Nie kocham męża.

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: Ruta » 23 sty 2022, 14:46

Viona,
A ja piszę, żeby cię jednak trochę przytulić i pogłaskać. Bo przechodzicie trudny czas w małżeństwie.

Przeczytałam raz jeszcze twoje posty. Czytam z nich tak, choć mogę się mylić: ogólny stan psychiczny twojego męża nie jest najlepszy, a może i alarmujący, pornografia to nie jest jedyna dotykająca twojego męża kompulsja, jest jeszcze objadanie się i objawy nerwicowe, w tym mówienie do siebie. Mąż jest też bierny, wycofany, w wielu sprawach potrzebujesz ciągnąć go za uszy, by coś zrobił. Z drugiej strony miota się między skrajnościami, od pomysłów zamawiania obrączek, po pomysły nawiązania romansu. To mogą być oznaki kryzysu życiowego. Każdy kryzys da się przepracować, rozwikłać. Z Bogiem za rękę nawet te, które po ludzku wydają się nie do rozwikłania.

Przychodzi mi na myśl zdanie Księdza Dziewieckiego, żeby porządki robić od teraźniejszości.

W kontekście waszej sytuacji odczytuję to tak, że może warto przyjrzeć się na dziś mężowi całościowo. Zobaczyć na ile dziś jego zachowanie jest zaburzone. Ale bez obwiniania siebie za jego stan i grzebania w przeszłości... ona już się zdarzyła. A możliwe, że coś niedobrego dzieje się z twoim mężem tu i teraz.

Ja byłam w czasie eskalacji kryzysu mojego męża tak skupiona na tym, że mój mąż mnie zdradza, pornografizuje się, pije i narkotyzuje, że moje cierpienie przysłaniało mi wszystko inne. Także cierpienie mojego męża. Myślałam wtedy o moim mężu głównie w kategorii winy, a o sobie w kategorii ofiary. Nikt nie zachowuje się tak, bo lubi, bo chce, bo tak wybiera. Ani mój mąż, ale ja też. Ale są też inne, konstruktywniejsze reakcje. I ta osoba, która jest bliżej powierzchni ma szansę zacząć zmiany. Wyjść poza te ramy.

To trudne, bo potrzeba przekroczyć swój ból i w jakimś sensie zwrócić się ku drugiej osobie, tej która rani. A jeszcze ten zwrot ku drugiemu oznacza czasem zupełnie coś innego, niż podpowiada taka ludzka miłość. Zawsze wymaga to dobrego rozeznania. Czasem potrzeba więcej miłości i towarzyszenia, a czasem potrzeba mądrej miłości, która stawia granice, która chroni.

Moje doświadczenie nauczyło mnie, że nie da się wykonać zwrotu ku drugiej osobie, bez dwóch innych zwrotów. Ani tym bardziej rozeznać sytuacji. Pierwszy potrzebny zwrot jest ku Bogu. Drugi ku sobie. W tej kolejności.

Da się to wyrazić też inaczej, ratownik, żeby ratować (a wygląda na to, że u was potrzeba ratownika), sam potrzebuje się wzmocnić.

To nie jest tak, na szczęście, że teraz najpierw rok modlitwy i biernego przyglądania się destrukcji, a potem możesz zacząć pomagać mężowi czy sobie. Ale warto zacząć od modlitwy, od zbliżenia się do Boga. On daje wszystkie potrzebne siły i łaski. Obiecał to każdemu i każdej z nas, gdy składaliśmy nasze małżeńskie śluby. I On dotrzymuje słowa.

W szczycie mojego kryzysu zwróciłam się do Boga. I bardzo mi pomógł. Co nie przeszkodziło mi potem wpaść w rozpacz, na skraj depresji i w taki kryzys wiary, że kolejny raz w życiu przestałam Mu ufać. Teraz po czasie widzę, że chciałam wtedy zmian natychmiastowych, bez wysiłku z mojej strony, zmian na które ja nie byłam wcale gotowa. Wtedy z tego mojego kryzysu zawołałam do Maryi. Bardzo mi pomogła w odzyskaniu relacji z Bogiem i z samą sobą. Ta pomoc była i nadal jest bardzo konkretna, w moim życiu zaczęły się ogromne zmiany, które nadal trwają. Wierzę, że Maryja prowadzi także mojego męża, jest przy nim. Uczę się od Niej zawierzenia. Ona tak mocno zwierzyła Bogu, że mimo ogromu trudności i cierpienia, przez jakie przeszła Święta Rodzina tu na ziemi, wszystko się poukładało. Nie jesteśmy w naszym kryzysie i pogubieniu sami. Bóg się troszczy o każde małżeństwo, także przez swoich Świętych.

Przytulam cię mocno, polecę was dziś w modlitwie Świętej Rodzinie.

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 24 sty 2022, 1:16

Ruta pisze:
23 sty 2022, 14:46
Viona,
A ja piszę, żeby cię jednak trochę przytulić i pogłaskać. Bo przechodzicie trudny czas w małżeństwie.
W kontekście waszej sytuacji odczytuję to tak, że może warto przyjrzeć się na dziś mężowi całościowo. Zobaczyć na ile dziś jego zachowanie jest zaburzone. Ale bez obwiniania siebie za jego stan i grzebania w przeszłości... ona już się zdarzyła. A możliwe, że coś niedobrego dzieje się z twoim mężem tu i teraz.
(..)
To trudne, bo potrzeba przekroczyć swój ból i w jakimś sensie zwrócić się ku drugiej osobie, tej która rani. A jeszcze ten zwrot ku drugiemu oznacza czasem zupełnie coś innego, niż podpowiada taka ludzka miłość. Zawsze wymaga to dobrego rozeznania. Czasem potrzeba więcej miłości i towarzyszenia, a czasem potrzeba mądrej miłości, która stawia granice, która chroni.

Przytulam cię mocno, polecę was dziś w modlitwie Świętej Rodzinie.
Dziękuję Ci Ruta za ciepłe słowa i modlitwę.
Masz rację, problemy mojego męża mają kilka przyczyn. Część z nich widać wyraźnie. Dużo ma pewnie źródło w dzieciństwie, a jeszcze inne to efekt nieprzepracowania i nawarstwiania się tych co już były. On jest z natury bardzo zamknięty.
Z domu też wyniósł sporo lękliwego podejścia do spraw finansowych, pracy zawodowej i organizacji codzienności. Może w porównaniu ze mną, ma za mało elastyczności. A może ja mam takie bardziej spontaniczną naturę. A życie zawsze niesie jakieś trudności,które jeszcze bardziej męża przytłaczają i zamykają.Teraz ich też nie brakuje.
A w tym wszystkim dbać o coś poza tymi przyziemnymi sprawami, to wszyscy wiemy, że już często nie ma ani czasu ani siły. Odnoszę wrażenie że mój mąż nigdy specjalnie nie umiał zdrowo wypoczywać, czy relaksować się. Nigdy też nie był za bardzo chętny na jakieś życie towarzyskie a regularny ruchu fizyczny to też nie jego bajka. Raczej spacery kiedy dzieci były małe i teraz chodzi znowu pieszo do pracy. Nie wiem co by mu pomogło. Na pewno przydałaby się terapia,
ale nawet kiedy dzieci mu to sugerują nie jest zachwycony tym pomysłem.
No i teraz ta miłość, której brak w tytule wątku.
Bo takiej w potocznym znaczeniu, nawet takiej ugruntowanej, ale małżeńskiej niestety nie ma. I nie mam tu na myśli żadnych motyli w brzuchu.,
a bardziej dojrzałą przyjaźń plus chęć przebywania razem, może nutkę ciekawości, trochę zwyczajnego pożądania,trochę zazdrości może. Nie życzę mu źle i wiem że jestem za męża odpowiedzialna, a szczególnie za jego zbawienie. W tym układzie po ludzku rzecz ujmując wiele kobiet nie czekałoby na przebudzenie swojego małżonka. Ale jest jeszcze miłość ta którą obiecałam wobec Boga jako świadka, i biorąc z Niego przykład nie powinna się nigdy skończyć - prawdziwa miłość, miłość jako decyzja. Tak jak napisałaś Ruto warto zwrócić się ku Bogu, który jest właściwym źródłem, sam jest Miłością. Chociaż przez te lata życia w oddaleniu od Kościoła wierzyłam w Boga i były momenty,
że wiele zagadnień nie dawało mi spokoju,to nie opieralam się na Nim i nie ufałam Mu tak jak teraz się staram. Teraz mam wielką nadzieję, że tak jak Bóg doprowadził mnie do tego miejsca gdzie jestem, zmieniając mnie i czyniąc w moim życiu mniejsze i większe cuda, tak też uzdrowi nasze małżeństwo i że z Jego pomocą przynajmniej wspólna codzienność będzie godna, bardziej święta i... choć trochę bardziej znośna ;).
A co do mojego "wzmocnienia".. od lat przekopuję internet i (kiedyś też rozmowy z różnymi osobami)w poszukiwaniu filmów poradników itp, które sporo mi pomogły. Była też pomoc psychologa online, która najmniej mi pomogła. Teraz być może kolej na jakiś konkret, ale wszystko w swoim czasie.
A ztakich małych sukcesów, za który dziękuję codziennie, to jest to że udało nam się wraz z córką nakłonić mojego syna do terapii. Jest mu to też bardzo potrzebne, a zawsze to jakiś krok do przodu w zdrowieniu rodziny.
Rozmowy z mężem czekają na lepsze czasy. Remont mieszkania trochę pomógł chwilowo oczyścić czy raczej zmienić atmosferę poprzez konieczność uzgadnania i planowania. Trochę widzę dziwne spojrzenia męża kiedy dłużej piszę coś w telefonie. Hmm.. Ale, kto wie co on myśli..
Bardzo Ci dziękuję za zaangażowanie. Serdecznie pozdrawiam. Z Bogiem!

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: lustro » 24 sty 2022, 9:36

Witaj Viona
Trochę wywołana do odpowiedzi postanowiłam się odezwać.
Pisałam do Ciebie, tu w twoim wątku, 4 maja 2021r. Czyli spory kawał czasu upłynął.
I w sumie mogłabym dziś napisać dokładnie to samo co wtedy, czytając Twoje wypowiedzi.
Wiec wrzucę to jeszcze raz


Jesteś w trudnej sytuacji. Ale nie bez wyjścia.
Czytając Ciebie mam wrażenie, że sama siebie też gdzieś po drodze pogubiłaś. I wcale mnie to nie dziwi. Znam taki stan.
Nim zaczniesz usilnie dążyć do naprawy małżeństwa i męża, postaraj się odnaleźć siebie samą. To bywa trudniejsze, niż się zdaje.
Może jakaś terapia, kilka dobrych rozmów ze specjalistą, a może odszukanie radości i pasji w życiu?
Lubisz być sama ze sobą?
Masz coś, co Cię fascynuje, wciąga, rozwija...i daje radość?
Znasz sama siebie? Swoje potrzeby, uczucia, emocje...?
Ja będąc w podobnej sytuacji do twojej odkryłam ze zdziwieniem, że mam poczucie, jak by mnie nie było. Jak bym przez te lata przestała istnieć tak na prawdę.
No a jak zrobić cokolwiek z małżeństwem i w małżeństwie, jak jednej z osób nie ma?

To prawda, że zmieniając siebie zmieniamy swoje otoczenie. Nawet jak ono sie nie zmienia, to nasz odbiór się zmienia. I już jest inaczej, często lepiej.

I chcę zapytać - co zrobiłaś od maja ubiegłego roku w kwestii pracy nad sobą?
Ja mam cały czas wrażenie, może mylne, że krążysz ciągle wokół męża. Analizujesz go i jego zachowanie. Teraz to nawet udało Ci się syna wysłać na terapię...no ok, ale co z Tobą?
Zajmowanie się innymi jest znacznie prostsze, niż zajęcie się się na prawdę sobą.
A czytając Ciebie mam wrażenie, że Ty jesteś ciągle w tym samym miejscu, co w maju.

Byłam w podobnej sytuacji do Ciebie - zrozumienie i empatia są bardzo przyjemne, ale niestety bywa, że nic nie wnoszą, a wręcz rozleniwiają.
Ja, po tych wielu latach wiem, że albo zabierzesz się za siebie i uporządkujesz sama siebie bez oglądania się na innych, albo nic z tego nie będzie.
Módl się tak, jak by wszytko zależało od Boga,a działaj, jak by wszystko zależało od Ciebie - proponowała bym chwycić się na dziś tej myśli.

jacek-sychar

Re: Nie kocham męża.

Post autor: jacek-sychar » 24 sty 2022, 12:20

lustro pisze:
24 sty 2022, 9:36
Trochę wywołana do odpowiedzi postanowiłam się odezwać.
Lustro

A to nie wiesz, że trafiłaś na nauczyciela? :lol:
A na przyszłość pamiętaj, że w końcu mogę Cię odpytać! :mrgreen:

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: Ruta » 24 sty 2022, 17:40

Viona,
Czy podpisałabyś się pod zdaniem: gdyby mój mąż się zmienił, przepracował swoje problemy, to nasza relacja i nasze życie rodzinne stałyby się lepsze?

Długo tkwiłam w pułapce takiego myślenia. Bo to pułapka. Widać to po efektach: nic się w życiu rodziny, małżeństwa nie zmienia. Robi się tylko gorzej.

Takie pytania "z kuchni" współuzależnionych żon, pomocne w zobaczeniu gdzie jestem:
- dlaczego pozostaję w relacji z moim mężem, skoro moje potrzeby nie są w niej zaspokajane, skoro doznaję przykrości i rozczarowań?
- jakie mam korzyści z pozostawania w trudnej relacji z moim mężem?

Te korzyści w pierwszej chwili wydają się absurdalne. Jaka może być korzyść z realcji z trudnym mężem? Korzyści są. I jest lęk przed ich utratą.

Te lęki przed stratą (ludzkie i zrozumiałe) to hamulce. Te hamulce powodują, że dreptamy w kółko, i nie podejmujemy takich działań, które mogłyby doprowadzić do zmiany naszej sytuacji. Warto się im przyjrzeć.

Moim lękiem było odejście męża: jeśli zacznę coś zmieniać, mój mąż ode mnie odejdzie. To nie był lęk bezpodstawny. Gdy zaczęłam zmiany, mój mąż ode mnie odszedł.

Przez wiele lat małżeństwa byłam przekonana, że zaryzykowanie naszej relacji byłoby sprzeczne z moją przysięgą małżeńską i że raczej powinnam więcej znosić, niż ryzykować rozpad rodziny. I znosiłam. Moim bożkiem był nie tylko mąż, ale i pełna rodzina. Wolałam oddalić się od Boga niż od męża. To nie było świadome. To był mój program wynikający z fałszywej "bazy danych", także o roli żony, o małżeństwie. I o tym, czego "wymaga" Bóg. A także wielopokoleniowy program rodzinny: kobieta aż do samozniszczenia idzie za mężczyzną (a nie za Bogiem). W połączeniu z oczekiwaniami mojego męża opartych na kompatybilnym do mojego jego programem rodzinnym (z długą tradycją pokoleniową silnych kobiet ogarniających i tłumiących mężów i znoszących ich bierność, czasem uzależnienia, zawsze brak bliskości) mogliśmy sobie żyć właściwie nie żyjąc, czy też żyjąc w zniewoleniu, jeszcze wiele lat.

MKHF
Posty: 6
Rejestracja: 24 sty 2022, 12:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: MKHF » 25 sty 2022, 15:23

Witaj
Moje małżeństwo trwało 10 lat, tylko 8 z nich świętowaliśmy razem ale w związku byliśmy 18 lat. Pierwsze prawdziwa miłość, wydawało mi się że wszystko przy nim jest takie naturalne, miłość na którą czekałam, mogłam przenosić góry! Mój mąż jest introwertykiem, okazał się być egoista, lubi myśleć, że wszystko najlepiej wie i jego postępowanie jest jedyne słuszne. Nie lubi rozmawiać na rzeczy trudne i niewygodne, odkłada mnóstwo rzeczy na na później, nie lubi robić rzeczy które nie są dla niego atrakcyjne nawet trudno mu to przychodzi w odniesienie do naszego 6 letniego syna, ma ogromny talent który wykorzystuje w swojej pracy ale oczywiście robi tylko to co mu pasuje a nie to co przynosi korzyści.....Po Co to pisze ? Bo chce Ci powiedzieć, że pomimo iż czułam się w końcu tak samo nieszczęśliwa jak ty, nie dźwignęłam w życiu śmierci bliskich mi dziadków, przyszła do mnie depresja ( której mój mąż też nie uznaje ) i powinnam poczuć ulgę, przecież byłam nieszczęśliwa. Bóg wlewa w moje serce zrozumienie, miłość, pokazuje mi perspektywę mojego męża, pokazuje mi kim byłam w życiu mojego męża, wlewa miłość do niego, pozwolił mi dojrzeć, coraz bardziej rozumiem, że to On powinien być moja ostoją, poczuciem bezpieczeństwa a nie drugi człowiek. Nie myślę już o tym czego mój mąż mi nie dawał, albo, że nie spełniał moich wymyślonych oczekiwań, bo nie on od tego jest! Potrzebna jest nam łaska i miłosierdzie , nasze małżeństwo jest tak silne jak silna jest więź z Panem! Dał mi mojego męża żebym z wychuchanej jedynaczki stała się kimś lepszym ( choć długa droga przede mną ), silniejszym nie roszczeniowym a mnie mojemu mężowi żeby wlewać radość, zrozumienie, światło codzienności i uśmiech bo nie miał tego w domu. Modle się od sierpnia 2020 o odnowienie naszej więzi która była pomimo różnic, o odnowienie naszego małżeństwa, myślałam że dam rade ale po rozwodzie już nie a jednak ( choć to czasem ekstremalnie trudne) pomimo rozwodu pod koniec wrześnie zeszłego roku nadal składam ręce do Pana, często resztkami sił. Modle się, by Nasz Bóg pokazał ci twojego męża Jego oczami, by przypomniał ci człowieka w którym się zakochałaś i wszystkie rzeczy, których jeszcze nie widzisz i nie rozumiesz! :)

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 26 sty 2022, 1:04

Witajcie!
Dziękuję za wszystkie Wasze głosy. Jestem trochę niedysponowana A pracować trzeba, dlatego odpowiem trochę później.
Pozdrawiam. Z Bogiem!

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 28 sty 2022, 22:11

Witajcie!
MKHF. Nie byłam zakochana w moim mężu. Wydaje mi się, że to było tylko zauroczenie. Ale jak zwał tak zwał. Ślub jako sakrament przyjęliśmy i nikt nas do do tego nie zmuszał. Moi rodzice co prawda byli zdania, że trzeba iść do ołtarza jak najszybciej
i rzeczywiście trochę naciskali, jednocześnie wyrażając się krytycznie o moim mężu. Ale to już osobna historia.Dziękuję Ci MKHF za wsparcie modlitewne.
Lustro.
Bardzo dobrze czuję się sama ze sobą. Mam zainteresowania, które częściowo rozwijam,a mam plany wrócić do kolejnych.Swoje potrzeby, uczucia i zmiany jakim podlegają analizuję od wielu lat. Pytasz co zrobiłam od maja, bo kręcę się wokół mojego męża i stoję według Ciebie w miejscu A ja wiem, że gdybym stała w miejscu nie byłoby mnie tutaj na forum.
Owszem zawsze można powiedzieć, że to co się robi to jest za mało, bo to prawda zawsze można coś zrobić a szczególnie w kwestii miłości do Boga i drugiego człowieka. Jestem w takim momencie życia, że pomimo różnych trudności, jak do tej pory, najbardziej wiem w którym kierunku chce iść i co.. A może raczej Kto go wyznacza.
Przyszłam tutaj po pomoc, dzielić się z innymi małżeńską przypadłością, bolączkami związku. Empatia, natomiast przydaje, bo to jest coś co możesz dostać od ludzi którzy Cię słuchają i próbują zrozumieć. Jaki sens byłby gdybym o swoich problemach małżeńskich powiedziała np komuś ze znajomych czy koleżanek z pracy. Przecież domyślacie się jakich rad mogłabym się spodziewać,a co byłoby wynikiem niezrozumienia tematu i moich intencji.Jestem przekonana, że większość osób też oczekiwało tutaj wsparcia i przyjacielskiego podejścia. Ale o tym już pisałam wcześniej.
Jeszcze w kwestii tego co zrobiłam. Na pewno jeszcze dużo powinnam poprawić i zmienić. Ja uważam ja jeden z sukcesów powrót do życia sakramentami, a także utrzymanie się w nowej pracy, pomimo trudności, związanych między innymi z moimi. problemami zdrowotnymi. Codzienność nie jest łatwa a coś tam wspólnie z mężem zrobiliśmy w domu.
To tyle. Wiem, że Bóg chce dla nas dobra i to Jego się próbuje trzymać. I to jest dla mnie najważniejsze w życiu.
Pozdrawiam wszystkich. Z modlitwą!

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: lustro » 28 sty 2022, 23:05

Viona

Pytałam, co zrobilas w kontekście twojego uwieszenia na mężu. Co zrobilas dla siebie, żeby przestać się ciągle oglądac na męża i analizować go.
To moje osobiste spostrzeżenia j mogę suue mylić.
Tym niemniej uważam, że gdybyś miała naprawdę swoje pasje, życie, dobrze czuła się sama że sobą i rozwijała siebie, to nie pisała byś nieustannie o mężu.
Odwieszenie i autorozwój daje efekt przeniesienia punktu ciężkości oraz poczucie wolności.
Moze się mylę, ale wg mnie tego Ci moim zdaniem kompletnie brak.

A miłe poklepywanie bywa pozornie bywa odbierane za zrozumienie.
Ja znam taki stan jak Twój. I nie muszę się bardzo wczuwać,zeby rozumieć.
I dlatego nie piklepie Cie po plecach. Bo klepanie od maja nie dało Ci kopa do zmiany siebie.

I jeszcze jedno - co zrobilas, żeby pokochać męża?
Nie zmieniać a pokochać?

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 29 sty 2022, 9:26

Wiem piszę czasem chaotycznie.
A wracając do pracy nad sobą, czy innych pomocnych dla mnie działań to wiem, że przydałaby mi się terapia u psychologa. U mnie to jednak czasami problem ze względu na brak kondycji i źle samopoczucie po pracy. Ale nie lubię o tym mówić.
Pozdrawiam. Pozostaję w łączności i pamięci modlitewnej z Wami.

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 29 sty 2022, 11:46

lustro pisze:
28 sty 2022, 23:05
Viona

Pytałam, co zrobilas w kontekście twojego uwieszenia na mężu. Co zrobilas dla siebie, żeby przestać się ciągle oglądac na męża i analizować go.
To moje osobiste spostrzeżenia j mogę suue mylić.
Tym niemniej uważam, że gdybyś miała naprawdę swoje pasje, życie, dobrze czuła się sama że sobą i rozwijała siebie, to nie pisała byś nieustannie o mężu.
Odwieszenie i autorozwój daje efekt przeniesienia punktu ciężkości oraz poczucie wolności.
Moze się mylę, ale wg mnie tego Ci moim zdaniem kompletnie brak.

A miłe poklepywanie bywa pozornie bywa odbierane za zrozumienie.
Ja znam taki stan jak Twój. I nie muszę się bardzo wczuwać,zeby rozumieć.
I dlatego nie piklepie Cie po plecach. Bo klepanie od maja nie dało Ci kopa do zmiany siebie.

I jeszcze jedno - co zrobilas, żeby pokochać męża?
Nie zmieniać a pokochać?
Zacznę od końca. Modlę się za mojego męża
Tak wiem potrzeba też działań. Nie umiem często zebrać w jedną całość tego co pisze, stąd nie od razu wszystko tu zamieszczam. Słucham często kazań, katolickich audycji o małżeństwie, związkach ogólnie i rozwoju duchowym. Czytam, ostatnio rzadziej, co jakiś czas artykuły na temat problemów małżeńskich i psychologicznych prawideł. Czytam to forum, kiedy mam wolny czas. Ostatnio kiedy mój mąż bardzo mnie irytuje,, powtarzam sobie 'mój mąż cenniejszy niż złoto "
:D . Śmieje się bo wtedy najczęściej, (dopiero na palcach jednej ręki można policzyć te zdarzenia) ów człowiek mówi coś tak głupiego albo zabawnego, kompletny suchar, zresztą w jego stylu, że ręce mi opadają, ale zaczynam się śmiać.

Lustro moje kochane chociaż twój sposób wyrażania myśli i ton mnie usztywnia i mrozi, to jednak dziękuję Ci za nie. Być może trafiła kosa na kamień :lol: (Wybacz :mrgreen: musiałam. I mówię tutaj o sobie w pierwszej kolejności)
Jestem z rodziny dysfunkcyjnej, mama była DDA,
a tata pochodzi z rodziny gdzie całą uwaga była skupiona na jego ojcu, no i sam stosował i nadal próbuje taki model w naszej rodzinie. Stąd moje reakcje są czasem nieadekwatne do sytuacji, chociaż wiele już zmieniłam.
Teraz czasem nie mogę się skupić na tym co robię. Coś tam sobie biorę ziołowego i nawet pomaga.
A co do terapii to organizacyjnie trochę dla mnie trudne, ale cały czas myślę jak to wykonać.
Moje zainteresowania obejmują kilka dziedzin,
a te które mogę rozwijać nawet ostatnio same mi się pchają w ręce. Podczas remontu mieszkania rozwijam swoje zacięcie artystyczne. Część czynności właśnie na mnie czeka. Bardzo to lubię ale w niektórych potrzebuję pomocy np nie pojadę
sama po farby, bo przy większych ilościach są za ciężkie a od 2 lat nie mogę prowadzić samochodu. Ale nie narzekam powoli ale jakoś idzie.
Inne zainteresowania nie są przeze mnie systematycznie rozwijane, że względu na przykład na priorytety finansowe. Mam już plan, choć narazie jednopunktowy na coś co ma pomóc w powrocie do czegoś co bardzo też kocham.
Z Bogiem!

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: Ruta » 29 sty 2022, 19:23

Viona, kawał solidnej roboty robisz nad sobą. Z twoich wcześniejszych postów miałam zupełnie inny obraz, bardzo uwieszonej na mężu kobiety, która tylko czeka, aż "on się zmieni".
Gdy miałam podjąć terapię, miałam do pokonania dużo przeszkód. Od organizacyjnych, po finansowe. Wszystko się poukładało. Trochę widać musi być czasem pod górkę. To o co trzeba się postarać, bardziej cenimy. Terapia, a w zasadzie terapie są dla mnie bardzo pomocne w ogarnianiu siebie. Ale działa także łaska. Razem to potęga :)

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: lustro » 31 sty 2022, 13:54

viona pisze:
29 sty 2022, 11:46

Zacznę od końca. Modlę się za mojego męża
A modlisz się za siebie?
O zrozumienie siebie, o miłość, o akceptacje sytuacji, o odnalezienie siebie w małżeństwie...?
viona pisze:
29 sty 2022, 11:46
Ostatnio kiedy mój mąż bardzo mnie irytuje,, powtarzam sobie 'mój mąż cenniejszy niż złoto "
I co Ty wtedy czujesz? Czy zauważasz w sobie jakąs odmianę w postrzeganiu męża, w emocjach jakie w Tobie budzi, w głebi Ciebie cos to zmienia?
viona pisze:
29 sty 2022, 11:46
Lustro moje kochane chociaż twój sposób wyrażania myśli i ton mnie usztywnia i mrozi, to jednak dziękuję Ci za nie. Być może trafiła kosa na kamień :lol: (Wybacz :mrgreen: musiałam. I mówię tutaj o sobie w pierwszej kolejności)
Na ogół pisze do mężczyzn w męskich watkach. Piszę o sprawach, które znam, staram się pisać o własnych doświadczeniach a nie wyobrażeniach i domysłach. Stad częściej piszę do porzuconych zdradzonych facetów, niż do zdradzających żon :)
A z mężczyznami rozmawia sie inaczej.
Ty niemniej mam wrażenie, ze pomimo usztywnienia o mrożenia, ten rodzaj pisania trafia tez tak na prawdę w głąb Ciebie. A chyba o to chodzi.

viona pisze:
29 sty 2022, 11:46
Jestem z rodziny dysfunkcyjnej, mama była DDA,
a tata pochodzi z rodziny gdzie całą uwaga była skupiona na jego ojcu, no i sam stosował i nadal próbuje taki model w naszej rodzinie. Stąd moje reakcje są czasem nieadekwatne do sytuacji, chociaż wiele już zmieniłam.
(...)
A co do terapii to organizacyjnie trochę dla mnie trudne, ale cały czas myślę jak to wykonać.
Czyli już co nie co, a może i całkiem sporo, wiesz o sobie.
Skoro jest trudność w spotkaniu z terapią na żywo, to może warto poszukać materiałów dla osób z takimi problemami w internecie? I samej sobie zrobić terapię.
Z moich osobistych doświadczeń wynika, że spore efekty przynosi praca własna nad sobą. Lepsze często niż praca cudza nade mną.

viona pisze:
29 sty 2022, 11:46
Teraz czasem nie mogę się skupić na tym co robię. Coś tam sobie biorę ziołowego i nawet pomaga.
Z czego wynika ten problem ze skupieniem? Rozumiesz na tyle siebie, wiesz o co chodzi, na co tak reaguje twój organizm?
Srodki dorażne np ziołowe są dobre, ale nie załatwią sprawy. Tak jak środek przeciwbólowy nie wyleczy próchnicy.

viona pisze:
29 sty 2022, 11:46
Moje zainteresowania obejmują kilka dziedzin,
Znajdź pasję.

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 04 lut 2022, 22:13

Ruta pisze:
29 sty 2022, 19:23
Viona, kawał solidnej roboty robisz nad sobą. Z twoich wcześniejszych postów miałam zupełnie inny obraz, bardzo uwieszonej na mężu kobiety, która tylko czeka, aż "on się zmieni".
Gdy miałam podjąć terapię, miałam do pokonania dużo przeszkód. Od organizacyjnych, po finansowe. Wszystko się poukładało. Trochę widać musi być czasem pod górkę. To o co trzeba się postarać, bardziej cenimy. Terapia, a w zasadzie terapie są dla mnie bardzo pomocne w ogarnianiu siebie. Ale działa także łaska. Razem to potęga :)
Ruto dziękuję. Przede mną jeszcze wiele pracy.
Pozdrawiam. Z pamięcią w modlitwie.

viona
Posty: 69
Rejestracja: 25 kwie 2021, 23:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża.

Post autor: viona » 06 lut 2022, 2:38

Lustro
Naturalną skłonnością człowieczeka jest,
że najpierw myśli o swoich potrzebach,a więc modląc się także myślę chyba najpierw sobie i o moich dzieciach. Za siebie modlę się w wielu intencjach. Pewne szczegóły dotyczące odczuć związanych ze słowami "mój mąż cenniejszy niż złoto" zostawię dla siebie. A żony odchodzące od swoich mężów z tymi zdradzającymi chyba mają sporo wspólnego.
Na pozostałe Twoje pytania Lustro odpowiedź znajdziesz w poście, który skomentowałaś.
Pozdrawiam serdecznie. Z modlitwą!

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 8 gości