Dziękuję. Nie tańczę.

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 10 wrz 2021, 21:20

Nie, no jasne, Caliope. Masz syna, ja też. Gdyby Ci synowa powiedziała, że poważnie zachorował, to co byś zrobiła? Włączyła se M jak Miłość w tv? Poszła wąchać kwiaty do ogrodu? A może byś po prostu zainteresowała się tym? Pogadała, jak człowiek z człowiekiem, w końcu o dość bliskiej jej sercu osobie.
Jasne, że każdy ma prawo do swoich reakcji i ona tak właśnie zareagowała. Czyli nie okazała empatii.
Również mam prawo do swojej reakcji. Zwyczajnie, zabolało mnie to.
Ale nie pojadę wytrząchnąć jej ramion. Spoko.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Bławatek » 11 wrz 2021, 7:52

Nino, są ludzie którzy nie pokazują swoich uczuć, emocji, reagują inaczej niż większość. I pewnie do takiej grupy zalicza się Twoja teściowa. Moi rodzice nigdy nie potrafili okazywać sobie miłości i tym samym nam dzieciom też - pochodzą z prostych wielodzietnych rodzin, gdzie dzieci zajmowały się sobą, bo rodzice w tym czasie zajmowali się innymi sprawami (pracą, domem, gospodarstwem) a normą było, że starsze dzieci zajmują się młodszymi. Może w rodzinie Twojej teściowej było podobnie. Gdy parę lat temu moja mama zachorowała na raka to mój tata a jej mąż się nie przejął, gdy zmarła to przyjął to jako oczywistość, takie życie, tak miało być. Gdy później zmarł mój brat to reakcja mojego taty była podobna - tak miało być. Ja już jestem inna - nie potrafię się nie martwić, nie przejmować - nawet jeśli nieszczęście, choroba dotyczy innych "obcych" ludzi.

Nino i może Twój mąż podobnie ma - nie przejmuje się, nie zamartwia, bo taka kolej życia. Dlatego może ucieka w pracę, obowiązki, aby nie myśleć o tym co go spotkało.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 11 wrz 2021, 9:15

Bławatku, bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojej mamy i brata.
Dobrze oddałaś tę mentalność: taka kolej rzeczy i już. Dla ludzi empatycznych trudne do przejścia.
Mnie pomaga ostudzić złość wobec teściowej i jej " kosmicznych " reakcji, przypominanie sobie hierarchii:
najpierw Bóg, potem ja, mąż, dzieci, moi rodzice i rodzeństwo, teściowa....
Kiedy zaczyna wypełniać mi głowę to, hello! Czy moim zadaniem jest mielić dlaczego ona tak czy siak?
Nino, olej to ! ( w sensie NIE OSOBĘ ). I.....idź se lepiej zrobić bukiet ze słoneczników w ogrodzie, a za teściową zmów zdrowaśkę.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 11 wrz 2021, 11:09

Nino pisze:
10 wrz 2021, 21:20
Nie, no jasne, Caliope. Masz syna, ja też. Gdyby Ci synowa powiedziała, że poważnie zachorował, to co byś zrobiła? Włączyła se M jak Miłość w tv? Poszła wąchać kwiaty do ogrodu? A może byś po prostu zainteresowała się tym? Pogadała, jak człowiek z człowiekiem, w końcu o dość bliskiej jej sercu osobie.
Jasne, że każdy ma prawo do swoich reakcji i ona tak właśnie zareagowała. Czyli nie okazała empatii.
Również mam prawo do swojej reakcji. Zwyczajnie, zabolało mnie to.
Ale nie pojadę wytrząchnąć jej ramion. Spoko.
Widzisz, ja mam problem z matką, od maja mam spokój, bo jest osobą mocno toksyczną. Nie wiem jaka jest twoja teściowa, ale mówię Ci ,nie przejmuj się tym, bo szkoda zdrowia. To nie jest twoja relacja, tylko ich Mam syna, ale nie jestem dla niego toksyczna, nie krytykuję, nie umniejszam, chwalę.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 11 wrz 2021, 13:49

Chwalisz męża, Caliope?

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 11 wrz 2021, 14:44

Nino pisze:
11 wrz 2021, 13:49
Chwalisz męża, Caliope?
Nie mam właściwie za co, obowiązkiem ojca jest zająć się synem, w obowiązkach domowych nie pomaga, a za to i tak się dziękuje nie chwali, bo śmieszne byłoby pochwalić dorosłego mężczyznę, jak pięknie wyrzucił śmieci raz w miesiącu. No nie ma za co, ja nie jestem jeszcze z tych kobiet co chodzą i zrzędzą i krytykują, nie robię tego, siedzę po prostu cicho, jak zechcę to co mógłby zrobić mąż sama ogarnę. To mąż zawsze zrzędził, krytykował i straszył rozwodem, komplementy były przed ślubem, docenienia mojej pracy z synem się nigdy nie doczekam. Więc, dziękuję mu, ale nie chwalę męża, syna chwalę, że ładnie napisał literki i posprzątał klocki. A może ja nie wiem za co można kogoś pochwalić, nie będąc nigdy za nic pochwaloną w rodzinie pierwotnej, nie wiem. Czytam tylko teorię, dokształcam się w moich deficytach.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 11 wrz 2021, 15:48

A propos teściowej jeszcze ;)
Przed chwilą dzwoniła, aby poinformować mnie, ze przyszly listy.
A ze nigdy nie dzwoni, aby zapytac po prostu: Co u Was?, te listy są swoistym pretekstem.
W trakcie rozmowy zapytala o swoją jedyną wnuczkę, a moją córkę, czy juz wyjechala z chlopakiem na planowane wczasy. Powiedzialam jej wowczas, ze mlodzi się rozstali ( dla corki to teraz trudny czas).
Tesciowa na to, ze odwiedzila ją rodzina z Łodzi i wszyscy zajadali się jej bułeczkami oraz ze w tym roku tyle ślimaków w ogrodzie, że dosłownie włażą do chałupy! Zakończyła przyjazną puentą, abym nazbierała grzybów w lesie.

Ja nie wiem co mną kierowało, ze w okresie, gdy mialam lat 20-24, uwazalam, ze jestem w stanie wpasowac sie w ten matrix.

Ps. nie sądzę, aby mój szanowny małżonek kiedykolwiek wymienil z nia dialog wybiegajacy poza kwestie logistyczne, jak zakup ksiazek do szkoly czy gaci ( choc jej synowie to stare chlopy, nie potrafi powstrzymac sie przed kupowaniem im majtów i skarpet na rynku ).

Przepraszam za ten sarkazm, ale musiałam ochłonąć. Pisanie mi w tym pomaga.

Obiecuję, że jeszcze dziś zrobie listę pięciu punktów: " Co cenię w swojej teściowej i za co jej jestem wdzięczna". W końcu jestem chrześcijanką!

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 11 wrz 2021, 19:37

Teściowa która się nie wtrąca to skarb, ale trzeba też pamiętać, że ogólnie to ci nie pomoże w niczym, chyba, że syn poprosi. Ani moja matka, ani teściowa mi nie pomogły przy dziecku jak było małe, a teściowa po 3 latach zaczęła okropnie się wtrącać i narzucać swoją wolę na spółkę z mężem. Moje 5 punktów: jest wierząca, kocha swoje dzieci ,swoje wnuki, trochę mnie lubi, już się nie wtrąca.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Ruta » 11 wrz 2021, 21:36

Nino pisze:
11 wrz 2021, 15:48

Obiecuję, że jeszcze dziś zrobie listę pięciu punktów: " Co cenię w swojej teściowej i za co jej jestem wdzięczna". W końcu jestem chrześcijanką!
Dziękuję Nino za piękną inspirację. Może trochę ruszę do przodu w procesie wybaczania mojej teściowej, bo utknęłam nadal w żalu, że naprawdę wspierała pomysły rozwodowe. W sumie był kiedyś czas, że nawet dawałyśmy radę się porozumieć, choć nigdy łatwo nie było. Pięć punktów wydaje się, że ambitnie na początek :)

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Ruta » 11 wrz 2021, 22:27

Caliope pisze:
11 wrz 2021, 14:44
Nino pisze:
11 wrz 2021, 13:49
Chwalisz męża, Caliope?
Nie mam właściwie za co, obowiązkiem ojca jest zająć się synem, w obowiązkach domowych nie pomaga, a za to i tak się dziękuje nie chwali, bo śmieszne byłoby pochwalić dorosłego mężczyznę, jak pięknie wyrzucił śmieci raz w miesiącu. No nie ma za co, ja nie jestem jeszcze z tych kobiet co chodzą i zrzędzą i krytykują, nie robię tego, siedzę po prostu cicho, jak zechcę to co mógłby zrobić mąż sama ogarnę. To mąż zawsze zrzędził, krytykował i straszył rozwodem, komplementy były przed ślubem, docenienia mojej pracy z synem się nigdy nie doczekam. Więc, dziękuję mu, ale nie chwalę męża, syna chwalę, że ładnie napisał literki i posprzątał klocki. A może ja nie wiem za co można kogoś pochwalić, nie będąc nigdy za nic pochwaloną w rodzinie pierwotnej, nie wiem. Czytam tylko teorię, dokształcam się w moich deficytach.
Caliope, chwalenie takie sztuczne jest bez sensu. Jak czytam rady dla kobiet w stylu: pochwal męża, że ładnie odkurzył dywan, nawet jak nie odkurzył go dokładnie, to mi się coś robi. Mimo, że wieść obiegowa niesie, że mężczyźni nie posiadają inteligencji, a jedynie ego, a doświadczenie wielu żon zdaje się to potwierdzać, to pamiętajmy, że nauka zna przypadki, które tej tezy nie potwierdzają.

Jest inne słowo: docenić. To nie to samo, co podziękować. Nie doświadczyłam tego w domu. Ja byłam stale krytykowana za wszystko i nic co robiłam nigdy nie było dobre. Byłam najlepszą uczennicą, wygrywałam konkursy, zajmowałam się domem, rodzeństwem. Nic nie uzasadniało uznania. Więc starałam się bardziej i bardziej. To naturalna potrzeba, zostać docenionym. To znacznie więcej niż pochwała, ktoś poswięca uwagę, patrzy na nas, widzi to co wartościowe, mówi o sobie, jakie dla niego ma znaczenie nasza praca, albo i my sami. Gdy kogoś doceniam to mówię mu o jego wartości dla mnie, o tym, że go widzę, że jest dla mnie ważny. Potrzebujemy być dostrzegani.
Weżmy taki rysunek dziecka, który przynosi z przedszkola. Mama 1: Ładnie rysujesz. To pochwała. Mama 2: Widzę, że narysowałeś rysunek, opowiesz mi o czym on jest? Podobają mi się te różowe kwiatki w rogu, są wyjątkowe. Lubię takie zdecydowane kolory. Czy mogę zachowac ten rysynek, chciałabym umieścić go nad biurkiem w pracy, będę mogła częsciej na niego patrzeć.

Raz przypadkiem usłyszałam, jak moja mama chwali się mną koleżance przez telefon, że się dobrze uczę i jestem mądra. Nie było to docenienie, ale jak brakuje tego, to człowiek ożywia się i na pochwały. Jakby się wtedy niebo przede mną otworzyło. Mi tego nie powiedziała nigdy.

Więc miałam z tym duży problem. Nawet nie bardzo rozumiałam kogo i za co doceniać, ani jak to robić. Wyszło mi tak: najpierw uczę sie doceniać to, czym ja jestem obdarowana, cieszyć się tym. Ładny dzień na przykład. Tak ładnie ostatnio pisałaś o takim ciepłym dniu, Mszy Świętej, promieniach słońca. To jest to uczucie. Doceniam, czyli cieszę się tym, uznaję w tym wartość, tak sobą, sercem.
Potem był lewel dwa: docenianie ludzi. Zaczynałam od prostych rzeczy: upiekłaś dobre ciasto, bardzo mi smakuje, ładnie się dziś ubrałaś, podoba mi sie ten zestaw kolorów, podoba mi się twój pierścionek, ma pan miły głos, przyjemnie się go słucha, lubię twój salon, jest w nim tak przytulnie, przyjemnie się w nim siedzi. To co w innych ludziach albo nawet w tym co do nich należało wydało mi się wartościowe - o tym po prostu mówiłam, nie zachowując tego dla siebie. I powoli doceniałam coraz więcej. I coraz łatwiej mi przychodziło docenianie też w głębszych sprawach. Nauczyłam się, że można docenić sam wysiłek, czyjąś pracę, że to ma wartość, nawet jeśli efekt nie jest idealny. Nie było to dla mnie oczywiste.
Z jakiegoś powodu najtrudniej było mi nauczyć się doceniać to, co inni robili dla mnie. Ale też się nauczyłam.

Masz rację, że nie trzeba chwalić męża za zajmowanie się synem. Ale docenić można. Jedno z przełomowych kazań w moim życiu, gdy ksiądz powiedział nam małżonkom, rodzicom: wykonujecie ciężką pracę, jako rodzice, jako małżonkowie. Potrzebujecie być za tą pracę docenieni. Ale świat wam tego nie da. Doceniajcie się więc nawzajem.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Caliope » 12 wrz 2021, 10:40

Ruta pisze:
11 wrz 2021, 22:27
Caliope pisze:
11 wrz 2021, 14:44
Nino pisze:
11 wrz 2021, 13:49
Chwalisz męża, Caliope?
Nie mam właściwie za co, obowiązkiem ojca jest zająć się synem, w obowiązkach domowych nie pomaga, a za to i tak się dziękuje nie chwali, bo śmieszne byłoby pochwalić dorosłego mężczyznę, jak pięknie wyrzucił śmieci raz w miesiącu. No nie ma za co, ja nie jestem jeszcze z tych kobiet co chodzą i zrzędzą i krytykują, nie robię tego, siedzę po prostu cicho, jak zechcę to co mógłby zrobić mąż sama ogarnę. To mąż zawsze zrzędził, krytykował i straszył rozwodem, komplementy były przed ślubem, docenienia mojej pracy z synem się nigdy nie doczekam. Więc, dziękuję mu, ale nie chwalę męża, syna chwalę, że ładnie napisał literki i posprzątał klocki. A może ja nie wiem za co można kogoś pochwalić, nie będąc nigdy za nic pochwaloną w rodzinie pierwotnej, nie wiem. Czytam tylko teorię, dokształcam się w moich deficytach.
Caliope, chwalenie takie sztuczne jest bez sensu. Jak czytam rady dla kobiet w stylu: pochwal męża, że ładnie odkurzył dywan, nawet jak nie odkurzył go dokładnie, to mi się coś robi. Mimo, że wieść obiegowa niesie, że mężczyźni nie posiadają inteligencji, a jedynie ego, a doświadczenie wielu żon zdaje się to potwierdzać, to pamiętajmy, że nauka zna przypadki, które tej tezy nie potwierdzają.

Jest inne słowo: docenić. To nie to samo, co podziękować. Nie doświadczyłam tego w domu. Ja byłam stale krytykowana za wszystko i nic co robiłam nigdy nie było dobre. Byłam najlepszą uczennicą, wygrywałam konkursy, zajmowałam się domem, rodzeństwem. Nic nie uzasadniało uznania. Więc starałam się bardziej i bardziej. To naturalna potrzeba, zostać docenionym. To znacznie więcej niż pochwała, ktoś poswięca uwagę, patrzy na nas, widzi to co wartościowe, mówi o sobie, jakie dla niego ma znaczenie nasza praca, albo i my sami. Gdy kogoś doceniam to mówię mu o jego wartości dla mnie, o tym, że go widzę, że jest dla mnie ważny. Potrzebujemy być dostrzegani.
Weżmy taki rysunek dziecka, który przynosi z przedszkola. Mama 1: Ładnie rysujesz. To pochwała. Mama 2: Widzę, że narysowałeś rysunek, opowiesz mi o czym on jest? Podobają mi się te różowe kwiatki w rogu, są wyjątkowe. Lubię takie zdecydowane kolory. Czy mogę zachowac ten rysynek, chciałabym umieścić go nad biurkiem w pracy, będę mogła częsciej na niego patrzeć.

Raz przypadkiem usłyszałam, jak moja mama chwali się mną koleżance przez telefon, że się dobrze uczę i jestem mądra. Nie było to docenienie, ale jak brakuje tego, to człowiek ożywia się i na pochwały. Jakby się wtedy niebo przede mną otworzyło. Mi tego nie powiedziała nigdy.

Więc miałam z tym duży problem. Nawet nie bardzo rozumiałam kogo i za co doceniać, ani jak to robić. Wyszło mi tak: najpierw uczę sie doceniać to, czym ja jestem obdarowana, cieszyć się tym. Ładny dzień na przykład. Tak ładnie ostatnio pisałaś o takim ciepłym dniu, Mszy Świętej, promieniach słońca. To jest to uczucie. Doceniam, czyli cieszę się tym, uznaję w tym wartość, tak sobą, sercem.
Potem był lewel dwa: docenianie ludzi. Zaczynałam od prostych rzeczy: upiekłaś dobre ciasto, bardzo mi smakuje, ładnie się dziś ubrałaś, podoba mi sie ten zestaw kolorów, podoba mi się twój pierścionek, ma pan miły głos, przyjemnie się go słucha, lubię twój salon, jest w nim tak przytulnie, przyjemnie się w nim siedzi. To co w innych ludziach albo nawet w tym co do nich należało wydało mi się wartościowe - o tym po prostu mówiłam, nie zachowując tego dla siebie. I powoli doceniałam coraz więcej. I coraz łatwiej mi przychodziło docenianie też w głębszych sprawach. Nauczyłam się, że można docenić sam wysiłek, czyjąś pracę, że to ma wartość, nawet jeśli efekt nie jest idealny. Nie było to dla mnie oczywiste.
Z jakiegoś powodu najtrudniej było mi nauczyć się doceniać to, co inni robili dla mnie. Ale też się nauczyłam.

Masz rację, że nie trzeba chwalić męża za zajmowanie się synem. Ale docenić można. Jedno z przełomowych kazań w moim życiu, gdy ksiądz powiedział nam małżonkom, rodzicom: wykonujecie ciężką pracę, jako rodzice, jako małżonkowie. Potrzebujecie być za tą pracę docenieni. Ale świat wam tego nie da. Doceniajcie się więc nawzajem.
Masz rację :) docenienie, ale nie musi być werbalne, a czyny. I nie jest to posprzątanie, gotowanie czy pranie, a np. danie odpocząć. Ja po tym czulabym się doceniona i ważna, bo ktoś się troszczy i pomaga odpocząć. Mężowi tak robię od zawsze jak jest zmęczony.

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 12 wrz 2021, 15:42

Ruta, dzięki. Fajnie napisane o tej subtelnej, a tak znaczącej różnicy między chwaleniem, a docenianiem.
Doceniajmy też siebie. I Boga, za to wszystko dobro, co nam czyni :)

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Ruta » 13 wrz 2021, 0:56

Ninko, ładnie napisałaś. Boga doceniam coraz bardziej. Za coraz więcej rzeczy. Jak byłam mała najbardziej kochałam Boga za gwiazdki śniegowe, za wszystko co błyszczało i za wzory jakie mróz malował na szybach. I za zagadki logiczne i świerszcze. Miałam z tego tyle radości, że jestem pewna, że Bóg czuł się doceniony, nawet gdy jeszcze nie wiedziałam tak do końca, że to Jego dzieła.
Ale siebie jeszcze tak zdrowo doceniać nie potrafię. Pracuję nad swoim nawróceniem. I zdarzyło mi się popłakać, widząc jak daleko jestem od zostawienia tych wszystkich moich trudności, pokręceń, przywiązań. Szczerze płakałam i z serca. Ale mam też takie przebłyski radości w kontakcie ze sobą. To może być taki mały fundament.
Może to połączyć i doceniać w sobie Dziecko Boże i potęgę Boga i jego Mocy Stwórczej?

Caliope, ja myślę, że to, co dla kogoś jest docenieniem zależy po części od języka miłości, jaki jest właściwy dla danej osoby. Znam ludzi bardzo wrażliwych na słowo i takich, którzy słysząc ustne formy docenienia czują się skrępowani. Moim podstawowym językiem miłości jest dotyk. I przytulenie mnie albo uścisk ręki czasem mi wystarczy za wiele słów. A drugim jest czas. Czuję się kochana, gdy ktoś poświęca mi swój czas, coś ze mną robi, poda mi herbatę, przygotuje mi posiłek, albo wspólnie go zrobimy, obejrzy ze mną film, pójdzie na spacer, albo pojedzie na wakacje, porozmawia. Nie liczy się, co się bedzie działo, tak bardzo jak właśnie to, że jest to czas poświęcony nam.

Kiedyś myślałam, że każdy tak ma. Mój mąż też. I okazywałam mu miłość tak jak ja bym chciała ją dostawać. A najprostszą formą dowiedzenia się jak okazać miłość drugiej osobie jest zobaczyć jak ta osoba ją okazuje. Bo inni też myślą, że my mamy jak oni :)

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Nino » 08 paź 2021, 20:31

Drodzy, chciałam Wam napisać, jak " działa" Bóg ;) Dziś koszmarny dzień w mojej psyche. Od około trzech tygodni biorę jakieś antydepresanty plus profilaktyka migren. I póki co, nie widzę poprawy. A nawet czuję się czasami, jak rozwalona w środku.
Jednakoż pogoda cudna, a kocham jesień. Resztką dobrej woli, po skonczonej komputerowej robocie wywleklam sie z chalupy na rower lapac ostatnie promienie slonca.
Idę po rower, a tu dętka flak ! Wkurz mnie ogarnia. Zniechęcenie. Kijów nie chcę, bo głowa boli, więc stukanie mnie rozdrażnia.
Dobra. Biegnę. Nawet bez rozgrzewki. Starą traską. Gdy jeszcze calkiem niedawno, bo ponad rok temu, bylam w takiej formie, ze siedem kilometrow robilam luznym truchtem.
Biegne, ale....glowa huczy! Przetaczają się bolesne fale myśli. Opadam z sił. Trochę biegnę, trochę idę. To się nazywa trening interwalowy. Niech będzie.
Ale glowa nie przestaje dymić. Jest jak wulkan. Do oczu cisną się lzy. Biegno- idę i ukladam w glowie caly post, caly bolesny, dlugi post, który niechybnie napisałabym w tamtym momencie. Rozrąbałabym klawiaturę!
W końcu dobiegam do krzyża. Odruchowo pochylam lekko głowę. Mówię: Pozdrawiam Cię...Słyszę: Oddaj to mnie. Oddaję.
Potem znowu ide, dzwonie do kumpeli. Troche gadamy. Na koniec wpadam w biegowy trans. W glowie mam cudowną pustkę. Biegnę przez kawalek lasu i wzdłuż łąki. Omijam stary dąb i skręcam przy zabudowaniach sąsiada. Pod stopami szeleszczą liście. Drzewa jak oblane miodem. Słonce zachodzi. Powietrze jest tak rzeskie i czyste, ze mam wrazenie, jakby ktos mył mnie od srodka.
Dobiegam do chałupy z kompletnie pustą, przewietrzoną glową i.....zabieram sie za sprzątanie :)
Jestem spokoja.
Bog zawsze ze mną.

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Dziękuję. Nie tańczę.

Post autor: Avys » 09 paź 2021, 9:50

Piękne. Dziękuję, że się tym podzieliłaś. Wzruszyłam się bardzo. Bóg działa urokiem.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości