Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

Paprotka pisze: 13 lip 2020, 15:54 Moja niereligijna koleżanka rozwiodła się z mężem i teraz ma kolejnego. Mówi ,ze po raz pierwszy kocha i czuje się kochana. Twierdzi ,ze teraz jako dojrzalsza osoba wybrała świadomiej i lepiej.
Dla niereligijnej koleżanki pojęcie "kocha i czuje się kochana" różni się od religijnego pojmowania tegoż samego sformułowania. Dla kogoś, kto wybudował sobie drugi dom - ten już idealny/ostatni - będzie to znaczyło, co innego niż dla kogoś, kto lubi blokowe mieszkania i kupił drugie, a także kogoś, kto zawodowo buduje domy na sprzedaż. Inny przyklad, kolega kupił sobie kolejny super samochód. Teraz już ten najlepszy dla niego. Dla mnie żaden szał.

Inny aspekt jest taki, czy koleżanka wzięła pod uwagę los swoich dzieci, jeśli jest matką.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 13 lip 2020, 22:14 Jestes taki mądry po czasie... Po przezyciu burz i refleksji... Po prostu dojrzales.
Podobnie jak kolezanka Paprotki, ktora świadomiej wybrała dla siebie partnera.
Tylko rozne rozwiązania wybraliście.
Cóż za propagandowa narracja. Pavel świadomie podjął się przeżycia burz i refleksji zgodnie z dojrzałym pojmowaniem swoich zobowiązań i poprzedzających je własnych decyzji. Nie uniknął konfrontacji z nimi, nie uciekł przed odpowiedzialnością za to, czego sam się podjął. To jest sedno dojrzałości. Nie jest to podobne do sytuacji koleżanki Paprotki ani trochę - wręcz odwrotnie - nic nie wskazuje na to, czy owa koleżanka dojrzała kiedykolwiek. To, że ona będzie tak twierdzić jest warte tyle, co deklaracja hazardzisty, że jest nauczył się przewidywać numery w Totolotku. Podobno tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono - na tym forum przewija się taka maksyma.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Tato999 oceniasz ludzi których nie znasz kompletnie nie mając racji. Dojrzałość ma swoją definicje i nie potrzeba do niej wiary ;) jako ludzie wierzący mamy swoje przekonania za które czasem rożna cenę płacimy ale jeśli ktoś je porzuca to nie znaczy ,ze jest niedojrzały. O moim mężu mogę powiedzieć wiele a przynajmniej kiedyś potrafiłam ale nie to ,ze nie jest dojrzałym, dorosłym człowiekiem. Za to myśle ,ze jego zgoda na ślub wynikała niestety z jej braku. Pewnie i ja wiedząc to co teraz zachowałabym się inaczej. Ale stało się. Czasem sobie myśle ,ze Bóg dawał pewne znaki ale je ignorowaliśmy wiedząc właśnie lepiej.
I ja przytoczę metaforę. Lepiej oddać buty które nas kaleczą niż okłamywać siebie i innych ,ze są wygodne ;)
A paczlork to nie idea a naturalna kolej rzeczy w pewnym momencie. W pewnym wieku ludzie maja swoją przeszłość. Moja koleżanka będąc wdowa z dzieckiem wzięła kolejny ślub, sakramentalny. Jej mąż wdowiec tez ma 2 dzieci. I już jest „paczlork”. Ja przyjmując męża tez tworze paczlork z jego kolejnymi dziećmi. Nie uniknę kontaktu z nimi i ich matka.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

Paprotka pisze: 13 lip 2020, 15:54 Pavle ,czy gdybys nie był osoba religijna zrobiłbyś to samo ze swoim małżeństwem ?
Przychodząc na to forum na początku objawionego mi kryzysu (bo w sumie kryzys tej relacji rozpoczął się gdy poznałem żonę, od pierwszego dnia związku popełnialiśmy nie błędy, a wielbłądy) mogłem powiedzieć o sobie wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że byłem religijny. Określałem się (to całkiem popularne) jako wierzący-niepraktykujący. Czyli wierzyłem, że Bóg istnieje, ale w praktyce z jego nauki (na ile ją wtedy znałem i rozumiałem) wybierałem sobie to co przystawało do mojej wizji, a to co jednak mnie nazbyt uwierało - odrzucałem. Wiele spraw "wiedziałem" lepiej niż Stwórca. Czyli, wierzyłem w Boga, ale niespecjalnie wierzyłem Bogu. A w istnienie Boga wierzą nawet wyznawcy upadłego anioła. Czyli nic wielkiego ;)

Na początku bytności tutaj, pewne osoby (np. Nirwannę, Twardego) postrzegałem jako religijnych fanatyków i traktowałem jako zło konieczne, bo wszelkimi środkami chciałem ratować małżeństwo, a jednak to co tu czytałem miało zdecydowanie ręce i nogi.
Gdy przerobiłem już pewien materiał polecany na forum, dodałem dwa do dwóch, nawet gdybym nie miał zamiaru się nawrócić - jak na dłoni widziałem, że całe szambo w moim życiu wynikało z braku wiedzy, ale nade wszystko z tego, że żyłem wbrew nauce zawartej w Biblii i nauczaniu Kościoła. Wtedy doszedłem do wniosku, że to nie "staroświeckie"nauczanie Kościoła jest głupie, tylko głupi byłem ja.
Przykazania Boże to nie zbiór zakazów i przykazów, a instrukcja kochającego nas Stwórcy którą można by ująć tak:
"Czego nie warto robić jeśli nie chcesz sobie skomplikować sobie życia".
Zwykła praktczna analiza wykazywała, że jednak warto dbając o swoje cztery litery wrócić do Pana Boga.
Później odkryłem jeszcze, że bez Niego to potrafię tylko komplikować sobie życie, że On zna najlepszą drogę dla mnie, że kocha mnie jak nikt inny.
Kończąc ten odbiegający nieco od pytania wywód - tak, bez nawrócenia również bym się starał to naprawić. Byłem to winny dzieciom i sobie, żonie również. Moja definicja dojrzałości zakłada naprawianie tego co się zepsuło i tyle nawet wtedy rozumiałem.
Nie wiem oczywiście, czy starczyłoby mi wytrwałości i siły by ten kryzys przetrwac i nie zwariować. Modląc się prosiłem głównie o siłę, mądrość i cierpliwość. Wydaje mi się, że dostałem tego tyle ile było potrzeba.
Aby starać się być odpowiedzialnym, uczciwym człowiekiem nie trzeba być koniecznie wierzącym.
Paprotka pisze: 13 lip 2020, 15:54 a po uzyskaniu pewnej wiedzy wiem ,ze gdyby mąż wrócił byłby znowu poprawny ale nie kochałby mnie. Po decyzji o rozwodzie mieszkał w domu czekając aż jego mieszkanie się zwolni. Był miły, dalej gotował, Sprzątał , pytał się jak minął dzień, nigdy słowem nie odezwał się na moje pretensje. Mieszkał w innym pokoju ale gdy mówiłam mu ,ze ma się wynieść on tego nie robił. Wiec się cieszyłam ,ze jest nadzieja.
W momencie kiedy dostał klucze spakował się i nigdy nie wrócił.
Nigdy nie mówił mi w czasie rozstania nic przykrego. Nawet rozwód poprawny bez obwiniania. Jestem mu całkowicie obojętna i myśle ,ze gdyby nie wiara szybko byśmy się rozwiedli.
Ja tam mam przekonanie graniczące z pewnością, że jednak nie masz zdolności do przewidywania przyszłości. Czyli nie wiesz, może ci się to tylko wydawać na podstawie doświadczenia czy innych przesłanek.
Człowiek ma zdolność zmiany siebie, możliwość nawrócenia.
Już to w sumie pisałem, ale nie wierzę, że przez tyle lat żadne z was nie okazywalo miłości drugiej stronie. Ja myślę, że było inaczej, tyle że każde z was robiło to we własnym języku, niezrozumiałym najwyraźniej dla drugiej strony.
To co robił twój mąż po decyzji o rozwodzie to jednak coś typowego, nie jest to wg mnie wyznacznikiem niczego istotnego. Wielu ludzi wierzy w "kulturalne rozwody" i wmawiają sobie, że to dodaje im splendoru i jest czymś czym się można chwalić. W mojej opinii to tchórzostwo i zakłamywanie rzeczywistości.
Paprotka pisze: 13 lip 2020, 15:54 Nie zgodzę się z tym ,ze osoby niedojrzałe tworzą „paczlorki”. Powrót męża tez to oznacza , bo tak kobieta zawsze będzie w jego życia póki dzieci nie dorosną. Miałby prawo i obowiązek się z nimi spotykać, decydować o nich i brać na np wakacje.
Mój chrzestny zostawił swoją 1 żonę dla obecnej i są szczęśliwi razem od 30 lat. Moja niereligijna koleżanka rozwiodła się z mężem i teraz ma kolejnego. Mówi ,ze po raz pierwszy kocha i czuje się kochana. Twierdzi ,ze teraz jako dojrzalsza osoba wybrała świadomiej i lepiej.
Zgadzam się, że wdowcy to wyjątek od reguły, chciałbym jednak zauważyć, że ich małżonkowie nie żyją, więc to również nie jest typowy paczłork.
Powrót twego męża siłą rzeczy obarczony byłby konsekwencjami jego cudzołóstwa. Inaczej się nie da, bo nie mamy możliwości cofania czasu. To nie jest sytuacja w żaden sposób analogiczna do opisanej przeze mnie. To nie jest kwestia wolnego wyboru współmałżonka.

Wg mnie nie da się budowac prawdziwego szczęścia na "trupach" i nieszczęściu innych i jak wspomniałem - dla mnie dojrzałość zakłada pracę nad sobą i relacją a nie zmienianie na nowszy model bo można wybrać lepiej. Żadne to odkrycie, również wybrałbym teraz małżonkę dużo lepiej. Tyle, że żadna to sztuka zostawić żonę (lub męża) i dzieci i patrząc tylko na czubek własnego nosa szukać łatwiejszego i przyjemniejszego rozwiązania.

Łatwiej byłoby zdobywać pieniądze kradnąc i oszukując niż ciężką i uczciwą pracą. Nie znaczy to, że lepiej.
lustro pisze: 13 lip 2020, 22:14 Jestes taki mądry po czasie... Po przezyciu burz i refleksji... Po prostu dojrzales.
Podobnie jak kolezanka Paprotki, ktora świadomiej wybrała dla siebie partnera.
Tylko rozne rozwiązania wybraliście.

Tez uwazam, że drugi związek nie jest rownoznaczny z niedojrzałością.
Bywa, ze ciagniecie pierwszego nią jest.
Wiem - niezgodnie z haryzmatem forum... No cóż
A ja się z tym lustro kompletnie nie zgadzam. To nie jest wg mnie sytuacja równoważna.
Tak, dojrzałem. Dopiero mając 33 lata zacząłem stawać się mężczyzną.
To dojrzewanie było tożsame ze zrozumieniem, że przede wszystkim warto zmieniać siebie, nie partnera.
Z tym, że dojrzałość to również ponoszenie konsekwencji wcześniejszych wyborów.
Z tym, że jakość relacji to nie kwestia chemii a przede wszystkim cieżkiej pracy nad nią, każdego dnia najlepiej ;)

Gdybym postąpił podobnie jak koleżanka Paprotki, to zamiast dawać dalej się gnoić i poniżać żonie, odpuściłbym dzieciaki (czyli albo całkowicie albo zostałbym tatą weekendowym) i po zaznajomieniu się z pewną wiedzą wyruszyłbym na łowy "mniej wadliwego" okazu niż moja żona. Spokojnie wykonalne, zwłaszcza wzbogacony o pozyskaną dzięki forum praktyczną wiedzę o kobietach, mężczyznach, relacjach wybrałbym pewnie mniej kłopotliwą relację. Dodam, że przesłanek (z dowodami i swiadkami) świadczących o nieważności małżeństwa miałem tyle, że byłbym mega zdziwiony gdyby sąd biskupi tego nie orzekł.
Po ludzku byłoby mi zapewne łatwiej i wygodniej, przyjemniej. Ale czy lepiej?
Co z moim danym przed ołtarzem słowem?
Co z moim udziałem w wyborze tej wlaśnie kobiety za żonę?
Co z dziećmi i ich przyszłością? Nowe dzieci z inną partnerką by tego nie naprawiły, nie zastąpiły tamtych, już będących na tym świecie.
Przyłożyłbym rękę do zniszczenia życia dwóm osobom za które oddałbym życie.
Postanowiłem więc, że zrobię wszystko co w mojej mocy i moralnie dopuszczalne aby posprzątać bałagan którego byłem współtwórcą.
Aby nawet jeśli moje małżeństwo było zawarte nieważnie, uważnić je.


Nasz Bóg który z miłości do nas stał się człowiekiem i umarł na krzyżu za nasze grzechy również mógł wybrać sobie łatwiejszą śmierć. Bez tortur, poniżania, przeogromnej męki. To jest jednak jakaś wskazówka.
Ja wiem, że bez bólu i trudu nie byłbym tu gdzie jestem.
Paprotka pisze: 13 lip 2020, 23:25 Dojrzałość ma swoją definicje i nie potrzeba do niej wiary ;) jako ludzie wierzący mamy swoje przekonania za które czasem rożna cenę płacimy ale jeśli ktoś je porzuca to nie znaczy ,ze jest niedojrzały. O moim mężu mogę powiedzieć wiele a przynajmniej kiedyś potrafiłam ale nie to ,ze nie jest dojrzałym, dorosłym człowiekiem.
Myślę, że mocno rozmijamy się właśnie w definicji dojrzałości. Wg mnie i definicji z którymi się zetknąłem to o co opisałaś - jak funkcjonowaliście przez tyle lat, co zrobił twój mąż ze swoją rodziną (porzucił), również zdrada - zawiera się właśnie w definicji niedojrzałości.
Chciałbym przypomnieć, że w pierwszym poście określałaś męża również jako głęboko wierzącego.
W obu przypadkach, albo korzystamy z innych słowników i definicji, albo występuje niezrozumienie pojęć.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: lustro »

Alez Pavel

Ja się zupelnie nie dziwie, ze jestes odmiennego zdania, a wręcz zdziwila bym się, gdybyś nie byl

Pamietajmy jednak, ze to Twoje zdanie i Twoj wybór.
Tak - preferowany na tym forum i ogolnie w Sychar.
Juz co do KK bym sie zawahala, bo KK i KKK dopuszcza badanie i stwierdzenie waznosci lub nie, sakramentu.

Dojrzałość - czasem dojrzale jest spojrzeć trzeźwo i cos zamknac. Stad dopuszczone stwierdzenie niwaznosci.

Jak widać - wszystko jest kwestią wyboru.
Ty wybrales tak i bronisz swojej decyzji.
Inny wybral by inaczej i tez by mial mocne argumenty.

Tu, w Sychar, jest charyzmat, który przyjety jest jak dogmat do wierzenia. I tego sie tu wszyscy trzymają. Taka zasada panuje tu.
Wiedźmin

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Wiedźmin »

Oho... zrobiło się mocno patetycznie (tak wiem wiem, ocena) ;) ...
... i może odrobinę wbrew sobie, ale wystąpie w roli adwokata diabła... więc :) ...
Pavel pisze: 14 lip 2020, 2:37
[...] dla mnie dojrzałość zakłada pracę nad sobą i relacją a nie zmienianie na nowszy model bo można wybrać lepiej. Żadne to odkrycie, również wybrałbym teraz małżonkę dużo lepiej.
OK - wybrałbyś Pavle "dużo lepiej" - co to dla Ciebie znaczy?

Pavel pisze: 14 lip 2020, 2:37 Z tym, że jakość relacji to nie kwestia chemii a przede wszystkim cieżkiej pracy nad nią, każdego dnia najlepiej ;)

Nasz Bóg który z miłości do nas stał się człowiekiem i umarł na krzyżu za nasze grzechy również mógł wybrać sobie łatwiejszą śmierć. Bez tortur, poniżania, przeogromnej męki. To jest jednak jakaś wskazówka.
Ja wiem, że bez bólu i trudu nie byłbym tu gdzie jestem.
OK - analogia bardzo piękna - jednakże nie jest prawdziwa w 100% możliwych do wystąpienia zdarzeń.

Wyobrażam sobie taką sytuację.

Czasy... no powiedzmy średniowiecza.
Trzeba przewieźć towar dla klienta z punktu A do punktu B.

Ja jestem odpowiedzialny za przewiezienie tego transportu.
Są dwie drogi - i wielka straszna góra pomiędzy punktami A i B.
Jest ładna szeroka droga doliną - utwardzona... - oraz stroma ścieżka pod górę... na szczycie której jeszcze czyhają dzikie zwierzęta i banda rozbójników. Można towar przetransportować lekko i przyjemnie utwardzona drogą leżącą u stóp góry... no ale na upartego, można próbować w trudzie i znoju pchać się z ciężarami pod górę... aby potem dumnie (o ile udałoby się faktycznie ten cenny towar klientowi dostarczyć)... łechtając swoje ego, opowiadać, jaką to ja trudną drogę przebyłem, opór dzikim zwierzętom stawiając.

Więc chyba nie zawsze jest tak, że wybór trudnej drogi jest zawsze wyborem słusznym.
Pavel pisze: 14 lip 2020, 2:37 Myślę, że mocno rozmijamy się właśnie w definicji dojrzałości. Wg mnie i definicji z którymi się zetknąłem to o co opisałaś - jak funkcjonowaliście przez tyle lat, co zrobił twój mąż ze swoją rodziną (porzucił), również zdrada - zawiera się właśnie w definicji niedojrzałości.
Chciałbym przypomnieć, że w pierwszym poście określałaś męża również jako głęboko wierzącego.
W obu przypadkach, albo korzystamy z innych słowników i definicji, albo występuje niezrozumienie pojęć.
A ja myślę, że zamiast oceniać czyjąś drogę i wybory (czy są dojrzałe czy nie) - warto się skupić na własnej i nad tym co mamy "pod nogami" - i jeśli mamy misję pomocową (hehe czasem sam mam :P ) ... to może lepiej po prostu pokazujmy zalety własnej ścieżki... zamiast wyszukiwać wady i błędy w czyjejś.
rothomus
Posty: 7
Rejestracja: 07 lut 2020, 4:13
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: rothomus »

Nirwanna pisze: 13 lip 2020, 22:36
lustro pisze: 13 lip 2020, 22:14
Tez uwazam, że drugi związek nie jest rownoznaczny z niedojrzałością.
Bywa, ze ciagniecie pierwszego nią jest.
Wiem - niezgodnie z haryzmatem forum... No cóż
Myślę, że warto rozróżniać między związkiem niesakramentalnym, gdzie rzeczywiście bywa, że kolejny jest dojrzalszy, i mieści się to w ogólnie przyjętej "cywilnej" moralności.
Zatem drugi związek małżonka sakramentalnego może być rzeczywiście po ludzku szczęśliwszy niż pierwszy, ale czy to się wiąże z większą dojrzałością...?
To tylko kwestia tego, że człowiek myśli. W 99% związek sakramentalny mógłby być szczęśliwszy od tego drugiego gdyby można było cofnąć czas, zostawiając doświadczenia. Bo co osoba która jest w drugim związku, robi gdy stwierdza że powtarza się scenariusz z sakramentalnego związku. Wszystko, zależy od statusu majątkowo, wieku dojrzałości itd. Więc jak jest w miarę dojrzała to stwierdza, że musi coś zmienić w aktualnym, zaakceptować pewne rzeczy i może nawet stwierdzić, że w sakramentalnym mogła być szczęśliwsza. Jeśli jednak jest mniej dojrzała to tak skacze w następne związki a "dojrzewa" pod wpływem starości widząc, że nie będzie szczerej chętnej lub chętnego. Tutaj chodzi mi że jak ktoś jest sławny lub bogaty to chętny zawsze się znajdzie.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

Wiedźmin pisze: 14 lip 2020, 10:21 OK - wybrałbyś Pavle "dużo lepiej" - co to dla Ciebie znaczy?
Oznacza to, że przy wyborze żony nie kierowałem się tym czym kierować się przy wyborze partnera na całe życie warto.
Chociażby w obszarze dojrzałości, wyznawanych wartości, obserwacji funkcjonowania rodziny pierwotnej itd. itp. Zrobiłem to z marszu, na wyczucie, kierując się chciejstwami i kiepską bazą danych. Kompletnie niewłaściwie potraktowałem i przeżyłem narzeczeństwo. To co się wydarzyło później to łatwe do przewidzenia skutki moich decyzji.
Przy dzisiejszej wiedzy jak na dłoni widzę pewne znaki, łańcuchy przyczynowo-skutkowe które są niemalże gwarancją problemów.
Wtedy wybrałem sobie żonę skrojoną na miarę moich własnych popaprań ;)

Ta analogia wg mnie niezbyt pasuje do tego co napisałem. Poza tym ja wcale nie uważam, że za wszelką cenę trzeba wszędzie szukać bólu i trudności :lol:
Chodziło mi raczej o to, że przy wyborze drogi warto kierować się nie poziomem trudności czy własną przyjemnością, a słusznością wyboru tejże i tym co czeka na końcu tej drogi ;)
Wiedźmin pisze: 14 lip 2020, 10:21 A ja myślę, że zamiast oceniać czyjąś drogę i wybory (czy są dojrzałe czy nie) - warto się skupić na własnej i nad tym co mamy "pod nogami" - i jeśli mamy misję pomocową (hehe czasem sam mam :P ) ... to może lepiej po prostu pokazujmy zalety własnej ścieżki... zamiast wyszukiwać wady i błędy w czyjejś.
Ja nie oceniałem, uważam natomiast, że warto pewne pojęcia precyzyjnie nazywać i upewnić się, że pewne słowa mają chociaż zbliżoną definicję dla rozmówców.
W tym przypadku mam co do tego poważne wątpliwości. Wg mnie zarówno termin "dojrzałość" jak i "głeboko wierzący człowiek" oznaczają coś mocno innego dla mnie i dla Paprotki.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

lustro pisze: 14 lip 2020, 9:42 Alez Pavel

Ja się zupelnie nie dziwie, ze jestes odmiennego zdania, a wręcz zdziwila bym się, gdybyś nie byl

Pamietajmy jednak, ze to Twoje zdanie i Twoj wybór.
Tak - preferowany na tym forum i ogolnie w Sychar.
Juz co do KK bym sie zawahala, bo KK i KKK dopuszcza badanie i stwierdzenie waznosci lub nie, sakramentu.

Dojrzałość - czasem dojrzale jest spojrzeć trzeźwo i cos zamknac. Stad dopuszczone stwierdzenie niwaznosci.

Jak widać - wszystko jest kwestią wyboru.
Ty wybrales tak i bronisz swojej decyzji.
Inny wybral by inaczej i tez by mial mocne argumenty.

Tu, w Sychar, jest charyzmat, który przyjety jest jak dogmat do wierzenia. I tego sie tu wszyscy trzymają. Taka zasada panuje tu.
To nie tak, że bronię ślepo swego wyboru i uważam za jedyny właściwy.
Gdyby nie było dzieci, nie mogę wykluczyć, że po odczekaniu pewnego czasu i przepracowaniu siebie złożyłbym pozew do sądu biskupiego. One jednak były bardzo ważnym czynnikiem pomagającym podjąć akurat taką decyzję.
Pamiętajmy jednocześnie, że możliwość badania ważności małżeństwa to nie powinien być wytrych, kluczowe są intencje nami kierujące, oraz to, że idąc tam powinno sie mieć mocne przekonanie (i dowody) na słuszność stawianej tezy.
Charyzmat Sychar nie stoi w żaden sposób w opozycji do nauczania KK, nie wykracza poza jego naukę.
Nie jest moją intencją przekonywanie kogokolwiek, że każde nieważnie zawatre (choćby w subiektywnym przekonaniu) małżeństwo warto za wszelką cenę uważniać. Tu są różne drogi którymi można podążać, fajnie jeśli są zgodne z wyznawanymi przez nas wartościami, w moim przypadku (i większości ludzi na forum) Słowem Bożym i nauce KK.

Dla osoby niewierzącej również ważne powinno być dane słowo, uczciwość, moralność, honor, odpowiedzialność, czyli to nie tylko kwestia wiary i wyznania.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Pavle miałeś ważny powód -dzieci. Prawdopodobnie małoletnie. Moje dziecko mieszkało już w innym mieście gdyby się rozstaliśmy. Kiedy powiedziałam :” twój ojciec nas zostawił” Powiedziało - „ Ciebie nie mnie, ja mam swoje życie i myśle ,ze relacje się nie zmienia”. Po wielu latach wiem ,ze to prawda.
Wiec tu rozumiem Twój wybór ,bo myśle ,ze mając małe dziecko to utrzymywało mój związek.
Ale mam mieszane uczucia odnośnie tego co piszesz o żonie. Mając obecna mądrość wybrałbyś inna kobietę. To ważny sygnał. Mój mąż tez. Ja byłam wydawałoby się oczywistym wyborem ale błędnym.
Mówimy o nawróceniu ale my z mężem bylismy i jesteśmy (pewnie on na inny teraz sposób) bardzo religijni. Przerabialiśmy wieloletnie naprawianie związku w duchu KK.
Co do popełniania starych błędów. Ja w nowym związku popełniłaby te same błędy. Jest taka możliwość. Ale myśle ,ze osoba męża uaktywniła pewne cechy. Mój mąż niestety odżył na swój sposób , bo bez sakramentów.
Myśle ,ze przez te dekady mocno naginał swoje życie do naszego. Np. Uwielbiam wspinacze wysokogórska. Ja uważam do za niebezpieczna fanaberie. Żegluje, ja nie. Ma inne standardy podróży.
Dlaczego mam się zmienić i udawać ,ze nie mam leku wysokości ? Mam duży plus nie chce iść nawet na Giewont. Lubię jeździć nad polskie morze. Nie widzę w tym niczego złego. Mąż to zaakceptował i tak jeździliśmy.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: lustro »

Zycie jako sztuka kompromisu.

Jak to mawiaja madrzy ludzie - kompromis to przegrana obu stron.
A tu chyba i o kompromisie trudno by mowic.
Ktos sie naginal pod kogoś...

Jasne, można powiedziec - taki krzyz. A katolik niesie swoj krzyż, bo to jego droga do zbawienia.
Tylko czy tak na pewno powinno wygladac małżeństwo i partnerstwo...?
Od meza Paprotki pewnie mozna by uslyszec, ze staral sie latami, ze to on sie "przepracowywal" a z drugiej strony jakoś slabo było i jest. I ze on juz się wyczerpal...a można poczuc wyczerpanie.
I ze znalazl kogos, kto go rozumie.
Ze nie krzywdzi juz maloletnich dzieci, ze zona jest dorosla i da sobie radę.
A on juz nie ma sil.

Tak, tak... To niedojrzałe, tak sie nie robi, w brew sakramentowi i przysiedzę...i wielu innym rzeczom.

Tylko jak przekonać kogos, ze ma sie umartwiać całe zycie? No bo wrocic też by musial do kogoś, kto mowi :
Dlaczego mam się zmienić i udawać ,ze nie mam leku wysokości ? Mam duży plus nie chce iść nawet na Giewont. Lubię jeździć nad polskie morze. Nie widzę w tym niczego złego. Mąż to zaakceptował i tak jeździliśm
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Sarah »

Pavel pisze: 14 lip 2020, 11:23 Wtedy wybrałem sobie żonę skrojoną na miarę moich własnych popaprań
I jeszcze, że teraz wybrałbyś "dużo lepiej".
Nie kojarzę za bardzo Twojej sytuacji z innych wątków. Ale nie chciałabym na miejscu Twojej żony tego przeczytać. Czułabym się bardzo niekomfortowo. Nie wiem jak to napisać, żeby przeszło przez moderację ;). Czy nie jest tak, że jesteś z nią nie (tylko) z powodu nawrócenia, ale dlatego, że właśnie z tym "dużo lepszym" wyborem był problem? Każdy raczej myśli, że ma świat u swoich stóp, póki pozostaje to w sferze rozważań teoretycznych. Ja też. A potem, no cóż, nierzadko okazuje się, że wybór wcale nie jest taki szeroki, albo i w ogóle go nie ma, i wtedy nawet małżonek "skrojony na miarę własnych popaprań" może okazać się jakąś opcją, przynajmniej bezpieczną. A jak jeszcze to zracjonalizować i "ubrać" w wyższe wartości...
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 16 lip 2020, 10:29 Jasne, można powiedziec - taki krzyz. A katolik niesie swoj krzyż, bo to jego droga do zbawienia.
Tylko czy tak na pewno powinno wygladac małżeństwo i partnerstwo...?
Nie musiałaś przysięgać małżeństwa w duchu katolickim. Notabene w cywilnym też nie, ani w hollywoodzkim, ani konfucjańskim, ani własnym, ani żadnym innym.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Paprotka »

Kompromis jest potrzebny ale myśle ,ze nie kosztem siebie. Nas kompromisy coraz bardziej oddalały. Mój mąż jest osoba towarzyska. Miewał kiedyś różne koleżanki a jak jest teraz nie wiem. Dla mnie to było nie do zaakceptowania. Wiec najpierw te znajomosci schodzili „do podziemi” co było dla mnie zdrada a potem wiem ,ze zrywał kontakt. Znajomi byli z czasów górskich wypraw. Myśle ,ze mało kto zaakceptowałby koedukacyjne wypady w góry. Ale wiem ,ze tak w tym środowisku jest i to nic nie znaczy.
Obustronny brak zaufania narastał. Mąż odchodząc powiedział ,ze pierwszy raz w życiu podjął samodzielna ,dojrzała decyzje i czuje się wolny i akceptowany. I pewnie czuł się tak jak Lustro napisała.
Jak to powiedział to myślałam ,ze go zło opętało. Teraz po 2 latach z obecnym terapeuta mam inne zdanie ;)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót pomimo braku miłości ze strony męża

Post autor: Pavel »

Paprotka pisze: 15 lip 2020, 11:20 Pavle miałeś ważny powód -dzieci. Prawdopodobnie małoletnie. Moje dziecko mieszkało już w innym mieście gdyby się rozstaliśmy. Kiedy powiedziałam :” twój ojciec nas zostawił” Powiedziało - „ Ciebie nie mnie, ja mam swoje życie i myśle ,ze relacje się nie zmienia”. Po wielu latach wiem ,ze to prawda.
Wiec tu rozumiem Twój wybór ,bo myśle ,ze mając małe dziecko to utrzymywało mój związek.
To czy dzieci są małoletnie nie determinowało mojej postawy. Nawet jak dzieci są dorosłe, rozstanie rodziców rozbija ich fundamenty i spojrzenie na rodzinę.
Nie oceniem twego syna w żaden sposób, ale to co ci powiedział jest wg mnie bardzo wymowne i można z tego wyprowadzić przynajmniej kilka wniosków o jego spojrzeniu na waszą rodzinę, ale i na rodzinę w ogóle, w czym macie z mężem swój udział. Smutne, ale warte przeanalizowania.
Paprotka pisze: 15 lip 2020, 11:20 Ale mam mieszane uczucia odnośnie tego co piszesz o żonie. Mając obecna mądrość wybrałbyś inna kobietę. To ważny sygnał. Mój mąż tez. Ja byłam wydawałoby się oczywistym wyborem ale błędnym.
To, że mając obecną wiedzę i dojrzałość wybrałbym inaczej to oczywista oczywistość. Nie jestem masochistą, więc gdybym był przepracowany na tyle co obecnie, z pewnością nie wpakowałbym się w niemal pewne kłopoty. Moja żona była tykającą bombą z opóźnionym zapłonem. Kwestią czasu był wybuch.
Zwłaszcza, że "obsługiwałem" ją ja, antytalent w tej materii :lol: :lol: :lol:
Jednocześnie, żadna dojrzała emocjonalnie kobieta nie wzięła by mnie w stanie przed ślubem, przed kryzysem. Bo ja też byłem obarczony masą wad nabytych i głupotą byłoby się ze mną wiązać. Miałem oczywiście przy swoich wadach również swoje zalety, ale dopiero w kryzysie stałem się mężczyzną.
Warto jednocześnie zaznaczyć, że to co pisałem to była gdybologia obramowana konkretnymi uwarunkowaniami.
Z obecnym stanem wiedzy i inną jednak dojrzałością, będąc po ślubie w życiu nie pomyślałbym o innej kobiecie zanim nie zrobiłbym wszystkiego co w mojej mocy by uzdrowić to już zawarte małżeństwo.
Bo ta wiedza dała mi między innymi informacje co funkcjonowało we mnie, żonie i małżeństwie nie tak. Jasne jest (i to potwierdza praktyka teraz), że gdy chociaż pewną teorię wdraża się w praktykę, jakość relacji i własnego funkcjonowania jest na innym poziomie, a większość problemów codziennych poprzednio tak dotkliwych, po prostu znika.
Paprotka pisze: 15 lip 2020, 11:20 Mówimy o nawróceniu ale my z mężem bylismy i jesteśmy (pewnie on na inny teraz sposób) bardzo religijni. Przerabialiśmy wieloletnie naprawianie związku w duchu KK.
Mam co do tego, co wspominałem już dwukrotnie, duże wątpliwości. wynikają z tego jak opisujesz zarówno małżeństwo, męża (i jego dojrzałość) oraz z tego co sama piszesz (czytając między wierszami). Zbyt dużo faktów i sformuowań przeczy takiej tezie.
Bardzo polecam porządne rozeznanie tego, bo dotarcie do prawdy i stanięcie przed sobą w prawdzie to ważny etap w procesie zdrowienia. O ile zechcesz oczywiście.
Paprotka pisze: 15 lip 2020, 11:20 Myśle ,ze przez te dekady mocno naginał swoje życie do naszego.
Myślę, że to jeden z elementów normalnego funkcjonowania w relacji. Fajnie, gdy to świadomie podjęta decyzja, w wolności i w radości. Bo to jest dar z siebie samego. NIe sztuką jest dawac wtedy gdy nam zbywa.
Paprotka pisze: 15 lip 2020, 11:20 Np. Uwielbiam wspinacze wysokogórska. Ja uważam do za niebezpieczna fanaberie. Żegluje, ja nie. Ma inne standardy podróży.
To są wg mnie szczegóły i drobiazgi, jeśli się chce budować relację a nie zaspokajać tylko własne potrzeby. Gdy szuka się sposobu a nie wymówki. Gdy chce się dawać siebie drugiej stronie i być z nią tam gdzie ona "czuje się jak ryba w wodzie" nawet jeśli nas to średnio interesuje. Bo to jest dar z siebie samego, nie patrzenie na koniec własnego nosa, a chęć obdarowania drugiej osoby, cieszenie się jej/jego szczęściem i bycie tego naocznym świadkiem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ