Dziękuję. Nie tańczę.

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 30 gru 2020, 15:01

Dziewczyny, dziękuję, że się odezwałyście. Ruta, bardzo dziękuję za konkretne wskazówki. Jak się komunikować. Mam z tym problem.
U mnie duża dynamika zdarzeń. nawet cieszę się, że jestem na obczyźnie, ponieważ nie udźwignęłabym w domu....

Mąż w fazie silnego odmrożenia. Jakiś nieoczekiwany zwrot od dwóch tygodni. Bardzo dużo komplementów na temat mojego wyglądu. Domagania się zdjęć...Chwilami myślę, że jest nieco...pobudzony z powodu leków. Bez kitu! Jednym ze skutków ubocznych leków, które bierze jest...wzrost popędu seksualnego ;)
W sumie dobrze, że jestem teraz półtora tysiąca kilometrów od domu. Potrzebuję spokoju.

W pracy okrzepłam. Jestem na półmetku,więc teraz z górki. Mam jeszcze miesiąc, aby się jakoś wewnętrznie przygotować na zmiany, które czekają mnie po powrocie. Mąż nadal w domu i....prawdopodobnie rozpakował te walizy, które trzymał w garażu. Zauważyłam na Komunikatorze, że czyta książkę, którą miał w jednej z tych walizek ;)
Swięta spędził u swojej matuli (jak ją nazywa), ale była też córka z chłopakiem. Na Insta wrzucił zdjęcie...córki właśnie :)
No i hit dla mnie totalny: syn z dziewczyną przyjeżdżają na sylwka do naszej chałupinki w puszczy....Będzie zimowe ognisko w ogrodzie...Mąż właśnie z listą zakupów od syna, pojechał do marketu na zakupy...
Listopad mieliśmy koszmarny. Syn też dostał 'wyrok". Do końca życia będzie borykać się z cukrzycą. Choroba dała o sobie znać jesienią. W listopadzie szpital i....covid na dokładkę (do zakażenia doszło na SORZ-e). Było grubo....:( Dużo by mówić, co się działo na oddziale covidowym :(

Dla mnie pewnym odczuciem przełomu była nasza.... kłótnia! Żeby dodzwonić się do bliskich z komórki, łapię wifi spod kawiarni. Wychodzę na ulicę, siadam przy stoliczku na zewnątrz, oko cieszą świąteczne iluminacje. W sumie, nawet dobrze, bo przynajmniej łapię oddech.
Dodzwaniam się do męża na watsapie. Kłócimy się. Długo! Moja polska mowa rozbrzmiewa echem po ulicy, a żeby było lżej, kłócą się na żywo również jacyś Francuzi przy fontannie...
I mąż nie trzaska słuchawką, znosi moją nieudolność i potrzaskane emocje, ja biorę na klatę jego...
W pewnym momencie nawet przelewa się przeze mnie fala współczucia, gdy próbuje coś powiedzieć, zacina się, jest taki nieporadny w pochwyceniu właściwego słowa, bo ... nie potrafi inaczej, a jednocześnie; nie chce mnie spławić, chce wytrzymać, pozwolić mi wybrzmieć.
To była kłótnia stulecia! Byliśmy jak dwa psy, które się pogryzły, ale które na koniec podały sobie łapę i oddaliły się odpocząć i ochłonąć, każde do swojej budy...
Ech....
Wszystkim Sycharowiczom, życzę Szczęśliwego Nowego Roku i polecam Was Bogu w moich modlitwach.
Ruta! Tak, przypominaj mi o Matce, i też wiedz, że nie chcę o Niej nigdy zapomnieć. Królowej mego serca...
Wiem to dobrze, że mogę na niej polegać. Wiem, bo doświadczam.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 30 gru 2020, 16:42

Super to czytać Nino, to była bardzo dobra kłótnia, nie monolog i manipulacja jednej strony. Pięknie się dzieje, u mnie jest też zmiana, czasem wolałabym być też bardzo daleko. Mąż mi chyba daje sygnały że może się poprawić, ja nie potrafię tego przyjąć, nauczyłam się samotności, jest mi w niej dobrze. Czas pokaże co się wydarzy u Ciebie i u mnie, oby do przodu i z postawieniem przeszłości daleko, nie była dobra.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 04 sty 2021, 16:46

Caliope pisze:
30 gru 2020, 16:42
Mąż mi chyba daje sygnały że może się poprawić, ja nie potrafię tego przyjąć, nauczyłam się samotności, jest mi w niej dobrze. Czas pokaże co się wydarzy u Ciebie i u mnie, oby do przodu i z postawieniem przeszłości daleko, nie była dobra.
Dzięki Caliope, że mi sekundujesz :) Dlaczego ignorujesz sygnały od męża? Dlaczego nie potrafisz tego przyjąć?
Dużo rozmyślałam na temat odwieszania się. Ono w każdym przypadku przebiega inaczej...
Ja nie potrafiłam odwiesić się w typowo sycharowski sposób, tutaj zalecany. Jednak z bardzo wielu rad, przemyśleń i doświadczenia innych Sycharków; po prostu skorzystałam. Sięgnęłam po narzędzia, z których skorzystali już inni przede mną. Uznałam, że nie ma co marnować tego dobra. To też dla mnie droga na skróty ;)
Z dużym zainteresowaniem śledziłam wypowiedzi Pavła. Odnajdywałam tam cenne wskazówki i dla mnie. Nasze sytuacje rodzinne są tak odmienne, a mimo to "szperałam" w słowach Pavla, bo z jakichś powodów pomagały mi, rzucały światło. To samo Ruta!, s zona, MaryM, Ukasz...Konkretna pomoc od konkretnych ludzi na tym Forum, a chodzi mi wyłącznie o ich wypowiedzi.
Odwieszenie chyba nie ma polegać na...zobojętnieniu lub zamrożeniu się.
Mnie bez męża było bardzo trudno. Bardzo tęskniłam. Uspokoiłam się, kiedy wrócił do domu....Robiłam w tym kierunku różne zabiegi. Nie umiałam zachować się jak typowa Córka Króla, ale....nauczyłam się funkcjonować bez niego, co stało się dla mnie budującym doświadczeniem, a czego wcześniej, przy wcześniejszych kryzysach nie potrafiłam udźwignąć emocjonalnie. Rozpadałam się.
Teraz też się rozpadłam, ale.....jakoś inaczej. Pod Okiem Pana Boga, przebiega to, że tak powiem: z sensem. Nie wiem jeszcze, jakim: ale to się mimo wszystko, kupy trzyma.
No w każdym razie; ja się trzymałam: 17 miesięcy bez męża! Dałam radę. I nie przestałam go kochać, ani za nim tęsknić, choć cała ta sytuacja pokazała też, jak mocno byłam od niego uzależniona.
Teraz też żyjemy na odległość. Pracuję zagranicą. Mąż powoli odbudowuje relację z dziećmi. Jesteśmy w kontakcie. Odmraża się z dnia na dzień i cieszy mnie to.
Jednak są też sytuacje bardzo, bardzo trudne, ale....
Jestem w Krokach, nie przestaję się modlić, pracować nad sobą....Nie schodzę ze ścieżki, na którą weszłam, gdy mąż mnie opuścił. Idę dalej. To proces.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 04 sty 2021, 18:05

Dlatego nie potrafię przyjąć, bo są rzeczy które pokazują jego starą naturę DDA, a mechanizmy odstraszają np. złość bez powodu, obrażanie się, muszę dużo mówić,stawiać granice.Dla mnie odwieszenie, to moj spokój, dzięki niemu widać więcej moich zmian i co się dzieje w mojej relacji. Tak jak piszesz to jest proces i to długi, nie wiadomo kiedy się skończy.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Ruta » 05 sty 2021, 11:55

A wiecie co - ja sobie ostatnio z wieloma różnymi osobami rozmawiam o naprawie relacji. Bo każdy niemal ma jakąs tam bliską relację na której mu zależy i w której wieje chłodem, chociaż się tęksni, albo w której jest wiele nieporozumień i jest trudno i boli. I sobie rozmawiam o tym, co w zasadzie można zrobić, by jakoś te impasy przełamać, i naprawdę tak z serca nawiązać więź lub do takiej więzi wrócić. Nie chodzi tylko o męzów, żony, ale też czasem o rodzica, o dziecko, czy jeszcze zupełnie inną osobę.

No i tak zbiorowo wyszło mi, że możemy całkiem sporo zrobić jeszcze nawet bez udziału tej drugiej osoby. Nawet z dużej odległości. Albo z bardzo bliska też.

1. Warto pozamykać rózne niedobre rzeczy - na przykład okazuje się, że w relacji z mężem, czy żoną ciągniemy za sobą różne osoby z naszej przeszłości i w chwilach kryzysu latami mysleliśmy np. o pierwszych chłopaku, czy jakiejś tam dziewczynie. Warto te osoby tak wewnętrznie pożegnać i takiego myślenia się pozbyć. W odniesieniu do rodzica to może być jakiś stary żal z dzieciństwa, który automatycznie włączamy, gdy czujemy się zawiedzeni na bieżąco - taki żal także można pożegnać. Bo mama coś tam przy kolegach powiedziała i wstydu się najadłem, albo czegoś mi tam tata nie kupił, ale siostrze jak poprosiła to bez problemu, chociaż miała gorsze stopnie. Niesamowite, co ludzie potrafią ciągać za sobą w tych relacjach. Trochę się pośmialiśmy.

To jednak nie jest śmieszne, bo to jak takie zwisające z naszych serc rury, przez które zły może wlewać jad i te nasze relacje stale zatruwać.

I że takie pozamykanie w sobie tego wszystkiego, wyjęcie tych rur, bardzo może pomóc - bo jak już przyjdzie dobry moment, by do tej osoby się udać, jakoś zbliżyć, to już będzie tak czysto, bez punktów zapalnych, jakiś takich zaszłości.

2. Wybaczyć. Jak mam się zbliżyć do męża, gdy w głowie mam ciągle listę żalów i pretensji do niego, zawiódł, nie odkurzał, sama byłam z dzieckiem, nie interesował się, a wtedy w szpitalu to już wogóle, a jako kota ucho bolało... Te żale są często uzasadnione, a lista ich jest naprawdę długa. Ale jakby ktoś przyszedł podejnać się ze mną niosąc przed sobą taki bagaż, to raczej jednak bym uciekła. Myślę, że to zrozumiałe. Trudno jest, gdy ktoś nam rzuca taki uroczy stosik, uwierzyć, że jesteśmy dla tej drugiej osoby wartosciowi, że mimo wszystko o nas dobrze myśli. Przykłady:
- Mamo zależy mi na tobie, pamiętam, jak kompletnie się nie ucieszyłaś, gdy zdałam dobrze maturę i jak oschła byłaś, gdy przez jakiś czas mi szła gorzej nauka, i jeszcze, że raz się upiłaś i poczułam się zawstydzona, bo gadałaś głupoty przy moich koleżankach, i jeszcze że na moją osiemnastkę to prezent mi dałaś taki, że poczułam się upokorzona, bo wszyscy inni mieli fajne, i nie dałaś mi psa, chociaż błagałam, a brat rok pózniej dostał zgodę i jego to bardziej kochasz, i jeszcze pamiętam, że jak chciałam się przytulić, to się ode mnie opędzałaś i te kłotnie z ojcem to myslę, że to ty prowokowałaś i przez ciebie było piekło, mogłaś być mniej wybuchowa, no i właśnie mamo dlatego brakuje mi ciebie i chiałabym mieć z tobą dobrą relację.
- Albo: drogi mężu, cały czas siedziałam sama z dzieckiem, a ty sobie latałeś i zachowywałeś sie jak nastolatek i kompletnie jesteś niedojrzały, i pamiętasz na tym weselu za tą Kryśką latałeś, czy ty wiesz jak ja się wtedy czułam, i szafkę to wieszałeś pół roku, aż w końcu wujek Zdzisiek pomógł, głupio ci było mam nadzieję, no naprawdę i przedpokój to do dzisiaj nie pomalowany i w ogóle to leń jesteś, tylko byś na tej kanapie leżał, po co ja za ciebie wyszłam - ale tak w ogóle, to uwierz w siebie i moje dobre intencje i że cię kocham i widzę w tobie wartość i jesteś potrzebny mi i dzieciom...i rozkwitniesz przy mnie.
- Albo: żono, byłaś taka ładna i cię kocham, ale te 30 kilo to ci uroku nie dodaje i powinnaś zrozumieć, że ja mam z tym problem, do tego jesteś dobrą mamą, ale fleja z ciebie, sama wiesz co tam za kuchenną szafką i jak odkurzasz to też zawsze po wierzchu i do tego jeszcze z mamą to zawsze gadasz i z koleżankami, a ten twój serial, proszę cię żenada, niby jesteś inteligenta, no ale nie sądziłem, że coś takiego głupiego może cię interesować, i jak już z tymi modlitwami poleciałaś, no naprawdę, i jeszcze te skarpetki frotte co po domu nosisz, wez kobieto, masakra i ty myslisz, że to słodkie, a mi się coś robi, i jeszcze do tego jakieś histeria co miesiąc odstawiasz, no kto by to wytrzymał, przecież to chore jest, niby tak mówisz, że byś jeszcze dziecko chciała, ale jakbyś zapomniała co w ciązy wyczyniałaś i kto musiał znosić te twoje płacze i humory, przecież to był jeden koszmar wielki, nie żartuj sobie, teraz mówisz że będzie super, a potem to ja 9 miesięcy będę się czuł jak potwór i cały dzień będe odbierać telefony, że ty już nie dasz rady, że mdłości i jeszcze że z pracy nie wychodze na badanie, czyli, że o dziecko nie dbam, ale wózek to chciałaś za 5 tysięcy bo taki to najlepszy na plaże, chociaż my w górach mieszkamy... No i cię kocham i bym chciał żebyś była blisko i uwierzyła, że tylko ty się dla mnie liczysz...i najpiękniejsza jesteś.

Nie da się iść pojednać z kimś, jak mu taki pakiet niesiemy. No nie da się. To kolejne takie rury, przez które to my komuś sączymy truciznę. Lepiej je także pościągać i rozbroić.

3. Poszukać wartości w tej osobie, tego co w niej cenimy. Poszukać dobrych wspomnień. I w takie dobre śliczne rurki ładne sobie serce uzbroić, żeby tam się mogła wlewać łaska i same dobre i miłe rzeczy... Raczej takie rurki dobre z bitą śmietaną mieć, pyszne, świezutkie, niż stare okropne cuchnące rury od kanalizacji.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 05 sty 2021, 17:37

Uśmiałam się, Ruta! Dzięki!
Fajnie to zobrazowałaś. Dokładnie tak; kocham Cię, chcę z Tobą być, jak Ciebie nie było, to było mi strasznie, ale...no jak mogłeś mi to zrobić, że przez 17 miesięcy bez nas!!! I te twoje walizki z czymś tam okropnym w środku, i te telefony, których nie odbierałeś, i to, i tamto, i jeszcze tamto...I w ogóle zaburzony jesteś, a dowodem na to jest Twoja pierwotna rodzina! ZRÓB COŚ Z TYM!

No, masz rację Ruta, nie da się :)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 05 sty 2021, 20:04

Dlatego z mojej perspektywy ja nie potrzebuję mieć oczekiwań jak to piszą na różnych stronach, wybaczyłam, nie wracam do przeszłości, a myślę jak sobie pomoć by żyło mi się lepiej. Ja potrzebuję tylko spokoju i może aż, pogody ducha :)

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Wątek NINO

Post autor: Nino » 09 wrz 2021, 16:35

Nino pisze: ↑
08 wrz 2021, 22:15
Rok temu zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona.
Przez ten czas nie zrobil nic w kierunku zmiany trybu zycia, jak prosil go lekarz.
Jeden juz zrezygnowal z jego leczenia.
Drugi nawet nie wie, jak maż robi go w konia.
Nie przychodzi na wizyty, zataja prawdę o swym faktycznym stanie, tygodniami nie przyjmuje zaleconych lekow w.
Choroba jest juz mocno widoczna,
Od tygodnia mial byc na urlopie, Maz wyjezdza do pracy rano i wraca o 24. Nie jest juz w stanie zrobic tego zapasu. Prosilam go, aby wzial choc kilka dni zwolnienia, ale nawet mowy o tym nie ma. Mowi, ze on nie jest tchorzem.
On tam zaspakaja jakies swoje chore, narcystyczne deficyty, miewal kochanki...
Po lekach ma napady sennosci. Lekarz prosil, aby powaznie zaczal starac sie o zmiane pracy, bo tyle czasu za kierownica zagraza jego zyciu, ale on mowi tak, tak a i tak robi po swojemu. Czyli nie zmienia nic.

Tak mąż traktuje chorobę
A ty co na to?

to na mnie spadnie odpowiedzialnosc, jak na przyklad straci przytomnosc lub zasnie za kierownicą

Serio tak myślisz?
Gdzie tu jest twoja odpowiedzialność?
Chłop się uparł że się nie będzie leczył i jest konsekwentny
Dlaczego obciążasz się odpowiedzialnością?

Przekleiłam się do nowego wątku, ponieważ nie chcę zawłaszczać wątku Triste na moje sprawy.
Marylko! Ok, mąż tak traktuje chorobę. Pytasz, co ja na to? No ja właśnie nie wiem, co mam zrobić? Jestem bezradna wobec jego uporu i zachowania. Mam patrzeć sobie spokojnie, jak dalej się wyniszcza? Nie chcę robić wbrew niemu, na siłę. Nie chcę go zbawiać, pouczać itd. No, ale też jesteśmy sobie dani, aby jakość sobie pomagać. Ale nie chcę być też jego mamą, niańką....
Zresztą, jego mama nawet nie skomentowała choroby swego syna. Próbowałam jej o tym powiedzieć, ale...swoim zwyczajem, zaczęła coś babulić o jakimś facecie, który mieszka trzy wsie dalej, ma stwardnienie rozsiane i z roku na rok coraz gorzej z nim.
No, okeeej.....I co mam przez to rozumieć?
Moje kolejne próby, by jednak porozmawiać chwilę o jej synu, a moim mężu spełzły na niczym. Po prostu nie chciała podjąć tematu.
Mąż z diagnozą choruje od roku i matka ani razu nie zapytała go o jego chorobę. Ja wiem, że "ona tak ma", ale ja mam tego, że ona tak ma już serdecznie DOSC.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nirwanna » 09 wrz 2021, 19:44

Nino, dołączyłam Twój najnowszy post do Twojego tematu, dzięki temu wszystko jest razem :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: marylka » 09 wrz 2021, 20:22

Nino ja ciebie rozumiem że chcesz dobrze.
Uważam że jesteś osobą zatroskaną o zdrowie męża i to jest słuszne.
Natomiast nie dociera do ciebie że Nic nie możesz zrobić.
Jeśli on nie chce podjąć leczenia to co zrobisz?
Mój mąż też przerwał terapię i co?
Czy zaprowadzę go za uszy?

Mam smutek że nie ratuje siebie dla siebie dla mnie dla dzieci ale to jego wybór

Mogę jedynie bardziej dbać o siebie żeby dzieci miały zdrówą mamę.

Rozumiem że chciałaś dla dobra wciągnąć teściową w temat
Ale sama widzisz że tam jest jakiś inny kod rodzinny że nie interesują się sobą.

Nino - czy masz świadomość że będąc stałe kłębkiem nerwów i ty możesz się wplątać w jakąś chorobę?
Proponuję o tym zacząć myśleć i zmieniać to co możesz.
A chociaż cię przekręci na lewą stronę mąż i tak zrobi co będzie chciał
Co myślisz?

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Ruta » 10 wrz 2021, 9:07

Najpierw własna równowaga i odklejenie się od męża. Samo to często przynosi poprawę.

Potem można już zacząć myśleć, czy mam na coś wpływ, czy mam jakieś szanse pomóc mężowi, jak mogę to zrobić nie łamiąc granic ani jego, ani swoich, można też poszukać pomocy osób, ktore już sobie w podobnej sytuacji poradziły.

Nino, ja swojego czasu też prosiłam teściową o pomoc i wsparcie dla mojego męża. W końcu to jej syn. Dowiedziałam się, ze jestem zaburzona i syn się musi ze mną rozwieść. Nie ma sensu szukanie wsparcia u matek mężów, gdy są częścią problemu, a nie rozwiązaniem.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 10 wrz 2021, 9:33

Noo, stale to tym kłębkiem nerwów to nie jestem. Ja piszę najczęściej pod wpływem emocji, a one opadają przecież, jak kurz bitewny....
Nie uważam, że nie jestem w stanie pomóc mężowi. Jednak muszę uważać, aby to nie było wywieranie presji oraz wchodzenie w rolę wybawczyni, co mi się w naszym małżeństwie często przydarzało.
U mnie w puszczy, w ten miodny początek jesieni, jest cudnie. Dużo jeżdżę na rowerze. Zahaczam o kapliczkę w lesie. Odpoczywam w niej chwilę, rozważam sobie różne sprawy.
Potrzebowałam "przespać się" z tym, że mąż nie godzi się na zwolnienie lekarskie. Przekonywanie go przeradzało się w formę nacisku. Skoro on mówi: " nie chcę tak zrobić ", a ja: " no, ale...!" ( i tak w kółko ), no to coś z mojej strony też jest nie tak.
Bo to już jest napieranie. W koncu uznalam, ze: "Okej. Nie chcesz iść na zwolnienie, dobrze. W mojej opinii to nie jest rozsądne zachowanie, bo potrzebujesz odpocząć, a z urlopu wyszły nici, ale ok. Taka jest twoja decyzja."
I zajęłam się sobą, zrezygnowawszy z focha.
Mąż wczoraj nie pojechał do pracy. Poinformował szefową, że będzie pracować zdalnie. Cały dzień ważył coś i mielił w sobie, ale nie dociekalam. Ogarniałam swoje sprawy. Przygotowywałam posiłki. Zjedliśmy smaczny obiad pod drzewem. Po południu wyskoczyłam na rower. Odwiedziłam księdza proboszcza, do którego wpadam czasem prywatnie na spowiedź i żeby pogadać. Pożartowałam z jego wiekowymi rodzicami.
Mężowi powiedziałam tylko, że zgodnie z naszymi wcześniejszymi ustaleniami, będę teraz użytkować auto i dziś rano odwiozłam go na stację kolejową. Pojechał do pracy.
Mam dobry humor, ponieważ uwielbiam wrześniową kanikułę.

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: vertigo » 10 wrz 2021, 11:01

Nino, podoba mi się Twoje podejście - widać łagodność, ale i pewną stanowczość, nie narzucenie się, ale i troskę. I taki pozytywny luz ;) I tworzenie klimatu ciepła, a któż to lepiej zrobi, niż kobieta :) Jeśli mężczyzna poczuje, że jego kobieta swoi za nim murem, to mogą dziać się rzeczy niezwykłe.

Tym można wiele zdziałać. Może nawet więcej, niż tzw. "twardą miłością"..
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 10 wrz 2021, 16:16

Ruto, ja chciałam przekazać jej wiadomość. Podzielić się z nią tą informacją, aby wiedziała. Była u nas z wizytą. Wyczaiłam moment, gdy zostałyśmy same przy stole. Akurat naczynia sprzątnięte po obiedzie. Zrobiłam herbatę. Ukroiłam ciasto. Zagadałam:- Mama, chcesz wiedzieć, dlaczego W. ma takie objawy? Już wiadomo.
Ona: - No?
Ja jej w jednym krótkim zdaniu. Ona przemilcza. Siorbie herbatę, wcina ciasto. Sama je przywiozła, więc stwierdza, że dobre. A potem o tym facecie trzy wsie dalej...
Ja nie liczyłam na jej wsparcie oraz nie miałam zamiaru prosić o pomoc. Po prostu chciałam ją poinformować i jej reakcja była właśnie taka. W sumie niezmienna od lat: Nie widzę. Nie słyszę. Nie interesuje mnie to.
Dobrze Ruto, iż zwróciłaś mi na to uwagę, że postawa matki męża może być częścią problemu.
To pozwala mi inaczej na nią spojrzeć i wyzbywać się wszelkich oczekiwań, ale jest ciężko.
Właściwie oczekiwań już nie mam, ale jest niewyrażona złość, bo chwilami miałabym ochotę pojechać tam do niej w te pola, potrząsnąć za ramiona i wrzasnąć: Kobieto, wybudź się ze snu i zobacz tego swojego syna wreszcie !

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 10 wrz 2021, 16:51

Nino pisze:
10 wrz 2021, 16:16
Ruto, ja chciałam przekazać jej wiadomość. Podzielić się z nią tą informacją, aby wiedziała. Była u nas z wizytą. Wyczaiłam moment, gdy zostałyśmy same przy stole. Akurat naczynia sprzątnięte po obiedzie. Zrobiłam herbatę. Ukroiłam ciasto. Zagadałam:- Mama, chcesz wiedzieć, dlaczego W. ma takie objawy? Już wiadomo.
Ona: - No?
Ja jej w jednym krótkim zdaniu. Ona przemilcza. Siorbie herbatę, wcina ciasto. Sama je przywiozła, więc stwierdza, że dobre. A potem o tym facecie trzy wsie dalej...
Ja nie liczyłam na jej wsparcie oraz nie miałam zamiaru prosić o pomoc. Po prostu chciałam ją poinformować i jej reakcja była właśnie taka. W sumie niezmienna od lat: Nie widzę. Nie słyszę. Nie interesuje mnie to.
Dobrze Ruto, iż zwróciłaś mi na to uwagę, że postawa matki męża może być częścią problemu.
To pozwala mi inaczej na nią spojrzeć i wyzbywać się wszelkich oczekiwań, ale jest ciężko.
Właściwie oczekiwań już nie mam, ale jest niewyrażona złość, bo chwilami miałabym ochotę pojechać tam do niej w te pola, potrząsnąć za ramiona i wrzasnąć: Kobieto, wybudź się ze snu i zobacz tego swojego syna wreszcie !
Ale mąż jest dorosły, teściowa nie włazi na niego i w wasze życie. Moim zdaniem to dobrze, przynajmniej problemy samemu się rozwiązuje bez osób trzecich. A mąż coś mówi, że tęskni za matką?

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości