W sobotę wieczorem mąż zasłabł. Runął na podłogę w mieszkaniu córki. Ocuciła go. Położył się na 20 minut, a potem znowu wstał do komputera. Pracuje non stop. Aby pójść na urlop, (jest wyczerpany, a o zwolnieniu lekarskim nie chce słyszeć), musi zrobić to wszystko, co zrobiłby przez dwa tygodnie pracując. Inaczej szefowa go nie puści. Tak działa ta firma.
Zatem zarzyna się jeszcze bardziej, niż zazwyczaj. Niestety, nie wyrobił się ( to było do przewidzenia ). Nie zacznie urlopu od jutra, chyba że....będzie pracować na urlopie ( też już to przechodziliśmy ).
Zastanawiam się, jak daleko może sięgać jeszcze MOJA granica w starciu z autodestrukcją męża.
Rozumiem, że praca jest dla niego ważna i jego choroba nie wyklucza go z życia zawodowego. Wymaga jednak wielu zmian, aby chronić swoje życie i zdrowie. Mąż ich nie podejmuje.
Spotkałam młodą kobietę na przeglądzie auta. Zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, że jest młodą wdową. Około półtora roku temu zmarł jej 43-letni mąż. Na serce. Lekarz go uprzedził, że jak nie zmieni radykalnie stylu życia ( nadmierny stres, za dużo pracy, kiepskie odżywianie się, brak ruchu i snu itd...) jest na prostej drodze ku śmierci.
Ten mężczyzna tego nie zrobił. I, faktycznie, dostał pewnego poranka rozległego zawału i zmarł. " Pozostawił mnie samą z niezłym bałaganem", powiedziała mi ta kobieta.
Zapytałam: Nie pomogła mu pani? Nie próbowała przekonać, zachęcić do leczenia. Wesprzeć?
- Nie chciał.
- I co? Przypatrywała się pani jak on z tej równi pochyłej...?
- Taw wybrał - odpowiedziała.
Może w tej historii z ubiegłej jesieni, która tak mi utknęła w pamięci jest dla mnie odpowiedź?
Czuję się totalnie bezradna wobec uporu męża. Nie wiem w jaki sposób mogłabym mu pomóc.
Dziękuję. Nie tańczę.
Moderator: Moderatorzy
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
Postawiłam granicę swemu poczuciu bezradności. Zdecydowałam się zaakceptować wybory męża. Wyrażam swoje zdanie, oferuję wsparcie, gdy czuję taką potrzebę, jednak odpuszczam rolę "wybawicielki" i pierwszej pomocy.
Jestem pochłonięta swoimi sprawami, a w związku z zaistniałą sytuacją na świecie jeszcze bardziej jest czym zająć głowę i ręce.
Jestem pochłonięta swoimi sprawami, a w związku z zaistniałą sytuacją na świecie jeszcze bardziej jest czym zająć głowę i ręce.
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
Byłam z mężem na jubileuszu firmy, w której kiedyś pracował. Dzieci nas wystroiły. Mąż w gajerku syna z obrony, ja w sukience córy Od dawna nie byliśmy z mężem razem na takim wyjściu. Nie mamy ciuchów na takie okazje.
Mąż adorował mnie dyskretnie cały wieczór. Przedstawiał dawnym znajomym z pracy:
- To moja żona.
Błyszczałam przy nim jak ta gwiazda betlejemska, na chwiejnych nogach w szpilkach koloru beż, 10 cm, które też musiałam wdziać na wyraźny rozkaz córki ( i dobrze!).
Patrzyłam na mojego mężczyznę, jak wita się serdecznie z dawnymi ziomalami. Padają sobie w miśki. Gadu gadu, stare dzieje...Potrzebował tego.
I jeszcze inne wzrusze tego wieczoru... I dopytki dzieci czy jest fajnie, że koniecznie mamy przesłać foty jak się bawimy i czy dobrze wyglądamy. No, zdaliśmy egzamin
Naprawiamy się powoli.
Mąż adorował mnie dyskretnie cały wieczór. Przedstawiał dawnym znajomym z pracy:
- To moja żona.
Błyszczałam przy nim jak ta gwiazda betlejemska, na chwiejnych nogach w szpilkach koloru beż, 10 cm, które też musiałam wdziać na wyraźny rozkaz córki ( i dobrze!).
Patrzyłam na mojego mężczyznę, jak wita się serdecznie z dawnymi ziomalami. Padają sobie w miśki. Gadu gadu, stare dzieje...Potrzebował tego.
I jeszcze inne wzrusze tego wieczoru... I dopytki dzieci czy jest fajnie, że koniecznie mamy przesłać foty jak się bawimy i czy dobrze wyglądamy. No, zdaliśmy egzamin
Naprawiamy się powoli.
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
Nino Chwala Panu,
oby Opatrznosc Wam Blogoslawila i Strzegla
Piekne, budujace swiadectwo,ze z Bogiem mozna wszystko, mimo trudow i grud po drodze ..
Serdecznosci
oby Opatrznosc Wam Blogoslawila i Strzegla
Piekne, budujace swiadectwo,ze z Bogiem mozna wszystko, mimo trudow i grud po drodze ..
Serdecznosci
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
s zono! Serdecznie dziękuję! I takie chwile się zdarzają w tym wędrowaniu przez Himalaje
Uściski dla Ciebie i Twoich bliskich
Uściski dla Ciebie i Twoich bliskich
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
Pięknie. Szczerze życzę aby takich chwil było jak najwięcej i jak najdłuższego spokoju. Choroba męża jak rozumiem jeszcze nie jest nasilona?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Re: Dziękuję. Nie tańczę.
Choroba męża postępuje powoli, bo to teraz taki jej etap (dopiero dwa lata od diagnozy), ale... postępuje. Jest już też widoczna, choć dla mnie na razie nie ma to znaczenia, ponieważ mąż jest w pełni samodzielny i aktywny. Jak powiedział ks. Pawlukiewicz, Parkinson jest bardzo zdradziecki, bo przez kilka lat może utrzymać "ofiarę" w poczuciu, że nie jest najgorzej i tak już zostanie, a potem...krach! Każde, kolejne stadium już dużo trudniejsze...
Wiedział, co mówi, przecież sam chorował.
Dlatego staram się z tego względnego spokoju od choroby w stanie jeszcze nienasilonym czerpać jak najwięcej. Nie psuć już tak bezmyślnie i lekkomyślnie czasu, który został nam ofiarowany.
Złożyłaś mi Sarah bardzo trafne życzenia: jak najdłużdzego spokoju. Oby tak właśnie było. Dziękuję.
Wiedział, co mówi, przecież sam chorował.
Dlatego staram się z tego względnego spokoju od choroby w stanie jeszcze nienasilonym czerpać jak najwięcej. Nie psuć już tak bezmyślnie i lekkomyślnie czasu, który został nam ofiarowany.
Złożyłaś mi Sarah bardzo trafne życzenia: jak najdłużdzego spokoju. Oby tak właśnie było. Dziękuję.