Witaj, Spokojny, raz jeszcze
Pozwolę sobie odnieść się trochę szerzej do twoich wpisów, również do pierwotnego kontekstu, pisała już o tym Lawendowa:
Lawendowa pisze: ↑19 paź 2020, 20:25
Spokojny wydzieliliśmy dla Ciebie Twój osobisty wątek do którego, dla większej przejrzystości, przenieśliśmy posty dotyczące poruszonych przez Ciebie kwestii stąd:
viewtopic.php?f=13&t=2936&start=210
Pierwotny wątek jest założony przez kobietę, forum pomocy działa jako rodzaj grupy wsparcia, wielkie znaczenie ma osobiste świadectwo. Stąd:
- w wątku tym wypowiadały się głównie kobiety, wspólne przeżywanie podobnych sytuacji bardzo zbliża,
- cenny jest oczywiście męski punkt widzenia, jednak dużo milej i bardziej pomocowo jako osobiste świadectwo, a nie wykłady ex cathedra. To drugie raczej odrzuca, budzi niechęć. Dlatego tego pierwszego - warto się nauczyć
Tryb ex cathedra zachowując dla wykładów akademickich lub ambony
Ponieważ więc Twoja wypowiedź była refleksją bardziej ogólną, pisaną w formie "my, nasza", a nie w formie "ja", stąd zadecydowaliśmy o wydzieleniu wątku, aby pierwotny wątek zachował charakter wątku osobistego i wsparcia dla konkretnej osoby.
Uwagi natury ogólnej:
- większość z tego co piszesz, to nie jest "męski punkt widzenia", tylko opisanie Twoimi słowami zasady duchowej mieszczącej się w pierwszym przykazaniu Bożym, mówiącym o miłości Boga, oraz kochaniu bliźniego jak siebie samego. Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn, nie ma płci.
- nie wiem na ile to zauważyłeś, ale znajdujesz się na forum dla małżonków sakramentalnych. Stąd raczej nie używamy formuły "partner/ka", tylko "mąż/żona", oraz staramy się używać określenia "małżeństwo" a nie "związek".
Rozumiem, że w Twoim przypadku jako osoby w związku niesakramentalnym adekwatnym będzie "partner" i "związek", dlatego warto w tym kontekście pisać w formie "ja", natomiast ogólnie do i o innych jednak lepsze będą te adekwatne dla nas określenia "mąż/żona" oraz "małżeństwo".
I jeszcze uwrażliwię Cię na jedną kwestię:
Spokojny pisze: ↑20 paź 2020, 20:50
1. Słowa głównie kierowałem do tych osób, które się w tym wątku udzielały…
...
......
… Przecież ja wskazuję jedynie na pewne zjawisko, syndrom (ofiary), które często się tutaj przewija. Nie ma to nic wspólnego z krytyką lub moralną oceną Waszego postępowania.
Prawdopodobnie nie zrobiłeś tego intencjonalnie, ale jeśli:
a. piszesz do konkretnych osób w wątku
b. zwracasz uwagę na zjawisko, syndrom ofiary, nie w formie świadectwa "ja", "my", tylko "wy"
to:
po 1. oceniasz konkretne osoby, bo syndrom nie występuje w próżni, tylko jako zachowanie, postawa konkretnych osób,
po 2. piszesz to w formie diagnozy.
Ergo - komunikacyjnie taki ciąg wypowiedzi budzi niechęć, nie jest zbyt pomocowy. To jeden z "zabójców dialogu":
https://www.youtube.com/watch?v=o_87ISj5mHg
Na koniec jeszcze jedną rzecz zauważę:
Spokojny pisze: ↑19 paź 2020, 14:21
zdaję sobie sprawę, że łatwiej jest żalić się w gronie współczujących słuchaczy, którzy z pełną empatii postawą, przytakują i głaskają po głowie, ale jakikolwiek postęp bez silnego bodźca, jest niemożliwy.
Być może właśnie w taki sposób komunikuje się z nami ‚Bóg’ i po etapie głaskania, zaczyna używać silniejszych argumentów, zmuszając nas do zmiany postawy.
Bóg nie ma w sobie nawet grama przemocowca. Przeciwnie, samoograniczył Siebie, dając człowiekowi wolność - z Miłości i do Miłości.
Owszem, z miłości do człowieka Bóg dopuszcza konsekwencje ludzkiej wolności, nadzwyczaj często bolesne, jednak nigdy nikogo do niczego nie zmusza.
Ucząc się Bożej Miłości, i otwierając na nią - warto w tę postawę niezmuszania osobiście wchodzić.