Z powyższej dyskusji, bardzo zgadzam się ze zdaniem i argumentacją Maryli, a szczególnie z tym poniżej:
marylka pisze: ↑14 kwie 2018, 20:19
...Muszą najpierw osłabić mechanizmy, które nimi do tej pory żądziły. I unikać okazji, które sprzyjały niepożądanym zachowaniom.
Analogicznie - pewna atmosfera, zniżony głos, znane spojrzenie.....to wszystko może sprawić że na pstryk wszystko wróci. Ja nie chciałabym żyć na takiej bombie. Przypuszczam, że mąż nnn zanim dopuścił się zdrady przez pewien czas pewne mechanizmy w sobie utrwalił...
Oczywiście nnn zrobisz jak chcesz, w końcu tylko Ty ponosisz odpowiedzialność za swoje decycje.
Ale pozwól, że podzielę się z Tobą swoim spojrzeniem. Dużo się mówi o emocjonalnej bezwładności kobiet, to znaczy o emocjonalnej kotwicy, która trzyma w raz przyjętej postawie, mimo czasem drastycznej zmiany warunków. Mężczyźni mają podobnie, tylko moim zdaniem ich wola (racjonalność) pozwala im często wciągnąc kotwicę i przyjąć nowy kurs, jeśli sytuacja się komplikuje, co nie zmienia faktu, że ogon się przez jakiś czas ciągnie i haczy o różne przeszkody ...
Twój mąż nie "zabawił się" jednorazowo, tylko siedział w swoim romansie przez kilka miesięcy (a w zauroczeniu pewnie dłużej), zostawiło to raczej jakiś ślad emocjonalny i takie podwójne życie mogło też spowodować pewne zniekształcenia postrzegania (silna potrzeba racjonalizacji i usprawiedliwiania bądź co bądź moralnie wątpliwego postępowania, a wygląda na to, że była to świadoma i potarzana decyzja o romansie, a nie jednorazowy wyskok). I teraz jego szybka decyzja o zakończenia mogła być skutkiem (moim zdaniem) jednej z dwóch sytuacji.
Już od dłuższego czasu dręczyła go ta sytuacja i nosił się z zamiarem jej zakończenia. Konfrontacja z Twoją reakcją po dowiedzeniu się przyśpieszyła tylko dawno planowaną decyzję. W tej niefajnej sytuacji byłaby to najlepsza opcja wynikająca z jego wcześniejszych przemyśleń i własnego poczucia, że Ciebie zranił. Najlepsza w kontekście późniejszego pojednania. Moim zdaniem trochę nierealna też, ze względu na stosunkowo krótki okres romansu i początki fruwających motylków, zdecydowanie za szybko na dostrzeżenie wad kochanki i własną autorefleksię...
Druga opcja tak szybkiej decyzji (po wielomiesięcznym romansie) chciał sobie zapewnić trochę spokoju i działa nieco na "odczepnego". Sam może nie wiedzieć jak postąpi, bo to dopiero się rodzi w wielkich bólach. Co nie jest takie wyjątkowe skoro działa bez wcześniejszych przemyśleń, to dopiero tworzy je "na chodu". Nie przyznając się do tego (nawet może sam przed sobą) dalej sobie porównuje, gdzie by mu było lepiej i co ma zrobić... Bardzo niebezpieczna i niebudująca sytuacja z potencalnymi wieloma zwrotami...
To oczywiście moje przemyślenia i mogę nie mieć racji (nie siedzę Twojemu mężowi w głowie), ale na Twoim miejscu chciałbym wiedzieć na czym stoję...
W pierwszej sytuacji ponowny kontakt z kowalską może spowodować ponowne zahaczenie się tej kotwicy, a w drugiej może uniemożliwić skuteczne jej podniesienie i obranie nowego kursu... Dlatego moim zdaniem jego kontynuacja jest tak bardzo niebezpieczna i ... podobnie jak Marylka uważam, że Twój mąż nie zdał tutaj egazminu i b. trudno mu będzie się szybko doszkolić (emocjonalnie, nie intelektualnie) cały czas trzymając się tej linki...
Nie chcę zmieniać Twojego postrzegania, jak każdy masz swoje priorytety i może rzeczywiście problem z kontynuacją ich kontatu nie jest jednym z nich, chciałbym natomiast, żebyś miała okazję się zastanowić też nad innymi aspektami sprawy, które teraz nie wydają się takie naturalne. Moim zdaniem ich właściwe zrozumienie, mimo, że mogą początkowo b. boleć mogą przyśpieszyć późniejsze zdrowienie...