Problem z tesciami
: 27 cze 2020, 12:09
Dzień dobry,
Bardzo proszę o poradę,czytałam różne wypowiedzi Państwa ale nadal nie wiem,co zrobić.
Moja sytuacja jest dla mnie bardzo trudna. Mieszkam z mężem w mieszkaniu po teściach,oni sami mieszkają na wsi. Ale w mieszkaniu jest pokoik -ich służebność dozgonną,a skoro pokoik to wiadomo że i łazienka,przedpokój i kuchnia,no bo to normalne. Wszystko opatrzone jest prawnie. Jesteśmy z mężem 6lat po ślubie. Ja od 7lat leczę się u psychiatry,biorę stałe leki. Już przed ślubem wiedziałam o służebności, teściowa mówiła,że będzie pomieszkiwać. Ale chyba nie zdawałam sobie sprawy w co tak naprawdę się pakuje... Teściowie przyjeżdżali często,bo tu są zapisani do kółka różańcowego a kościół mamy naprzeciwko, a to lekarz,a to inne sprawy. Początkowo nawet ich zapraszałam,jak mieli przyjechać np na zmianę tajemnic,to wspólny obiad. Jednak z czasem dostrzegłam,że teściowa jest nadopiekuńcza wobec mojego męża,że się rządzi panoszy po mojej kuchni, robi co chce, traktuje mieszkanie jak nadal swoje. Zaczęły się we mnie rodzić negatywne emocje, w końcu pojawiła się taka niechęć szczególnie do teściowej,że teraz wręcz nie znoszę, kiedy przyjeżdżają.Stresują mnie przyjazdy,spotkanie z nimi,nie mogę jej głosu, jej wymadrzania się na różne tematy itp Powiedziałam mężowi,że nie chce tu mieszkać byśmy się wyprowadzili,jednak mąż jest zaudany,tak zaufany,że wyprowadzka nie wchodzi w grę. Wcześniej proponowałam pójście do poradni, terapię cokolwiek,by ratować małżeństwo,bo w sumie od samego początku małżeństwa rzadko było między nami dobrze... Mąż wytrzasal się nade mną,co mówiłam teściom,ale żeby jakoś coś zrobili,to nie. W tamtym roku była już taka krytyczna sytuacja,że doszło do hmm prawie duszenia i straszenia że mnie zabije a potem chciał wyskoczyć przez okno,z oknem było parę sytuacji,gdzie mnie straszył. W końcu wybuchowość męża skończyła się i nie podnosi na mnie ręki. Piszę o tym,gdyż wtedy mówiąc teściowej o sytuacji,zostałam zapytana co ja takiego zrobiłam,że do tego stanu go doprowadziłam. Dużo czasu mi zajęłoło zanim wybaczyłam. To wpłynęło na relacje z teściami szczególnie teściowa. Jak pisałam wybaczyłam,ale emocje biorą górę przy spotkaniach. Trudno zachować mi się prawidłowo. Ostatnio była teściowa od piątku do wtorku(zapomniałam napisać że niestety jestem od marca bezrobotna) starałam się rozmawiać,robiłam obiady. Po ich wyjeździe powiedziałam mężowi,że było mi bardzo ciężko,że chce się wyprowadzić ale z nim, mąż powiedział,że jestem dwulicowy bo do teściów grzeczna a jemu na nich nazwałam. To mnie zabilo... Oraz stanowczość męża który powiedział,że się nie wyprowadzi, i jeszcze wiele rzeczy mówił które uświadomiło mi,że nie zmieni zdania w żadnej kwestii.
Teraz moje pytanie,co Państwo radzicie, rozważam wyprowadzkę separacje lub stwierdzenie nieważności małżeństwa, gdyż tak naprawdę tuż przed ślubem mąż dał mi wiele do myślenia,ale kierując się grzecznością i myśleniem typu w ostatniej chwili odwołać ślub a co z ludźmi z pieniędzmi,rodzice się wykosztował i a ja se odwołam? Cóz stało się i teraz modlę się o światło ducha sw,gdyż nie chce zostać potępiona przez Pana Jezusa. Zaznaczę również,że nie śpimy z mężem w tym samym łóżku gdyz ja nie chcę,denerwuje mnie jego sapanie,chrapanie, żyjemy pod jednym dachem ale oddzielnie. Co w takiej sytuacji mam zrobić? Rozwodu nie wezmę,bo co Bóg złączył... Proszę o poradę,gdyż jestem tak sfrustrowana,osaczona,zmęczona... Nie chce tu mieszkać,widzieć się z teściami.
Z Panem Bogiem
Bardzo proszę o poradę,czytałam różne wypowiedzi Państwa ale nadal nie wiem,co zrobić.
Moja sytuacja jest dla mnie bardzo trudna. Mieszkam z mężem w mieszkaniu po teściach,oni sami mieszkają na wsi. Ale w mieszkaniu jest pokoik -ich służebność dozgonną,a skoro pokoik to wiadomo że i łazienka,przedpokój i kuchnia,no bo to normalne. Wszystko opatrzone jest prawnie. Jesteśmy z mężem 6lat po ślubie. Ja od 7lat leczę się u psychiatry,biorę stałe leki. Już przed ślubem wiedziałam o służebności, teściowa mówiła,że będzie pomieszkiwać. Ale chyba nie zdawałam sobie sprawy w co tak naprawdę się pakuje... Teściowie przyjeżdżali często,bo tu są zapisani do kółka różańcowego a kościół mamy naprzeciwko, a to lekarz,a to inne sprawy. Początkowo nawet ich zapraszałam,jak mieli przyjechać np na zmianę tajemnic,to wspólny obiad. Jednak z czasem dostrzegłam,że teściowa jest nadopiekuńcza wobec mojego męża,że się rządzi panoszy po mojej kuchni, robi co chce, traktuje mieszkanie jak nadal swoje. Zaczęły się we mnie rodzić negatywne emocje, w końcu pojawiła się taka niechęć szczególnie do teściowej,że teraz wręcz nie znoszę, kiedy przyjeżdżają.Stresują mnie przyjazdy,spotkanie z nimi,nie mogę jej głosu, jej wymadrzania się na różne tematy itp Powiedziałam mężowi,że nie chce tu mieszkać byśmy się wyprowadzili,jednak mąż jest zaudany,tak zaufany,że wyprowadzka nie wchodzi w grę. Wcześniej proponowałam pójście do poradni, terapię cokolwiek,by ratować małżeństwo,bo w sumie od samego początku małżeństwa rzadko było między nami dobrze... Mąż wytrzasal się nade mną,co mówiłam teściom,ale żeby jakoś coś zrobili,to nie. W tamtym roku była już taka krytyczna sytuacja,że doszło do hmm prawie duszenia i straszenia że mnie zabije a potem chciał wyskoczyć przez okno,z oknem było parę sytuacji,gdzie mnie straszył. W końcu wybuchowość męża skończyła się i nie podnosi na mnie ręki. Piszę o tym,gdyż wtedy mówiąc teściowej o sytuacji,zostałam zapytana co ja takiego zrobiłam,że do tego stanu go doprowadziłam. Dużo czasu mi zajęłoło zanim wybaczyłam. To wpłynęło na relacje z teściami szczególnie teściowa. Jak pisałam wybaczyłam,ale emocje biorą górę przy spotkaniach. Trudno zachować mi się prawidłowo. Ostatnio była teściowa od piątku do wtorku(zapomniałam napisać że niestety jestem od marca bezrobotna) starałam się rozmawiać,robiłam obiady. Po ich wyjeździe powiedziałam mężowi,że było mi bardzo ciężko,że chce się wyprowadzić ale z nim, mąż powiedział,że jestem dwulicowy bo do teściów grzeczna a jemu na nich nazwałam. To mnie zabilo... Oraz stanowczość męża który powiedział,że się nie wyprowadzi, i jeszcze wiele rzeczy mówił które uświadomiło mi,że nie zmieni zdania w żadnej kwestii.
Teraz moje pytanie,co Państwo radzicie, rozważam wyprowadzkę separacje lub stwierdzenie nieważności małżeństwa, gdyż tak naprawdę tuż przed ślubem mąż dał mi wiele do myślenia,ale kierując się grzecznością i myśleniem typu w ostatniej chwili odwołać ślub a co z ludźmi z pieniędzmi,rodzice się wykosztował i a ja se odwołam? Cóz stało się i teraz modlę się o światło ducha sw,gdyż nie chce zostać potępiona przez Pana Jezusa. Zaznaczę również,że nie śpimy z mężem w tym samym łóżku gdyz ja nie chcę,denerwuje mnie jego sapanie,chrapanie, żyjemy pod jednym dachem ale oddzielnie. Co w takiej sytuacji mam zrobić? Rozwodu nie wezmę,bo co Bóg złączył... Proszę o poradę,gdyż jestem tak sfrustrowana,osaczona,zmęczona... Nie chce tu mieszkać,widzieć się z teściami.
Z Panem Bogiem