Winna, zdesperowana, nawrócona

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

Nie wiem od czego zacząć, bo sytuacja jest bardzo skomplikowana i trudna.

Moje małżeństwo legło w gruzach przez moje błędy i zachowanie. Nie wiem nawet od czego zacząć i jak to wszystko opisać.

Czuje się strasznie z tym co zrobiłam. Większość z Was na tym forum jest tą stroną poszkodowaną, a ja jestem tą winną wszystkiego.

Jesteśmy 9 lat po ślubie, 13 lat razem. Mamy dwójkę wspaniałych zdrowych dzieci (6 i 4lat).

Oboje wywodzimy się z rodzin wierzących i mocno praktykujących, zaangażowanych w życie Kościoła.

Pochodzimy z dwóch różnych części Polski. Będąc w klasie maturalnej podjęłam decyzję pozostawienia znajomych, rodziny i przeprowadzkę do miasta, w którym mieszkał mój przyszły mąż.

Byliśmy świetnym, zgranym związkiem. To był mój pierwszy, jedyny mężczyzna i wierzyłam, że tego nic nie zmieni.
3 lata po ślubie pojawiło się pierwsze dziecko, potem po roku druga ciąża niestety zagrożona, więc musiałam 9 mscy leżeć w domu i częściowo w szpitalu. Na szczęście wszytsko dobrze się skończyło i urodziłam zdrowa cudowna córeczkę.

Dwa lata temu podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do mojego miasta rodzinnego, gdzie w przeciągu pół roku wybudowaliśmy dom.
Po czym po niespełna roku podjęliśmy decyzję, że wracamy do miasta, gdzie wcześniej mieszkaliśmy.
Ja w tym czasie nie byłam w stanie pracować, zajmowałam się domem, dziećmi, przeprowadzkami, urządzaniem mieszkania.
Ponowna przeprowadzka, choroby dzieci, urządzanie kolejnego lokum, brak czasu dla siebie, brak dbania o siebie nawzajem.
Mniej więcej w tym okresie, w mojej głowie pomału stopniowo przestawiał się świat wartości. Byłam zmęczona tym wszystkim, ciągłą rutyną, omawianiem spraw z budową/przeprowadzkami/chorobami dzieci/itd...zaczęłam uciekać w inne życie, dotąd mi nieznane. Imprezy, nowo poznani ludzie, aprobata ze strony innych mężczyzn.
Odsuwałam się zarówno do Boga jak i od męża. Nie było między nami prawdziwej miłości. To ja nie okazywałam Mu miłości, zaczęłam żyć swoim życiem. Mąż kilka razy mówił, że nie czuje się kochany, doceniony, itd. Ale po mnie to "spływało". Tak jakbym miała klapki na oczach.

Mąż jest bardzo cierpliwy, opanowany i nie wylewa emocji na zewnątrz. Nigdy nie dał mi tak naprawdę konkretnie do zrozumienia, że nie odpowiada Mu moje zachowanie. W pewnym momencie nawet myślałam, że jest Mu to trochę obojętne, co ja robię, jak wyglądam , z kim się spotykam.
Przez te 2 lata bywały też dobre chwile, wspólne wyjazdy, wieczory, spędzanie czasu z dziećmi. Ale moja głowa w tym wszystkim była gdzieś daleko. Tak jakby mnie coś opętało.

W maju 2019 poznałam mężczyznę, który mnie mocno zauroczył i z którym weszłam w romans. Wyobrażałam sobie, że będę szczęśliwa. Ale tak się nie stało. Zdradziłam męża, tamten mężczyzna zakończył znajomość, a ja zniszczyłam nam życie.

Mąż dowiedział się o wszystkim z wiadomości telefonicznych.

Początkowo nie chciał dać mi drugiej szansy, ale ostatecznie zgodził się najpierw na separację, potem z upływem dwóch miesięcy na podział i rozdzielność majątkową i na tym się skończyło.

Te ostatnie 4 miesiące były najcięższym momentem naszego życia. Mąż wyrzucał złość, gniew, do czego miał prawo. Stał się obojętny. Nasze drogi rozchodziły się jeszcze bardziej. Czułam się odrzucona, beznadziejna i straciłam wiarę.

We wrześniu poznałam na weselu znajomych mężczyznę, z którym korespondowaliśmy przez ok 2 tygodnie. Po tym czasie zorientowałam się, co ja robię. Zamiast walczyć o męża, to wchodzę w kolejną beznadziejną relację.

Zaczęłam rozmawiać z mężem, prosić Go o terapię, o walkę o nasze małżeństwo. Ale było już za późno, gdyż mąż wiedział o tej konwersacji i nowo poznanej osobie.



Nie wiem jak mam to wytłumaczyć i czy to w ogóle można wytłumaczyć.

Sięgnęłam już dna, totalnego dna w życiu prywatnym i duchowym.

I dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo kocham męża i jak ogromnie zależy mi na Nim i naszej rodzinie.

Byłam u spowiedzi św., codziennie się modlę, słucham różnych audycji, czytam książki.

Błagam męża o czas, o wybaczenie ale obawiam się że jest już za późno.

Mąż jest tak zraniony, że nie jest w stanie ze mną mieszkać i żyć.

Chce rozwodu, podziału opieki nad dziećmi i o niczym innym nie chce rozmawiać.

Cała nasza rodzina i ja odmawiamy w naszej intencji nowennę pompejańską.

Ja cały czas walczę, robię co mogę, ale szukam też pomocy u osób trzecich.

Tydzień temu byliśmy na spotkaniu u terapeutów, ale w związku z tym, że mąż chce rozwodu, a ja chcę walczyć, to nie nadjemy się na terapię gdyż nasze cele są odmienne. Wręcz terapeuci zadali nam pytanie o adwokatów, którzy pomogą rozwiązać problemy formalne.

Zaczęłam szukać pomocy u ojców Dominikanów.

Otrzymałam też kontakt do Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, gdzie chodzę do psychologa i próbuję namówić męża na takie wizyty.

Wierzę, że mogą nam pomóc tylko ludzie, którzy kierują się zasadami Ewangelii.

Ja już wiem, że bez Boga tego nie przetrwam. Chcę wrócić do wartości które były kiedyś dla mnie na pierwszym miejscu.
To jest straszne, ale może to wszystko musiało się stać, abym w końcu dostrzegła zło z moim życiu i się nawróciła.

Będąc u Spowiedzi u jednego z ojców Dominikanów, usłyszałam takie słowa: "zgrzeszyłaś, zraniłaś Go potwornie, złamałaś przysięgę małżeńską, ale On też przysięgał na dobre i na złe. Walcz, nie poddawaj się, błagaj o wybaczenie...Nie zgadzaj się na rozwód, macie małe dzieci. Walcz!"

Te słowa sprawiły, że nie potrafię się poddać i pozwolić Mu odejść.

Ale nie poradzę sobie z tym sama.

Szukam jakiejkolwiek pomocy, spotkania. Chcę uczestniczyć w spotkaniach wspólnoty Sychar w moim mieście.

Mąż ostatecznie zgodził się na separację z mieszkaniem pod jednym dachem dla dobra dzieci. Ale warunkiem jest separacja z mojej winy i całkowity podział majątku, przepisanie kredytu na dom na Męża. Mąż argumentuje to tym, że chce mieć zamknięte sprawy finansowe już teraz, aby nie zajmować się tym w przypadku późniejszego ewentualnego rozwodu. Rozwodu, którego ja nie biorę w ogóle pod uwagę.
Nie zmieni zdanie, co do tego. Próbowałam kilka razy rozmawiać, prosić o czas bez separacji, ale jest tak uparty i potwornie zraniony i do tego typ formalisty, dlatego odpuściłam. Powiedział wprost, albo godzę się na takie warunki separacji, albo rozwód. Pozew rozwodowy już złożył dwa tygodnie temu. Teraz podpisaliśmy porozumienie separacyjne, które ma wstrzymać pozew rozwodowy. Najważniejsze jest dla mnie to, że możemy nadal mieszkać razem całą rodziną z dziećmi (bo początkowo mąż żądał mojej wyprowadzki bez dzieci) i mam czas, w pewnym sensie na naprawę jeśli taka w ogóle jest możliwość.
Żyję z ogromnym poczuciem winy, bólem i żalem do siebie samej, że tak się pogubiłam, że tak się oddaliłam od Boga.
Oboje z mężem pochodzimy z bardzo religijnych rodzin, żyjących blisko Kościoła. Jako młoda osoba byłam animatorem w scholce, potem oazie młodzieżowej. każde moje wakacje jeździłam na rekolekcje. Z upływem lat mój kontakt z Bogiem się osłabiał, aż w ostatnim czasie poza co niedzielnym chodzeniem do kościoła, był zerowy.
Oboje mam wrażenie oddaliliśmy się od Boga. Choć mąż mówi, że przez ostatni rok, kiedy się od Niego oddalałam, modlił się i czekał na cud, ale zamiast cudu, otrzymał najgorszą rzecz ode mnie - zdradę więc Jego wszystkie wartości, w które wierzył, legly w gruzach.
Nie wiem jak mogę Mu pomóc? To co Mu zrobiłam to najokropniejsza rana, jaką można zadać człowiekowi. Mąż twierdzi, że mnie nie kocha, że totalnie zniszczyłam to co jeszcze się tliło w Nim. Twierdzi, że kryzys, który był między nami, to że się od Niego tak oddaliłam już wtedy spowodował, że uczucie w Nim wygasało, a teraz już totalnie wygasło. I to jest w tym wszystkim najtragiczniejsze.
Ja nie potrafię zrozumieć mojego postępowania, tego jak mogłam coś takiego zrobić człowiekowi, któremu przyrzekałam przed Bogiem. Zawsze kierowałam się wartościami, a w pewnym momencie mojego życia zatraciłam wszystko. Jakby diabeł mną całkowicie zawładnął. Mąż aktualnie nie chce żadnej pomocy z zewnątrz. Daje jakieś 1% szans, że podczas okresu separacji coś w Jego sercu się zmieni. Otwarcie mówi, że nie potrafi wybaczyć, zapomnieć. Jak dla każdego mężczyzny ważna sfera fizyczna legła w gruzach. Nie wyobraża sobie związku ze mną i zbliżenia fizycznego. Nie wiem co robić. Jestem totalnie rozbita. Choć wewnętrznie czuję nadzieję, że to wszystko można jeszcze odbudować. Codziennie staram się pokazywać mężowi, pisać jak bardzo mi zależy i Go kocham, jak ogromnie żałuję tego wszystkiego. Dopiero teraz przejrzałam na oczy, że jest najważniejszym człowiekiem w moim życiu, że kocham Go jak nikogo innego. Mam wrażenie, że przez krzywdy, które mu wyrządziłam moja miłość jest silniejsza.Tak bardzo chciałabym móc cofnąć czas...:( Tak bardzo pragnę Mu to wszystko wynagrodzić. Byleby tylko On chciał o to walczyć.
Jonasz

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Jonasz »

Witaj Majaa na naszym forum.


Na wstępie zachęcam cię do zaznajamiania się z bieżącymi wątkami bądź archiwum http://archiwum.kryzys.org/index.php
jak i zachęcam do odwiedzenia naszych ognisk http://sychar.org/ogniska/ a także do kontaktu z Sycharkami online - Modlitwa na Skype http://sychar.org/skype/ czy Mityng 12 Kroków http://www.mityng.sychar.org/

Jednocześnie proszę o ostrożność i dyskrecję w podawaniu szczegółów , aby zadbać o bezpieczeństwo swoje i bliskich w realu – Internet nie jest anonimowy.


Majuu czasu nie można cofnąć.
Ale dobrą teraźniejszośćią dajemy sobie szansę na lepszą przyszłość.
Bardzo podobają mi się słowa Twojego spowiednika.
Bo rzeczywiście to prawda.
Ks. Dziewiecki którego bardzo cenię napisał: do wybaczenia nie jest potrzebny drugi człowiek, do pojednania już tak.
Zachęcam Cię do lektury książki: Wybacz, pojednaj się i kochaj.
Z niej dowiedziałem się jak wybaczyć samemu sobie i jaką postawę przyjąć kiedy to ja zawiniłem.
To że ja kogoś skrzywdziłem nie daje mu automatycznie prawa do zemsty.
Oczywiście nie ukrywam, że to trudna sytuacja - chyba jedna z najtrudniejszych w małżeństwie.
Ale z pomocą Bożą i przy wsparciu mądrych ludzi myślę że można ją przezwyciężyć.
Oczywiście czas też odgrywać będzie ważną rolę.
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: twardy »

Majaa, trudną masz obecnie sytuację, ale jesteś na dobrej drodze, bo przylgnęłaś do Boga i szukasz pomocy u ludzi.
Z tego co napisałaś chciałbym Ci zwrócić uwagę na kilka spraw.

To, że zdradziłaś męża jest Twoim błędem, ale czasu nie cofniesz. Piszesz jednak:
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Twierdzi, że kryzys, który był między nami, to że się od Niego tak oddaliłam już wtedy spowodował, że uczucie w Nim wygasało, a teraz już totalnie wygasło.
Czyli kryzys między Wami był już wcześniej, przed zdradą? A z czyjej winy? Wyłącznie Twojej? Nie było tan żadnej winy męża?

Piszesz też:
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Pozew rozwodowy już złożył dwa tygodnie temu. Teraz podpisaliśmy porozumienie separacyjne, które ma wstrzymać pozew rozwodowy.
Jeśli 2 tygodnie temu złożył pozew o rozwód to rozumiem, że nie otrzymałaś jeszcze z sądu tego pozwu? Masz tę informację wyłącznie od męża? Czy jesteś pewna, że taki pozew złożył?
A to porozumienie to podpisaliście tak sobie sami, czy też w obecności adwokatów? No właśnie, masz swojego adwokata? Ma go Twój mąż?
Piszesz, że tydzień temu byliście na terapii. To po złożeniu pozwu, mąż chciał jeszcze pójść na terapię? Coś mi tu nie pasuje.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Mąż ostatecznie zgodził się na separację z mieszkaniem pod jednym dachem dla dobra dzieci. Ale warunkiem jest separacja z mojej winy i całkowity podział majątku, przepisanie kredytu na dom na Męża. Mąż argumentuje to tym, że chce mieć zamknięte sprawy finansowe już teraz, aby nie zajmować się tym w przypadku późniejszego ewentualnego rozwodu. Rozwodu, którego ja nie biorę w ogóle pod uwagę.
Według mnie, mąż jasno informuje Cię w jaki sposób myśli. Rzeczywiście jest tak, że jeśli będziecie mieli orzeczoną separację z wyłącznej Twojej winy, to za jakiś czas, gdybyście nie mieszkali już razem, a mąż złożył pozew o rozwód z wyłącznie Twojej winy, to będzie to w dużym stopniu już tylko formalność.
Zgadzając się zatem w tej chwili na separację z wyłącznej Twojej winy, bądź świadoma ewentualnych możliwości na przyszłość.

W pierwszym okresie gdy wali się małżeństwo człowiek bierze często całą winę na siebie. Ja tak miałem pomimo, że to żona mnie zdradziła, a co dopiero w sytuacji, gdy to Ty zdradziłaś. Wydaje się to normalne, ale nie koniecznie tak jest. Za zdradę ponosi odpowiedzialność osoba, która zdradza, ale za kryzys w małżeństwie już nie koniecznie ponosi wyłącznie jedna osoba.
Chyba, że Twój mąż rzeczywiście był bardzo dobrym mężem.

Co do kredytu, to zapomnijcie o tym, aby bank zgodził się przepisać kredyt wyłącznie na męża, skoro ma obecnie Was oboje jako kredytobiorców. Bank woli mieć dwie osoby do ewentualnego ścigania za niepłacony kredyt niż jedną. Piszę to z własnego doświadczenia. Pomimo rozwodu mojego z żoną, nadal mamy wspólny kredyt.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Codziennie staram się pokazywać mężowi, pisać jak bardzo mi zależy i Go kocham, jak ogromnie żałuję tego wszystkiego.
Dobrze, że rozumiesz jak skrzywdziłaś męża. Dobrze, że mąż wie, że tego bardzo żałujesz. To jednak, jak bardzo zależy Ci na nim warto pokazywać mu bardziej czynami niż codziennym pisaniem mu tego. Słowa nie udowodnią mu, że go kochasz. Czyny mogą.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Dwa lata temu podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do mojego miasta rodzinnego, gdzie w przeciągu pół roku wybudowaliśmy dom.
Po czym po niespełna roku podjęliśmy decyzję, że wracamy do miasta, gdzie wcześniej mieszkaliśmy.
Piszesz, że podjęliście decyzję. Trochę to dziwna decyzja zaraz po wybudowaniu domu. Kto tak naprawdę ją podjął? To była Wasza wspólna decyzja? Z jakiego powodu?

Poruszyłaś wiele spraw i w tym co piszesz można wyczytać też coś czego może w tej chwili nie zauważasz, ale nie da się odnieść do wszystkiego. Zapewne popełniłaś błąd, ale to już wiesz. Skoro wybrałaś drogę ratowania małżeństwa z Bogiem, to jesteś na dobrej drodze.
Piszesz, że chcesz uczestniczyć w spotkaniach Wspólnoty Sychar w Twoim mieście. Nie każdy ma taki komfort, że w jego miejscowości jest Ognisko wspólnoty. Jeśli Ty tak masz, to nie zastanawiaj się, tylko idź na najbliższe spotkanie. Tam spotkasz ludzi, którzy wiedzą co obecnie przeżywasz i potrafią wesprzeć, pomóc.
NUMB88
Posty: 5
Rejestracja: 28 wrz 2019, 19:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: NUMB88 »

Jestem w podobnej sytuacji. Małżonka miała romans z kolegą z pracy przez blisko 9 miesięcy (patrz mój temat).
Małżonka wyspowiadała się, żałuje z całego serca, chciałaby cofnąć czas. Cierpi...
Fizyczna miłość dla mężczyzny ma fundamentalną wartość. Straciłaś w jego oczach.
Jeśli facet ma zasady to tak naprawdę ma prawo podziękować za wspólne życie. W jego oczach zawsze będziesz z kowalskim w łóżku. Zawsze będzie widział cudze ręce na małżonce (i nie tylko). Kochankowie przełamują w romansie wszelkie stereotypy łóżkowe, współżycie na wiele sposobów, uczą się nowych przeżyć. To nigdy się nie wymydli.
Co Ci pozostaje ?
Próbuj walczyć... szkoda dzieci (polecam Hey - mimo wszystko)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Nirwanna »

Majaa, w ramach pracy nad sobą bardzo warto się przyjrzeć - co dokładnie u Ciebie było przyczyną zdrady, najpierw jednej, potem drugiej. Warto też, w ramach przyglądania się przyczynom kryzysu, przyjrzeć się przyczynom przeprowadzek.
Mówię w obu przypadkach nie o wersji dla mediów, a o tym, co siedzi bardzo bardzo głęboko w sercu.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: nałóg »

Majaa, za zdradę odpowiedzialność ponosi zawsze ten co zdradza, ten co wskakuje do cudzego lóżka lub wpuszcza wspólnika zdrady do swojego, jednak w kryzysie udział mają obie strony relacji
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Będąc u Spowiedzi u jednego z ojców Dominikanów, usłyszałam takie słowa: "zgrzeszyłaś, zraniłaś Go potwornie, złamałaś przysięgę małżeńską, ale On też przysięgał na dobre i na złe. Walcz, nie poddawaj się, błagaj o wybaczenie...Nie zgadzaj się na rozwód, macie małe dzieci. Walcz!"
Mądre słowa i przekaz spowiednika. Ja bym tylko zmienił "walcz" na "pracuj" z naciskiem na "nad sobą i ze sobą" aby nauczyć się żyć z tym garbem przeszłości , by nauczyć się jak radzić sobie z poczuciem winy(bardzo destrukcyjne uczucie). Jak pewnie już wiesz to teraz masz być transparentna w każdej porze dnia i nocy ....ze wszystkimi środkami łączności elektronicznej i mediów społecznościach . I to nie dla męża, a dla siebie, dla swojego poczucia własnej wartości i odbudowania jej.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: nałóg »

Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Mąż jest bardzo cierpliwy, opanowany i nie wylewa emocji na zewnątrz. Nigdy nie dał mi tak naprawdę konkretnie do zrozumienia, że nie odpowiada Mu moje zachowanie.
doświadczenie uczy, że do Ciebie w tym amoku poszukiwania wrażeń i życia tylko popędami nie wiele docierało. Pewnie gdyby mąż użył wobec Ciebie w pewnym stopniu przemocy to by coś dotarło......... lecz mogłoby to tylko utwierdzić Cię w tym amokowym transie jakim ten Twój mąż jest dupkiem. "kusy" miał dobry materiał do prowadzenia w kierunku upadku- zgadza się?
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 W pewnym momencie nawet myślałam, że jest Mu to trochę obojętne, co ja robię, jak wyglądam , z kim się spotykam.
popatrz.....zaprzeczasz sobie tym stwierdzeniem;
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 To ja nie okazywałam Mu miłości, zaczęłam żyć swoim życiem. Mąż kilka razy mówił, że nie czuje się kochany, doceniony, itd. Ale po mnie to "spływało". Tak jakbym miała klapki na oczach.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: nałóg »

te "klapki" to Twoje żądze i popędy? umiejętnie podsycane przez "kusego"-nie słuchałaś męża, co w stanach 'amoku" jest pewnym standardem. Słuchanie męża było racjonalizowane i spychane ze świadomości?

To już było....a teraz są konsekwencje.
Jak można Ci coś sugerować to czytaj to forum, czerp z doświadczeń innych (w większości skrzywdzonych) 'kryzysowiczów". Zajmij się sobą , swoją formacją. Daj tez czas mężowi na 'przetrawienie" jednocześnie nie dostarczając mu nowych przykrych bodźców .
Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

Dziękuję za słowa wsparcia.
W ostatnią środę miesiąca wybieram się na spotkanie Sychar w moim mieście. Wiem, że spotkam tam ludzi z podobnymi problemami.
Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

Czyli kryzys między Wami był już wcześniej, przed zdradą? A z czyjej winy? Wyłącznie Twojej? Nie było tan żadnej winy męża?

Tak, kryzys rozpoczął się mniej więcej w 2017 roku, w okolicach pierwszej przeprowadzki. Aktualnie wydaje mi się, że w głównej mierze z mojej winy.

Piszesz też:
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Pozew rozwodowy już złożył dwa tygodnie temu. Teraz podpisaliśmy porozumienie separacyjne, które ma wstrzymać pozew rozwodowy.
Jeśli 2 tygodnie temu złożył pozew o rozwód to rozumiem, że nie otrzymałaś jeszcze z sądu tego pozwu? Masz tę informację wyłącznie od męża? Czy jesteś pewna, że taki pozew złożył?
A to porozumienie to podpisaliście tak sobie sami, czy też w obecności adwokatów? No właśnie, masz swojego adwokata? Ma go Twój mąż?
Piszesz, że tydzień temu byliście na terapii. To po złożeniu pozwu, mąż chciał jeszcze pójść na terapię? Coś mi tu nie pasuje.
Nie otrzymałam jeszcze pisma z sądu. Ale mąż twierdzi, że porozumienie separacyjne, które podpisaliśmy wstrzyma pozew rozwodowy. Porozumienie przygotowaliśmy sali w konsultacji z męża adwokatem. Ja też byłam na jednej wizycie u adwokata, aby sprawdził to pismo.
Pomyliłam fakty. Na terapii byliśmy jakieś 3 tygodnie temu, a ok półtora tyg temu mąż powiedział, że złożył pozew rozwodowy. Czyli najpierw byliśmy na jednym spotkaniu z terapeutami, a potem złożył pozew.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Mąż ostatecznie zgodził się na separację z mieszkaniem pod jednym dachem dla dobra dzieci. Ale warunkiem jest separacja z mojej winy i całkowity podział majątku, przepisanie kredytu na dom na Męża. Mąż argumentuje to tym, że chce mieć zamknięte sprawy finansowe już teraz, aby nie zajmować się tym w przypadku późniejszego ewentualnego rozwodu. Rozwodu, którego ja nie biorę w ogóle pod uwagę.
Według mnie, mąż jasno informuje Cię w jaki sposób myśli. Rzeczywiście jest tak, że jeśli będziecie mieli orzeczoną separację z wyłącznej Twojej winy, to za jakiś czas, gdybyście nie mieszkali już razem, a mąż złożył pozew o rozwód z wyłącznie Twojej winy, to będzie to w dużym stopniu już tylko formalność.
Zgadzając się zatem w tej chwili na separację z wyłącznej Twojej winy, bądź świadoma ewentualnych możliwości na przyszłość.

W pierwszym okresie gdy wali się małżeństwo człowiek bierze często całą winę na siebie. Ja tak miałem pomimo, że to żona mnie zdradziła, a co dopiero w sytuacji, gdy to Ty zdradziłaś. Wydaje się to normalne, ale nie koniecznie tak jest. Za zdradę ponosi odpowiedzialność osoba, która zdradza, ale za kryzys w małżeństwie już nie koniecznie ponosi wyłącznie jedna osoba.
Chyba, że Twój mąż rzeczywiście był bardzo dobrym mężem.

Co do kredytu, to zapomnijcie o tym, aby bank zgodził się przepisać kredyt wyłącznie na męża, skoro ma obecnie Was oboje jako kredytobiorców. Bank woli mieć dwie osoby do ewentualnego ścigania za niepłacony kredyt niż jedną. Piszę to z własnego doświadczenia. Pomimo rozwodu mojego z żoną, nadal mamy wspólny kredyt.
Nawet jeśli ktoś ma zdolność kredytową i jest w stanie płacić kredyt samodzielnie?
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Codziennie staram się pokazywać mężowi, pisać jak bardzo mi zależy i Go kocham, jak ogromnie żałuję tego wszystkiego.
Dobrze, że rozumiesz jak skrzywdziłaś męża. Dobrze, że mąż wie, że tego bardzo żałujesz. To jednak, jak bardzo zależy Ci na nim warto pokazywać mu bardziej czynami niż codziennym pisaniem mu tego. Słowa nie udowodnią mu, że go kochasz. Czyny mogą.
Oczywiście czyny są ważniejsze niż słowa. Ale sama czasem nie wiem co robić/mówić/jak się zachowywać. Jak mogę Mu czynami pokazywać, że mi zależy, że Go kocham? Staram się być po prostu dobrą kochającą osobą, która stoi z boku, nie naciska.
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Dwa lata temu podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do mojego miasta rodzinnego, gdzie w przeciągu pół roku wybudowaliśmy dom.
Po czym po niespełna roku podjęliśmy decyzję, że wracamy do miasta, gdzie wcześniej mieszkaliśmy.
Piszesz, że podjęliście decyzję. Trochę to dziwna decyzja zaraz po wybudowaniu domu. Kto tak naprawdę ją podjął? To była Wasza wspólna decyzja? Z jakiego powodu?
To była bardzo dziwna decyzja. podjęliśmy ją razem. Brakowało nam znajomych, miasta w którym mieszkaliśmy 11 lat, do tego lepsze możliwości zawodowe. To nas skłoniło do powrotu.
Poruszyłaś wiele spraw i w tym co piszesz można wyczytać też coś czego może w tej chwili nie zauważasz, ale nie da się odnieść do wszystkiego. Zapewne popełniłaś błąd, ale to już wiesz. Skoro wybrałaś drogę ratowania małżeństwa z Bogiem, to jesteś na dobrej drodze.
Piszesz, że chcesz uczestniczyć w spotkaniach Wspólnoty Sychar w Twoim mieście. Nie każdy ma taki komfort, że w jego miejscowości jest Ognisko wspólnoty. Jeśli Ty tak masz, to nie zastanawiaj się, tylko idź na najbliższe spotkanie. Tam spotkasz ludzi, którzy wiedzą co obecnie przeżywasz i potrafią wesprzeć, pomóc.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2019, 22:04 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

NUMB88 pisze: 15 lis 2019, 6:44 Jestem w podobnej sytuacji. Małżonka miała romans z kolegą z pracy przez blisko 9 miesięcy (patrz mój temat).
Małżonka wyspowiadała się, żałuje z całego serca, chciałaby cofnąć czas. Cierpi...
Fizyczna miłość dla mężczyzny ma fundamentalną wartość. Straciłaś w jego oczach.
Jeśli facet ma zasady to tak naprawdę ma prawo podziękować za wspólne życie. W jego oczach zawsze będziesz z kowalskim w łóżku. Zawsze będzie widział cudze ręce na małżonce (i nie tylko). Kochankowie przełamują w romansie wszelkie stereotypy łóżkowe, współżycie na wiele sposobów, uczą się nowych przeżyć. To nigdy się nie wymydli.
Co Ci pozostaje ?
Próbuj walczyć... szkoda dzieci (polecam Hey - mimo wszystko)
Wiem, że dla każdego człowieka (a zwłaszcza mężczyzny) jest to największy cios. I mąż mówi o tym otwarcie, że sobie nie wyobraża sobie zbliżenia fizycznego ze mną. Tym bardziej nie mogę sobie tego wszystkiego wybaczyć.
Myślę, że jedynie czas, modlitwa przebaczenie i wspólna terapia może pomóc. Ale na to wszystko potrzeba czasu.
Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

Nirwanna pisze: 15 lis 2019, 7:55 Majaa, w ramach pracy nad sobą bardzo warto się przyjrzeć - co dokładnie u Ciebie było przyczyną zdrady, najpierw jednej, potem drugiej. Warto też, w ramach przyglądania się przyczynom kryzysu, przyjrzeć się przyczynom przeprowadzek.
Mówię w obu przypadkach nie o wersji dla mediów, a o tym, co siedzi bardzo bardzo głęboko w sercu.
Bardzo trudna jest dla mnie odpowiedź na te pytania, bo nie są one jednoznaczne. Ale myślę, że aby sobie wybaczyć samej sobie to najpierw muszę znależć odp na te pytania.
Jeśli chodzi o pierwszą przeprowadzkę to była głównie spowodowana chęcią mieszkania bliżej jednych rodziców (dziadków naszych dzieci), aby mieć wsparcie i pomoc rodziny. Było nam ciężko z dwójką małych dzieci i uznaliśmy, że to będzie dobre rozwiązanie.
Podjęta decyzja może była zbyt szybko, nie do końca przemyślana.
Po kilku miesiącach zaczęliśmy rozmawiać o tym, że brakuje nam znajomych, miasta które bardzo lubiliśmy, większych możliwości zawodowych. I podjęliśmy decyzję o powrocie.
Majaa
Posty: 19
Rejestracja: 13 lis 2019, 11:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Majaa »

nałóg pisze: 15 lis 2019, 11:18
Majaa pisze: 14 lis 2019, 12:10 Mąż jest bardzo cierpliwy, opanowany i nie wylewa emocji na zewnątrz. Nigdy nie dał mi tak naprawdę konkretnie do zrozumienia, że nie odpowiada Mu moje zachowanie.
doświadczenie uczy, że do Ciebie w tym amoku poszukiwania wrażeń i życia tylko popędami nie wiele docierało. Pewnie gdyby mąż użył wobec Ciebie w pewnym stopniu przemocy to by coś dotarło......... lecz mogłoby to tylko utwierdzić Cię w tym amokowym transie jakim ten Twój mąż jest dupkiem. "kusy" miał dobry materiał do prowadzenia w kierunku upadku- zgadza się?
Myślę, że masz rację.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2019, 21:59 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: Małgorzata Małgosia »

A czy do Twojego męża trafi informacja, że rozwód jest sprzeczny z nauką Kościoła?
Piszesz, że jest formalistą. Może taka informacja skłoniłaby go do poszukania odpowiedzi czy tak jest faktycznie.

Wydaje mi się, że u mojego męża ta informacja (przekazana przeze mnie w mailu, bez emocji) spowodowała chęć sprawdzenia czy to prawda i prawdopodobnie to zaprowadziło go na rozmowę z pewnym zakonnikiem, który namawia go (kompletnie bez mojego udziału, bo ja go nawet nie znam) na podjęcie rozmowy ze mną.

A mąż złożył pozew bez jakiejkolwiek próby rozmowy. I z nikim o tym nie chciał rozmawiać, nawet z własną rodziną.
Na marginesie: pozew złożony pod koniec sierpnia, nadal nic do mnie nie dotarło (treść znam, bo adwokat zrobiła zdjęcia).
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Winna, zdesperowana, nawrócona

Post autor: twardy »

Majaa pisze: 15 lis 2019, 20:17 Nawet jeśli ktoś ma zdolność kredytową i jest w stanie płacić kredyt samodzielnie?
To nie ma dla banku żadnego znaczenia. Lepiej trzymać dwie głowy kredytobiorców niż jedną.
U mnie dokładnie tak było i bank się nie zgodził.
ODPOWIEDZ