SiSi pisze: ↑26 lis 2018, 14:15
Napiszę Ci jeszcze coś osobistego.
Kiedy tak czytam o twoim rozdarciu widzę też mojego męża.
Najpierw były rozmowy z nią, spojrzenia, uśmiechy.
Niby nic takiego.
Potem przytulenie, wyjazd itd... Poszło.
Ja o niczym nie miałam pojęcie. Żyłam w nieświadomości 2 lata a może dłużej.
Efekt.
Wiedza o tym prawie mnie zabiła. Nie ma już rodziny. Dzieci cholernie cierpią. Nastąpiła mała apokalipsa.
I tak sobie myślę, że Ty masz jeszcze szansę żeby tak się nie wydarzyło.
I szczerze Ci tego życzę.
Bo zdrada właśnie od tego się zaczyna, zdrada w pojęciu zaparcia się wartości które się deklarowało , takie jest moje spojrzenie na niewierność .
Kto nie zbiera ze mną ten rozprasza Łk 11, 23b
Oraz
A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Mt 5,28
Zaniechanie pierwotnej miłości w każdej z płaszczyzn życia osobistego , małżeńskiego, rodzinnego itd.
Moje zdanie jest takie : małżeństwo jako szczególny rodzaj miłości, niesie ze sobą podniesienie standardów ,zwiększa wymagania , weryfikuje intencje , w tej relacji nie da się długo udawać i ściemniać .
Zobowiązanie do miłości, wierności, uczciwości
wyklucza wszelkie działania które podważają te rzeczywistości , w małżeństwie te postawy powinny mieć jedyny kierunek i zwrot, oraz największą wartość tego wektora małżeńskiej miłości , jak w geometrii .
Moja żona uważała że może mieć swój świat niezależny i suwerenny wobec małżeństwa, uważała że może mieć swoich osobistych przyjaciół , przyjaciółki, swoje osobiste wyjścia kiedy chce i jak chce . Moje próby argumentacji miały zwykle jeden kontekst wg mojej żony nadmierna zazdrość , dałem sobie to wmówić na lata , to był błąd, ale też moje własne słabości były podłożem do małej pewności siebie i złego traktowania siebie.
Co jest celem i sensem życia w małżeństwie, skoro celem jest zbawienie ,wieczna komunia z Bogiem , małżeństwo jest tylko lub aż najlepszą drogą do tego , o tym pisał JP2 .
Postawienie sobie celu jak ww wymieniony , znalezieniu sensu tylko w tej relacji ( z Bogiem,małżonkiem, dziećmi, najbliższymi) jest syntezą miłości . Wszystko co burzy ,rozprasza nie służy temu.
Mam taki obraz od lat , małżeństwo to jak łódź którą mamy popłynąć do portu zbawienie ,komunia z Bogiem. Ten kurs ma wtedy największy sens gdy płynie najprostszą drogą z punktu poczęcie do punktu zbawienie , oczywiście zdarzają się burze i wiatry przeciwne które znoszą z kursu , ale zmiana ,niepewność portu niezdecydowanie w obraniu drogi , zmiana kursu na port pod tytulem " osobiste szczęście np." może spowodować niedotarcie do celu ,czasem wszystkich uczestników podróży .