Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

rarara123
Posty: 3
Rejestracja: 17 wrz 2020, 14:32
Płeć: Mężczyzna

Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: rarara123 »

Witam,

Jestem nowy na forum nie za bardzo mam z kim porozmawiać o moich rozterkach bo nikt z moich przyjaciół ani nawet moja najbliższa rodzina nie wie o moich problemach. Po wielu rozterkach powiedziałem dziś mojej żonie o ogromnych długach które ukrywałem przed nią przez lata a jesteśmy praktycznie parę lat po ślubie ale znamy sie od samego początku studiów.

Ze swojej głupoty popadłem przez lata w pętlę długów której nie byłem już dłużej w stanie ukrywać. Tak naprawdę wiem że zmarnowałem nasz start w dorosłe życie bo oboje jesteśmy koło 30. Wiem że musze wypić piwo które sam sobie zgotowałem. Najbardziej jednak jestem załamany faktem że boję się że to wszystko jest już nie do posklejania. Czuję się surrealistycznie bo przez tyle lat żyłem w kłamstwie i mam poczucie takiej beznadziei i tego że nasz związek tego nie przetrwa. Dodatkowo cała rodzina żony już praktycznie o tym wie i mam tak ogromne poczucie wstydu szczególnie przed moją teściową która dużo nam pomagała w kontekście naszego startu we wspolne życie.

Powiedziałem jej o wszystkich moich długach będziemy robić rozdzielność majątkowa niemniej jednak kwota obu tych kredytów to połowa moich zarobków. Powiedziałem jej o wszystkim o tym że ten dług zbierał się od lat że już od dawna nie panuje nad swoimi wydatkami i że zgadzam się jej pełną kontrolę nad moimi wydatkami, wspólne konto ale mam poczucie że już wszystko jest stracone. Mam poczucie że wszystko jest już stracone i bezpowrotnie straciłem jej zaufanie i nie uda się nam odbudować tego wszystkiego z powodu mojej głupoty.

Czy ktoś z was przezywał coś takiego? Jak radziliscie sobie na początku z tym wszystkim? Z poczuciem winy i z całą sytuacją?
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Al la »

Witaj rarara123 na naszym forum.

Zrobiłeś pierwszy krok ku naprawie, dostrzegłeś i nazwałeś swoje błędy.
Jeżeli masz wolę zmiany swojego postępowania, to nic nie jest stracone.
Czuję się surrealistycznie bo przez tyle lat żyłem w kłamstwie i mam poczucie takiej beznadziei i tego że nasz związek tego nie przetrwa.
A na jakim fundamencie było oparte Wasze małżeństwo?

Jesteś na forum katolickim, jak z Twoją wiarą i ufnością Bogu?

Życzę Ci, abyś uzyskał wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Caliope »

Witaj. Jeśli małżeństwo jest na solidnych fundamentach, to co piszesz, ja widzę jako chwilowy problemy. Każdy popełnia błędy, a współmałżonek może być wyrozumiały, bo długi to nie koniec świata. Ja dawno temu żyjąc sama miałam kredyt i niską pensję i żyłam dosłownie za 1 zł dziennie . Nie piszesz nic o małżeństwie, czy ogólnie są problemy, głębszy kryzys, kowalska ?
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Mr.x »

Hej,

ja może powiem bardziej ''życiowo''. Sam byłem w podobnej sytuacji, jeśli chodzi o długi. Wróciłem z zagranicy i nie miałem długi czas pracy. Przez to trochę się zadłużyłem i swoją rodzinę. Do dziś to spłacam. Jak z tego wyjść? Przede wszystkim spłacaj regularnie, jak rata jest dla Ciebie za duża to rozbij na mniejsze na dłuższy okres czasu. Ja spłacam od długiego czasu, przy czym staram się ograniczać wydatki na inne rzeczy, ale różnie to bywa. Czasem mi się udaje, czasem nie także są takie momenty, że ledwo ledwo daję radę...z miesiąca na miesiąc powinno być lepiej. Daj trochę czasu swojej żonie i staraj się pokazać, że może Ci na nowo zaufać. Po prostu nie okłamuj więcej :) Z poczuciem winy każdy sobie radzi lepiej lub gorzej. Ja też mam z tym problem, no ale każdy jakieś te błędy popełnia mniejsze, czy gorsze. Trzeba dużo czasu, żeby sobie to wybaczyć zwłaszcza jak się kogoś kocha. Takie jest moje zdanie i pisze to na podstawie własnych doświadczeń.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Triste »

Witaj. Przeszłam Twoja historię. Przeczytaj mój wątek proszę.
rarara123
Posty: 3
Rejestracja: 17 wrz 2020, 14:32
Płeć: Mężczyzna

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: rarara123 »

Hej,

Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Może opowiem trochę o sobie i o swoim małżeństwie. Ja pochodzę z dobrej kochającej się rodziny ale całe moje dzieciństwo aż do 20 roku życia było naznaczone ciężką chorobą mojej mamy, mój ojciec jest bardzo wierzący. Jestem najmłodszy z rodzeństwa i mam taki charakter że raczej jestem zamknięty i wszystko kumuluje w sobie bo w zasadzie tego się nauczyłem od dziecka. Od dziecka bowiem musiałem sobie jakoś radzić i pomagać rodzicom a kiedy moja mama zmarła to bardzo szybko się wyprowadziłem z domu bo popadłem w konflikt z moim bratem który teraz aktualnie mieszka z moim ojcem i częściowo chciałem się odsunąć od tego wszystkiego ponieważ niewiele mam wspomnień z młodości/dzieciństwa gdzie byłbym szczęśliwy.

Wiem, że dla pozostałych forumowiczów aspekt wiary jest bardzo ważny, ja nie wiem czy do końca mogę siebie określić jako osobę wierzącą. Jestem bardziej osobą zagubioną/poszukującą moja wiara się załamała praktycznie po śmierci mojej mamy kiedy relacje z moją rodziną się posypały jak domek z kart.

Jeśli chodzi o moją żonę to nie określiłbym jej jako wierzącą, znamy się wiele lat i wiem że miała trudne dzieciństwo rodzice są po rozwodzie, ale ma bardzo dobrą relację z matką która ją wspiera we wszystkich aspektach jej/naszego życia. Przede wszystkim jednak zawsze podczas naszego związku byłem dla niej oparciem czy to w kwestiach rozwoju zawodowego czy też kiedy potrzebowała wsparcia bo w kontekście relacyjnym jej matka bywa zaborcza. Właściwie to staram się/starałem się zawsze dbać o jej poczucie własnej wartości bo wiem że ma z tym problem. Na wielu polach czy to naukowym czy to zawodowym jest świetna ale w ogóle niedoceniana przez rodzine i dlatego bardzo łatwo się załamuję. Z reguły to ja zawsze byłem dla niej oparciem, a teraz sytuację się odwróciły i boję się, że jej racjonalny charakter/porady koleżanek czy też matki przekreślą właściwie nasze szanse na dalsze wspólne życie.

Jeśli chodzi o nasze małżeństwo to uważam, że się uzupełniamy w wielu aspektach. Tak los nas złączył ze sobą, że po prawie dekadzie wspólnego życia z moją żoną mam poczucie że jesteśmy naprawdę dobrą parą. Małżeństwo było dla nas tak naprawdę dopełnieniem naszej relacji która jest połączeniem przyjaźni, wspólnych celów życiowych i zrozumienia. Jednak nawet najbardziej dobre małżeństwo/związek może ulec gwałtownemu rozpadowi jeśli druga strona czyli ja latami oszukiwała i kłamała.

Odkąd powiedziałem o tym wszystkim żonie postanowiłem że nawet jeśli mielibyśmy się rozwieść do czego uważam że ona ma pełne prawo bo zwodziłem ją i oszukiwałem przez lata to muszę rozwiązać ten problem. Mam już jedną konsolidację tych kredytów i staram się o drugi żeby raty były mniejsze. Powiedziałem żonie, że od tego momentu to ona panuje nad wszystkimi naszymi wydatkami i że potrzebuję jej pomocy bo sam się z tego nie wydostanę. Już wcześniej podjąłem się drugiej pracy (parę godzin dodatkowo w dni powszednie) w tygodniu a w tym miesiącu planuje zdobyć pracę na wszystkie weekendy żeby pokazać jej ale przede wszystkim sobie, że skończył się czas chowania głowy w piasek i trzeba wziąć byka za rogi i wypić piwo które się nawarzyło.

Widzę, że paru z forumowiczów przeżyło podobne historie czy możecie doradzić jak przetrwaliście ten pierwszy najcięższy okres? Ja cierpię na bezsenność od wielu dni, nie jestem w stanie przestać o tym wszystkim myśleć. Najgorsze jest dla mnie to poczucie wstydu względem wszystkich naszych wspólnych znajomych którzy się dowiedzą o moim problemie. Moja żona jest typem osoby, która poszukuję porady u innych ale szczególnie u matki z która ma głęboką relację.

Po tym jak jej to wszystko powiedziałem ogarnia mnie apatia i poczucie strasznej beznadziei. Za 2 tygodnie nasi znajomi biorą ślub i śpimy nocujemy u teściowej. Nie wiem jak spojrzeć w oczy tym wszystkim ludziom którzy teraz już wiedzą że byłem oszustem i kłamcą.

Tak czy siak naprawdę dziękuję za wszystkie porady, tak jak już wspominałem jestem osobą przyzwyczajoną do radzenia sobie samemu ze swoimi problemami ale życie mnie przerosło także wasze słowa wsparcia są naprawdę dla mnie na wagę złota mimo że jestem tu anonimowo. Codziennie rano budzę się z myślą, że w zasadzie przegrałem swoje życie już na jego starcie i to przez swoją własną głupotę i że cokolwiek nie zrobię to nie wydostanę się z tej matni.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: marylka »

Hej
Czy te dlugi to nietrafione inwestycje?
Czy może masz głebszy problem - uzależnienie od gier hazardu i ryzykownych działań?
Bo jesli to drugie - to potrzebna Ci fachowa pomoc
Masz tego świadomosć?
Pozdrawiam
rarara123
Posty: 3
Rejestracja: 17 wrz 2020, 14:32
Płeć: Mężczyzna

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: rarara123 »

Hej,

Na szczęście nie mam problemu z hazardem ani te długi nie są powiązane z żadnym konkretnym nałogiem. Te długi zbierały mi się przez lata kiedy podbierałem sobie te pieniądze na tkz. komfortowe życie, gadżety itd. W całą tę sytuację wpadłem w wyniku życia ponad stan. Dodatkowo dług rolowałem długiem aż do dnia dzisiejszego i tak to wszystko mnie już przerosło.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Mr.x »

rarara123 pisze: 18 wrz 2020, 19:16 Hej,

Na szczęście nie mam problemu z hazardem ani te długi nie są powiązane z żadnym konkretnym nałogiem. Te długi zbierały mi się przez lata kiedy podbierałem sobie te pieniądze na tkz. komfortowe życie, gadżety itd. W całą tę sytuację wpadłem w wyniku życia ponad stan. Dodatkowo dług rolowałem długiem aż do dnia dzisiejszego i tak to wszystko mnie już przerosło.
u mnie tak jak Ci już pisałem było podobnie. Prowadziłem życie ponad stan mimo tego, że nie mogłem długo znaleźć pracy... doszło do tego potem nie trafiona inwestycja i tak się zaczęło. Poczytaj tak jak Ci pisałem jakieś blogi jak oszczędzać kasę, jak wyjść z długów itd ;) ważne, że jakieś korki, a nawet bardzo poważne uczyniłeś żeby wyjść z tych długów! super!

Jeśli chodzi o aspekt wiary, to pewnie jest ważny dla większości forumowiczów. Jeśli chodzi o mnie to ja jestem jak to można określić podobnej wiary jak Ty, więc się nie przejmuj bo są tutaj też ludzie tacy jak my, którzy po prostu szukają pomocy :)
i warto na pewno korzystać. Czytaj dużo fajnych książek o rodzinie, małżeństwie ja tak robiłem i warto zawsze wiedzieć więcej, niż mniej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Caliope »

Długi to nie koniec świata, ja wzięłam kredyt na zachciankę byłego niesakramentalnego męża, miał spłacać. Zostawił mnie z kredytem i niesplaconą kartą kredytową z której korzystał, po tym jak odeszłam od niego. 12 lat spłacałam to sama, parę razy musiałam dobrać, bo potrzebowałam, pierwsza kasa była na tą kartę kredytową. Sąd kazał mu spłacać, ale nie dał rady, ja musiałam. Ty spłacasz, jesteś odpowiedzialny, ja nie widzę tu rozpadu, wstyd jest dobry, ale oby nie był destrukcyjny.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Ruta »

Także spłacam długi. Mój mąż odszedł ode mnie dwa lata temu. Przed odejściem nie pracował przez ponad rok. Dałam się przekonać do wzięcia pożyczki na samochód i na komputer męża. Miały mu być potrzebne do pracy, uważałam więc, że to mój obowiązek go wesprzeć. Do tego doszły długi na bieżące życie, sama nie zawsze dawałam radę zarobić na wszystkie nasze potrzeby i spłatę kredytów. Wierzyłam, że mąż w końcu podejmie pracę. Zamiast tego odszedł. Nie poczuwa się nie tylko do spłacania długów, ale także do płacenia alimentów na nasze dziecko.
Po dwóch latach, mimo braku lub niewielkiej alimentacji (mąż w niektóre miesiące płaci niewielkie kwoty), udało mi spłacić większość długów, myślę, że wyjście z największych kłopotów zajmie mi jeszcze około roku. Plus potem jeszcze dwa lata spłaty niskich rat z czegoś w rodzaju konsolidacji. Podstawą jest duża dyscyplina finansowa. Nie jest to łatwe życie, w zasadzie ograniczyłam swoje potrzeby do minimum. Poza opłatami i żywnością, nie kupuję sobie dosłownie nic, ubrań, butów, kosmetyków. Wyjątkiem jest mój budżet na książki, 100 zł miesięcznie. Nie mogę karać dziecka za nieodpowiedzialność rodziców, więc dziecku kupuję na bieżąco to, co synek potrzebuje, aczkolwiek rozmawialiśmy o ograniczeniu potrzeb i trudnej sytuacji finansowej. Są rzeczy, których mu odmawiam. Dużym kosztem, którego nie mogę ominąć jest terapia synka.
To co chcę ci powiedzieć: da się wyjść z długów choć bywa trudno. Przyzwyczaiłam się do ograniczenia moich potrzeb. Nauczyłam się różne rzeczy naprawiać i wykonywać sama drobne prace remontowe, tak więc oszczędzanie może być rozwojowe.
Podoba mi się w twojej postawie, że nie uciekasz od odpowiedzialności i rozumiesz, że problem nie polega tylko na długach, ale też na zawiedzeniu zaufania żony i kłamstwach. Myślę, że w ramach odbudowy zaufania jest dobrze uzgodnić, że będziesz przez jakiś czas przezroczyty i żona uzyska pełny dostęp do twoich spraw finansowych. Jednak sądzę, że może nie być dobrym pomysłem oddanie żonie kontroli nad finansami. Po pierwsze na żonę spada wtedy problem planowania finansów w tym spłaty długów, po drugie zmienia to układ w małżeństwie, bo żona ląduje na pozycji dorosłej, matki, a ty dziecka, synka. To nie jest dobre. Porozmawiaj o tym z żoną. W pierwszej chwili może jej się wydawać, że kontrola nad finansami będzie dobrym rozwiązaniem, ale na dłuższą metę to może być dla was pułapka.
Myślę też, że warto uzgodnić we dwoje plan oszczędności. Jesteście małżeństwem więc oszczędzanie dotknie was oboje i wpłynie na życie was obojga, nawet jeśli tylko ty będziesz rezygnować ze swoich potrzeb. No bo jeśli np. zrezygnujesz z wyjazdów lub jedzenia na mieście, to żona nie będzie mogła wyjeżdżać z tobą ani zjeść z tobą na mieście. Nie ma co oszukiwać się, że na nią ta sytuacja nie wpłynie.
Uważaj też na to z jakich produktów konsolidacyjnych korzystasz, czasem bardzo podwyższają wartość całego długu. Negocjuj z bankiem, warto. Mi udało się wynegocjować rozłożenie części długu na bardzo niskie raty, aż na pięć lat. Jednak oferta banku była najpierw bardzo niekorzystna, wartość długu bardzo rosła, choć rata malała. Ostatecznie bank zrezygnował z prowizji. Bankom też zależy, aby długi były spłacane.
Jeśli korzystasz z oferty poza rynkiem banków, uważaj też na oferty w których zabezpieczeniem kredytu jest mieszkanie. Nie korzystaj z ofert, gdzie w ramach zabezpieczenia dochodzi do notarialnego przewłaszczenia. Uważaj w ogóle na rynek poza bankowy, to w większości usługi lichwiarskie. Mam znajomą, ktora zadłużyła się tam - jej problemy są bardzo poważne, o wiele poważniejsze niż moje, a jej dług przyrasta geometrycznie. Niczego nie konsoliduj w takich ofertach, zanim dokładnie ich nie przeanalizujesz. Zwykle analiza wypada na niekorzyść. Unikaj lichwy. To tylko wieksze kłopoty.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wpadłem w pętle długów i oszukałem moją

Post autor: Pavel »

Było sporo słów otuchy, to ja napiszę nieco mocniej.
Oczywiście, byś nie poczuł się nazbyt zaatakowany dodam, że te same mechanizmy dotyczyły i mnie, niektóre wciąż dotyczą.

Czytając twoje posty widzę wzajemnie sprzeczne stwierdzenia. Np. kochająca się rodzina w której relacje rozsypują się jak domek z kart.
Warto zrobić naprawdę uczciwą analizę siebie, małżeństwa, rodziny pierwotnej aby zobaczyć to ostrzej, prawdziwiej.
Bo te długi, kłamstwa to są objawy. Czego?
To twoja „misja” by się do tego dokopać. Jeśli zechcesz oczywiście :)

Jeszcze Bardziej niż żonę oszukiwałeś (i wciąż to robisz w wielu obszarach) samego siebie.
Warto dotrzeć do źródeł problemów I tam rozpoczynać naprawę. Bo malowanie zagrzybiałych ścian pomaga tylko na jakiś czas.

Oddawanie pełnej kontroli nad wydatkami żonie może i ma krótkookresowo jakiś sens. W dłuższej jednak perspektywie to ucieczka przed odpowiedzialnością. Twoja żona potrzebuje oparcia, skały. A nie wychowanka którego ma na jego prośbę kontrolować. To destrukcyjny układ dla ciebie, żony i małżeństwa.

Dotychczas najwyraźniej byłeś chłopcem w ciele mężczyzny. Pora się jednak prawdziwym mężczyzną wreszcie stać, zaczynając od tego by się dowiedzieć jak mężczyzna i mąż funkcjonować powinien. Warto odkryć, poznać siebie. Prawdziwego, ściągając wszystkie maski za którymi się chowałeś i wciąż chowasz.

Ja w momencie pojawienia się na forum byłem atrapą mężczyzny i postanowiłem to zmienić. Oczywiście wtedy tak tego nie widziałem. Wydatnie pomogło mi czytanie forum, polecanych tu książek oraz słuchanie konferencji. Pomogła terapia indywidualna, później genialnym narzędziem odkłamywania siebie i szukania „dziur” okazało się kroczenie w warsztatach 12 kroków.

Aha, jeszcze egoizm na koniec. Warto i jemu się przyjrzeć. Bo nawet teraz, wnioskując po tym co napisałeś myślisz głównie o sobie.

Nie napisałeś jak zareagowała na to wszystko twoja żona. Domyślam się, po tym choćby że tu jesteś, że ciężko to zniosła.

P.s.
Trafiłem tu 5 lat temu w kryzysie, jako „wierzący-niepraktykujący”. Najprostszą definicją (patrząc z perspektywy czasu) przyczyn moich problemów było życie bez Boga.
Tak zupełnie praktycznie I interesownie do tego podchodząc - gdybym żył wg nauki Pana Boga, nie miałbym żadnego z problemów z którymi tu trafiłem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ