Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Uczciwa zona »

Contesempre
Przezylas ogromną traumę i ogrom bólu i jak widać wsparcia ze strony meza w tym czasie nie dostałaś i delikatnie mówiąc bardzo zawiodlas się na swoim mężu i ból i emocje wzięły u Ciebie górę, bo Twój mąż nie stanął na wysokości zadania.
Myślę że teraz Twój mąż odzwyczail się od Ciebie, bo czas też robi swoje i przyzwyczaił się do innego wygodnego życia i swoich "doradcow", którzy koło niego skaczą. Jak mam być szczera to miejmy nadzieję że jeszcze za tym nie stoi jakąś inna kobieta.
To że mąż Cię prowokuje zarzutami wobec Ciebie to teraz próbuje w jakimś stopniu swoje zachowanie przed samym sobą usprawiedliwiać by uspokoić swoje sumienie, ale Ty zmieniaj wtedy temat i nie dawaj się sprowokować, bo jeśli się dajesz on tylko utwierdza się w swoim myśleniu o Tobie że znów krzyczy, ciągłe pretensje ma, wypominania jak zawsze pomimo że masz rację i Twoje argumenty są jak najbardziej logiczne i poparte określonymi sytuacjami oni widzi ten styl w pisaniu pretensjonalny i tylko to. Staraj się być dobra dla niego w każdym slowie tylko tym możesz go do siebie przyciągnąć i miłym uśmiechem jeśli doszłoby do spotkania między Wami.
Módl się sercem i rozmawiaj z Bogiem nie klep modlitwy bo wtedy myśli uciekają ja tak mam i to przynosi mi ulgę.
Ja na spanie w ciezszym momentach biorę takie ziołowe leki typu Valused, nervosol, neospasmine są bez recepty i zawsze coś zasnę. Bez spania daleko nie zajedziesz musisz spać walcz o siebie! Widzę że jesteś uparta osoba jak ja i dazysz do obranego celu więc dasz radę!
Musisz odbijać sobie to od siebie zajmij się tym co zawsze lubilas robić Ty sama wiesz co sprawia Tobie największą radość. Ja teraz jeżdżę dużo na lyzwach, rolkach wczoraj fryzjera zaliczyłam, mam zamiar założyć aparat na zeby by mieć rowniejsze (choć mówią mi rodzice że mi nie trzeba, bo mam w miarę rowne), ale ja wiem że moja pewność siebie wzrośnie co przełoży się na moja wieksza siłę psychiczną. Mój mąż i tam mi nic nie chwali ale ja robię to dla siebie bo wiem że nigdy nie wolno się poddawać. A jeśli chodzi o rezultaty to u mnie żadnych rezultatów nie ma już 3 rok i czasem jest bardzo źle albo po prostu źle. Bo mój mąż też jest twardy jak skala, uparty, egoistyczny ale za to ja się rozwijam bo tego chce i idę przez do przodu.
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Uczciwa zona »

I jeszcze jedno. Jak męczą Cię te źle myśli dobijajace, wyobrażenia, bolesne sytuacje z przeszłości i terazniejszosci walcz z nimi wtedy czyms szybko się zajmij. To nasze myślenie, nakecanie sie powoduje zle emocje w nas uciekaj od nich. Musisz pracować nad sama sobą. Na początku jest to bardzo trudne ale powoli. Jak przez cały dzień zwalczysz jedną zła myślą to to już będzie Twój sukces i tak powoli do przodu malenkimi kroczkami.
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Uczciwa zona pisze: 17 sty 2020, 21:10 I jeszcze jedno. Jak męczą Cię te źle myśli dobijajace, wyobrażenia, bolesne sytuacje z przeszłości i terazniejszosci walcz z nimi wtedy czyms szybko się zajmij. To nasze myślenie, nakecanie sie powoduje zle emocje w nas uciekaj od nich. Musisz pracować nad sama sobą. Na początku jest to bardzo trudne ale powoli. Jak przez cały dzień zwalczysz jedną zła myślą to to już będzie Twój sukces i tak powoli do przodu malenkimi kroczkami.
Witaj Kochana,

Minął już ponad miesiąc od ostatniego wpisu a sytuacja nie ulega zmianom. Mąż to pierwsza myśl po przebudzeniu i ostatnia przed snem. Załamuje się, nie myślę o niczym innym. Moje małżeństwo legnie w gruzach a ja nie mogę nic zrobić, mogę tylko stać i się temu przyglądać. Myślałam, ze jak odpuszczę na chwilę, odsunę się, to zatęskni, ze coś się zmieni ale tylko tak myślałam...
Czas ucieka, niedługo pierwsza rozprawa a ja jestem bezradna i załamana, w trakcie drugiej już Nowenny Pompejańskiej i ciągłej walce o małżeństwo.
Pragnę tylko by mąż dał nam szanse, on twierdzi, że nie nadajemy się JUŻ do siebie, że będziemy się męczyli ze sobą. Ja jestem zdania, ze da się to uratować, tym bardziej, ze cały czas mamy kontakt ze sobą; że może być jeszcze lepiej niż było ale ja sama tego nie udźwignę, nie dam rady starać się i chcieć za dwoje. Nie wiem już jak z nim rozmawiać, jak do niego dotrzeć, mam wrażenie, ze moje słowa odbijają sie od niego jak od ściany. Czas owszem zrobił swoje, odzwyczailiśmy się od siebie, jemu jest dobrze, wygodnie a ja marze tylko o tym by zasypiać przy nim :( mimo to, nie poddaje się, cierpię ale ukrywam ból, co dziennie rano wstaje z wyrzutami sumienia, ze to przeze mnie i co dzień z nadzieją, że jeszcze kiedyś usłyszę od niego "Kocham Cię", śni mi się ciągle, ze do mnie wrócił, śni mi się normalne życie z nim. Dla mnie to co się stało nie jest powodem do rozstania, wszystko można naprawić i wybaczyć jeśli się kocha.
Co dzień walczę ze sobą i walczę o nas ale już od dawna bezskutecznie... I wbrew temu co napisałaś, mam nadzieję, że jednak nie ma żadnej "Kowalskiej", że nie zastąpił sobie mnie kimś innym, chociaż wiem, ze łatwiej jest wejść w nowy związek, z czystą kartą niż próbować naprawić małżeństwo, zetrzeć winy, zapracować od nowa na szacunek i zaufanie. Jeśli jednak jest, wolałabym wiedzieć, było by mi łatwiej się od tego uwolnić, odciąć, zrezygnować. Może jestem głupia, może powinnam dawno odpuścić i iść na przód ale chyba nie potrafię się dostosować do tego życia z biegiem czasu, do tych nowych krążących wartości gdzie każdy mówi olej go, żyj, spotkasz kogoś lepszego. Dla mnie on jest NAJ, we wszystkim, jest moim życiem, małżeństwo sakramentalne, wartości jakie wpoili rodzice nie pozwalają odpuścić, chyba troche żyje i myślę stereotypowo, jak z przed epoki ale taka już jestem, pełna wiary i nadziei.
Jeśli jest tu ktoś na grupie i czyta to, ktoś w podobnej lub takiej samej sytuacji, ktoś kto z tego wyszedł, dał szanse i nie żałuje, proszę o wiadomość prywatną. Rozmowa z taką osobą może mi wiele pomóc.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Dodam jeszcze, że moje pokłady siły, wiary i nadziei na poprawę wynikają z tego, ze mamy cały czas kontakt oprócz tego kiedy na kilka dni ja odpuściłam. proszę go o drobne przysługi a on chętnie pomaga. Często nawiązuję nasz temat, bo przecież gdyby miał to być koniec to chyba nie odpisywał by, nie pomagał? Jeśli sie mylę, wyprowadźcie mnie z błedu ale ten kontakt z nim daje mi siłe.
Wiedźmin

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Wiedźmin »

contesempre pisze: 26 lut 2020, 10:17
Minął już ponad miesiąc od ostatniego wpisu a sytuacja nie ulega zmianom. Mąż to pierwsza myśl po przebudzeniu i ostatnia przed snem. Załamuje się, nie myślę o niczym innym. Moje małżeństwo legnie w gruzach a ja nie mogę nic zrobić, mogę tylko stać i się temu przyglądać. [...]

Pragnę tylko by mąż dał nam szanse, on twierdzi, że nie nadajemy się JUŻ do siebie, że będziemy się męczyli ze sobą. Ja jestem zdania, ze da się to uratować, tym bardziej, ze cały czas mamy kontakt ze sobą; że może być jeszcze lepiej niż było ale ja sama tego nie udźwignę, nie dam rady starać się i chcieć za dwoje. Nie wiem już jak z nim rozmawiać, jak do niego dotrzeć, mam wrażenie, ze moje słowa odbijają sie od niego jak od ściany. [...]
contesempre pisze: 26 lut 2020, 12:42
[...] Jeśli sie mylę, wyprowadźcie mnie z błedu ale ten kontakt z nim daje mi siłe.

To, że kontakt z nim daje Ci siłę... to chyba nie do końca tak musi być.

To trochę wygląda tak, że przy uwieszeniu... ten mąż czy żona... jest trochę jak butla z tlenem.
Jak jesteśmy blisko butli z tlenem - to lepiej nam się oddycha - stąd wrażenie "dodawania sił".

Zadaniem zaś docelowym byłoby nauczenie się oddychania "normalnego" - aby ta mężowa butla z tlenem przestała być niezbędna.

Samemu ciężko jest ratować małżeństwo.
Dlatego zwykle polecamy ratować siebie - zatem maska z tlenem najpierw dla Ciebie - ale sztuka polega na tym, aby nie był to tlen z męża butli :)
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Wiedźmin,

wierz lub nie ale chwilę przed przeczytaniem twojego wpisu, zrozumiałam, że karmiłam nadzieję tym, że mamy kontakt. Ale my go nie mamy, to ja go wymuszam, na prowokuję a mąż tylko odpisuje lub nie.
Wróciłam na terapię, widzę szerzej. Dostrzegłam też, że mój cel (czyt. powrót męża) zasłania mi wszystko inne, w tym krzywdy jakie mi wyrządził a obwiniam się i ciągle przepraszam za to, co ja mu zrobiłam. I w tym momencie nachodzi pytanie, czy jak już osiągnę cel, mąż wróci, czy nie odsłoni mi to tego co mi zrobił? Czy znów nie wrócą wypominki Ty mi to a Ty mi to? Czasem myślę, ze to nie ma znaczenia co się stało, że to nie powód do rozstania a próbować trzeba zawsze. Czasem przychodzi taki moment, ze wątpię, że całe życie to się będzie ciągnęło za nami zamiast nas wzmocnić.
Jestem zdania, ze jeśli w małżeństwie pojawia się krysys, to po coś, by nad małżeństwem pracować a nie rozwiązywać. A rozwód to droga po najmniejszej linii oporu. Nie nadążam za dzisiejszymi czasami ale takie jest przesłanie, ze lepiej się rozwieźć niż męczyć. Tylko, ze ja chcę sie męczyć, chcę pracować nad każdą sferą, w której związek kulał i dojść do spokojnej starości z człowiekiem, którego kocham.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Triste »

contesempre pisze: 27 lut 2020, 9:47 Wiedźmin,

wierz lub nie ale chwilę przed przeczytaniem twojego wpisu, zrozumiałam, że karmiłam nadzieję tym, że mamy kontakt. Ale my go nie mamy, to ja go wymuszam, na prowokuję a mąż tylko odpisuje lub nie.
Wróciłam na terapię, widzę szerzej. Dostrzegłam też, że mój cel (czyt. powrót męża) zasłania mi wszystko inne, w tym krzywdy jakie mi wyrządził a obwiniam się i ciągle przepraszam za to, co ja mu zrobiłam. I w tym momencie nachodzi pytanie, czy jak już osiągnę cel, mąż wróci, czy nie odsłoni mi to tego co mi zrobił? Czy znów nie wrócą wypominki Ty mi to a Ty mi to? Czasem myślę, ze to nie ma znaczenia co się stało, że to nie powód do rozstania a próbować trzeba zawsze. Czasem przychodzi taki moment, ze wątpię, że całe życie to się będzie ciągnęło za nami zamiast nas wzmocnić.
Jestem zdania, ze jeśli w małżeństwie pojawia się krysys, to po coś, by nad małżeństwem pracować a nie rozwiązywać. A rozwód to droga po najmniejszej linii oporu. Nie nadążam za dzisiejszymi czasami ale takie jest przesłanie, ze lepiej się rozwieźć niż męczyć. Tylko, ze ja chcę sie męczyć, chcę pracować nad każdą sferą, w której związek kulał i dojść do spokojnej starości z człowiekiem, którego kocham.
Dokładnie takie same pytania sobie zadawałam ....teraz już nie bo u mnie sprawa jest zamknięta.
Przez pewien czas moje ratowanie małżeństwa to była droga "po trupach". Parłam na oślep do przodu byle osiągnąć cel, byle mąż wrócił.
To była droga do nikąd. Ten powrót paradoksalnie niczego by nie zmienił.
Bo ja też miałam klapki na oczach i widziałam tylko to co ja złego mężowi zrobiłam - to chyba domena porzuconych, człowiek sam się biczuje.
Żeby wrócić do siebie w pełni i zacząć na nowo żyć trzeba wzajemnego przebaczenia, trzeba wymazać te wszystkie krzywdy, do tego trzeba dojrzałej silnej miłości. A niewielu ludzi na taką miłość stać niestety.
Wbrew pozorom, człowiek biorąc ślub jest zakochany i myśli, że to już zawsze tak będzie, na ślub można się w pewien sposób przygotować, wiele się o tym mówi i słyszy.
O kryzysach już nie. Jakoś ludzie w towarzystwie nie dzielą się przeżyciami jak go przeżyć, jak sobie z nim radzić.

I takie to myślenie - zostawię to za sobą, zrzucę ten problem, wymienię męża, żonę na innego, na inną, będzie lepsza miłość, nowa jakość życia.
Niestety tylko pozornie ......
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Triste pisze: 27 lut 2020, 13:58
contesempre pisze: 27 lut 2020, 9:47 Wiedźmin,

wierz lub nie ale chwilę przed przeczytaniem twojego wpisu, zrozumiałam, że karmiłam nadzieję tym, że mamy kontakt. Ale my go nie mamy, to ja go wymuszam, na prowokuję a mąż tylko odpisuje lub nie.
Wróciłam na terapię, widzę szerzej. Dostrzegłam też, że mój cel (czyt. powrót męża) zasłania mi wszystko inne, w tym krzywdy jakie mi wyrządził a obwiniam się i ciągle przepraszam za to, co ja mu zrobiłam. I w tym momencie nachodzi pytanie, czy jak już osiągnę cel, mąż wróci, czy nie odsłoni mi to tego co mi zrobił? Czy znów nie wrócą wypominki Ty mi to a Ty mi to? Czasem myślę, ze to nie ma znaczenia co się stało, że to nie powód do rozstania a próbować trzeba zawsze. Czasem przychodzi taki moment, ze wątpię, że całe życie to się będzie ciągnęło za nami zamiast nas wzmocnić.
Jestem zdania, ze jeśli w małżeństwie pojawia się krysys, to po coś, by nad małżeństwem pracować a nie rozwiązywać. A rozwód to droga po najmniejszej linii oporu. Nie nadążam za dzisiejszymi czasami ale takie jest przesłanie, ze lepiej się rozwieźć niż męczyć. Tylko, ze ja chcę sie męczyć, chcę pracować nad każdą sferą, w której związek kulał i dojść do spokojnej starości z człowiekiem, którego kocham.
Dokładnie takie same pytania sobie zadawałam ....teraz już nie bo u mnie sprawa jest zamknięta.
Przez pewien czas moje ratowanie małżeństwa to była droga "po trupach". Parłam na oślep do przodu byle osiągnąć cel, byle mąż wrócił.
To była droga do nikąd. Ten powrót paradoksalnie niczego by nie zmienił.
Bo ja też miałam klapki na oczach i widziałam tylko to co ja złego mężowi zrobiłam - to chyba domena porzuconych, człowiek sam się biczuje.
Żeby wrócić do siebie w pełni i zacząć na nowo żyć trzeba wzajemnego przebaczenia, trzeba wymazać te wszystkie krzywdy, do tego trzeba dojrzałej silnej miłości. A niewielu ludzi na taką miłość stać niestety.
Wbrew pozorom, człowiek biorąc ślub jest zakochany i myśli, że to już zawsze tak będzie, na ślub można się w pewien sposób przygotować, wiele się o tym mówi i słyszy.
O kryzysach już nie. Jakoś ludzie w towarzystwie nie dzielą się przeżyciami jak go przeżyć, jak sobie z nim radzić.

I takie to myślenie - zostawię to za sobą, zrzucę ten problem, wymienię męża, żonę na innego, na inną, będzie lepsza miłość, nowa jakość życia.
Niestety tylko pozornie ......
A jak u Ciebie się to skończyło? Bo widzę, ze nasze historie są bardzo podobne. Też ślepo dążę do celu na wszelkie sposoby.
Po za tym napisałaś "człowiek biorąc ślub jest zakochany i myśli, że to już zawsze tak będzie", dodam tylko do tego, ze byliśmy z mężem przed ślubem prawie 7 lat razem więc znaliśmy się można powiedzieć jak łyse konie. Z tym przygotowywaniem się do ślubu i kryzysami, zgadzam się. Na naukach przedmałżeńskich małżeństwo jest wyciągane na piedestał a nie mówi się o kryzysach, jak je przejść.
My z mężem w tej chwili zmieniliśmy się, odkąd nie jesteśmy razem, nastąpił w nas obojgu szereg zmian. Dopiero teraz staliśmy się takimi ludźmi jakimi druga strona chciała wcześniej. Wcześniej nie rozmawialiśmy tylko zarzucaliśmy się wypominkami. Nie słuchaliśmy siebie nawzajem i nie rozumieliśmy tylko karmiliśmy naszą nienawiść. Odpowiadaliśmy atakiem na atak, stawialiśmy sobie warunki. Oczekiwaliśmy oboje, ze ta druga strona zrobi wszystko czego chcemy a nawet więcej by udowodnić cokolwiek. Niestety teraz mąż mówi, ze jest za późno. Ja zakopałam to co było, wybaczyłam, kocham i modlę się by zmienił zdanie.
Kiedy ja go odpychałam, on był w tej sytuacji, w której ja teraz, cel przysłaniał wszystko. Dopiero teraz to rozumiem.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Triste »

contesempre pisze: 27 lut 2020, 14:34A jak u Ciebie się to skończyło? Bo widzę, ze nasze historie są bardzo podobne.
Wszystko zmierza ku rozwodowi.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Triste pisze: 27 lut 2020, 16:07
contesempre pisze: 27 lut 2020, 14:34A jak u Ciebie się to skończyło? Bo widzę, ze nasze historie są bardzo podobne.
Wszystko zmierza ku rozwodowi.
Bardzo mi przykro 😔 łączę się z Tobą, u mnie pierwsza rozprawa lada dzień...
Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Uczciwa zona »

Witaj Contesempre, dobrze, ze tu piszesz.
Jak już Ci pisano wcześniej to najważniejsze nauczyć się żyć i funkcjonować jako "Ty"- osoba, nieuzalezniona od innego człowieka tu na ziemi.
Moim głownym błędem jaki popelnialam
w moim małżeństwie było to że doslownie wszystko było uzależnione od zachowania mojego męża, jego humorow i manipulacji. Przez 10 lat naszego małżeństwa uważałam że będąc w małżeństwie jesteśmy "My" lub "On" i w tym wszystkim nie było mnie jako osoby, człowieka. Dlatego kiedy przychodzi "cios" od Ukochanej osoby męża okazuje się, że z męża zrobiliśmy jakieś bóstwo, od którego byliśmy uzależnieni i przez to nie dostrzegalismy jego przewinień wobec nas ale i również swoich typu matkowanie mu itd.
Teraz wiem, że warto polegać tylko na Bogu, bo tylko On nas nie zawiedzie, wesprze, doda sił i pomoże przejść w najgorszych momentach naszego życia.
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: 3letniaMężatka »

Może ja sie włacze do dyskusji. U mnie mąż wrocil po kryzysie - wtedy kiedy stanełam na nogach, złozylam pozew i tak nie bolalo jak "w chwili szoku"
Czy cos sie zmienilo - jak mąż wrócił ? Tak. Byłam szczęśliwa ale zaczęłam sie bać każdego kolejnego dnia. Ale ta euforia. Wszystko zaślepiła.
Ale do rzeczy. Każdą komórką swojego ciała, chce aby mąż wrocił. Ale dopada mnie strach - a jak Ci za 2 lata taki sam numer wywienie poraz enty ?
Czy Ty autorko wątku analizowałaś to ? Co wtedy ?
Nasze marzenia są piękne i warto je mieć ale co jak marzenia się spełnią?
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

3letniaMężatka pisze: 10 mar 2020, 20:12 Może ja sie włacze do dyskusji. U mnie mąż wrocil po kryzysie - wtedy kiedy stanełam na nogach, złozylam pozew i tak nie bolalo jak "w chwili szoku"
Czy cos sie zmienilo - jak mąż wrócił ? Tak. Byłam szczęśliwa ale zaczęłam sie bać każdego kolejnego dnia. Ale ta euforia. Wszystko zaślepiła.
Ale do rzeczy. Każdą komórką swojego ciała, chce aby mąż wrocił. Ale dopada mnie strach - a jak Ci za 2 lata taki sam numer wywienie poraz enty ?
Czy Ty autorko wątku analizowałaś to ? Co wtedy ?
Nasze marzenia są piękne i warto je mieć ale co jak marzenia się spełnią?
Witaj! U mnie sytuacja wygląda tak, że ja starałam sie stanąć na nogi kiedy zaczął się kryzys, mąż nie chciał iść ze mną na terapię, odsunęłam go wtedy od siebie i poszłam sama. W trakcie jej trwania zdecydowałam, ze chcę uratować nasze małżeństwo ale okazało się, ze jest za późno. Wtedy mówił, ze chce, prosił, pisał ale ja trzymałam go na dystans bo nie byłam pewna, a jak nabrałam pewności on odpuścił, złożył pozew.
U Ciebie euforia zaślepiałam wszystko po powrocie męża, u mnie cel zasłania wszystko co było złe. I owszem analizowałam to czy w przyszłości sytuacja się nie powtórzy. Myślę, że jeśli by wrócił to kocha szczerze a jeśli kocha to będzie się starał, mamy pewne doświadczenie, uczymy się na błędach i gdybyśmy OBOJE CHCIELI, nie popełnili byśmy ich po raz kolejny. No ale niestety ja nie jestem w stanie chcieć za dwoje, starać sie za dwoje, ja mogę mu tylko obiecać, że jeśli wróci to zrobię wszystko by było dobrze.

Jednak nikt nie da nam na nic gwarancji, jesteśmy ludźmi, błądzimy. Ja przez to forum, przez słowa ks. Marka Dziewieckiego, myślę nie tylko o nas jako jednostkach i o tym co się będzie działo i jak potoczy się życie po rozwodzie ale i o samym sakramencie. Nie zastanawiam się co będzie za kilka miesięcy jeśli dojdzie do rozwodu, póki co staram się myśleć pozytywnie. Odsunęłam wszelkie pokusy, odcięłam się od wszystkiego co mogło by działać na niekorzyść w mojej walce o małżeństwo by mąż zobaczył moją zmianę. Wiara, nierozerwalność małżeństwa, nadzieja, modlitwa i ciche czekanie na męża bez uwieszenia się na nim, już nie prowokuje do kontaktu, daję mu od siebie "odpocząć". Być może robię sobie tym krzywdę, że w głowie mam wszystko na "tak" i czekam ale ja nie tylko wierzę w Boga ale wierzę Bogu. A to dwie zupełnie inne kwestie. Wierzę, że to co się teraz dzieje jest po coś, że ma on plan na nas i choć teraz coś odbiera, kiedyś odda z nawiązka.
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: 3letniaMężatka »

Twoje emocje i myśli są mi bardzo bliskie.
Mogę nawet stwierdzić, że nasze myśli i emocję pracują w ten sam sposob w czasie kryzysu.
Ufam tak jak i Ty, że Bóg nam pomoże ale mam chwile zwątpienia. Odmawiąjac modlitwę czuje, że wszytsko się ułoży, mam nadzieję. Potem przychodzi chwila zwątpienia - moze gdybym zaczęła nienawidzieć męża po tym co mi zrobił (za radą osób z otoczenia) było by mi łatwiej.

W ostatnią niedzielę ks. powiedział, że wiara to decyzja. Więc naszą wiarą podjęłyśmy decyzję o naszym małżeństwie.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

3letniaMężatka pisze: 11 mar 2020, 14:58 Twoje emocje i myśli są mi bardzo bliskie.
Mogę nawet stwierdzić, że nasze myśli i emocję pracują w ten sam sposob w czasie kryzysu.
Ufam tak jak i Ty, że Bóg nam pomoże ale mam chwile zwątpienia. Odmawiąjac modlitwę czuje, że wszytsko się ułoży, mam nadzieję. Potem przychodzi chwila zwątpienia - moze gdybym zaczęła nienawidzieć męża po tym co mi zrobił (za radą osób z otoczenia) było by mi łatwiej.

W ostatnią niedzielę ks. powiedział, że wiara to decyzja. Więc naszą wiarą podjęłyśmy decyzję o naszym małżeństwie.
Ja zrozumiałam, że błądząc popełniam grzech. Że mąż popełnił grzech odchodząc, nie okazuje miłości z bliska. Ja wróciłam na właściwe tory, postanowiłam poprawę i staram się być lepszym człowiekiem. I mam zupełnie jak Ty, kiedy się modlę i myślę o naszym małżeństwie przez pryzmat wiar, wierzę, że się uda. Też nachodzą momenty zwątpienia, ze to wszystko daremne, że łzy, złość, tęsknota i obawa o niego, troska - to wszystko zadaje więcej bólu, że łatwiej by było, gdybym dopuściła do siebie zdanie innych. Mam zupełnie tak samo, bliscy mówią, że tego się już nie uda uratować, zeby dać sobie spokój. Ale dla mnie sakrament jest na pierwszym miejscu. Małżeństwo sakramentalne to pierwsza rzecz jaką zły chce popsuć. Świetnie wpisuje się w to konferencja na temat małżeństwa dr. Jacka Pulikowskiego. Gdybyśmy wspólnie z mężem mieli wiarę, modlili się, gdyby nasza relacja z Bogiem była silniejsza, byłoby zupełnie inaczej. A my wzięliśmy ślub i zapomnieliśmy o Bogu, myśleliśmy, że miłość wystarczy.

Cieszę się z powrotu Twojego męża, to też daje mi promyk nadziei, że mój w końcu wróci. Chociaż już nie proszę, nie błagam, modlę się i czekam. Czekam na niego z czystym sumieniem, w wierze, z wiarą, ze się uda, po cichu, bez szumu w okół nas. Trochę spokojniejsza niż jakiś czas temu, może przygotowuję się na najgorsze ale wiem, że wyczerpałam już możliwości, ze już nic więcej zrobić nie mogę.
Zablokowany