Jak się wybacza

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Lawendowa
Posty: 7650
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Lawendowa » 27 kwie 2022, 9:59

Panno chwalebna i błogosławiona...
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się wybacza

Post autor: Niepoprawny83 » 27 kwie 2022, 14:41

...O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza...
Zaufaliśmy miłości.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się wybacza

Post autor: Pavel » 28 kwie 2022, 9:41

...z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Tycjana
Posty: 2522
Rejestracja: 07 kwie 2021, 15:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Tycjana » 04 maja 2022, 9:52

Dziękuję wszystkim za wsparcie modlitwą.

Decyzja męża ostatecznie została potwierdzona i zmierza w kierunku szybkiej wyprowadzki. Bez powrotu.

Proszę wesprzyjcie tak na szybko jak sobie z tym radzić. Mocno mnie pogruchotala ostatnia rozmowa i nie bardzo wiem jak teraz mam/mamy funkcjonować. Muszę zejść z postawy kochającej żony tylko na jaką? Kochającą na dystans? Już to raz przerabiałam, a nadal nie wiem... Nie umiem ukryć w sobie tego zranienia.. Choć pewnie powinnam..
"Kto pierwszy zacznie kochać ten wygrał i ma szansę uratować drugiego." Ks. Pawlukiewicz

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.

1Tes 5, 16-18

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Ruta » 04 maja 2022, 16:21

Tycjana pisze:
04 maja 2022, 9:52
Dziękuję wszystkim za wsparcie modlitwą.

Decyzja męża ostatecznie została potwierdzona i zmierza w kierunku szybkiej wyprowadzki. Bez powrotu.

Proszę wesprzyjcie tak na szybko jak sobie z tym radzić. Mocno mnie pogruchotala ostatnia rozmowa i nie bardzo wiem jak teraz mam/mamy funkcjonować. Muszę zejść z postawy kochającej żony tylko na jaką? Kochającą na dystans? Już to raz przerabiałam, a nadal nie wiem... Nie umiem ukryć w sobie tego zranienia.. Choć pewnie powinnam..
Tycjano, a co jest w zgodzie z tobą? Jaka postawa?

Ja w początku kryzysu próbowałam mieć taką postawę, jaka wydawała mi się najbardziej rokująca na "przekonanie" męża, od postawy radzę sobie, po postawę przymilności, maskowania moich uczuć. Nic to nie dawało, tylko ja czułam się coraz gorzej ze sobą.

Wstrząsnęło mną zdanie Świętego Augustyna "Kochaj i rób, co chcesz". Połapałam się, że jeśli kocham to mogę wyrażać sobą wobec męża wszystkie emocje, także te trudne. Augustyn nie użył słowa amare (oznaczającego emocjonalny afekt), tylko diligere co znaczy „cenić, poważać”. W duchu szacunku do drugiej osoby mogę wyrażać siebie, swoje emocje.

Pragmatycznie w ochronie siebie pomaga lista Zerty.

Przytulam, to trudny czas, ale też z czasem i tak się wszystko układa. Dajesz radę choć trochę oddawać tych trudów w modlitwie?

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się wybacza

Post autor: ozeasz » 04 maja 2022, 19:31

Tycjana pisze:
04 maja 2022, 9:52
Dziękuję wszystkim za wsparcie modlitwą.

Decyzja męża ostatecznie została potwierdzona i zmierza w kierunku szybkiej wyprowadzki. Bez powrotu.

Proszę wesprzyjcie tak na szybko jak sobie z tym radzić. Mocno mnie pogruchotala ostatnia rozmowa i nie bardzo wiem jak teraz mam/mamy funkcjonować. Muszę zejść z postawy kochającej żony tylko na jaką? Kochającą na dystans? Już to raz przerabiałam, a nadal nie wiem... Nie umiem ukryć w sobie tego zranienia.. Choć pewnie powinnam..
Tycjano przykro mi, trudne doświadczenia są po prostu trudne, nie często udaje się je przeżyć bez mocnego ładunku emocjonalnego.

Tak z autopsji, nie wiem czy się da cokolwiek na szybko zrobić.

Ja wiem że moje emocje są zależne od mojej percepcji, a na nią mają wpływ i myśli i wartości którymi się kieruję, mają też wpływ przekonania które wyniosłem z domu i te które nabyłem w swoim życiu do dzisiaj, wiele z nich zaczerpnąłem i zaadaptowałem do swojego życia z Ewangelii, ma na nią wpływ relacja z Jezusem, żywa relacja nie religijność, piszę o tym, bo nieraz z tej relacji wypływają decyzje które są w kontrze do wszystkiego innego tu ma znaczenie zaufanie i cierpliwość. Widać więc że zwykle jest to bardzo długi proces i wszelkie zmiany wymagają i czasu, i pracy, i trudu.

Nie wiem co powinnaś, ten wyraz wyłączam kiedy tylko mogę ze swojego słownika po lekturze NVC.

Bądź w zgodzie ze sobą, bo zwykle inna postawa na dłuższy czas nie tylko męczy ale prowadzi do destrukcji. Przede wszystkim warto oddzielić miłość która jest wyrazem woli i tę która wyraża się w emocjach.

Ja uczę się miłości od Jezusa, On kocha bezwarunkowo (tu pewnie mare1966 by zaoponował :D ), ale chodzi mi o to, że bez względu na to co czynisz On kocha, można tę miłość odrzucać do końca życia, ale ON kocha mimo to. Czy można tak kochać?

Tak..

Jeśli On jest źródłem tej miłości, kiedy nie jest ona tylko właśnie jakimiś marzeniami, wyobrażeniami, emocjami.

To decyzja, że ten konkretny człowiek jest ważny na tyle w moim życiu, że chcę mu to okazywać bez względu na to jak postępuje. To działa tylko wtedy, kiedy jest się w zgodzie z Tą miłością i nie jest ona narzucana z zewnątrz a staje się częścią mojej istoty, osoby. Obrazują to m.in. słowa Św. Pawła : "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" Ga 2, 20.

Tylko Boża miłość jest w stanie znieść pełne odrzucenie i w pełni kochać, bo moc tej miłości zawiera się w Nim samym nie w człowieku, w Jego naturze i istocie.

Ty piszesz o tęsknocie, braku więzi, o "głodzie" uczucia, emocji z drugiej strony, o braku nadziei na bliskość, jeśli Cię dobrze zrozumiałem, piszesz o mężu nie że go kochasz, ale artykułujesz rozpaczliwie :"kochaj mnie".

I z tego powodu jest to błogosławiony czas, czas konfrontacji ze sobą i przewartościowania własnych przekonań i wyobrażeń na swój i nie tylko temat, błogosławieństwo "przejrzenia na oczy".

Paradoksalnie mimo że jest to bolesne, to zmierzenie się z tym szczerze i bez zakłamania może przynieść nie tylko pokój ale świadomość że źródłem miłości jest sam Bóg jedynie i my możemy tylko nieporadnie ciągle próbować nią żyć na ile ją pojmujemy i przyjmujemy.

Dopiero Ta miłość niesie życie i daje życie, również Tobie może je przynieść, kiedy tak się stanie spojrzysz na męża nie jak na boga a jak na kogoś kto co prawda jest bliski ale jest też tylko człowiekiem, słabym, upadającym, błądzącym, potrzebującym, którego można obdarzać na pewno modlitwą stale, ale wszelkie inne działania mające przynieść dobro nie mogą być pozbawione wolności i odpowiedzialności również z jego strony, dopiero wtedy człowiek jest w stanie zmienić swą decyzję, kiedy ona bierze się z jego wolnego i odpowiedzialnego wyboru.

Z nauczania JP2 ciągle obecne są we mnie takie treści, choć nie umiem teraz znaleźć źródła, w przybliżeniu że: "nie można być darem dla drugiego nie posiadając siebie", więc praca nad sobą zawsze jest czymś co nas przybliża do tego, nawet kiedy jesteśmy sami, a może szczególnie wtedy.


Tego się też uczymy, że wszelkie nasze działanie musi być w zgodzie z nami i przyniesie dopiero wtedy błogosławiony owoc, kiedy świadomie wypłynie z naszego jestestwa nasze "fiat" - tak, warto mieć też świadomość że to proces na którego drodze nieraz upadniemy.

Ja też jestem na tej drodze od lat, w tym roku mija 11 lat nieformalnej separacji, po 3 latach ostrego kryzysu, choć kryzys naszego małżeństwa pojawił się kiedy my nieświadomi podjęliśmy ten krok, a to już będzie 28 lat.

Ostatnio spotkałem się z żoną, po miłej pogance w restauracji usłyszałem o rozwodzie, przypuszczałem ze to będzie podstawowy temat, choć pojawił się na samym końcu co wskazuje że i żonie nie przychodzi on łatwo.

W skrócie powiedziałem: bądź w zgodzie ze sobą, ja też tak staram się żyć.

To że ja kocham nie oznacza że ta miłość ma być dla kogoś ciężarem i źródłem nieszczęścia, ale też nic na tym świecie nie może mnie pozbawić tego że kocham i mogę to wyrażać w sposób wolny i godny z zachowaniem szacunku dla siebie i żony w tym wypadku.

I tu żona powiedziała że się jeszcze zastanowi, nie wiem co będzie ale jestem i tak pełen pokoju i ciepłych uczuć wobec Niej, nawet jeśli to się tym skończy, oddaje nasze małżeństwo Bogu i proszę Go, by stale uczył mnie kochać tak jak On.

Posumuję moją długaśną wypowiedź cytatem z "Małego Księcia" - Antoine de Saint-Exupéry: "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było."

Pogody ducha i ufności w Bożą obecność w Waszym życiu i małżeństwie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

Tycjana
Posty: 2522
Rejestracja: 07 kwie 2021, 15:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Tycjana » 04 maja 2022, 21:49

Złość doszła do głosu. Nie umiem jej zahamować i nie chcę. Nie przesadzam, z resztą nie leży to w mojej naturze (mąż dodałby, że niestety), ale czuję i nie umiem jej schować. Złość na męża, na ten moment, w którym byliśmy, na siebie, a jakże..
niechęć do mierzenia się z tym jeszcze raz, ale bardziej... ?

Choć z takim mężem, jakim jest on teraz wiem, że bycie razem nie miało sensu. Nie umieliśmy się spotkać. Dopóki dla niego Ja jest przed My, nic nie da się zmienić.

Na szczęście jest Jezus, z którym "chodzę". I ratuje mi to życie. Choć uczę się Go cały czas...

Walczę ze strachem przed tym co musi się wydarzyć, z tym, że mąż zaserwuje mi coś jeszcze, czego się nie spodziewam. I poczuciem, też wypowiedzianym przez męża wprost, że to na zawsze. I nie umiem jeszcze ograć tego w głowie.. Nie wiem co z tym zrobić. Niby słowa faceta w kryzysie, ale znam tego faceta i jego zatwardziałe serce też już znam...

Ruto, dziękuję, że zawsze mogę liczyć za dobre słowo.

Ozeaszu,
wzruszyłeś mnie bardzo. Pięknie napisane i dające do myślenia słowa. Piękną drogę pokazujesz.

Ale najmocniej poczułam słowa o tym, że moja miłość może być ciężarem. To chyba jest to, co mąż próbował mi powiedzieć. Strasznie to trudne dla mnie. Dziękuję.

I uświadamiam sobie, że właśnie w tym kryzysie kryzysu swobodnie weszłam we wspomniane wcześniej Ja ważniejsze niż My, niż On. Oj, szybko muszę znaleźć nową drogę, bo ta jest bardzo donikąd..

Bóg z Wami
"Kto pierwszy zacznie kochać ten wygrał i ma szansę uratować drugiego." Ks. Pawlukiewicz

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.

1Tes 5, 16-18

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Ruta » 05 maja 2022, 8:57

Ozeaszu, i ja tobie dziękuję.

Wróciłam jeszcze dziś do twojego postu i zdałam sobie sprawę z jeszcze jednego wymiaru "czekania nie czekając".

Swoje czekanie na męża, na ile na dziś potrafię, opieram na miłości zaczerpniętej z Serca Jezusowego. Tej która kocha. Która patrzy za współczuciem na pogubienie, która nie ocenia. Sama tak nie potrafię, On mnie uczy. To co pojawia się we mnie z trudnych słów, zdarzeń, ze zranień, pojawiające się lęki, niepokoje oddaję Sercu Jezusowemu.

Dostrzegłam teraz, że takiej miłości stoją na przeszkodzie oczekiwania. Zwykle niosą ze sobą zawód. Jeśli w mojej głowie pojawiają się oczekiwania, przestaję dostrzegać to teraz i tą relację jaką mamy z mężem na dziś. Przestaję dostrzegać to, co na dziś jest dobre, bo zaczynam to porównywać z przyszłością ukształtowaną przez moje oczekiwania. Wtedy pojawia się złość, rozczarowanie, w miejsce poddania Woli Bożej wkracza chęć, by stała się moja wola.

Jeśli czuję się zraniona brakiem wzajemności, do dlatego, że oczekuję wzajemności. Wcześniej tego w sobie nie widziałam.

Tycjano, odpuszczanie oczekiwań, takich bardziej pragmatycznych, pomogło mi łatwiej radzić sobie z codziennością po wyprowadzce męża. Bardzo z początku raniłam siebie myślami, wciąż mówiąc sobie: powinien być tu mój mąż, powinien zrobic to i to, w tym mi pomóc. Zwiększało to moje poczucie bezradności, opóźniało ułożenie sobie codzienności od nowa, sięgnięcie po inne zasoby, pomoc innych osób. Ja sobie w ten sposób wydłużałam żałobę. Wybierałam wewnętrzną żałobę, bo nie chciałam zacząć radzić sobie bez męża. Myślałam po dziecięcemu, magicznie, że jeśli zacznę radzić sobie bez męża, mąż już nie wróci. Radziłam sobie i tak, ze względu na dziecko, ale ciągle z myślą, że wszystko co robię jest karą, bo dzieje się bez męża. A jeśli robiłam coś konstruktywnego, to po to, by zagłuszyć brak męża, zasypać dół po jego nieobecności. Doszłam tak na skraj depresji. Uratowała mnie wtedy Matka Boża.

Piszesz też o niepokoju, że mąż ma jeszcze w zanadrzu coś więcej, co moze zranić cię jeszcze bardziej. Ten niepokój także znam. Mi pomaga teraz myśl, że rzeczy zdarzają się wtedy, kiedy się zdarzają. Staram się dostrzec teraz. Mogę oczywiście żyć najbliższe lata na przykład w oczekiwaniu na to, że mąż przyjdzie mi któregoś dnia powiedzieć, że spodziewa się dziecka z inną kobietą. Wiem, że na dziś przyniosłoby mi to wiele bólu. Jednak cokolwiek się zdarzy, zdarzy się dopiero, gdy się zdarzy. Nie muszę już teraz kulić się przed myślą o tym, że się zdarzy.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Ruta » 05 maja 2022, 13:36

Tycjano, nie napisałam ważnej dla mnie w tym wszystkim rzeczy, której potrzebowałam się nauczyć i która okazała się w kryzysie bardzo pomocna.
Odpuścić oczekiwania wobec męża, nie oznacza dla mnie zwolnić go z odpowiedzialności, ani nie stawiać granic. Ja widziałam z początku tylko skrajności.

Może na przykładzie będzie to zrozumialsze.

Oczekiwałam pełnej rodziny, zaangażowanego męża, także we wkład w utrzymanie rodziny. Najpierw więc domagałam się od męża w kryzysie takiej postawy, bezskutecznie, potem zupełnie odpuściłam i wzięłam finanse na siebie. Ze skrajności w skrajność.

Powoli zaczęłam jednak stawiać granice, także poprzez założenie sprawy u komornika ale też wspierać męża, zamiast zwalniać go z odpowiedzialności. Informowałam męża szczerze o potrzebach syna i o moich trudnościach także. Powoli doszliśmy do sytuacji, gdy mąż podjął na nowo odpowiedzialność finansową, w wolności, sam o tym decydując. Sprawa od komornika jest wycofana, mąż płaci zasądzoną kwotę, kupuje też od siebie dodatkowo różne rzeczy, tym razem solidne, jest bardziej zaangażowany w zapewnianie synowi utrzymania. Ma także spłacać zaległości. Tak jest od niedawna, nie wiem jak będzie w dłuższym okresie. Mam przygotowane dokumenty do złożenia do prokuratury na wypadek, gdyby mąż ze swojej odpowiedzialności się wycofał bez ważnej przyczyny. To moja granica, nie chcę więcej wracać do sytuacji w której utrzymanie syna jest wyłącznie na mnie.

Potrzebowałam do tego nauczyć się wielu rzeczy, cała praca jaką wykonywałam była nade mną samą, nie nad mężem. Zmiany w mojej postawie wpływały na postawę męża. I to nie kwestia "pedagogiki", jak można by to odebrać, tylko ja się, pracując nad sobą, robiłam łatwiejsza do współpracy, ale też bardziej otwarta wobec męża, w zdrowym wyrażaniu potrzeb, ale i emocji, także trudnych. Otwartość to była dla mnie trudna lekcja, wymagała pokonania wielu moich lęków. Ale też męża wspierałam w powracaniu do odpowiedzialności, doceniając jego zaangażowanie, podpowiadając, czego syn potrzebuje, także prostym dziękuję. Z serca, szczerze.

Towarzyszą mi w tej mojej nauce nowej postawy wobec męża, który odszedł, słowa "odpowiednia pomoc" określające w Piśmie Świętym rolę żony wobec męża. To ważna rola, zważywszy na doniosłość tych słów, po raz drugi są użyte w odniesieniu do samego Boga, Bóg jest odpowiednią pomocą dla Izraela. Nie umiem jeszcze być w takiej postawie, ale się jej uczę.

Gdy nauczyłam się stawiać jasne granice, mężowi łatwiej je respektować, niż gdy były nieokreślone, niejednoznaczne.
Trochę jest też tak, że teraz trudniej jest przekraczać moje granice. Jestem bardziej konsekwentna. Jestem bardziej sobą.

Dużo rzeczy przemadlam. Rozwiązania, które czasem przychodzą w modlitwie są w kontrze do wszystkiego, wszystkich zasad, granic, czasem nawet tego co wydaje się po ludzku rozsądne. I są bardzo pomocne.
Także w modlitwie uczę się nie działać wbrew sobie, nie tylko w relacji z mężem, ale także ze sobą i w relacji z Bogiem. To jedno z moich odkryć, Bóg naprawdę nie łamie mojej woli, czeka na moją zgodę, wolną, nieprzymuszoną. Coraz lepiej rozumiem pytania Jezusa: "Co chcesz abym ci uczynił?"
Doświadczanie takiej wolności w miłości, pozwala mi rozbrajać presję oczekiwań wobec męża.
Upadam w tym wszystkim raz po raz, ale uczę się dalej.

Tycjana
Posty: 2522
Rejestracja: 07 kwie 2021, 15:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Tycjana » 06 maja 2022, 21:11

Ruto, tak, oczekiwania bardzo dużo mi, mówiąc wprost, psują. Myślę wręcz, że raziły męża po oczach. I chęć działania, którą najpierw uznałam za pozytywną, odbija się czkawką.

Ale co do granic, nie mam z tym problemu. Od zawsze chyba umiałam je wyznaczać. Mąż niestety nie, próbowałam z nim rozmawiać o tym, ale nie jestem dobrze rozumiana.

Zgłębiam wciąż swoje oczekiwanie bycia kochaną. Naprawdę uznałam, że mi się ta miłość po prostu należy. Dlatego tak naciskałam męża, przecież musi to czuć!
A on nie tylko nie musi, ale też nie czuje i teraz nawet już bardzo nie chce poczuć.

Czytam właśnie coś Szustaka i szukam czegoś dla siebie, nie mogąc nic znaleźć. I gdzieś w połowie książki stoi: "wszyscy na co dzień zajmujemy się w mniejszym lub większym stopniu wymuszaniem miłości. Nieustannie szukamy obiektu, który zmusimy do kochania nas (...)".
Bardzo poczułam, że nie chcę zmuszać..

Przede mną etap "pogodzenie"? Chyba nie przyjmowałam po prostu aż do teraz, że on mnie nie kocha. Chociaż do tej pory robił wszystko, żeby mi tego nie powiedzieć..
"Kto pierwszy zacznie kochać ten wygrał i ma szansę uratować drugiego." Ks. Pawlukiewicz

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.

1Tes 5, 16-18

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się wybacza

Post autor: ozeasz » 07 maja 2022, 0:43

Tycjana pisze:
06 maja 2022, 21:11
Przede mną etap "pogodzenie"? Chyba nie przyjmowałam po prostu aż do teraz, że on mnie nie kocha. Chociaż do tej pory robił wszystko, żeby mi tego nie powiedzieć..
Tego nie wiesz, człowiek jest istotą którą trudno "prześwietlić" nieraz zachowujemy się irracjonalnie, inaczej niż byśmy chcieli, kierują nami emocje, uczymy się lub nie na błędach szukając szczęścia i czasami tak jest że idzie się w zaparte bo duma, bo brak umiejętności przyznania się do tego błędu, bo lęk że się zostanie odrzucony i poniżony i dużo może być jeszcze takich ślepych uliczek.

Z doświadczenia myślę że warto zostawić otwartą furtkę, jak zechce to wróci.

Ja wiem że to niełatwe, że mało kto z nas pisał się na życie w samotności, w porzuceniu, nie wiemy czemu tak jest i tu potrzebna jest wiara i żywa relacja z Bogiem, z Jezusem i zaufanie ale i powierzanie tego.

Oczywiście jeśli tak chcemy...bo nieraz nie chcemy i robimy sobie kuku jak druga strona, jest wtedy na to wiele argumentów, całkiem logicznych, nie wiem czy Ewangelicznych ale takich za którymi niejeden wierzący poszedł uznając że on najlepiej wie co mu potrzeba.

I tak "szczęście" doczesne, a raczej chwile są ceną za porzucenie Jezusa, kto wie czy czy nie życia tego po drugiej stronie, ale nie mnie oceniać.

Jednak dla wielu to, że to teraz się czuje komuś tam potrzebny, kochany jest wystarczającym powodem by wartości dotychczasowe porzucić, tym bardziej że w takiej sytuacji są raczej kojarzone z samotnością i cierpieniem, nieszczęściem oraz stratą.

A co do Szustaka warto przesłuchać ostatniego CNN odnoszącego się do czytania z Niedzieli 1 maja, myślę że w temacie:

Wasza miłość wygasła? To nie koniec.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

Tycjana
Posty: 2522
Rejestracja: 07 kwie 2021, 15:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Tycjana » 07 maja 2022, 10:19

Ozeaszu,
moje pogodzenie nie ma być odpuszczeniem sobie męża. Ja tu jestem od początku kryzysu bardzo zdecydowana i cały czas spójna. Nie chcę zrezygnować z miłości, z otwartości na bycie z nim w jakiejkolwiek przyszłości. I to się myślę nie zmieni.

Tylko plotę cały czas nici, które mają go wiązać. A nie chcę już. Bardzo nie chcę, żeby myślał, że musi mnie kochać.

W pewnym momencie kryzysu doszłam do wniosku, że Bóg mnie cały czas przygotowywał do tego, co jest teraz. Ja mam duże doświadczenie w czekaniu na miłość. Mąż był moją jedyną miłością. I trochę musiałam sobie w życiu na niego poczekać. I nie będę teraz rezygnować, nawet jeśli on już dawno to zrobił..

Ten CNN Szustaka znam. To raczej mąż powinien go wysłuchać, ale na to już nie mam wpływu.
"Kto pierwszy zacznie kochać ten wygrał i ma szansę uratować drugiego." Ks. Pawlukiewicz

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.

1Tes 5, 16-18

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Ruta » 09 maja 2022, 9:55

Tycjano, tak mi przyszło do głowy, znasz może książki ojca Badeniego?
Poznałam je dzięki forum, jedna z forumowiczek zamieściła cytat, który mnie zachwycił i dopytałam o jego autora. Kupiłam sobie wtedy książkę ojca: Kobieta i Mężczyzna. Boska miłość.

Sporo jej treści jest o wolności w miłości, o tym jak w tych naszych bólach i kryzysach ta nasza miłość dojrzewa, pięknieje. Z jednej strony jest to książka bardzo pragmatyczna, prosta, do serca, z drugiej bardzo mistyczna. Niesamowity jest ten splot. Zachwyciłam się dzięki ojcu Badniemu na nowo swoim małżeństwem, tym moim trudnym, obolałym, poranionym. Dużo się z tej książki nauczyłam, o miłości małżonków, także o mężczyznach i tym moim na tej ziemi najważniejszym mężczyźnie, moim mężu.

Ta książka jest równocześnie jak okład na zbolałe serce, wlała we mnie ogrom nadziei, pokoju, radości. To był dla mnie i mojego małżenstwa bardzo trudny czas, gdy ją pierwszy raz czytałam, a przy lekturze usłyszałam swój własny śmiech. Serdecznie ci ją polecam.

Wspieram modlitwą :)

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: lustro » 09 maja 2022, 15:11

ozeasz pisze:
04 maja 2022, 19:31

Posumuję moją długaśną wypowiedź cytatem z "Małego Księcia" - Antoine de Saint-Exupéry: "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było."

Pogody ducha i ufności w Bożą obecność w Waszym życiu i małżeństwie.

Tycjano


Sama chciałam zacytować ten fragment Małego Księcia.
Dla mnie od zrozumienia tego zdania zaczyna się inny etap patrzenia na miłość.
To takie ryzyko miłości, które warto w sobie przepracować, rozważyć...i zastanowić się, czy kocham miłością prawdziwą i wolną, bez oczekiwań wzajemności, czy tak potrafię, chcę, czy się z takim obrotem spraw zgadzam -czy to jest w zgodzie ze mną?
Masz prawo, możesz, kochać w sposób wolny kogo chcesz. Możesz tak kochać męża po kres swoich dni.
Pytanie - czy to jest w zgodzie z Tobą?
Czy widzisz w takiej miłości wartość dla Ciebie?
W miłości bez oczekiwań.
Moje dorosłe już córki na trudne pytania - dlaczego coś tam robią, często odpowiadają - bo mogę :)
I Ty możesz kochać bez oczekiwań, z daleka, trwać w ciepłej dobrej życzliwej miłości dla miłości. Nie w emocjach i uczuciach, a w decyzji, że kocham cokolwiek się dzieje.
Można zrobić sobie bilans zysków i strat, rozważając, czy tego chce i czy potrafię. Bo możne się okazać, że zyski przerosną straty, pomimo, że tych strat jest całe mnóstwo. I że pomimo ich dla Ciebie jest warto, że to jest to, czego w głębi chcesz.

Czasem Bóg wydaje się gdzieś daleko, a moje problemy są takie nisko żadne. Wtedy szukam zrozumienia samej siebie w tym, co sie dzieje. Bywały bardzo trudne sytuacje, kiedy dzięki takiemu racjonalnemu rozważeniu tematu, odnajdywałam siebie i ten spokój...Boży Spokój.
I wtedy byłam wdzięczna, że nawet w moim małym rozumku działa Bóg, bo okazuje się być tak blisko.

Tycjana
Posty: 2522
Rejestracja: 07 kwie 2021, 15:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się wybacza

Post autor: Tycjana » 14 maja 2022, 16:12

Dziękuję za Wasze wsparcie.

Ruto, Badeni jakoś do mnie nie trafił, ale czytałam w ostrym kryzysie, może dlatego.. Teraz jestem zupełnie na innej drodze i myślę, że ona mi się powoli, bardzo powoli prostuje. Niby wiem jaki kierunek, a potem piszecie o braku oczekiwań i wolności w miłości i odkrywam nowe błędy, kamienie, które muszę usunąć z tej drogi.

Nie było to oczywiste, że mąż, małżeństwo, miłość nie są obowiązkowe. Nie są dane na zawsze i bez względu na wszystko.
Tak chyba myślałam o małżeństwie - bardziej w kategoriach obowiązku; mąż ma obowiązek, ja mam obowiązek. To też takie pytanie wewnętrzne, czy ja do tej pory tak kochałam? Czy powstało to we mnie podczas tego kryzysu? W każdym razie bardzo mocno to poczułam: przekonanie, że miłość jest i musi być dobrowolna dla każdej ze stron. Taka oczywistość...

W tym momencie faktycznie zajmuje mnie bardziej relacja z Jezusem niż z mężem.

Bardzo się bałam, że ten okres przejściowy (przed i tuż po wyprowadzce męża) będzie taki trudny, w końcu już to przerabiałam i wiem jak było. Ale nie jest. Dlaczego? Bardzo prosiłam w modlitwie, abym mogła to wszystko udźwignąć; dosłownie "Jezu, trzymaj mnie". W domyśle: nie dam rady bez Ciebie. I mnie trzyma, od początku, w dodatku bardzo mocno. I tak to czuję, że już nie boję się tak bardzo tego, co będzie. W jakimś sensie jestem szczęśliwa z Nim. Skupiłam się na naszej relacji i jest mi dobrze. Nadrabiam zaległości, a że są to zaległości z całego życia, jest co nadrabiać ;)

Mąż jest jeszcze obok. Nie wiem co zrobi dziś, jutro. Nie pytam. Żyję :)

Z wdzięcznością i modlitwą pozdrawiam
"Kto pierwszy zacznie kochać ten wygrał i ma szansę uratować drugiego." Ks. Pawlukiewicz

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.

1Tes 5, 16-18

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości