contesempre pisze: ↑03 gru 2020, 14:42
Cześć Kochani,
mam pytanie do Was. Chociaż wzbraniałam się to teraz mam mętlik w głowie. Popełniliśmy z mężem oboje grzech a teraz jesteśmy w trakcie rozwodu - z inicjatywy męża.
Ja nadal mimo wszystko kocham go ale realnie wiem, że nie będziemy razem i dojdzie do rozwodu prędzej czy później. On żyje teraz z Kowalską a ja czekam na wyrok...
Kowalska bardzo pewnie się czuje, wypisuje do mnie i mojej rodziny swoje żale. Mąż odsunął się całkowicie a ja myślami i sercem przy nim nieustannie, nie umiem się w nic zaangażować. Za chwilę rozwód i do końca życia już nie przystąpię do żadnego sakramentu.
Ostatnio ktoś zasugerował by zbadać ważność małżeństwa. Ja ze swojej strony wiem, że zawarłam je ważnie jednak mąż, by po kilku głębszych "na odwagę". Boje się, że składając skargę powodową i próbując stwierdzić nieważność, chcę wyczyścić sobie konto i mężowi z grzechu jaki popełniliśmy w małżeństwie no bo "wielu facetów pije ze świadkiem podczas przygotowań czy na bramach" i dla wielu osób jest to "normalne".
Boję się,że nawet jeśli zostanie stwierdzona nieważność to ja i tak będę do końca życia siebie winić i nie będę się czuła fair wobec Boga, bo ja składałam przysięgę w pełni świadomie a tylko mąż po alkoholu.
Błagam, doradźcie coś bo ja zwariuję. Emocjonalnie nadal mam rollercoaster, raz siłaczka nie dająca sobą pomiatać i stawiająca wyraźne granice a za chwilę beksa, leżę, tęsknię i płaczę.
Mnóstwo kwestii poruszyłaś. Zacznę ci odpowiadać od końca.
Emocje nie są złe, nie warto ich tłumić, warto im za to pozwolić przepłynąć - ze świadomością, że nawet te najsliniejsze przemijają. Oraz, że często niosą ze sobą informacje o naszym stanie, o tym co się nam przytrafia - i warto je w tym kontekście odczytać - ale nie warto w stanie silnego pobudzenia emocjonalnego podejmować decyzji. Obejrzyj sobie wystąpienie śp. księdza Grzywocza o emocjach, bardzo dużo mi rozjaśniło i dało do myślenia.
https://www.youtube.com/watch?v=8GSN-nQKvw8
Myślę, że większość osób, które przeżywają kryzys w małżeństwie, na pewnym etapie rozważa, czy małżeństwo jest ważnie zawarte. Nie ma w tym nic złego. Warto omówić to z doświadczoną osobą, zwrócić się do osoby duchownej o pomoc w rozeznaniu i omówić z nią swoje wątpliwości. Nie mam pojęcia, czy parę głębszych przed śłubem może stanowić o nieważności sakramentu - pewnie zależy od okoliczności, czasu i mnóstwa innych rzeczy - ale tylko zgaduję. Od tego rozeznania zależą dalsze decyzje - np. co do zgody na rozwód przed sądem cywilnym, więc warto taką rozmowę przeprowadzić. Szczególnie, gdy pojawiają się wątpliwości.
Nie ma natomiast czegoś takiego jak małżeństwo zawarte ważnie po jednej stronie (są małżeństwa z osobami innej wiary, no ale to inny przypadek). Ważność musi być po obu stronach. Małżeństwo albo jest ważnie zawarte, albo nie ma go wcale.
Nie wiem, jaki grzech w małżeństwie masz na myśli, ale grzech zmywa tylko szczera i sumienna spowiedź oraz pokuta i zadośćuczynienie. Unieważnienie małżeństwa grzechu nie zmywa.
Na pewno twoje intencje i powody z jakich myslisz o ewentualnym zbadaniu ważności małżeństwa mają znaczenie. I warto o tym także porozmawiać. Raczej nie jest tak, że stracisz z powodu rozwodu cywilnego prawo do sakramentów. Choć nie wiem, jak sprawa wygląda w przypadku zgody na rozwód, ale wydaje mi się, że pozostając w wierności sakramentowi i żyjąc jako żona sakramentalna, raczej kobieta ma szanse uzyskać rozgrzeszenie - pewnie wiele też zależy od tego z jakiego powodu na rozwód się zgodziła - ale znów nie wiem tego na pewno. Może osoby z takimi doświadczeniami się odezwą.
Co do zgody na rozwód - gdy uważasz swoje małżeństwo za ważne, i nie chcesz rozwodu, masz prawo się na niego nie zgadzać, a jeśli się zgodziłaś, zgodę możesz wycofać na kazdym etapie sprawy. Wystarczy ustne oświadczenie na rozprawie, albo pismo. Zmianę stanowiska dobrze w paru zdaniach uzasadnić, zgodnie z prawdą - np. tym co napisałaś: kocham męza, a wiara jest dla mnie ważna, a moja wiara mówi, mi że małżeństwo nalezy naprawiać a nie rodzielać - nawet gdy miłości nie ma - może sie ona odrodzić - a tym bardziej rozdzielanie małżeństwa nie ma sensu, gdy miłość jest choć na razie tylko po jednej stronie. I że czas może wpłynąć na odnowę relacji, nawet jełśi mąz obecnie pozostaje w innej relacji - to romanse nie zawsze kończą małżeństwa, i warto poczekać, aż mąż będzie w stanie oboektyniej ocenić swoje życie, małżeństwo, niż teraz, gdy jest w szczycie romansu.
Skąd pomysł, że "realnie nie będziecie z męzem" już razem. Masz szklaną kulę i to taką która pokazuje przyszłość? To byłby jedyny taki egzemplarz na świecie. Każde sakramentalne małżeństwo istnieje i nawet rozłączenie małżonków, nawiązanie innych relacji, rozwód cywilny, tego istnienia nie niszczą w żaden sposób. To sakrament - ogromna moc sakramentu daje między innymi łaskę odradzania się więzi małżonków, nawet w takich okolicznościach, gdy wydaje się to niemożliwe. Dla Boga wszystko jest możliwe. No i po ludzku - mamy na to wiele świadectw. Pięknych świadectw odradzania się miłości małżeńskiej.
I ostatnie - czemu pozwalasz, by kowalska do ciebie pisała swoje żale? Zawsze możesz napisać, że prosisz o zaprzestanie, albo po prostu zablokowac kontakt. Ja mam na koncie dośc niechlubny epizod: gdy kowalska zaczęła się wtrącać w moją korespondencję z mężem, zareagowałam z całą mocą, skrajnie złośliwie i z premedytacją tak, żeby ja jak najbardziej dotknąć i żeby pożałowała każdego słowa, jakie do mnie napisała. Byłam wściekła, że śmie wtrącac się do mojej korespondecji z męzem i do tego decydować o sprawach naszego dziecka i wogóle się wypowiadać. Moja reakcja zapewne była przesadna, ostra i nieładna - ale z drugiej strony okazała się bardzo skuteczna. Nie zachęcam do takiej formy działań - choć czułam satysfakcję, gdy dałam upust moim emocjom, to nie czułam się dobrze z tą satysfakcją. Ale zdecydowany odpór bez przekraczania granic można stawić, gdy ktoś przekracza nasze granice. I w tym nic złego nie ma. Nie daj się zwariować.