Witajcie ponownie,
tak jak obiecałem, tak zrobiłem…
Głównie odniosłem się do pytań postawionych przez marylkę, ale rozszerzyłem myśl, aby zawierała w sobie odpowiedzi na wszystkie pytania.
marylka pisze:
A jak jest u Ciebie?
Żona też uważasz zafiksowana na Twoich cechach charakteru jako źrodło kryzysu?
Dokładnie tak… to jest naturalny odruch, że przenosimy winę na druga osobę… ale co się dzieje kiedy druga strona zaczyna wyszukiwać argumentów zaprzeczających jej winie?
W konsekwencji takiego działania, natychmiast pierwsza strona zostaje obarczona winą przez drugą stronę. W tym momencie druga strona wchodzi w tą samą rolę, co pierwsza. I się zaczyna
zabawa w ‚odbijanie piłeczki’. Czym w takim układzie różni się jedna strona od drugiej ?
Wyjść z tego zaklętego koła można tylko w jeden sposób:
przestać licytować się, kto ma rację… uwolnić się od potrzeby posiadania racji
marylka pisze:
Uważasz ze za Wasz kryzys po 50% odpowiadacie?
Wiesz, ja się przestałem w pewnym momencie licytować. Na początku przyjąłem te 50% odpowiedzialności i zrezygnowałem z obwiniania.
Przestałem skupiać się ‚negatywnych cechach charakteru’ żony -
o tym głównie tutaj piszę.
Od tego momentu zacząłem przyglądać się uważnie sobie i bardzo zabolało, jak zrozumiałem, że nie byłem ‚idealny’, . Co więcej odkryłem w sobie bardzo dużo ‚wad’… w tym ‚wad’ wynikających po prostu z różnic w oczekiwaniach. Obiektywnie to wcale nie musi być wada, ale w relacji z partnerem okazuje się wadą, bo stoi w sprzeczności z oczekiwaniami drugiej strony.
marylka pisze:
Z Twoja żona teź nas to łączy?
Ona też w worku z nami?
Lepiej nie zajmujmy się moim przypadkiem, bo to znacznie skomplikuje przekaz.
Rolę ofiary może przyjąć każdy - jest to taki odruch w radzeniu sobie z bardzo trudnymi emocjami.
W gruncie rzeczy to nie jest istotne czy moja żona pozostaje, czy też nie w roli ofiary.
Jak się uważnie przyjrzysz, to nie masz wpływu na to, czy Twój życiowy partner zechce się zmienić.
Doświadczenie życiowe pokazuje, że często NIE CHCE. Natomiast MY zawsze możemy się zmienić.
To jest sedno mojej wcześniejszej wypowiedzi.
Oczekiwanie, że partner zaspokoi nasze wszystkie potrzeby i zachcianki, jest naiwne, ale też skazane na porażkę i cierpienie.
marylka pisze:
Spokojny - spokojnie
To, że ktos odpisuje Tobie to nie znaczy że coś Ci zarzuca!
Tak to odbierasz?
No co ty…
Ja w ogóle niczego nie odbieram jako zarzut, bo jestem - Spokojny
marylka pisze:
Też tak uważam że jest u Ciebie w malżenstwie
Jeżeli odpowiedz żony odbierasz jako atak - tak jak tutaj na forum - to cos z komunikacja a i odbiorem szwankuje
‚Rozbierzmy’ na elementy to co tu napisałaś, a zobaczysz jak błędnie można odebrać czyjąś wypowiedź.
W tym zdaniu robisz założenie, że odbieram odpowiedź żony jako atak, i zarazem stawiasz hipotezę, że moja komunikacja z żoną szwankuje.
Ja niczego nie odbieram jako atak na swoją osobę, nie tylko słów żony…Dosłownie niczego…dopóki ten ktoś nie dopuści się aktu przemocy (ataku)
Co do komunikacji z żoną, to owszem bywa, że się nie rozumiemy, ale nie można powiedzieć, że ta komunikacja szwankuje. Inna kwestia jest taka, czy idealne porozumienie kobiety z mężczyzną jest w ogóle możliwe… ? Z jakichś powodów Bóg chciał, żebyśmy się różnili
marylka pisze:
Dokladnie
Czy Ty też dopuszczasz u siebie taka ewentualnosć?
O tym właściwie pisałem już wcześniej.
Kiedy dopuściłem do siebie myśl, że to ja mogłem popełnić gdzieś błąd, pojawiło się mnóstwo bardzo trudnych emocji… oczywiście towarzyszył temu potworny ból emocjonalny… ale tym razem, nie wybrałem obwiniania kogokolwiek, tylko pokornie w tym bólu, otwierałem się na ‚prawdę’. Wyświetlały mi się ‚slajdy’ mojego życia, w których zwyczajnie zawaliłem…
W ten sposób zaczęły wydobywać się na światło dzienne nieuświadomione dotąd emocje.
Było to doświadczenie bardzo trudne do przeżycia i wręcz niemożliwe do opisania - tego się zwyczajnie nie da opisać - ale za to uwalniające od cierpienia, lęku, iluzji itd.
Rozwiązanie, które Wam wcześniej zaproponowałem, opieram wyłącznie na swoim własnym doświadczeniu. Partner nie ma nic z tym naszym osobistym uwolnieniem wspólnego… To jest nasz proces przemiany. Znacie pewnie ten truizm - kiedy Ty się zmieniasz, zmienia się cały świat”
Caliope,
myślę, że powyższa wypowiedź zawiera już odpowiedzi na Twoje pytania.
Paprotka,
Bardziej kobiecy - wrażliwy, łagodny, empatyczny, uczuciowy…
Mam nadzieję, że przynajmniej w jakimś stopniu udało mi się to osiągnąć, no i mój przekaz stanie się dla Was czytelniejszy i łatwiejszy w odbiorze.