Re: Jak żyć po zdradzie męża, który nie widzi w tej sytuacji nic niewłaściwego
: 01 paź 2019, 9:49
To może problem jest jednak ze mną?
Jest to mój pierwszy post. Nie jestem jeszcze zaawansowana w temacie sycharowskim, ale poczytuję, szukam też w innych miejscach odpowiedzi, słucham siebie, czytam, modlę się.
Pestko, pozwoliłam sobie zacytować ostatnie zdanie z Twojego postu. Chciałabym, żeby zabrzmiało to delikatnie, ale tak, na razie problem jest z Tobą. Utożsamiam się z Twoimi kłopotami, mam podobnie. Chciałabym też zacząć nowy wątek i w końcu to zrobię, tylko boję się, że nie będę potrafiła tego powiedzieć w skrócie. Pestko, mój mąż wyprowadził się z domu kilka miesięcy temu. Też usłyszałam, ze mnie nie kocha. Jesteś na początku drogi w temacie kryzysu, wyprowadzki itp. Głośne są w Tobie emocje, dużo by ich tutaj wymieniać. Też tak miałam te kilka miesięcy temu. I wcześniej od kilku lat. Pestko, staraj się uspokoić. A najlepszym uspokojeniem i uciszeniem emocji jest spacer, chwila tylko dla siebie i modlitwa oraz całkowite zawierzenie Bogu. To nie przyjdzie dzisiaj, czy jutro, ale staraj się, choć to trudne, nie dopowiadać, nie dopisywać teorii do decyzji męża, przede wszystkim wyciszyć się i wsłuchać w siebie i w to, co Bóg do Ciebie mówi. Dużo by o tym pisać. Sama dziś jestem w rozkroku, na którymś tam etapie kryzysu, ciągle szukam odpowiedzi i je znajduję. Obecnie czytam, po wielu innych lekturach polecanych tutaj, "Miłość potrzebuje stanowczości". Książka brutalna, ale jakże prawdziwa. Szkoda, że nie przeczytałam jej tych kilka miesięcy wcześniej.
Pestko, trzymam za Ciebie kciuki. Szukaj pomocy wokół, nie wstydź się, takich jak my, wierzących, w kryzysie, jest wokół pełno. Ja choć spokojniejsza, beczę praktycznie codziennie, ale tak jak mówię dzieciom, napiszę i Tobie "Wszystko się ułoży dobrze. Niekoniecznie tak, jak byśmy chcieli, ale na pewno dobrze".
Jest to mój pierwszy post. Nie jestem jeszcze zaawansowana w temacie sycharowskim, ale poczytuję, szukam też w innych miejscach odpowiedzi, słucham siebie, czytam, modlę się.
Pestko, pozwoliłam sobie zacytować ostatnie zdanie z Twojego postu. Chciałabym, żeby zabrzmiało to delikatnie, ale tak, na razie problem jest z Tobą. Utożsamiam się z Twoimi kłopotami, mam podobnie. Chciałabym też zacząć nowy wątek i w końcu to zrobię, tylko boję się, że nie będę potrafiła tego powiedzieć w skrócie. Pestko, mój mąż wyprowadził się z domu kilka miesięcy temu. Też usłyszałam, ze mnie nie kocha. Jesteś na początku drogi w temacie kryzysu, wyprowadzki itp. Głośne są w Tobie emocje, dużo by ich tutaj wymieniać. Też tak miałam te kilka miesięcy temu. I wcześniej od kilku lat. Pestko, staraj się uspokoić. A najlepszym uspokojeniem i uciszeniem emocji jest spacer, chwila tylko dla siebie i modlitwa oraz całkowite zawierzenie Bogu. To nie przyjdzie dzisiaj, czy jutro, ale staraj się, choć to trudne, nie dopowiadać, nie dopisywać teorii do decyzji męża, przede wszystkim wyciszyć się i wsłuchać w siebie i w to, co Bóg do Ciebie mówi. Dużo by o tym pisać. Sama dziś jestem w rozkroku, na którymś tam etapie kryzysu, ciągle szukam odpowiedzi i je znajduję. Obecnie czytam, po wielu innych lekturach polecanych tutaj, "Miłość potrzebuje stanowczości". Książka brutalna, ale jakże prawdziwa. Szkoda, że nie przeczytałam jej tych kilka miesięcy wcześniej.
Pestko, trzymam za Ciebie kciuki. Szukaj pomocy wokół, nie wstydź się, takich jak my, wierzących, w kryzysie, jest wokół pełno. Ja choć spokojniejsza, beczę praktycznie codziennie, ale tak jak mówię dzieciom, napiszę i Tobie "Wszystko się ułoży dobrze. Niekoniecznie tak, jak byśmy chcieli, ale na pewno dobrze".