Co robić, niby jest dobrze
: 16 cze 2020, 7:49
Od początku, staż małżeński ponad 10 lat, dwoje dzieci. ponad 6 mc temu, przeczytałem korespondencję smsową mojej żony z facetem, którego moja żona znała służbowo a nie formalnie poznaliśmy się wspólnie. Kilka razy się z nim spotkaliśmy. Żeby była jasność nic poza tymi wiadomościami między nie było. Pisali do siebie normalnie po kilka SMS dziennie przez jakiś tydzień, po tym gość przystąpił do szturmu przez 2 tyg ja atakował, ja po tych 2 tyg przeczytałem to. Kilkaset SMS najpierw żarty, flirtowanie obu stronne, potem było ostrzej z jego strony, żona wtedy odpisywała mu pytaniami takim trzeźwiacymi ale też taki z konkluzja nic się nie stało. On ją potem przepraszał, żona że wszystko będzie dobrze i na drugi dzień ten sam scenariusz. W każdym razie, mi wpadł tel. żony do ręki jak, gość pisał, żeby żona wbiła do niego na chatę, a ona że chciała go w przyszłości odwiedzić ale widzi, że mu źle na głowę działa i że go nie odwiedzi.
Potem były rozmowy(kilka), po pierwszej obiecała ze zerwie z nim kontakty, On zresztą też bo dzwoniłem do niego. Później okazało się, że zdzwonili się po rozmowie i on dal jej drugi nr tel. który odkryłem. Żona na początku twierdziła, że to były tylko żarty w końcu powiedziała, że dzięki niemu poczuła się jak kobieta. Kilka mc temu dałem ultimatum albo ja albo kontakty z nim. Była awantura, że jej nie ufam i najchętniej zamknąłbym w klatce i że nie wie czy coś z naszego małżeństwa jeszcze będzie. Wtedy byłem spokojny, na drugi dzień jak rozmawialiśmy spokojniej to powiedziała mi kilka takich rzeczy o mnie że mi "buty spadly" w pozytywnym sensie. Z nim też rozmawiałem 3 razy, za każdym razem obiecywał zerwanie kontaktów i to były puste obietnice. Z chęcią bym, mu mordę dał ale prawo, w sensie dotyczy mnie ono bardziej niż przeciętnego obywatela.
Z tych kilkunastu rozmów wyciagnełem takie wnioski:
1. Żona od dawna chciała się z nim poznać, nieformalnie, zaprzyjażnić bo jej imponował.
2. Nie chcę zrywać z nim kontaktu bo jest emocjonalnie związana i jak to ujęła chce z nim czasem porozmawiać przez tel i pożartować - nic nie jestem wstanie z tym zrobić.
3. Zdaje sobie sprawę co zrobiła sobie, mi, że gdyby na początku ucieła te żarty, to mogłaby spokojnie z nim mieć dobra relację. Uważa, że może ta relacje z nim naprawić na zdystansowaną z rzadkimi kontaktami. Natomiast moich uwag, że gdyby to ucieła od razu albo on nie był taki głupi, żeby ją tak atakować po tyg. tylko rozłożyłby to bardziej w czasie udając przyjaciela to by upadła - to mi nie wierzy.
Generalnie jest super, w każdym względzie łóżkowo też. Kilka dni temu zadała mi pytanie czy może zadzwonić do niego. Wzdychałem tylko "myślałem, że mamy to za sobą", ponowiła pytanie to odpowiedziałem rób jak chcesz. Byłem przez chwilę zły ale mi przeszło. W każdym razie ostatnio, żona jechała coś załatwić zdziwień się że nawet kawy nie chciała(zawsze pije). Jak do niej zadzwoniłem bo czegoś szukałem to się zapytałem gdzie jest, odpowiedziała "jadę" ja nieslyszalem silnika auta a jedynie męski głos - jego. Więc za chwilę, żeby mieć pewność zadzwoniłem do niej jeszcze raz aby zapytać czy dotarła na miejsce, i zapyem się czemu jeszcze nie skoro dawno już powinna być na miejscu. Odpowiedziała, że się z nim spotkała w interesach to była prawda ale sama te interesy zaproponowała i były one takie trochę na siłę.
Teraz jestem w kropce, powiedziałem jej że mnie oklamuje to "jadę", że się z nim spotyka i jestem wkurzony. Żona, że wydałem wyrok a szczegółów nie znam i że znowu ja chce w klatce zamknąć. Złości się, że nie chcę jej przytulać, tylko że ja nie mam ochoty. Sam nie wiem co robić chyba wolę trzymać dystans.
I jeszcze na to wszstko najpierw koronawirus więc się nie spowadałem u mojego kierownika duchowego a jak minely te obostrzeenia to nie mogę korzystać z auta a do mojego księdza mam ponad 100 km.
Potem były rozmowy(kilka), po pierwszej obiecała ze zerwie z nim kontakty, On zresztą też bo dzwoniłem do niego. Później okazało się, że zdzwonili się po rozmowie i on dal jej drugi nr tel. który odkryłem. Żona na początku twierdziła, że to były tylko żarty w końcu powiedziała, że dzięki niemu poczuła się jak kobieta. Kilka mc temu dałem ultimatum albo ja albo kontakty z nim. Była awantura, że jej nie ufam i najchętniej zamknąłbym w klatce i że nie wie czy coś z naszego małżeństwa jeszcze będzie. Wtedy byłem spokojny, na drugi dzień jak rozmawialiśmy spokojniej to powiedziała mi kilka takich rzeczy o mnie że mi "buty spadly" w pozytywnym sensie. Z nim też rozmawiałem 3 razy, za każdym razem obiecywał zerwanie kontaktów i to były puste obietnice. Z chęcią bym, mu mordę dał ale prawo, w sensie dotyczy mnie ono bardziej niż przeciętnego obywatela.
Z tych kilkunastu rozmów wyciagnełem takie wnioski:
1. Żona od dawna chciała się z nim poznać, nieformalnie, zaprzyjażnić bo jej imponował.
2. Nie chcę zrywać z nim kontaktu bo jest emocjonalnie związana i jak to ujęła chce z nim czasem porozmawiać przez tel i pożartować - nic nie jestem wstanie z tym zrobić.
3. Zdaje sobie sprawę co zrobiła sobie, mi, że gdyby na początku ucieła te żarty, to mogłaby spokojnie z nim mieć dobra relację. Uważa, że może ta relacje z nim naprawić na zdystansowaną z rzadkimi kontaktami. Natomiast moich uwag, że gdyby to ucieła od razu albo on nie był taki głupi, żeby ją tak atakować po tyg. tylko rozłożyłby to bardziej w czasie udając przyjaciela to by upadła - to mi nie wierzy.
Generalnie jest super, w każdym względzie łóżkowo też. Kilka dni temu zadała mi pytanie czy może zadzwonić do niego. Wzdychałem tylko "myślałem, że mamy to za sobą", ponowiła pytanie to odpowiedziałem rób jak chcesz. Byłem przez chwilę zły ale mi przeszło. W każdym razie ostatnio, żona jechała coś załatwić zdziwień się że nawet kawy nie chciała(zawsze pije). Jak do niej zadzwoniłem bo czegoś szukałem to się zapytałem gdzie jest, odpowiedziała "jadę" ja nieslyszalem silnika auta a jedynie męski głos - jego. Więc za chwilę, żeby mieć pewność zadzwoniłem do niej jeszcze raz aby zapytać czy dotarła na miejsce, i zapyem się czemu jeszcze nie skoro dawno już powinna być na miejscu. Odpowiedziała, że się z nim spotkała w interesach to była prawda ale sama te interesy zaproponowała i były one takie trochę na siłę.
Teraz jestem w kropce, powiedziałem jej że mnie oklamuje to "jadę", że się z nim spotyka i jestem wkurzony. Żona, że wydałem wyrok a szczegółów nie znam i że znowu ja chce w klatce zamknąć. Złości się, że nie chcę jej przytulać, tylko że ja nie mam ochoty. Sam nie wiem co robić chyba wolę trzymać dystans.
I jeszcze na to wszstko najpierw koronawirus więc się nie spowadałem u mojego kierownika duchowego a jak minely te obostrzeenia to nie mogę korzystać z auta a do mojego księdza mam ponad 100 km.