktoś posiadający wiedzę i doświadczenie?
Czy dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź?
Nie wiem skąd taki wniosek....
Opisując na tym forum moją sytuację liczę na wskazówki/pomoc.
Mi doświadczenie podpowiada, że na początek, zwłaszcza w obliczu braku chęci współmałżonka do wspólnej pracy nad małżeństwem, warto się po prostu zająć tym, by samemu funkcjonować chociaż „na piątkę”.
Bo nie ma za wielu innych opcji w takich okolicznościach przyrody, zwłaszcza sensownych opcji.
Nie brzmi to pocieszająco, ale chyba tak to wygląda.
Moja żona wyraża chęć pracy nad związkiem, ale ma to wyglądać tak, jak ona chce - ja musiałbym zaakceptowac wizję świata i związku mojej żony bez możliwości wyrażania jakich kolwiek pomysłów, propozycji...
Mój spontaniczny pomysł że np. zróbmy to albo to powoduje żona irytuje się a następnie wycofuje.
Wszystko co ja zrobiłem lub robie, moje osiągnięcia przedstawia jako coś mało ważnego wręcz szkodliwego.
Podczas dyskusji zasypuje mnie oskarżeniami nieprawdziwymi i zmusza do tłumaczenia.
Siebie przedstawia jako ofiarę którą cały świat chce skrzywdzić a ja oczywiśnie najbardziej - takie dziecko specjalnej troski.
Komunikacja że coś jej się nie podoba odbywa się w sposób taki że wycofuje się lub oskarża i ja mam się domyśleć co wydarzyło się i dlaczego żona tak się zachowuje. Żona nigdy nie poprosi mnie o pomoc - często powtarza nigdy o nic cię nie poproszę - zawsze ja musze się domyślac i nadskakiwać wręcz prosić o to abym mógł jej pomóc.
Wszystko co powiem nawet nie związanego z nami podczas kłutni jest używane przeciwko mnie przeinaczane np. jak powiedziałem że jakaś osoba zrobiła, zbudowała coś to potem jest to zarzut że ja jestem zafascynowany dokonaniami tej osoby... no bzdura na bzdurze.
Troche jak to mawia jeden polityk - oskarżą Cię że jesteś wielbłądem i potem musisz się z tego wytłumaczyć i udowodnić że nim nie jesteś ...
Nasze relacje ciągle falują nawet jak uda mi się wyciszyć to nagle z niewiadomych przyczyn (może hormonalnych, nie wiem) dla zasady wybucha awantura....
Jestem zmęczony tą relacją i osobą mojej żony, brakuje mi pomysłów co zrobić i jak pisałem wcześniej przestaje widzieć sens tego związku, mam pewne podejrzenia że będzie tylko gorzej.
Wydaje mi się, że żona nie chce pójść na terapię bo wie, że specjalista zauważył by różne problemy pewnie zapewne po obu stronach.
Ona nie potrafi przyznać, ze coś robi źle a tym bardziej w mojej obecności.
Prawdopodobnie gdyby coś takiego zostało powiedziane to wstała by i trzasnęła drzwiami.